Jeszcze w środę sytuacja była w miarę spokojna, choć już budziła wątpliwości. Dwie Izby Sądu Najwyższego otrzymały bowiem odwołania b. szefów CBA - Macieja Wąsika i Mariusza Kamińskiego w sprawie wygaszenia ich poselskich mandatów. Tyle, że do Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych trafiły te bezpośrednio przesłane przez obu zainteresowanych, a do Izby Pracy akta skierował Marszałek Sejmu (z pominięciem biura podawczego). Prezes Izby Pracy dr Piotr Prusinowski, wyznaczył składy i zdecydowano, że obie sprawy zostaną rozpatrzone 10 stycznia. Jedyną kwestią, która budziła wątpliwości był fakt, że w składzie, który ma rozpatrzeć sprawę Wąsika są sędziowie wybrani przy udziale neoKRS.

Kilkanaście godzin później sytuacja diametralnie się zmieniła. Tzw. neo-sędzia Romuald Dalewski (z Izby Pracy), sprawozdawca w sprawie Macieja Wąsika, zdecydował o przekazaniu sprawy do Izby Kontroli Nadzwyczajnej, a ta w ekspresowym tempie uchyliła decyzję marszałka Sejmu. Chwilę później prezes Izby Karnej Zbigniew Kapiński, w zastępstwie I Prezes Małgorzaty Manowskiej, wydał zarządzenie o wycofaniu także akt Mariusza Kamińskiego z Izby Pracy, a uzasadnił to tym, że zrobił to na wniosek obrońcy skazanego Kamińskiego, aby rozstrzygnąć spór kompetencyjny między Izbami SN.

Czytaj: Decyzja o wygaśnięciu mandatu posła Wąsika uchylona, ale przez Izbę Kontroli Nadzwyczajnej>>

 

Kto i gdzie przekazuje odwołania od wygaszenia mandatu

Wątpliwości są od samego początku, choć o całej sprawie  sędziowie w większości wypowiadają się ostrożnie. Pierwsza kwestia jest taka, czy Kamiński i Wąsik mogli złożyć odwołania bezpośrednio do SN, pomijając Marszałka Sejmu.

- Proceduralnie, gdyby na etapie rozpoznawania środka odwoławczego np. na orzeczenie sądu rejonowego, ktoś złożył odwołania od razu do sądu okręgowego, to sąd okręgowy przesłałby to odwołanie do sądu rejonowego, by sąd rejonowy sprawdził, czy było złożone w terminie, kiedy było doręczone orzeczenie, czy jest jego odpis itp. Taka jest procedura sądowa. Innymi słowy - ten sąd, który dostaje sprawę a nie ma kompletu akt, zwraca sprawę do sądu, który ma akta. Dopiero po sprawdzeniu warunków formalnych, sprawa trafia do sądu odwoławczego - mówi sędzia Wiesław Kozielewicz z SN. Jak dodaje, te reguły można zastosować w przypadku odwołania od "wygaszenie" mandatu poselskiego. - Skoro wpłynęło odwołanie bezpośrednio do Sądu Najwyższego, to SN powinien zwrócić je do Marszałka Sejmu, żeby sprawdził wszystkie formalne kwestie i dopiero wtedy przekazał do SN. Chodzi m.in. o kwestie terminu, bo jeśli odwołanie zostało złożone po terminie, to Marszałek Sejmu powinien odmówić jego przyjęcia, co mogłoby też zostać zaskarżone do SN. Pytanie jak wyglądały te odwołania, czy były jednobrzmiące, czy też jedno uzupełniało argumentację drugiego. Kontrola terminu to również obowiązek SN, który sprawę rozpatruje. Czyli w tym przypadku najpierw powinien to zrobić Marszałek Sejmu, a następnie SN - wskazuje sędzia.

