Ryzyko utraty prawa jazdy, zaostrzone kary, kontrole prędkości i trzeźwe poranki przestały działać na wyobraźnię polskich kierowców. Po kilku bezpieczniejszych latach - znowu wzrasta i liczba ofiar wypadków i tych, którzy za kierownicę wsiadają po alkoholu. Przez siedem pierwszych miesięcy 2019 r. w wypadkach na polskich drogach zginęło 1 618 osób, o 164 więcej niż w tym samym okresie 2018 r. Rekordowa jest też liczba praw jazdy odbieranych za przekroczenie prędkości o 50 km/h w terenie zabudowanych. W ciągu pierwszych siedmiu miesięcy 2019 r. straciło je blisko 27 tys. kierowców, w tym samym okresie 2018 r. - 17 tys. 432.

 


Patrycja Rojek-Socha: Wydaje się że polscy kierowcy po kilku bezpieczniejszych latach wracają do nawyków z przeszłości. Prędkość, brawura znowu zabija na polskich drogach...

Michał Burtowy:  Moim zdaniem to  trochę efekt zobojętnienia wobec przepisów, wywołanego paradoksalnie być może ich ciągłym zaostrzeniem, bez zwiększenia skuteczności ich egzekwowania. Uważam, że dalsze pójście w tym kierunku - zaostrzonej polityki karnej, sytuacji nie poprawi. Jakbyśmy przeanalizowali statystyki, to przestępstwo prowadzenia auta pod wpływem alkoholu jest jednym z najpopularniejszych w polskim orzecznictwie, najwięcej wyroków skazujących - przynajmniej w XXI wieku - zapada właśnie w tych sprawach. Wiec można powiedzieć, że represja karna jest bardzo silna od wielu lat. Więcej, nasze ustawodawstwo w tym zakresie jest też dużo bardziej surowe, np. niż ustawodawstwo niemieckie. I kilka razy więcej osób trafia u nas do więzienia bez zawieszenia za jazdę pod wpływem alkoholu.

 Czytaj: Prędkość, brawura, bezmyślność - więcej ofiar na drogach>>

Czyli kary nie przynoszą efektu?

W mojej ocenie sama surowość kary nie. Bo to, co się dzieje na polskich drogach, to nie jest tendencja ostatnich lat. To trwa od wielu lat i  zaostrzenie przepisów karnych - co się już potwierdzało - jest ślepą uliczką. Co więcej - jak wskazuje się w literaturze - nawet stosowanie zawieszenia kary, pozbawienia wolności też jest zbyt częste w przypadku przestępstw związanych z komunikacją drogową – zwłaszcza dla skazanego pierwszy raz.  Mało stosuje się też grzywien, przynajmniej w tych mniej poważnych sprawach, jeszcze mniej kar ograniczenia wolności, bardzo mało jest przypadków warunkowego umorzenia postępowania - średnio rocznie to ok. 10 proc. Kolejnym takim przykładem, który zdaniem wielu ekspertów wymaga zmiany, są kary za ucieczkę przed patrolem policji - przypominam od 3 miesięcy do nawet pięciu lat więzienia. W ocenie wielu z nas (w tym Pierwszej Prezes Sądu Najwyższego) to powinno zostać złagodzone. Wydaje się więc, że ten próg represyjności jest bardzo wysoki. 

Jeśli nie karami, to w jaki sposób?

Zwiększeniem efektywności ścigania i nieuchronności kary. Dofinansowaniem policji - np. na grupy SPEED, kampanie edukacyjne i obywatelskie – ale nie tylko dla obywateli, ale także szkolenia funkcjonariuszy, tworzenie mechanizmów wymuszających zmniejszenie prędkości - dobrym pomysłem są tzw. szykany przy wjeździe na teren zabudowany, i dobrymi zmianami w prawie. 

Zmiany w przepisach?

Dobrze, że przepisy nadal się zmieniają. Niedawno weszły w życie zmiany dotyczące przekręcania liczników - wprowadzono karalność za zmianę wskazań drogomierza i zobaczymy jak skuteczny będzie ten przepis. On też przecież, poprzez poprawę stanu technicznego samochodów może wpływać na poprawę bezpieczeństwa. Na poprawę bezpieczeństwa powinny też wpłynąć takie proponowane zmiany, jak wprowadzenie obowiązku jazdy „na suwak” oraz tworzenia „korytarzy życia” dla pojazdów uprzywilejowanych.

A może powinniśmy zaczerpnąć też z doświadczenia innych krajów?

