O polskiej rzeczywistości rozwodowej, ograniczaniu kontaktów z dziećmi, ale też unikaniu płacenia alimentów piszemy w serwisie Prawo.pl od dawna. I to przykre, że mimo upływających lat, kolejnych propozycji i projektów, większej świadomości społecznej, rozlicznych konferencji dotyczących praw dzieci, nadal wiele z nich tkwi w piekle rodzicielskiego konfliktu. Manipulowana, z poczuciem winy i z głową nafaszerowaną zapewnieniami, „że wszystko to dla ich dobra".
Czytaj: Tak - dla opieki naprzemiennej, nie - dla utrudniania kontaktów>>
To, że tematy są trudne do ruszenia, pokazuje zresztą ostatnio batalia o tablice alimentacyjne. Mnie najbardziej w całym tamtym sporze zaskakiwały argumenty, że przecież alimenty w takiej wysokości mogą być nie do udźwignięcia dla ojców lub matek (choć to się rzadziej zdarza). Tyle, że dziecko to odpowiedzialność, także w zakresie kosztów i nie tylko po stronie rodzica, u którego na co dzień mieszka. Więcej, po rozwodzie powinno mieć zapewnione warunki życia na podobnym poziomie, jak przed rozwodem. To w końcu nie jego wina, że rodzice postanowili się rozejść. Mówiąc wprost – dziecko to nie przedmiot do przestawienia czy oddania, powietrzem też nie da się go nakarmić.
Z kolei jeśli chodzi o kontakty, to - szczerze - skandalem jest to, że w XXI wieku dla wielu rodziców nadal wyroki sądów, ugody nie mają żadnego znaczenia. Gorzej, że własne dziecko i jego potrzeby – również. I ja rozumiem, że są wyjątki, że są rodzice, którzy wielokrotnie stosowali także wobec dziecka przemoc, słowem, że są sytuacje, w których tych kontaktów być nie powinno lub powinny być realizowane w określony sposób. Ale kontakt z rodzicem nie jest wymysłem sądu, to jedno z praw dzieci wynikających choćby z kodeksu rodzinnego i opiekuńczego, konkretnie z art. 113, zgodnie z którym: niezależnie od władzy rodzicielskiej rodzice oraz ich dziecko mają prawo i obowiązek utrzymywania ze sobą kontaktów. Z kolei Konstytucja mówi wyraźnie, że ograniczenie lub pozbawienie praw rodzicielskich może nastąpić tylko w przypadkach określonych w ustawie i tylko na podstawie prawomocnego orzeczenia sądu. A nie widzimisię jednego czy drugiego rodzica.
Co więcej, nie sądzę, że w tym przypadku wystarczą poprawki w zakresie kontaktów przy udziale kuratora. To kontakty szczególne, które nie powinny być traktowane jak ostatnia deska ratunku, by dziecko zobaczyło rodzica. Tu potrzeba – tak jak wskazywali zresztą i sami kuratorzy – odważnych zmian. Skoro niealimentacja została spenalizowana, to tak samo powinno być z uporczywym utrudnianiem kontaktów. Czy rozwiąże to problem? Trudno powiedzieć, ale zapewne warto spróbować. Być może tego właśnie trzeba, by niektórzy rodzice się opamiętali.
Oczywiście, jak postulują zresztą sędziowie, warto też odejść od orzekania o winie – bo to niepotrzebnie wydłuża procesy i eskaluje konflikt okołorozwodowy. Moim zdaniem złym pomysłem nie byłyby także rodzinne spotkania informacyjne, a w następstwie, przy zgodzie stron – mediacja. W rozwodowym rozżaleniu i złości łatwo bowiem zapomnieć o potrzebach dziecka. Propozycji na stole jest wiele. Oby tym razem nie skończyło się jedynie na dyskusji.
Czytaj: Wina w rozwodzie przechodzi do lamusa – jest projekt>>
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Linki w tekście artykułu mogą odsyłać bezpośrednio do odpowiednich dokumentów w programie LEX. Aby móc przeglądać te dokumenty, konieczne jest zalogowanie się do programu. Dostęp do treści dokumentów w programie LEX jest zależny od posiadanych licencji.