Kolejna kwestia jest taka gdzie marszałek powinien był przekazać dokumenty. Sędzia Kozielewicz, podkreśla, że po prostu do SN. - Ustawa o SN, a także regulamin wskazują, do której Izby dana kategoria spraw wpływa. Strona ma ją przekazać do Sądu Najwyższego. Po to jest biuro podawcze, po to są urzędnicy, po to jest regulamin - by skierować sprawę dalej. Jeśli jako prezes Izby uważam, że dana sprawa omyłkowa do niej trafiła, to wydaję zarządzenie i przekazuje do właściwej Izby. Zdarzają się spory między Izbami o właściwość. Wtedy rozstrzyga to I prezes - zaznacza.

 

Rzecznik SN: działania marszałka "ogromnie niedopuszczalne"  

Rzecznik Sądu Najwyższego Aleksander Stępkowski na konferencji prasowej, odnosząc się do przekazania akt przez sędziego Dalewskiego, stwierdził, że "decyzje procesowe mogą być podejmowane również w składzie jednoosobowym", a "Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych jest jedyną właściwą izbą w tej sprawie". Podkreślił, że sprawa Macieja Wąsika nie jest "materiałem prawa unijnego". Odnosząc się z kolei do przekazania odwołań przez Marszałka Sejmu do prezesa Izby Pracy powiedział, że te działania były "głęboko niedopuszczalne".

— Szef gabinetu marszałka przyszedł w dniu wczorajszym do Sądu Najwyższego po godz. 10 i odebrała go sekretarka prezesa Izby Pracy, i dalej zaprowadziła go do sądu. Wszystkie próby złożenia wniosków z pominięciem Biura Nadawczego są niezgodne z regulaminem sądu — mówił.

 

Przebaczone i puszczone w niepamięć

W specjalnym komunikacie Sąd Najwyższy uzasadnił decyzję Izby Kontroli Nadzwyczajnej (dotyczącą mandatu Wąsika) tym, że wydanie postanowienia o stwierdzeniu wygaśnięcia mandatu posła Wąsika nie było możliwe w związku z obowiązywaniem postanowienia Prezydenta RP z 16 listopada 2015 r. w sprawie stosowania prawa łaski, na mocy którego nastąpiło „przebaczenie i puszczenie w niepamięć oraz umorzenie postępowania".

- Punktem wyjścia było także przyjęcie, że w poprzednim postępowaniu, w którym Sąd Najwyższy wypowiedział się odnośnie do prawa łaski (sygn. II KK 96/23) skupiono się na procesowym wymiarze tej prerogatywy (jej wpływu na toczące się postępowanie) w aspekcie domniemania niewinności oskarżonych (konieczność uniknięcia sytuacji, w której oskarżeni pozbawieni zostaliby szansy na sądowe potwierdzenie ich niewinności), a rozważania Sądu Najwyższego dotyczyły tej części prezydenckiej prerogatywy, w której wypowiedziano się na temat zastosowania prawa łaski w formie „umorzenia postępowania”. Wydanie prawomocnego wyroku skazującego doprowadziło do zasadniczej zmiany sytuacji. Zdezaktualizowała się potrzeba ochrony konstytucyjnego prawa do domniemania niewinności, a sama prerogatywa nie była obecnie rozpatrywana w kontekście jej skutków procesowych, lecz materialnych. Kluczowe dla rozważań Sądu Najwyższego w obecnej sprawie było zatem zastosowanie prawa łaski w formie „przebaczenia i puszczenia w niepamięć” - dodano.

Czytaj też w LEX: Ziobro Aldona, Ułaskawienie a abolicja indywidualna (rozważania prawne w świetle postanowienia Prezydenta RP w sprawie ułaskawienia osoby nieprawomocnie skazanej) >

 

Szykuje się batalia o akta

Prezes Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych Sądu Najwyższego dr hab. Piotr Prusinowski uważa, że Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN nie jest sądem. Zapowiada też, że nie odda jej akt.

- Ewidentnie mamy dwa Sądy Najwyższe. Jeden stworzony przez polityków PiS, składający się z neo-sędziów, powołanych na urząd z wadą prawną, a drugi SN, który nie podziela patrzenia na prawo w taki sposób jak osoby powołane w procedurze pozostawiającej wiele do życzenia – wyjaśnia dr hab. Prusinowski.

