Krzysztof Sobczak: Czy gdy rząd przyjął projekt, a parlament zapewne uchwali ustawę poszerzającą uprawnienia orzecznicze asesorów sądowych o sprawy z prawa rodzinnego, warto przypomnieć wyrok Trybunału Konstytucyjnego sprzed 18 lat, którego skutkiem było zniesienie instytucji asesora sądowego?
Ewa Łętowska: Warto, ponieważ w wyroku z 24 października 2007 r. Trybunał Konstytucyjny w pełnym składzie, z moim udziałem, uznał, że tamten kształt i usytuowanie urzędu asesora w polskim wymiarze sprawiedliwości były niezgodne z Konstytucją. Trzeba jednak przypomnieć, że wtedy asesorzy byli powoływani przez ministra sprawiedliwości i bez udziału Krajowej Rady Sądownictwa. No i pod względem ich reżimu prawnego i sytuacji osobistej (powołanie, przenoszenie, awanse, ocena, karanie) byli znacznie bardziej uzależnieni od ministra, czyli od władzy wykonawczej. Ich obiektywizm był kwestionowalny, sądzący nie prezentowali się jako podmioty niezależne. Warto też przypomnieć, że wówczas asesorzy w sądach rejonowych stanowili około jednej czwartej wszystkich orzekających.
Czytaj: TK: Asesor to nie sędzia>>
Rząd przyjął projekt o asesorach w wydziałach rodzinnych>>
To rzeczywiście dużo, a do tego problemem było przydzielanie im spraw o dużej wadze i wrażliwości społecznej. Bo jeśli już tak przypominamy okoliczności tamtego wyroku Trybunału Konstytucyjnego, to autorem skargi była osoba tymczasowo aresztowana przez asesora. Podnoszono, że ludzie są pozbawiani wolności nie przez sędziów, tylko przez osoby o niepewnym statusie.
To prawda, a ważnym w tamtym czasie kontekstem zjawiska było długa lista spraw w Europejskim Trybunale Praw Człowieka, dotyczących nadużywania w Polsce instytucji tymczasowego aresztowania, co zakończyło się stwierdzeniem Trybunału, że to jest w Polsce problem systemowy, a wiec wymagający kompleksowego rozwiązania. Dołożenie do tego argumentu, że tym najsurowszym środkiem zabezpieczającym hojnie szafowały osoby o wątpliwym statusie, jeszcze dodawało problemowi znaczenia.
To był mocny argument w debacie wokół problemu nadużywania tymczasowego aresztowania, bo jakoś tak się składało, że asesorzy byli znacznie częściej wyznaczani na te dyżury aresztowe, niż „dorośli” sędziowie.
To był przejaw działania starej jak świat instytucji, co znamy i teraz, a którą w okresie PRL nazywano nomenklaturą. Czyli wyznaczanie do działań i podejmowania decyzji, na których zależy władzy, cokolwiek by ona miała znaczyć, ludzi od tej władzy zależnych i w związku z tym stosunkowo łatwych do ulegania jej wpływom.
W ostatnim czasie mogliśmy to widzieć w postaci sędziów i prokuratorów delegowanych, których pozycja i płynące z niej profity były całkowicie zależne od ministra.
To jest to samo, jeśli status takiej osoby jest zależny od tego, kto ją wyznaczył na taką delegację, przyznał odpowiednie uposażenie, do tego stworzył nadzieję na trwały awans, ale w każdej chwili może z tej delegacji odwołać. A w tle tego procederu możemy słyszeć z ust polityków charakterystyczne określenia: nasi sędziowie, wasi sędziowie, nasi prokuratorzy itd. Nawet takie stwierdzenie prezydenta, że jednych kandydatów będzie powoływał na urząd sędziego, a innych nie, według jakichś tam swoich kryteriów, zmierza do tworzenia takiej zależności. Nomenklaturowa metoda kształtowania różnych instytucji nie jest tylko historią.
Czytaj też w LEX: Wpływ Krajowej Rady Sądownictwa na status prawny asesorów sądowych i nowo powoływanych sędziów >
W systemie sprzed wspomnianego wyroku Trybunału Konstytucyjnego asesorzy byli na ten mechanizm podatni, albo tylko stwarzali wrażenie takiej podatności, jako osoby zależne od ministra sprawiedliwości i nieposiadające stosownych gwarancji niezależności. Jednak po kilku latach uznano, że są oni potrzebni w sądach i od początku 2016 r. nastąpił powrót tej instytucji do sądów, zgodnie z ustawą, która dostosowała – jak deklarowali jej autorzy - przepisy do wymogów konstytucyjnych. Czy rzeczywiście obecnie ich status jest zgodny z Konstytucją?
