Kwestia kompetencji Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych do zatwierdzenia ważności wyborów prezydencki została już poruszona m.in. przez sędziów SN powołanych przed 2018 r. (czyli przez KRS, w skład której wchodzili sędziowie powołani przez sędziów). Przykładowo, Piotr Prusinowski, były prezes Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych Sądu Najwyższego wskazywał, że takie orzeczenie, wydane przez Izbę Kontroli będzie dotknięte nieważnością, wadliwe. Rozmówcy Prawo.pl podkreślają, że najlepszym rozwiązaniem byłoby przekazanie tej kompetencji pełnemu składowi SN - na szybką nowelizację ustawy raczej jednak nie liczą, ze względu na prezydenta Andrzeja Dudę, który stał dotąd na stanowisku, że Izba Kontroli jest sądem, jej orzeczenia są ważne, a sędziowie powołani po 2018 r. są sędziami. Jakie więc czekają nas powyborcze scenariusze?
Czytaj: Minister i tak musi wypłacić partii pieniądze, jeżeli PKW przyjęło sprawozdanie>>
Uchwała o ważności wyborów potrzebna, czy nie?
W tym zakresie rozmówcy Prawo.pl są raczej zgodni. - Moim zdaniem, z punktu widzenia Konstytucji, uchwała o ważności wyborów prezydenckich jest konieczna do zaprzysiężenia głowy państwa. Problem jednak w tym, że zgodnie z obowiązującą ustawą o Sądzie Najwyższym, zatwierdzenie wyborów jest kompetencją Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych. Jeżeli z kolei weźmiemy pod uwagę wyroki ETPCz, TSUE ale też uchwałę połączonych trzech Izb Sądu Najwyższego ze stycznia 2020 r., to nie możemy mówić o Izbie Kontroli Nadzwyczajnej jako organie właściwie obsadzonym, a tylko taki, zgodnie z Konstytucją może wybory zatwierdzić. I to jest, w mojej ocenie, kwestia ważna dla wszystkich ugrupowań politycznych, niezależnie od tego kto miałby te wybory wygrać - mówi prof. Agnieszki Piskorz-Ryń z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego.
Z kolei prof. Hubert Izdebski z SWPS przypomina cały harmonogram związany z wyborami. Jak zaznacza, po zakończeniu wyborów, zliczeniu głosów, PKW ogłasza, że wybranym prezydentem zostaje dany kandydat. - Kadencja dotychczasowego prezydenta wygasa – załóżmy, że w sierpniu – a nowy prezydent składa przysięgę przed Zgromadzeniem Narodowym, po czym obejmuje urząd. To jest kluczowy moment – art. 130 Konstytucji stanowi, że prezydent obejmuje urząd po złożeniu przysięgi. Nie może tego zrobić wcześniej, a zatem kadencja dotychczasowego prezydenta musi wygasnąć, zanim nowy formalnie obejmie urząd. Jeżeli SN stwierdzi, że wybory były nieważne, to – jak stanowi art. 129 Konstytucji (i art. 325 Kodeksu wyborczego) – przeprowadza się nowe wybory. Ta kwestia jest jasna. Problem pojawia się w interpretacji: czy decyzja Sądu Najwyższego (zgodnie z ustawą o SN, ma to oznaczać pełny skład Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych), która miałaby stwierdzić nieważność, może być wiążące - i czy w ogóle sąd, o którym mowa, jest Sądem Najwyższym w rozumieniu Konstytucji - mówi.
Wskazuje również, że za sąd należy uznać spełniający wymogi konstytucyjne organ władzy sądowniczej. - Czyli nie jakiekolwiek ciało, choćby najbardziej formalnie nazywane sądem. Jak wiadomo, co do kwestii, czy obecny Sąd Najwyższy (dotyczy to odpowiednio Trybunału Konstytucyjnego) można uznać za sąd, istnieją poważne wątpliwości. Gdyby stwierdzono nieważność wyborów – i ogłoszono nowe, nasuwa się pytanie, czy uchwała Sądu Najwyższego nie byłaby z tego powodu kwestionowana - mówi. I przyznaje, że z biegu terminów określonych w Kodeksie wyborczym (w szczególności w art. 324) wynikałoby, że prezydent nie może objąć urzędu bez zatwierdzenia ważności wyborów.