Podtrzymuje również, że termin w sprawie Mariusza Kamińskiego wyznaczony w Izbie Pracy i Ubezpieczeń Społecznych jest aktualny. Tu orzekać będą sędziowie nominowani przed 2017 rokiem.  Posiedzenie zaplanowano na 10 stycznia.

- Dzisiaj Izba Kontroli Nadzwyczajnej SN  nie orzekła co do pana Mariusza Kamińskiego. Gdyby ta Izba wydała orzeczenie, to skład  Izby Pracy SN będzie musiał rozstrzygnąć, czy Izba Kontroli była sądem. Jeśli uzna, że sądem była, to Izba Pracy nie może orzekać – dodaje prezes Prusinowski. – Jeśli uzna, że nie była sądem, to może orzekać w sprawie Mariusza Kamińskiego - dodaje.

Radosław Baszuk, adwokat specjalizujący się w obronach karnych twierdzi, że orzeczenie wydane przez Izbę Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych zostało podjęte w wyjątkowym pośpiechu, co nie jest wskazane przy sprawowaniu funkcji orzeczniczej. - Ponadto podzielam zasadnicze wątpliwości, co do składów orzekających w Izbie Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN, tak w rozumieniu traktatowym, jak i konstytucyjnym Polski. Jeżeli powodem uchylenia postanowienia Marszałka Sejmu o wygaśnięciu mandatów poselskich jest rzekomy akt łaski Prezydenta RP, to Izba Kontroli nie ma żadnej kompetencji ustawowej, aby rozstrzygać o skuteczności lub nieskuteczności aktu łaski, choć argument ten wydaje się być drugorzędny, gdyż dokonane wcześniej przez pana Prezydenta „ułaskawienie” nie mogło wywoływać żadnych skutków, jako dokonane przed prawomocnym zakończeniem postępowania – dodaje.

Czytaj też w LEX: Kmiecik Romuald, O skutkach procesowych wyroku Trybunału Konstytucyjnego w kwestii abolicji indywidualnej >

 

Nie ma sporu kompetencyjnego

Sędzia Jarosław Matras z Izby Karnej wskazuje, że spór kompetencyjny między Izbami ma miejsce tylko wtedy, gdy każda z Izb twierdzi, że nie jest właściwa do rozpoznania sprawy i nie chce jej rozpoznać. Tu sytuacja wydaje się zgoła inna.

Tylko w takiej sytuacji Pierwszy Prezes SN może rozstrzygnąć ten spór, a więc spór negatywny – dodaje sędzia Matras. -  Prezes Kapiński wydał zarządzenie o niewłaściwej podstawie prawnej - zaznacza.

Mówi o tym art. 28 ustawy o Sądzie Najwyższym: w przypadku, gdy Prezes Sądu Najwyższego uzna, że sprawa nie należy do właściwości Izby, której pracą kieruje, przekazuje sprawę do właściwej Izby. Prezes Sądu Najwyższego kierujący pracą Izby, do której sprawa została przekazana, uznając, że Izba ta nie jest właściwa do jej rozpoznania, zwraca się do Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego o wskazanie właściwej Izby. Pierwszy Prezes Sądu Najwyższego może odmówić przekazania sprawy do innej Izby.

 

Nowość
Nowość

Jolanta Jabłońska-Bonca, Kamil Zeidler

Sprawdź  

Metoda faktów dokonanych

Sędzia Michał Laskowski z Izby Karnej Sądu Najwyższego zwraca uwagę, że wadliwe mogło być też samo przekazanie sprawy Macieja Wąsika z Izby Pracy do Izby Kontroli Nadzwyczajnej. Skład trzyosobowy w tej pierwszej był już bowiem wyznaczony, a sprawozdawca zdecydował o tym jednoosobowo. - Powinien to zrobić postanowieniem sąd, czyli te trzy wyznaczone osoby - mówi.

