Przeszłość przyszłego prezydenta była tematem wielu artykułów - zwłaszcza przed drugą turą wyborów. Pojawiły się m.in. doniesienia, że rzekomo brał on udział w kibicowskich "ustawkach", a także, że - w czasach gdy pracował w sopockim Grand Hotelu - pośredniczył w dostarczaniu gościom usług prostytutek. O sprawie poinformował pod koniec maja Onet, a Karol Nawrocki oświadczył, że te zarzuty są fałszywe i zapowiedział pozew w trybie cywilnym. Na rozstrzygnięcie poczekamy zapewne kilka lat, niemniej doniesienia portalu upowszechniły używanie wobec przyszłego prezydenta takich epitetów jak: alfons czy sutener. 

 

Sposób na młodego hejtera - nie kara, a porządna edukacja>>

Chwila zapomnienia i ksywka na całe życie - sąd tu raczej nie pomoże​>>

 

Prezydent szczególnie chroniony

Znieważenie prezydenta RP to przestępstwo ścigane z art. 135 par. 2 kodeksu karnego, za jego popełnienie grożą nawet trzy lata więzienia. Jest to przepis budzący kontrowersje - jego krytycy wskazują, że wywołuje on efekt mrożący i w zbyt dużym stopniu ogranicza wolność słowa. Istnienie takich rozwiązań kwestionował m.in. Europejski Trybunał Praw Człowieka m.in. w sprawie Vedat Şorli przeciwko Turcji (wyrok ETPC z 19 października 2021 r., skarga nr 42048/19).


Chodziło o obywatela Turcji, który został skazany na 11 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu za znieważenie prezydenta Republiki Tureckiej. Chodziło o dwa wpisy zamieszczone przez niego na Facebooku – jeden w postaci karykatury prezydenta Turcji w damskim stroju, całującego prezydenta USA (z podpisem po kurdyjsku „Kochanie, czy zarejestrujesz własność Syrii na moje nazwisko?”), drugi to prześmiewczy wierszyk towarzyszący zdjęciom prezydenta i byłego premiera Turcji. W toku postępowania Vedat Şorli był tymczasowo aresztowany przez ponad dwa miesiące, a tureckie organy uznały jego wpisy za znieważenie głowy państwa i wymierzyły mu sankcję karną. ETPC stwierdził, że takie skazanie, jak również sam tymczasowy areszt, stanowiły nieproporcjonalną ingerencję w prawo do wolności wypowiedzi (art. 10 Konwencji). 

 

Elekta ochrona nie dotyczy

Polskie władze nie zdecydowały się jednak na zmiany w Kodeksie karnym - mowa nienawiści, przynajmniej w odniesieniu do głowy państwa, jest surowo karana. Z tym, że prezydent-elekt na objęcie tym przepisem musi zaczekać do zaprzysiężenia. W ocenie adwokata Andrzeja Zorskiego z Kancelarii PZ Pilawska Zorski, ochrona karna prezydenta przed znieważeniem zaczyna działać od momentu jego zaprzysiężenia. – Przepisy karne trzeba interpretować najwęziej, jak się da. Gdyby ustawodawca chciał chronić też prezydenta elekta, to powinno być zapisane w przepisie, że taka ochrona obowiązuje od momentu ogłoszenia wyników wyborów przez PKW. Nawet zakładając konstytucyjne domniemanie ważności wyborów, mogą przecież być jeszcze składane protesty wyborcze. Dlatego uważam, że ta ochrona dla prezydenta dopiero zacznie działać po tym, jak obejmie urząd – wskazuje.

 

- Prezydent-elekt rozpoczyna swoje urzędowanie z chwilą złożenia przysięgi, o której mowa w art. 130 Konstytucji RP - tłumaczy adwokat Paweł Dziekański z Kancelarii Dziekański Chowaniec Ajs. Wskazuje, że ma to miejsce w ostatnim dniu urzędowania ustępującego prezydenta (art. 291 ust 1 Konstytucji RP).  - Zdarzenia, których w najbliższym czasie byliśmy lub będziemy świadkami, to jest uchwała Państwowej Komisji Wyborczej dotycząca stwierdzenia wyniku wyborów Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej (uchwała nr 192/2025 z dnia 2 czerwca 2025 r.), przekazanie Prezydentowi elektowi zaświadczenia wyborczego, orzeczenie Sądu Najwyższego w przedmiocie ważności wyborów nie mają żadnego znaczenia dla rozważanej tutaj kwestii. Nowo wybrany Prezydent uzyska ochronę przewidzianą w art. 135 par. 2 k.k. z chwilą objęcia urzędowania, to jest po złożeniu przysięgi, o której mowa w art. 130 Konstytucji RP. W odniesieniu do tegorocznych wyborów Prezydenta RP stanie się to w dniu 6 sierpnia 2025 r. - podkreśla mec. Dziekański.

