Jednolity status sędziego, to w uproszczeniu model zakładający, że każdy sędzia jest powoływany na stanowisko sędziego sądu powszechnego bez określenia, w którym sądzie ma pracować. Obecnie prezydent powołuje sędziów za pierwszym razem na urząd sędziego sądu rejonowego, a gdy taki sędzia ubiega się o awans o wyższej instancji, to ponownie powołuje go na sędziego sądu okręgowego lub apelacyjnego. W proponowanym modelu zmiana stanowiska, np. z okręgu na apelację nie wymagałaby przejścia całej ścieżki nominacyjnej, jak przy pierwszym powołaniu. Wprowadzenie jednolitego statusu nie jest trudne, może być dokonane zwykłą ustawą, ponieważ Konstytucja nie mówi o sędziach sądów rejonowych, okręgowych, apelacyjnych, a jedynie o sędziach sądów powszechnych.

 

Cena promocyjna: 53.1 zł

|

Cena regularna: 59 zł

|

Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 42.48 zł


Jedno powołanie na urząd sędziego sądu powszechnego

O zamiarze zaproponowania takiej zmiany poinformował Prawo.pl prof. Krystian Markiewicz, przewodniczący Komisji Kodyfikacyjnej Ustroju Sądownictwa i Prokuratury. - W tym celu powołałem w Komisji specjalny zespół do spraw pozycji ustrojowej sędziego, do którego zadań należy też przygotowanie projektu o jednolitym statusie sędziego – powiedział. I dodał, że „jeśli chodzi o jednolity status sędziego, to wydaje się to być dobre rozwiązanie”. - Ustawa musi uregulować kwestie awansów, obowiązki, prawa sędziów w takiej sytuacji, wzajemne relacje w ramach tego rozwiązania. Bo przecież przyjęcie takiego jednolitego statusu oznacza, że będziemy mieć sędziów sądu powszechnego, a nie np. sędziów apelacyjnych czy okręgowych - powiedział. Dodał, że istotną różnicą po wprowadzeniu takiej zmiany będzie to, że prezydent będzie nominował sędziego nie za każdym razem na kolejne szczeble, ale tylko na pierwsze sędziowskie stanowisko, no i oczywiście oddzielnie do Sądu Najwyższego lub sądów administracyjnych. 

Czytaj: Prof. Markiewicz: Chcemy, by projekt ustawy o SN do końca roku trafił do ministra>> 

Dobry sposób na problem tzw. neo-sędziów?

W ocenie części prawników takie rozwiązanie mogłoby pomóc przy uregulowaniu statusu sędziów powołanych od 2018 roku. Zdaniem prezesa Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia” Bartłomieja Przymusińskiego jednolity status sędziego mógłby rozwiązać problem tzw. grupy żółtej, w skład której wchodzą sędziowie, którzy awansowali do sądów wyższych instancji przy udziale nieprawidłowo ukształtowanej Krajowej Rady Sądownictwa. Osoby te były już sędziami przed 2018 rokiem, a po ewentualnej zmianie uzyskałyby, wraz z wszystkimi sędziami, status sędziów sądów powszechnych. Natomiast o miejscu ich orzekania decydowano by w odrębnym trybie, który musiałby być uregulowany w tej proponowanej ustawie. Zdaniem prof. Markiewicza jednolity status sędziego oznaczałby mniej polityki w sądach i byłby sposobem na systemowe rozwiązanie w 90 proc. problemu neo-sędziów. Ale zastrzega, że ta propozycja nie będzie przedstawiana jednocześnie z projektem dotyczącym statusu sędziów powołanych od 2018 r. 

- Jeśli teraz pracujemy nad projektem dotyczącym jednolitego statusu sędziego, to na pewno nie jest to pomysł na „grupę żółtą”. To jest cel sam w sobie, żeby nawiązać do konstrukcji ustrojowej, czyli do Konstytucji, w której dla sądów powszechnych nie ma takiego podziału. Chcemy też korzystać w doświadczeń innych krajów, gdzie jest jednolity status sędziego i to się sprawdza, na przykład w Austrii, we Włoszech – powiedział. Mówił o tym w niedawnym wywiadzie dla Prawo.pl także dr Jarosław Matras, sędzia Sądu Najwyższego, szef zespołu w Komisji Kodyfikacyjnej Ustroju Sądownictwa i Prokuratury ds. ustawy o Sądzie Najwyższym. Przyznał, że takie nowe ustrojowe założenie pozwoliłoby proces powierzenia władzy sędziowskiej na nowo ukształtować i zapewnić być może nowy schemat powołań. I też zastrzegł, że w tym momencie Komisja nie pracuje nad jednolitym statusem sędziów. - To nie będzie rozwiązanie, które zacznie obowiązywać w tym roku, ani – podejrzewam – w przyszłym roku – doprecyzował.

Czytaj: Matras: Teraz trzeba wyprowadzić sądy z chaosu, potem jednolity status>>

Pomysł nie jest nowy, bo pojawił się w 2021 r., gdy ministrem sprawiedliwości był Zbigniew Ziobro. W kierowanym przez niego resorcie rozważano taką reformę pod hasłem „walki z trawiącą sądy delegacjozą i problemami kadrowymi”. Miała ona być połączona ze spłaszczeniem struktury sądów (dwa szczeble). - Reforma, którą proponujemy prowadzi bezpośrednio do takiej konsekwencji, że sędziowie będą mieli jeden status, chcemy wprowadzić zasadę równości sędziów sądów powszechnych w Polsce - powiedział Ziobro. I dodał, że takie rozwiązanie zwiększy niezależność i niezawisłość sędziów.

