Adam Roch, od trzech lat jest sędzią. Wydaje orzeczenia w Izbie Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego i nie lęka się zawieszać w czynnościach sędziów i prokuratorów, a nawet zakazywać wykonywania zawodu radcom prawnym i adwokatom, jeśli dopuścili się poważnego deliktu etycznego. No więc mamy eksperta od spraw natury moralnej.
Czytaj: Izba Dyscyplinarna SN nie zezwoliła na doprowadzenie sędziego Tulei do prokuratury>>
Adam Roch jest specjalistą od spraw etycznych zawodów prawniczych, sam był prokuratorem, a tam też obowiązują zasady deontologiczne. Sprawnie nawiązuje w swoich wyrokach i postanowieniach do orzecznictwa Izby Karnej, która przez zmianami w ustawie o Sądzie Najwyższym zajmowała się postępowaniami dyscyplinarnymi prawników. Tyle, że niektóre orzeczenia sprzed 2017 roku, a więc sprzed utworzenia tej Izby broniły zupełnie odwrotnych tez niż obecnie, przy użyciu tych samych sformułowań. Na przykład zasada praworządności i państwa prawa nie mogła kiedyś powodować uchylenia immunitetu sędziemu, którego werdykt dotyczył jego funkcji orzeczniczej, treści wyroku. A obecnie - może, jeśli orzeczenie spotka się z negatywną oceną prokuratora generalnego. Interesujące jest, że w nowym orzecznictwie Izby przywołuje się takich wybitnych karnistów jak np. sędziego Stanisława Zabłockiego czy sędziego Jacka Sobczaka.
Czytają oni teraz te orzeczenia Izby Dyscyplinarnej i przecierają oczy. Jeden z nich pisze:
"...jest argumentacja wykazująca to, co każdy prawnik powinien wiedzieć od samego początku tej sprawy, a mianowicie, że pan sędzia Igor Tuleya swoim zachowaniem nie wypełnił znamion czynu zabronionego, raczej poszukujemy w tym stanowisku tzw. drugiego dna i zastanawiamy się nad tym, kto, z jakich powodów i z jakimi dalszymi perspektywami prowadzi niejasną grę. Rozważamy, czy chodzi o rozsnucie zasłony dymnej i zwodzenie TSUE - w perspektywie zbliżającego się terminu ogłoszenia przezeń ważnego orzeczenia - co do niezależności wiadomego organu i niezawisłości osób w tym organie zasiadających, czy o obawę, aby z odważnego człowieka nie uczynić dodatkowo męczennika, czy o podejmowane, bardziej już w sposób indywidualny, inicjatywy mające w przyszłości zapewnić polepszenie własnej sytuacji...?"
Nie trzeba też ulegać euforii w sprawie orzeczenia z 22 kwietnia, bo jest ono nieprawomocne. Prokurator generalny zaskarży to orzeczenie do drugiej instancji tej samej Izby.
Izba Dyscyplinarna już ćwiczyła ten manewr: Pierwsza instancja orzekała zgodnie z wnioskiem obrony, a druga instancja, czyli sędziowie z tej samej Izby po odwołaniu prokuratora - uchylali immunitety. Tak sprawy się potoczyły przy pierwszej sprawie Igora Tulei, gdy uchylano mu immunitet. Dobry policjant w pierwszej instancji - jednoosobowo darował "winy", a w drugiej instancji - trzech sędziów zmieniało orzeczenie i punkt widzenia.
Manewr ten służy rozładowaniu napięcia i jest próbą ośmieszenia obrońców: "Patrzcie oto wytacza się do tej sprawy najcięższe działa, a my krzywdy nie chcemy robić! Po co ten zgiełk!"
Ciekawe jest też uzasadnienie postanowienia odmawiające udziału w posiedzeniu organizacjom społecznym. Otóż przyczyną braku obserwatorów jest - jak wyraził to Adam Roch - powszechnie przyjęcie, że udział przedstawiciela społecznego może być zgłoszony tylko w postępowaniu sądowym, czyli po wniesieniu aktu oskarżenia do sądu.
W opinii orzekającego mamy do czynienia ze sprawą wpadkową, uboczną w stosunku do głównego procesu. A zatem - Izba Dyscyplinarna nie jest sądem? Pośrednio - tak, co przyznaje sam autor postanowienia. Co więcej, Izba Karna SN niezmiennie zajmuje się problemem doprowadzenia oskarżonych czy skazanych - przed wymiar sprawiedliwości. Czy to w Polsce czy w państwach unijnych. Zatem i tu następuje wadliwe orzekanie na tle "kompetencji" Izby, czyli w języku prawniczym - kognicji.
W tym całym zamęcie i rozregulowaniu systemu prawnego trzeba dodać za sędzią Zabłockim: Opatrzność sprawia, iż także osoby całkowicie nie z naszej bajki mogą zaprezentować prawidłowe prawnicze spojrzenie na jakieś problemy i że niekoniecznie musi się za tym kryć jakiś niecny cel.