 

Prawo lepiej chroni nauczyciela niż elekta

Szczególne przepisy dotyczące zniewagi nie dotyczą wyłącznie prezydenta  - chronią również funkcjonariuszy publicznych oraz przedstawicieli niektórych zawodów, np. nauczycieli, których przepisy szczególne nakazują chronić na tych samych zasadach, co tych funkcjonariuszy.  Za znieważenie funkcjonariusza publicznego lub osoby pomagającej mu w czasie  wykonywania obowiązków lub w związku z nimi grozi grzywna, ograniczenie wolności albo kara więzienia do roku (art. 226 par. 1 k.k.).

 

Prezydent elekt nie jest funkcjonariuszem publicznym w rozumieniu przepisów Kodeksu karnego - uważa mec. Dziekański. Karol Nawrocki nie może też jego zdaniem w tym przypadku skorzystać z ochrony, jaką daje mu sprawowanie funkcji szefa IPN. - W sytuacji, w której ma status funkcjonariusza publicznego z uwagi na pełnienie innej funkcji, która jest podstawą przyznania mu takiego przymiotu, odnotować należy, że warunkiem zastosowania art. 226 par. 1 kk jest to, że czyn sprawcy odnosi się do czynności służbowych mieszczących się w zakresie kompetencji danego funkcjonariusza publicznego, a nie do niego jako osoby - wskazuje. Ten rodzaj zniewagi - jak podkreśla - jest wyrazem oceny danego funkcjonariusza jako osoby wykonującej swoje obowiązki.

 

Chronimy prezydenta, czy siebie samych?

Nie tylko ETPCz punktuje przepisy szczególnie chroniące dobre imię głowy państwa, od dawna w naszym kraju podnoszone są postulaty likwidacji sankcji za znieważenie prezydenta. Oprócz wspomnianej już kwestii wolności wypowiedzi, podnosi się, że politycy sami wystawiają się na publiczną krytykę i powinni mieć "twardszą skórę" niż zwykły obywatel (taka argumentacja również była podnoszona w orzecznictwie ETPCz  - m.in. w wyroku Oberschlick przeciwko Austrii (1997 r.), w którym trybunał uznał, że polityka można nazwać "idiotą"). Przeciwnicy penalizacji znieważenia prezydenta podnoszą także, że to anachronizm z czasów, gdy obrażanie króla kończyło się nieuchronnym spotkaniem z katowskim toporem.

 

- Jestem zwolennikiem twierdzenia, że przedmiotem ataku sprawcy przestępstwa z art. 135 ust. 2 jest nie tylko godność i dobre imię osoby aktualnie pełniącej urząd Prezydenta RP, ale także dobrem chronionym jest sam urząd Prezydenta RP jako konstytucyjny organ państwa. - wskazuje mec. Dziekański. Ten pogląd podziela mec. Zorski. - Co do wolności słowa i wyrażanych opinii – bo były już orzeczenia w tym zakresie – to czym innym jest wskazywanie, że ktoś jest głupi, ktoś jest mądry, a czym innym określanie kogoś mianem „alfonsa”, „sutenera” czy „gangstera”. Słowa te dotyczą przestępcy – sutener to osoba czerpiąca zyski z prostytucji. Nawet dziennikarze, którzy rozpisywali się na temat przeszłości jeszcze kandydata na prezydenta, nie szli w tym kierunku. Więcej – uważam, że głowę państwa trzeba pozostawić w spokoju. To nie jest premier czy przedstawiciel rządu, których w przypadku nieprawidłowości można odwołać. Uderzanie w prezydenta, a tym bardziej w elekta, który wygrał, jest ośmieszaniem kraju. Naród przemówił i trzeba to uszanować – podsumowuje.