Czytaj: Minister zapowiada spłaszczenie struktury sądów i jednolity status sędziów>> 

Sprawa nie wyszła poza wstępny projekt, bo kierowana przez Ziobrę Solidarna Polska próbowała się wybijać wtedy na pewną samodzielność w ramach rządzącej Zjednoczonej Prawicy, co skutkowało konfliktem z kierownictwem PiS i premierem, a więc także blokowaniem projektów Ziobry. Jednak trzeba przypomnieć, że prawnicy oceniali wówczas, że takie rozwiązanie, gdyby weszło w życie, mogłoby posłużyć do „wyczyszczenia” środowiska z „niepokornych” sędziów. Ale miało też rozwiązać narastający już problem sędziów powoływanych po 2018 roku. Oceniano wówczas, że w ten sposób miałby być „zalegalizowany” ich status. Projekt spotkał się wtedy z krytyką. – Krytykowaliśmy projekt spłaszczenia sądów. Ocenialiśmy, że ówczesnemu ministrowi chodziło nie tyle o rzeczywistą poprawę struktury i usprawnienie pracy sądów, co o znalezienie sposobu na marginalizowanie, a być może eliminowanie przeciwstawiających się mu sędziów. Nie krytykowaliśmy natomiast idei jednolitego statusu sędziego, bo w niej nie widzieliśmy takiego zagrożenia dla sędziów, które mogłoby wynikać z tak daleko idącej reformy strukturalnej, jaką byłoby przejście z trzech szczebli sądów na dwa – wspomina w rozmowie z Prawo.pl sędzia Markiewicz.

Czystka kadrowa czy usprawnienie sądów?

Niezależnie jednak od tej kwestii, zarówno w 2021 r., jak i teraz najważniejszym argumentem za wprowadzeniem jednolitego statusu sędziów jest lepsze gospodarowanie kadrami w sądach. Sędzia Bartłomiej Przymusiński, prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia” widzi taką szansę, bo jak zauważa, jednym z powodów złego funkcjonowania sądów jest długotrwałość nieobsadzania sędziowskich stanowisk. – Jednolity status na pewno pozwoliłby na szybsze rozpoznawanie spraw, a jeśli chodzi o obywateli – zapewniłby im w tych jednostkach pierwszego kontaktu doświadczone osoby. Sędziowie nie musieliby „uciekać” do dużych miast za awansem, bo mogliby otrzymywać, pozostając w swoich sądach, satysfakcjonująco wyższe wynagrodzenia - powiedział. Jednak zdaniem sędziego Kingi Grzegorczyk z Sądu Okręgowego w Łodzi (jest członkiem zarządu stowarzyszenia Ogólnopolskie Zrzeszenie Sędziów „AEQUITAS”, w skład którego wchodzą m.in. sędziowie powołani od 2018 r.) usprawnienie w ten sposób pracy sądów nie jest sprawą oczywistą. - Ujednolicenie statusu sędziów będzie wiązało się z koniecznością powierzenia sędziom od nowa obowiązków w danym sądzie czy wydziale. Może to być okazja do skierowania danego sędziego do rozpoznania spraw, w których nie ma doświadczenia – powiedziała Prawo.pl 

Czytaj: Jednolity status sędziego pomoże powołanym od 2018 r.?>> 

Jednolity status, czyli brak motywacji do rozwoju

Gdy swój projekt zaprezentował minister Ziobro, został on oceniony m.in. przez zespół ekspertów prawnych Fundacji Batorego. - Ocenić to należy w kategorii swoistej zachęty skierowanej do środowiska sędziów sądów powszechnych, nie tylko nieprzynoszącej korzyści społecznych (poza grupą sędziów, którym rozwiązanie to jest dedykowane), lecz wywołującej skutek negatywny, poprzez wyeliminowanie jedynego czynnika motywującego do podnoszenia kwalifikacji sędziowskich i rozwoju zawodowego – stwierdzili autorzy opinii. Ich zdaniem wyeliminowanie awansu zawodowego, jako instrumentu wpływającego na podnoszenie kwalifikacji przez sędziów (z uwagi na konkursowy charakter postępowania awansowego), prowadziłoby do obniżenia standardów zawodowych sędziów sądów powszechnych w perspektywie całej ścieżki zawodowej sędziego. Wskazywali także na problem konstytucyjny, bowiem rozwiązanie to naruszałoby art. 173 w zw. z art. 10 ust. 1 Konstytucji, tworząc całkowicie arbitralną normę kompetencyjną, pozwalającą na przenoszenie sędziów na nowe miejsca służbowe. I podkreślali, że obowiązująca w Polsce konstytucyjna konstrukcja powołania obejmuje określone miejsce służbowe sędziego, z którym wiąże się zasada nieprzenoszalności sędziego, czy zasada przywiązania sędziego do urzędu. Współautor tej opinii, sędzia Jacek Czaja z Wojewódzkiego Sądu Apelacyjnego w Lublinie (latach 2007–2011 był wiceministrem sprawiedliwości), podtrzymuje swoje zastrzeżenia wobec jednolitego statusu sędziego. - Uważam, że trzeba obecnie ten projekt porzucić. A jeśli sprawa miałaby wrócić, to należałoby dokonać głębokiej analizy problemu, przeprowadzić solidne badania, jaki to miałoby wpływ na sprawność sądu, na pracę sędziów, na ocenę sądów przez społeczeństwo. Jeśli to wskazywałoby ma pozytywne skutki takiej zmiany, to wtedy można wrócić do tej dyskusji. Dzisiaj nie widzę żadnych argumentów za wprowadzeniem takiej zmiany – powiedział Prawo.pl.