W trakcie kampanii wyborczej kwestia stwierdzenia ważności lub nieważności wyborów zeszła na drugi plan. Teraz może jednak wrócić jak bumerang – i to niezależnie od wyniku drugiej tury wyborów. Zgodnie z art. 129 Konstytucji, ważność wyboru prezydenta stwierdza Sąd Najwyższy. Wskazano w nim również, że wyborcy przysługuje prawo zgłoszenia do SN protestu przeciwko ważności wyboru prezydenta na zasadach określonych w ustawie. Z ustawy o Sądzie Najwyższym, art. 26 (nowelizacja obowiązująca od 2018 r.), wynika, że to do właściwości Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych (IKNiSP SN) należy rozpoznawanie m.in. protestów wyborczych i protestów przeciwko ważności referendum ogólnokrajowego i konstytucyjnego, a także stwierdzanie ważności wyborów i referendów oraz spraw, w których złożono środki odwoławcze od uchwał Państwowej Komisji Wyborczej.

Czytaj artykuł  w LEX:  Chmaj Marek, Stwierdzenie ważności wyborów Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej a objęcie przez niego urzędu – aspekt konstytucyjny>

Czytaj: Prezydent elekt sam rozwiąże pat z SN - ten pomysł budzi wątpliwości>>

Pat z SN może skończyć się ponownymi wyborami prezydenckimi>>

Sąd czy nie sąd?

IKNiSP SN ma już zresztą na swoim koncie stwierdzenia ważności m.in. ostatnich wyborów parlamentarnych, a także wcześniejszych wyborów do europarlamentu. 13 marca stwierdziła m.in. ważność marcowych wyborów uzupełniających do Senatu w Krakowie, przy czym minister sprawiedliwości/prokurator generalny Adam Bodnar wnioskował, by w tej sprawie orzekała Izba Pracy SN. W czym tkwi problem? Strona rządowa i duża część środowiska prawniczego, powołując się m.in. na wyrok ETPCz z 23 listopada 2023 r. w sprawie Wałęsa przeciwko Polsce wskazuje, że ta Izba nie jest sądem. Chodzi o to, że w jej skład wchodzą sędziowie powołani przy udziale Krajowej Rady Sądownictwa, ukształtowanej na podstawie nowelizacji z grudnia 2017 r., czyli w skład której wchodzi 15 członków/sędziów powołanych przez Sejm, a nie przez sędziów. Ratunkiem miała być ustawa incydentalna, zgodnie z którą o ważności wyboru prezydenta w maju 2025 r. miałoby orzekać 15 sędziów najstarszych stażem w Sądzie Najwyższym. Prezydent ją jednak zawetował. Sejm mógłby takie weto odrzucić, ale większością 3/5 głosów, w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów.

Czytaj także artykuł w LEX: Sanetra Walerian, Ważność wyborów w świetle Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej>

Brutalna kampania, więc będą protesty

Rozmówcy Prawo.pl nie mają wątpliwości, że protesty wyborcze będą – i to z obu stron. – Takiej kampanii, jeśli chodzi o bezwzględność, brutalność, zaangażowanie mediów czy też wątpliwości związane z finansowaniem, nie mieliśmy od ostatnich 35 lat - mówi Dariusz Lasocki, radca prawny, członek Państwowej Komisji Wyborczej w latach 2020–2024.  Jak dodaje chodzi o to, by wyjaśnić, czy w kończącej się kampanii były okoliczności, które powodowały, że kandydaci mieli nierówny start, czy nierówności w zakresie prowadzenia przez nich kampanii. – Niezależni dziennikarze wykazali, że kwestia finansowania kampanii jednego z kandydatów nie jest jedynie sprawą polską, ale wychodzi poza granicę. Zresztą efektem jest pismo republikanów z Komisji Spraw Zagranicznych Izby Reprezentantów USA do przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen, w którym domagają się wyjaśnienia doniesień o nielegalnych reklamach wyborczych na rzecz jednego z kandydatów – wskazuje prawnik.

To wątpliwości związane są z kampanią Rafała Trzaskowskiego, ale są i te dotyczące jego konkurenta. Mogą dotyczyć choćby – jak ostrzegał w mediach sędzia Wojciech Hermeliński, były przewodniczący PKW – organizacji debaty w Końskich przez Telewizję Republika, w której wziął udział ostatecznie tylko Karol Nawrocki (choć organizatorzy kilkukrotnie, w czasie jej trwania, zapewniali, że czekają na jego kontrkandydata). W tym kontekście wskazywał choćby na ryzyko odrzucenia komitetowi Nawrockiego sprawozdania finansowego.   

