Jeden z tych światów tworzą sędziowie, inni prawnicy i ci obywatele, którzy konsekwentnie stoją na gruncie obowiązującej konstytucji, wydanych na jej podstawie ustaw, utrwalonego orzecznictwa i wypracowanych przez dziesięciolecia standardów prawnych. Oni odmawiają uznawania wyroków wydawanych z udziałem sędziów powołanych na podstawie rekomendacji nowej Krajowej Rady Sądownictwa, powołując się na "swoją" konstytucję, na uchwałę "swoich" trzech izb Sądu Najwyższego, na orzeczenia "swojego" Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej o "swojego" Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. 

Drugi świat tworzą sędziowie popierający zmiany wprowadzone w ostatnich latach w sądach, w tym ci powołani według wynikającej z tych zmian procedury, a także politycy rządzącej koalicji i popierająca ich część obywateli. Ich zdaniem nie tylko nie ma mowy o łamaniu w Polsce konstytucji, ale wręcz wszystkie te zmiany dotyczące KRS, Sądu Najwyższego, sędziowskich dyscyplinarek są jak najbardziej zgodne z ustawą zasadniczą. A europejskie trybunały, które kwestionują prawo tak powołanych sędziów do orzekania i nakazują zmianę procedury dyscyplinarnej, to po pierwsze nie rozumieją potrzeby i wielorakich korzyści płynących z tych rozwiązań, a po drugie nie mają prawa do wypowiadania się na ten temat. A o tym, że tak właśnie jest, zdecyduje "ich" Trybunał Konstytucyjny. 

I dlatego widzimy teraz te dwa strumienie aktywności prawno-konstytucyjnej. "Starzy" sędziowie, gdy tylko mają okazję odsuwają "nowych" od orzekania i kwestionują wydawane przez nich wyroki. A "nowi" skarżą na nich do podległych ministrowi rzeczników dyscyplinarnych, kierują kolejne wnioski do "swojego" Trybunału Konstytucyjnego, by ten stwierdził, że nie wolno podważać statusu "nowych", a rządzący politycy szykują na "starych" reorganizację Sądu Najwyszego, sprowadzającą się do jego rozwiązania oraz ustawę "kagańcową" idącą znacznie dalej niż ta już istniejąca. 

Czytaj: 
Izba Karna SN: Sędzia Motuk nie może orzekać w swojej sprawie>>
Nowi sędziowie SN pytają TK o prawo do kwestionowania statusu sędziów>>
Do SN tylko sędziowie uznani przez KRS i pod warunkiem, że nie kwestionują "nowych">>

Jesteśmy już chyba na szczycie tego sporu, ale nie można wykluczyć jego jeszcze większego zaostrzenia. Bo przecież wkrótce ma pojawić się projekt pakietu reformującego SN i spłaszczającego sądownictwo powszechne, a niedługo zapadną też kolejne wyroki w Luksemburgu i Strasburgu dotyczące polskiego sądownictwa. Można się też spodziewać kolejnych działań w ramach unijnej procedury "pieniądze za praworzadność", które mogą trochę wyhamować zapędy rządzących Polską polityków, ale równie dobrze jeszcze bardziej ich rozjuszyć. A wiadomo, że ranne zwierzę bywa nieobliczalne. 

Czy to tylko wojna na szczytach władzy, która dla zwykłych obywateli nie ma znaczenia? Otóż nie, bo właśnie skutki tej wojny schodzą na ich poziom. Te blokowane w ramach ścierania się tych dwóch porządków prawnych wyroki, możliwość ich podważania, to już nie tylko problem sędziów, ale tych ludzi, firm i instytucji, których te orzeczenia dotyczą. Zasada, że wyrok zależy nie od ustawy, utrwalonego orzecznictwa, ukształtowanej doktryny prawnej, tylko od poglądów i powiązań politycznych sędziego, to nie jest dobry standard państwa prawa.