Zaznacza również, że nie wchodzi tu w grę spór kompetencyjny. - Cała sytuacja rozwiązywana jest metodą faktów dokonanych, pierwszy prezes ma prawo wglądu w akta, natomiast spór kompetencyjny rozstrzyga wtedy, gdy jakiejś sprawy żadna z Izb nie chce rozstrzygać. Tutaj tego nie było. Decyzja jest więc bardziej faktyczna niż prawna. To niestety dowód na to, że celem "dobrej zmiany" było to, by w naszej sprawie rozstrzygał "nasz sąd",  a nie taki, który jest nieprzewidywalny - dodaje.

Prof. Krzysztof Urbaniak z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu zaznacza, że odwołanie Macieja Wąsika nie powinno trafić do Izby Kontroli Nadzwyczajnej. -  Izba ta pospiesznie uchyliła postanowienie Marszałka Sejmu, nie mając jak donoszą media kompletu dokumentów. Przypomnijmy, że Prezes Izby Pracy wyznaczył wokandy na tydzień od wpłynięcia wniosków. Podjęcie postanowienia w takim trybie i pospiechu, bez zapoznania się z całością materiału zgromadzone w sprawie, urąga wszelkim standardom państwa prawa. Dodać należy, że w świetle orzecznictwa europejskiego oraz przeważającej większości ekspertów Izba ta nie jest sądem, co może powodować że jej decyzje nie będą brane pod uwagę - mówi.

Czytaj też w LEX: Laskowski Michał, Granice wolności wypowiedzi sędziego w warunkach kryzysu praworządności >

 

Czytaj: Izba Pracy Sądu Najwyższego 10 stycznia zajmie się odwołaniami szefów CBA>>

Poseł w więzieniu? Całkiem możliwe

Zdaniem profesora Urbaniaka zarówno Wąsik, jak i Kamiński nie są chronieni immunitetem w ich sprawach karnych, gdyby było inaczej sprawy te nie mogłyby się w ogóle toczyć.

- Nie ma więc przeszkód by odbyli karę. Sprawa wygaśnięcia mandatu nie ma związku z wykonaniem wyroku. Więc jeśli pan prezydent nie ułaskawi ich zgodnie z zasadami, które wskazał SN, to obaj trafią do zakładu karnego. Warto też jeszcze raz wyraźnie podkreślić, że panowie Wąsik i Kamiński utracili mandaty z mocy prawa z chwilą uprawomocnienia się wyroku w ich sprawie, a nie na mocy decyzji marszałka Sejmu. Marszałek prowadzi jedynie formalną procedurę wygaszenia mandatów. Po decyzji Izby Kontroli Nadzwyczajnej sytuacja została zagmatwana proceduralnie, ale nie zmienia to faktu, że obaj panowie są prawomocnie skazani i jako tacy z mocy prawa nie mogą sprawować mandatów poselskich - dodaje profesor.

Także prof. Włodzimierz Wróbel na swoim portalu społecznościowym przypomniał, że w przypadku prawomocnego skazania za przestępstwo umyślne na karę pozbawienia wolności, mandat poselski wygasa z mocy prawa.  - Nie potrzeba już do tego żadnego innego orzeczenia sądu czy postanowienia Marszałka Sejmu . Marszałek Sejmu ma jedynie stwierdzić ten fakt publikując stosowne postanowienie w Monitorze Polskim - pisze. I dodaje, że rolą SN, który rozpatruje zażalenie jest jedynie zbadania czy na pewno Marszałek Sejmu stwierdził wygaszenie mandatu dlatego, że zapadło prawomocne orzeczenie sądu.  - Całe to postępowanie związane ze stwierdzeniem wygaśnięcia mandatu posła nie ma więc żadnego znaczenia dla wykonania prawomocnie orzeczonej kary pozbawienia wolności - podsumowuje.  

Czytaj też w LEX: Kocjan Jakub, Znaczenie orzecznictwa Europejskiego Trybunału Praw Człowieka dla naprawy wymiaru sprawiedliwości po kryzysie praworządności w Polsce >