Są pewne pomysły, z których moim zdaniem warto skorzystać. Choćby kwestia fotoradarów. Za granicą też są stosowane fotoradary, ale bez ostrzeżeń, czyli bez informacji, że się do nich zbliżamy. W Polsce - przypominam - jest to wymagane, a brak takich ostrzeżeń może być podstawą do uchylenia grzywny. Zmiana przepisów w tym zakresie skutecznie dotknęłaby tych kierowców, którzy przekraczają prędkość np. w terenie zabudowanym.

Czyli w jakim kierunku powinniśmy iść?

Myślę, że wystarczy lepiej wykorzystywać te mechanizmy, które już obowiązują - np. blokada alkoholowa, ograniczenie wolności - proszę zauważyć, że dla jednego sprawcy niska grzywna będzie odstraszająca, a dla innego nie – natomiast prace społeczne już tak.  Plus skuteczna kontrola. Dotyczy to choćby np. tak mało popularnej kwestii jak karanie mandatami kierowców, którzy blokują lewy pas. Można by się też zastanowić nad zniesieniem limitu prędkości - zaznaczam na pewnych odcinkach autostrad.  Po to by - w sytuacji gdy jest to możliwe, na określonych odcinkach - można było jechać lewym pasem szybciej i sprawniej.

Czytaj: Piraci drogowi, cyberprzestępcy, oszuści - polskie więzienia potrzebują zmian>>
 

A jeśli chodzi o postępowanie sądowe. Czy w tym zakresie widzi pan potrzebę zmian?

Generalnie wiele spraw udałoby się rozwiązywać, czyli ustalić i ukarać sprawcę, bez udziału biegłych. I moim zdaniem to jest duży minus, że sądy, organy ścigania posiłkują się opinią biegłych zawsze, nawet w sytuacji oczywistej, gdy wystarczyłoby prawidłowo ocenić zgromadzony, obszerny materiał dowodowy, ślady, zeznania uczestników i świadków.

To jedna z bolączek systemu?

Tak. Poza tym opinie biegłych są często - niestety - na niskim poziomie i wydawane pod pewną tezę (np. zgodnie z kierunkiem oskarżenia), a ponadto nie są wydawane wariantowo. Ze zgromadzonych śladów na miejscu przestępstwa, czy relacji uczestników, często wynikają warianty danego zdarzenia i biegły powinien je opisać w taki sposób, by sąd mógł oceniając opinie wziąć pod uwagę całokształt materiału dowodowego, i  na tej podstawie wydać rozstrzygnięcie i zakwalifikować określone zachowanie z punktu widzenia prawa karnego.

Biegli się nie sprawdzają w tym zakresie? 

W wielu sytuacjach kierują się tendencyjnością i brakiem obiektywizmu. Często też sami odpowiadają na pytanie kto jest winny i sami wchodzą w rolę sądu. A ich zadaniem jest przecież rekonstrukcja wypadku, umiejscowienie go w czasoprzestrzeni. Sąd Najwyższy wskazuje, że do przypisania odpowiedzialności karnej skutek w postaci spowodowania wypadku, czy uszczerbku na zdrowiu musi wynikać z naruszenia reguł ostrożności i wskazywać czy zachowanie w zgodzie z regułami dałoby szansę na uniknięcie wypadku. To musi być drobiazgowe przeanalizowane przez biegłego, potem przez sąd i wymaga uzasadnienia.

Uzasadnienia opinii bywają problemem?

Moim zdaniem łatwiej wydać opinię, problemem jest uzasadnienie. A to naprawdę jest na tyle poważna materia i na tyle daleko idące konsekwencje karne, że mankamenty, a nawet niechlujność uzasadnień, które przechodzą z uwagi na przeciążenie sądów powinny być niedopuszczalne. A biegli to też często osoby bez znajomości obecnej praktyki, technologii, emerytowani inżynierowi, którzy posługują się wiedzą już nie obowiązującą. I ostatnia kwestie każda taka sprawa powinna być rozpatrywana indywidualnie, w świetle zasady obiektywizmu - nie tylko przez sąd, ale także przez pozostałe organy procesowe - czyli prokuraturę i Policję. I mówię tu już o etapie zabezpieczania śladów i podejmowania pierwszych czynności procesowych.

 

To też szwankuje?

Mówiliśmy o biegłych, ale policjantom często brakuje umiejętności lub staranności do prawidłowego zabezpieczania śladów, organom postępowania przygotowawczego (prokuraturze, policji) kompetencji do oceny opinii biegłych. Efekt pracuje się w związku z tym tendencyjnie, np. oskarżając kierowcę pojazdu w zderzeniu z rowerzystą czy pieszym – bo na pierwszy rzut oka to prowadzący auto zawsze jest winny.

Michał Burtowy jest adwokatem specjalizującym się m.in. w sprawach dotyczących wypadków drogowych