Ustawa z 2014 roku przywróciła tę instytucją, ale już rzeczywiście w innym kształcie. Przede wszystkim od tamtej pory asesorów sądowych powołuje prezydent na wniosek Krajowej Rady Sądownictwa, czyli odbywa się to bez udziału władzy wykonawczej. Ale ja nie wiem, czy jest to obecnie instytucja całkowicie zgodna z Konstytucją, bo to należałoby sprawdzić przy pomocy naprawdę starannej analizy – na wzór tej, jaką 18 lat temu zastosowaliśmy w Trybunale Konstytucyjnym. Bo na to trzeba spojrzeć nie tylko z punktu widzenia tego, co jest napisane w przepisach, ale także tego, jak wygląda praktyka stosowania tych przepisów. Dlatego, że uzależnienie asesorów od ich awansu na urząd sędziego, czyli od czynnika mogącego wywierać wpływ na ich decyzje, może mieć znaczenie. Ale uważam, że obecnie instytucja asesora znacznie odbiega od tego, co było przedmiotem krytycznej oceny Trybunału Konstytucyjnego w 2007 roku. Tam rzeczywiście było bardzo wyraźne uzależnienie od czynnika administracyjnego i politycznego. W tej chwili tak nie jest, ponieważ zarówno sposób mianowania asesorów jak i stabilność ich urzędów są znacznie lepiej zabezpieczone i gwarantowane ustawowo.
Czytaj: Od Nowego Roku asesorzy wracają do sądów>>
Ale nadal asesor to pozycja tymczasowa, w oczekiwaniu na awans na urząd sędziego.
To prawda, ale zarówno w sądach, jak i w każdej innej dziedzinie, osoby dopiero wdrażające się do tej pracy, nawet posiadając już docelowy status, mogą być bardziej podatne na wpływy. Tego tak całkiem nie da się uniknąć.
Czytaj też w LEX: Zbiór Zasad Etyki Zawodowej Sędziów i Asesorów Sądowych w orzecznictwie Sądu Najwyższego >
Zgoda, ale przywrócenie instytucji asesora sądowego odbyło się m.in. pod hasłem, że jednak nie we wszystkich sprawach będą oni mogli orzekać. Wyłączono sprawy aresztowe i rodzinne, a teraz w rodzinnych mają orzekać.
No cóż, to jest reakcja na sytuację kadrową w sądach. Jest ona wręcz dramatyczna, a jeszcze pogłębiana przez to, że minister nie ogłasza konkursów na wolne stanowiska sędziowskie, by nie mnożyć liczby wadliwie powołanych sędziów, gdy wciąż w tym bierze udział niekonstytucyjna Krajowa Rada Sądownictwa. Nie ma naboru, to próbuje się robić ten nabór tam, gdzie on jest możliwy.
Czytaj: Asesorzy w wydziałach rodzinnych - projekt na ostatniej prostej, ale są wątpliwości konstytucyjne>>
Tylko czy to nie jest niebezpieczny wyłom w zasadach? Bo w debacie nad projektem pojawiły się głosy, że skoro asesorzy w sprawach rodzinnych mogą orzekać, gdzie wcześniej wskazywano na potrzebę posiadania doświadczenia życiowego, to może od razu dodać też orzekanie o tymczasowym aresztowaniu. Jest tu zagrożenie systemowe?
Rzeczywiście można się zastanawiać, że jeśli zrobiono jeden wyłom, to może także kolejny. To bywa metoda na etapowe przekształcanie istniejącego mechanizmu, takie obcinanie psu ogona po kawałku, żeby nie od razu cel działania był oczywisty. Czy to może w odniesieniu do instytucji asesora posunąć się za daleko? Nie wiem. To będzie też zależało od realizacji nowych przepisów, w tym od tego, ile będzie tych nowych powołań. To na pewno nie jest powrót do stanu sprzed 2007 roku, ale najlepiej gdyby to ocenił sąd konstytucyjny. Tylko my nie mamy teraz sądu konstytucyjnego, więc nie możemy liczyć na rzetelną ocenę zgodności z Konstytucją działania podejmowanego przez rząd i parlament. Ale warto też zwrócić uwagę, że ta sytuacja z 2007 roku pokazywała, jak bardzo dbano wtedy o to, by nie doprowadzać do perturbacji w funkcjonowaniu wymiaru sprawiedliwości.
Czytaj też w LEX: Ustrojowe gwarancje niezawisłości asesora sądu powszechnego w sprawowaniu wymiaru sprawiedliwości >
Ówczesny status asesorów sądowych stanowił taką groźbę?
Tak, ponieważ miał wtedy miejsce jedyny przypadek, gdy sygnalizacja ze strony Trybunału Konstytucyjnego, że może zapaść wyrok o niekonstytucyjności statusu asesorów, przedstawiona została na rok przed wydaniem tego wyroku. Taka antycypacyjna sygnalizacja to naprawdę wyjątek, a chodziło o to, żeby ostrzec rząd i parlament przed skutkami takiego ewentualnego orzeczenia. Bo jeśli jedną czwartą orzekających w sądach rejonowych stanowili asesorzy, to nam się wydawało, że ich ewentualne wyeliminowanie mogło prowadzić do poważnych problemów.
Teraz mamy prawie jedną trzecią sędziów o wątpliwym statusie.
No właśnie, czego to dożyliśmy. Ta sytuacja jest naprawdę bardzo dużym zagrożeniem dla wymiaru sprawiedliwości. To mnie naprawdę przeraża. Wtedy, 18 lat temu, podważenie statusu asesorów traktowane było jako poważny problem dla polskiego sądownictwa, a dziś próbuje się bagatelizować o wiele większy problem.
Sprawdź książkę: Trudny powrót do rządów prawa>>
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Linki w tekście artykułu mogą odsyłać bezpośrednio do odpowiednich dokumentów w programie LEX. Aby móc przeglądać te dokumenty, konieczne jest zalogowanie się do programu. Dostęp do treści dokumentów w programie LEX jest zależny od posiadanych licencji.