 

Kary są raczej łagodne lub żadne

Prawnicy wskazują zresztą, że tego typu sprawy kończą się umorzeniem lub łagodną karą. Warto zapoznać się z uzasadnieniem umorzenia sprawy Jakuba Żulczyka, który nazwał „debilem” prezydenta Andrzeja Dudę.  - Sąd Apelacyjny swoją decyzję uzasadniał znikomym stopniem szkodliwości czynu. Wskazał przy tym, że polityk musi cechować się grubą skórą, odpornością na krytykę, z kolei obywatel musi mieć zagwarantowaną wolność słowa​ - mówi adwokat Katarzyna Lejman, partner w Kancelarii SKP. -  I w każdym przypadku sąd dokonuje ważenia tych wartości, które są chronione – z jednej strony wolności słowa, z drugiej dobrego imienia w tym przypadku prezydenta. W tamtej sprawie sąd stwierdził, że to mieściło się w granicach wolności słowa i, że ta wolność słowa, zwłaszcza w relacji z politykiem, musi być pod szczególną ochroną - mówi mecenas. 

W ocenie adwokatki, jeśli w grę wchodziłoby określanie nowego prezydenta epitetami „sutener”, „gangster”, to istotne byłyby podstawy faktyczne, czyli sąd badałby, czy za takim określeniem stoją fakty, dowody. -  Jeśli nie, to taka wypowiedź mogłaby zostać uznana za bezprawną - podsumowuje.

 

Podobnie zakończyła się sprawa twórcy portalu Antykomor.pl - choć w pierwszej instancji sąd uznał część zamieszczonych przez niego fotomontaży za znieważające prezydenta i skazał Roberta Frycza (twórcę portalu) na ograniczenie wolności (prace społeczne), sąd apelacyjny uchylił ten wyrok w tej części i umorzył postępowanie. Decydujące znaczenie miało to, że działania sprawcy - choć przekraczały granice dobrego smaku, zostały uznane za satyrę i nie wyrządziły poważnej szkody społecznej.

 

Do sądu jak zwykły obywatel

Nie oznacza to oczywiście, że do zaprzysiężenia można pisać o elekcie, wszystko co się nam podoba. Po prostu do ścigania znieważenia lub zniesławienia konieczne będzie, by Karol Nawrocki wniósł wobec sprawcy prywatny akt oskarżenia lub pozew cywilny. - W mojej ocenie przytoczone słowa („alfons”, „gangster”, „kibol”) mogą wypełniać znamiona czynności „znieważa”. Na pewno przypominam sobie z praktyki wyroki sądów karnych odnoszące się do pojęć „alfons”, „gangster” – co do osoby, która nie była prawomocnie skazana za przestępstwo - mówi mec. Dziekański. Mec. Lejman podkreśla także, że sąd weźmie pod uwagę, że chodzi o szczególny przypadek.

- Takie określanie prezydenta elekta jest oczywiście szkodliwe dla wizerunku państwa. Przy czym – powtarzam – przepis dotyczący znieważenia prezydenta nie obejmuje elekta, ale mamy w Kodeksie karnym również zniewagę i zniesławienie dotyczące każdego obywatela. W mojej ocenie nie trzeba więc zmian ustawowych, ale jest to praca dla orzecznictwa - mówi Lejman. I dodaje, że jeśli sąd otrzymałby, w takim przypadku, prywatny akt oskarżenia w oparciu o zniewagę czy zniesławienie, "to jest duża szansa, że wziąłby pod uwagę ten wyjątkowy przypadek wypowiedzi wycelowanej w dobre imię prezydenta elekta". - Mógłby uznać, że szkodliwość czynu w tym przypadku, w kontekście racji stanu, jest znacznie wyższa. Bo i dociera to do szerokiego grona odbiorców i – niezaprzeczalnie – dla państwa może wywoływać daleko idące skutki – dodaje. - Pamiętajmy jednak, że zniesławienia nie popełnia osoba, która podnosi prawdziwy zarzut dotyczący osoby sprawującej funkcję publiczną lub służący obronie społecznie uzasadnionego interesu. Sprawa więc nie jest prosta ani jednoznaczna - podsumowuje mecenas.