Mszczą się luki w Konstytucji
Na jeszcze jedną kwestie zwraca uwagę Wiesław Kozielewicz sędzia Sądu Najwyższego, prezes Izby Odpowiedzialności Zawodowej, w latach 2019–2020 przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej. Podkreśla, że w Konstytucji RP w zakresie ustroju władzy sądowniczej są liczne luki. - Przykładowo, nie zapisano, niestety, w Konstytucji, że uchwałę o ważności wyborów prezydenta czy wyborów do Sejmu i Senatu, ma podejmować SN w pełnym składzie, a wskazano tylko że podejmuje ją Sąd Najwyższy. Ja zawsze uważałem i podtrzymuję to stanowisko, że tak istotną kwestię powinien rozpatrywać SN w pełnym składzie, ale w Konstytucji jest jedynie wskazany SN. Skoro ustrojodawca tak zdecydował, to z kolei ustawodawcy tworzyli w tej kwestii różne konstrukcje prawne. W latach 90. wprowadzono rozwiązanie, że to Izba Praca SN o tym decyduje - a to dlatego, że w tamtym czasie w swojej kognicji miała też sprawy z zakresu administracji (rewizje nadzwyczajne od orzeczeń NSA). Jeszcze wcześniej, bo w 1990 r., o ważności wyborów prezydenckich decydowało Zgromadzenie Narodowe, czyli połączony Sejm i Senat. Z kolei pod koniec lat 90., w związku z realizacją pomysłu wprowadzenia skargi nadzwyczajnej, utworzono nową izbę SN, czyli Izbę Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych (IKNiSP) i ,,zabrano” z Izby Pracy tzw. sprawy publiczne, czyli także sprawy wyborcze - mówi.
Przypomina też, że Izba ta stwierdzała już ważność wyborów parlamentarnych przeprowadzonych w 2019 r. i w 2023 r., wyborów do Parlamentu Europejskiego, które odbyły się w 2019 r. i w 2024 r., oraz wyborów prezydenckich z 2020 r. - Żadnych emocji to nie wywoływało, wszyscy uznawali uchwały tej Izby o ważności tych wyborów. Nie ma idealnych rozwiązań prawnych. Powtarzam, autorzy Konstytucji RP nie przewidzieli wielu kwestii. Ktoś te przepisy tworzyły i niestety tak się złożyło, że przepisy konstytucyjne odnoszące się do sądownictwa są ,,dziurawe”. Jak się czyta konstytucje innych krajów, to w wielu państwach właśnie przepisy dotyczące sądownictwa, statusu sędziego, odpowiedzialności sędziów, kwestii dotyczących wymiaru sprawiedliwości, są bardzo precyzyjne, a to dlatego, że władza sądownicza w trójpodziale władz jest władzą najsłabszą - podsumowuje.
Prof. Piskorz-Ryń podkreśla, że dobrym rozwiązaniem nie będzie też powtórzenie sytuacji po wyborach parlamentarnych, kiedy - jak dodaje - niejako zapomniano o zarzutach stawianych Izbie Kontroli Nadzwyczajnej. - Wybory prezydenckie mają trochę inny charakter niż parlamentarne. Może dojść do tego, że Izba Kontroli podejmie uchwałę o nieważności wyborów. Wtedy kompetencje prezydenta przechodzą na marszałka Sejmu i muszą być nowe wybory. Z punktu widzenia demokracji, zrozumienia tego przez obywatela będzie bardzo trudne. Z kolei, jeśli uchwała będzie pozytywna ale podjęta przez Izbę Kontroli Nadzwyczajnej to może się zdarzyć kwestionowanie wyboru prezydenta, przez to ugrupowanie, którego kandydat nie wygrał. Dlatego najlepiej byłoby, gdyby uchwałę w tym zakresie podjęły połączone izby SN, z wyłączeniem sędziów powołanych po 2018 r. Wtedy będzie spełniony konstytucyjny wymóg zatwierdzenia wyborów przez SN - wskazuje.
Czytaj: Prof. Manowska broni statusu Izby Kontroli Nadzwyczajnej>>
Marszałek prezydentem, mimo wyników wyborów
Co stanie się jeśli jednak nie uda się osiągnąć kompromisu? - Będzie to związane z zastosowaniem art. 131 Konstytucji, zgodnie z którym jeżeli stwierdzono nieważność wyboru prezydenta albo są inne przyczyny nieobjęcia przez niego urzędu po wyborze, a tak można potraktować niezatwierdzenie wyników wyborów przez uprawniony do tego organ, wówczas obowiązki prezydenta wykonuje marszałek Sejmu. Także kompetencje w zakresie podpisywania ustaw - mówi profesor.
Wyjaśnia, że Konstytucja wskazuje jedynie na jedną kompetencję, która nie może być wykonywana przez osobę zastępującą prezydenta - skrócenie kadencji Sejmu. - Jeżeli tylko ta prerogatywa prezydenta jest wskazana w Konstytucji, to – w mojej ocenie – osoba go zastępująca może wykonywać pozostałe kompetencje, w tym podpisywać ustawy - zaznacza. Przyznaje, że w doktrynie pojawia się postulat „powściągliwości w sprawowaniu zastępstwa prezydenta". - Jest on jednak postulatem tylko na płaszczyźnie moralno-politycznej - podsumowuje profesor.