Mecenas Lasocki zaznacza, że niedobrze by się stało, gdyby wybory zostały unieważnione. – Taka sytuacja oznaczałaby, że po 35 latach demokracji przestaliśmy sobie radzić z demokratycznymi procesami i narzędziami. To dodatkowo zaantagonizowało by Polaków, co i tak jest mocno widoczne – dodaje. Zaznacza równocześnie, że nawet jeśli PKW zakwestionuje w przyszłości sprawozdanie finansowe jednej czy drugiej kampanii prezydenckiej, to i tak nie będzie się to wiązało z żadnymi konsekwencjami.  Natomiast - jak dodaje - wątpliwości związane z finansowaniem powinny być wyjaśnione.  - W grę wchodzi  naruszenie prawa – po pierwsze przepisów mówiących o finansowaniu kampanii wyborczej tylko ze środków pochodzących z Polski i od osób fizycznych. Nawet gdyby zacny Polak chciał wesprzeć ze Stanów Zjednoczonych jednego czy drugiego kandydata w wyborach, to nie może tego zrobić, bo to środki z zagranicy. Chodzi o to, by w Polsce nie było oligarchizacji wyborów – żeby nie składały się na nie wielkie firmy, korporacje, firmy zbrojeniowe, podmioty finansowe. To dlatego dopuszczalne są tylko albo środki partyjne, albo te od zwykłego zjadacza chleba – podkreśla. 

Czytaj także w LEX: Postępowanie w sprawach z protestów wyborczych>

 

Nowość
Bestseller
Zarzuty apelacyjne w procesie cywilnym
-10%

Cena promocyjna: 224.1 zł

|

Cena regularna: 249 zł

|

Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 174.3 zł


Sprawa finansowania do zbadania 

Sędzia Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych dr hab. Piotr Prusinowski uważa, że przykładowy list republikanów z komisji spraw zagranicznych Izby Reprezentantów USA w sprawie uczciwości demokratycznych wyborów w Polsce mógłby zaważyć na ocenie wyborów przez Izbę Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN. Zaznacza jednak, że protesty wyborcze powinny być rozpoznawane przez prawidłowo powołanych sędziów.

- Gdyby o ważności wyborów prezydenckich orzekał niezawisły sąd, a takiego statusu nie ma IKNiSP SN, to tego rodzaju okoliczności, tak jak inne, brane są pod uwagę. Inną rzeczą jest czy ciężar gatunkowy poruszanych kwestii waży na wyniku głosowania – wyjaśnia sędzia Prusinowski. - Każda okoliczność weryfikowana jest pod kątem, czy miałyby przełożenie na końcowy wynik wyborów. Na wybory wiele czynników ma wpływ, należałoby zbadać czy ów czynnik jest na tyle nieznaczny, że nie odgrywa decydującej roli. Należy też rozważyć, jak mają się okoliczności dotyczące finansowania względem różnicy uzyskanych głosów między kandydatami? Trudno mi powiedzieć, co zrobi Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, ale ja dalej obstawiam, że jak wygra jeden kandydat, to stwierdzi nieważność wyborów, a jak wygra drugi – to stwierdzi ważność. Ale czas pokaże, czy mam rację - mówi.

Czytaj także w LEX: Piotrowski Ryszard, Znaczenie trójpodziału władzy dla wymiaru sprawiedliwości>

 

Andrzej Duda nie chce, to prezydent elekt pomoże

Tu wracamy do kwestii zasadniczej – co dalej i kto ma zdecydować o ważności kończących się wyborów prezydenckich. – Powszechnie wiadomą kwestią, potwierdzoną orzeczeniami trybunałów unijnych, jest to, że IKNiSP SN nie ma składu, który pozwala na wykreowanie sądu w rozumieniu art. 45 Konstytucji. Wymaga on, żeby sąd był właściwy, niezależny, niezawisły i bezstronny. Stąd uważam, że trzeba będzie szybko przygotować nowelizację ustawy o Sądzie Najwyższym, dotyczącą kwestii tego, kto orzeka o ważności lub nieważności wyborów, i ją uchwalić – po to, by zajął się tym sąd, który odpowiada wymogom konstytucji – mówi Marek Chmaj, konstytucjonalista (Kancelaria Chmaj i Partnerzy spółka partnerska).

Dodaje, że jeżeli prezydent Duda noweli nie podpisze, to trzeba będzie ją położyć już na stole... nowego prezydenta. – Po to, żeby prezydent po objęciu urzędu mógł ją podpisać i by następczo stwierdzić ważność wyboru prezydenta – uważa profesor. Nie ma wątpliwości, że prezydent elekt może objąć stanowisko. – Z konstytucji wynika domniemanie ważności wyborów. To domniemanie może obalić tylko Sąd Najwyższy, orzekając o nieważności wyborów, ale musi orzekać w składzie wymaganym przez konstytucję. Stąd w ostatnim dniu kadencji obecnego prezydenta powinno się odbyć posiedzenie Zgromadzenia Narodowego, na którym prezydent elekt złoży przysięgę. A stwierdzenie ważności lub nieważności będzie musiało mieć charakter następczy – mówi prof. Chmaj. Według niego, to samo dotyczy protestów wyborczych. – To są przecież poważne sprawy. Oczekujemy, że protesty i kwestie ważności wyborów będzie rozstrzygał sąd odpowiadający wymogom art. 45 Konstytucji RP – podsumowuje.