Uważa jednak, że nawet jeśli marszałek Sejmu podpisze nowelizację o SN, zgodnie z którą o ważności wyborów decydować będzie pełny skład SN to przepis taki nie może zadziałać wstecz. - To nadal nie rozwiąże sytuacji zatwierdzenia ważności wyborów przez nieuprawniony podmiot. Jeżeli zakładamy, że istotą demokracji jest to, iż do momentu, gdy piłka jest w grze każdy może zwyciężyć, to powinniśmy ponad podziałami zdecydować o takim rozwiązaniu, które nie będzie budzić wątpliwości co do ważności wyborów. Tak by osoba, która je wygra mogła objąć powierzoną jej przez naród funkcję - mówi . - Powtarzam, nie możemy doprowadzić do tego, że prawo zadziała wstecz, bo jednego błędu praworządności nie można usuwać przez naruszanie innych zasad praworządności - dodaje prof. Piskorz-Ryń.
Wątpliwości, ma też sędzia Wiesław Kozielewicz. Wskazuje, że problematyczną kwestią jest choćby to, czy osoba wykonująca w zastępstwie obowiązki prezydenta ma prawo wypełniać wszystkie prerogatywy prezydenta, czy tylko niektóre z nich. - Przecież podnoszone jest to, że marszałek Sejmu Bronisław Komorowski, który wykonywał obowiązki prezydenta po śmierci prezydenta Lecha Kaczyńskiego, nie powinien był powoływać sędziów. W mojej ocenie Konstytucja RP rozgranicza uprawnienia prezydenta i osoby wykonującej w zastępstwie tę funkcję. Uważam, że osoba tymczasowo w zastępstwie pełniąca funkcję prezydenta, powinna wykonywać jedynie czynności niecierpiące zwłoki. Ale tego też nie ma wprost zapisanego w Konstytucji RP - podsumowuje sędzia.
Kolejnym problemem - jak wskazuje - jest to, czy termin, który określa Kodeks Wyborczy na wydanie uchwały o stwierdzeniu ważności wyboru prezydenta, ma charakter stanowczy, czy też nie ma takiego charakteru i SN może go przekroczyć. - Przypomnę, że w art. 324 Kodeksu Wyborczego postanowiono, iż SN uchwałę w sprawie ważności wyboru prezydenta podejmuje w ciągu 30 dni od dnia podania wyników wyborów do publicznej wiadomości przez PKW. Jeśli ten termin trzydziestodniowy jest tzw. terminem stanowczym, to nie będzie można stwierdzić ważności wyboru prezydenta po upływie tego terminu. Ja uważam, że nie ma on takiego charakteru i możliwe jest skuteczne rozstrzygnięcie SN w przedmiocie ważności wyboru prezydenta, także po upływie owych 30 dni, a zatem w skrajnym wypadku również po upływie kadencji urzędującego prezydenta. Ale wielu prawników uważa, że terminu wyznaczonego przez Kodeks wyborczy do podjęcia przez SN uchwały o ważności wyboru prezydenta nie można przekraczać, co w obecnej sytuacji przy przyjęciu tezy, że IKNiSP nie jest sądem, może prowadzić do całkowitego paraliżu państwa - wskazuje sędzia Kozielewicz.
Do dwóch razy sztuka?
Sędzia Kozielewicz pytany wprost czy pat z uchwałą o ważności wyborów prezydenckich można byłoby rozwiązać przez podpisanie przez marszałka Sejmu, wykonującego obowiązki prezydenta, nowelizacji ustawy SN powtarza, że w jego ocenie obejmuje to tylko czynności niecierpiących zwłoki.
- Prezydent RP wybierany jest w wyborach powszechnych. Ma bardzo silny mandat, głosuje na niego z reguły ponad 10 milionów wyborców. Natomiast osoba, która wykonuje w zastępstwie prezydenta jego funkcję (marszałek Sejmu lub marszałek Senatu), nie ma tak silnego mandatu, głosuje na nią z reguły kilkanaście tysięcy wyborców, powinna zatem ograniczyć swoją aktywność urzędową do spraw niecierpiących zwłoki. Poza tym w takiej sytuacji pojawią się znowu kwestie dotyczące charakteru terminu w jakim powinna zostać wydana przez SN uchwała o ważności wyborów prezydenta. Będzie podnoszone, że ten termin minął, a zatem SN nie będzie mógł już wydać uchwały o ważności wyboru prezydenta. Tym bardziej, że taka jest obecnie praktyka, gdyż SN, poczynając od 1995 r., to jest gdy po raz pierwszy rozstrzygał o ważności wyboru prezydenta, nigdy nie przekraczał tego terminu - mówi.
I dodaje, że być może jedynym rozwiązaniem będzie zarządzenie przez marszałka Sejmu kolejnych (ponownych) wyborów prezydenckich.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Linki w tekście artykułu mogą odsyłać bezpośrednio do odpowiednich dokumentów w programie LEX. Aby móc przeglądać te dokumenty, konieczne jest zalogowanie się do programu. Dostęp do treści dokumentów w programie LEX jest zależny od posiadanych licencji.