Prof. Leszek Bosek, sędzia SN orzekający w Izbie Cywilnej i Izbie Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, twierdzi, że docelowo o ważności wyborów powinien orzekać Sąd Najwyższy w pełnym składzie. – To zagwarantuje wysoki poziom bezpieczeństwa prawnego i jest to model przyjęty w wielu demokracjach zachodnich. Natomiast o skargach wyborczych i protestach oraz finansowaniu partii politycznych Sąd Najwyższy powinien orzekać w składach wyłanianych w drodze losowania. Tzw. ustawa incydentalna tylko w części opiera się na tych założeniach. To, czy wejdzie ona w życie i zostanie zrealizowany główny jej cel – związany z zagwarantowaniem pewności prawa i ciągłości najwyższych władz RP – zależy wyłącznie od gotowości uczestników debaty parlamentarnej i Prezydenta RP do kompromisu – mówi.

Czytaj artykuł w LEX: Wawrzeńczyk Iwona, Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej a organy władzy sądowniczej - uwagi porządkujące>

30 dni na ocenę ważności wyborów

Prawnicy nieoficjalnie w rozmowie z Prawo.pl podkreślają, że sytuacja ta dla Polski nie jest dobra, a pat w sprawie SN doprowadzi do wielotygodniowych rozgrywek i bitwy „na opinie” prawne dotyczące stwierdzenia ważności prezydenckich wyborów. To z kolei może się przełożyć na siłę mandatu nowego prezydenta. – Najgorsze byłoby, gdybyśmy doszli do konieczności powtórzenia wyborów – mówi jeden z nich.

O tym, że podział jest duży, świadczą choćby dotychczasowe wypowiedzi konstytucjonalistów, którzy nie są zgodni nawet w zakresie tego, czy prezydent elekt może objąć urząd bez stwierdzenia ważności wyborów. Przykładowo sędzia Wiesław Kozielewicz, prezes Izby Odpowiedzialności Zawodowej Sądu Najwyższego, w latach 2019–2020 przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej, podkreślał w rozmowie z serwisem Prawo.pl, że jeśli miałoby to być możliwe, to po co przewidziano procedurę dotyczącą rozpatrywania protestów wyborczych i ważności wyborów, także w Konstytucji RP? – Po co 30-dniowy termin na stwierdzenie ważności wyborów, którego Sąd Najwyższy przestrzegał dotąd od 1990 roku, bo uważano, że to termin stanowczy? A jeżeli – według tej koncepcji – elekt obejmie urząd, a SN z jakichś powodów nie rozpatrzy protestów ani nie stwierdzi ważności wyborów, to do kiedy ta sytuacja będzie trwała? Jaki mandat będzie miał elekt? – pyta.

Ryszard Piotrowski, konstytucjonalista z Uniwersytetu Warszawskiego, także mówi, że Sąd Najwyższy uchwałę o ważności wyboru prezydenta podejmuje w ciągu 30 dni od dnia podania wyniku wyborów do publicznej wiadomości przez PKW. – Zapewne zdąży przed zakończeniem kadencji urzędującego prezydenta. Urząd ten elekt może objąć dopiero wtedy, kiedy upłynie kadencja obecnego prezydenta – zaznacza. Pytany, czy w takiej sytuacji „nowy” prezydent mógłby podpisać nowelizację ustawy o SN, określającą, jaki skład orzeka o ważności lub nieważności wyborów, uważa, że byłoby to bezprzedmiotowe, bo SN stwierdzi ważność wyborów w kodeksowym terminie.

Reguł nie zmienia się w trakcie gry

Profesor Piotrowski podkreśla równocześnie, że nie zmienia się reguł gry w trakcie gry. – Obowiązuje pewien stan prawny dotyczący stwierdzania ważności wyborów, procedura została już wszczęta, trwa, a jej elementem jest też stwierdzenie ważności wyborów. Ponadto takie rozwiązanie jest konstytucyjnie wykluczone ze względu na zasadę demokratycznego państwa prawnego, a także dlatego, że mamy – powtarzam – pewien zestaw obowiązujących reguł prawnych. Żadne nowe pomysły, ze względu na obowiązujące ustawy i konstytucję, nie są potrzebne ani legalne – podsumowuje. – Prawo obowiązuje, obowiązuje art. 7 Konstytucji – organy władzy publicznej działają na podstawie i w granicach prawa. Ktoś, kto chce to zmienić ze względu na przekonanie, że prawo nie obowiązuje, stwarza zagrożenie dla bezpieczeństwa i porządku publicznego – podsumowuje.

Jak dodaje, Konstytucja mówi o tym, że stwierdzanie ważności wyborów jest elementem procedury, ale nie ma w niej przepisu, który by mówił, że każdy wybór stwierdzony przez PKW jest ważny.

Czytaj także artykuł w LEX: Kmieciak Zbigniew, Regres czy przejściowy kryzys państwa prawnego?>