Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej opublikowało listę 90 podmiotów, które zostały zakwalifikowane do pilotażowego programu „Skrócony czas pracy – to się dzieje!”. Sprawdziliśmy ją i co się okazuje? Blisko połowa podmiotów to wcale nie przedsiębiorcy, a jednostki związane z samorządem terytorialnym. Do programu zakwalifikowały się 34 gminy, miasta i powiaty. Wśród beneficjantów są też samorządowe instytucje kultury oraz spółki komunalne.
Czytaj również: 90 pracodawców weźmie udział w pilotażu skróconego czasu pracy>>
Podmioty według sekcji PKD i liczby zatrudnianych pracowników
Nabór do pilotażowego programu „Skrócony czas pracy – to się dzieje!” był prowadzony według trzech sekcji PKD i z podziałem na wielkość firmy w każdej z grup: dla podmiotów zatrudniających do 9 pracowników, dla podmiotów zatrudniających od 10 do 49 pracowników, a także tych zatrudniających od 50 do 249 pracowników oraz powyżej 250 pracowników.
- Grupa I obejmowała (według sekcji PKD) A - rolnictwo, leśnictwo i rybactwo; B - górnictwo i wydobywanie; C - przetwórstwo przemysłowe; D - wytwarzanie i zaopatrywanie w energię elektryczną, gaz, parę wodną i powietrze do układów klimatyzacyjnych; E - Dostawa wody; gospodarowanie ściekami i odpadami oraz działalność związana z rekultywacją.
- Grupa II to: F – Budownictwo; G - Handel hurtowy i detaliczny; H - Transport i gospodarka magazynowa; I – Działalność związana z zakwaterowaniem i usługami gastronomicznymi; J – Działalność wydawnicza i nadawcza oraz związana z produkcją i dystrybucją treści; K – Działalność usługowa w zakresie telekomunikacji, programowania komputerowego, doradztwa, infrastruktury obliczeniowej oraz pozostała działalność usługowa w zakresie informacji; L – Działalność finansowa i ubezpieczeniowa; M – Działalność związana z obsługą rynku nieruchomości.
- Grupa III obejmowała podmioty według kategorii: N – Działalność profesjonalna, naukowa i techniczna; O – Działalność w zakresie usług administrowania i działalność wspierająca; P – Administracja publiczna i obrona narodowa; obowiązkowe ubezpieczenia społeczne; Q – Edukacja; R – Opieka zdrowotna i pomoc społeczna; S – Działalność związana z kulturą, sportem i rekreacją; T – Pozostała działalność usługowa; U – Gospodarstwa domowe zatrudniające pracowników oraz gospodarstwa domowe produkujące wyroby i świadczące usługi na własne potrzeby; V – Organizacje i zespoły eksterytorialne.
Cena promocyjna: 11.61 zł
|Cena regularna: 12.9 zł
|Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 9.03 zł
Użyteczność pilotażu będzie bardzo ograniczona
Z opublikowanej przez Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej listy wyłonionych do badania podmiotów wynika, że większość podmiotów biorących udział w pilotażu stanowią te najmniejsze (zatrudniające do 9 pracowników) i małe (do 49 pracowników), których we wszystkich trzech grupach jest w sumie 26, oraz firmy średnie (zatrudniające od 50 do 249 pracowników) – 32. Najmniej liczna jest grupa podmiotów największych, zatrudniających powyżej 250 pracowników. Tych w pilotażu będzie raptem… 6.
Co ciekawe, najmniej liczna jest grupa I, gdzie wyłoniono do pilotażu w sumie 14 podmiotów, z czego 4 średnie i 2 duże. W grupie II na uwagę zwraca niewielka grupa średnich i dużych podmiotów zakwalifikowanych do pilotażu, bo raptem po jednym. Zdecydowanie najwięcej podmiotów wyłonionych zostało w grupie III, bo w pilotażu udział weźmie 26 małych podmiotów (zatrudniających do 49 pracowników), aż 27 średnich i 3 duże, zatrudniające powyżej 250 osób.
Na dofinansowanie tych 90 podmiotów ministerstwo wyda z Funduszu Pracy w sumie 49 999 291,31 zł.
- Już z założenia to badanie nie jest transparentne, bo jest skierowane do podmiotów, które chcą w nim uczestniczyć. Samo badanie to połowa pracy. Druga część to właściwy dobór próby badawczej. A wiem, co mówię, bo z wykształcenia jestem też socjologiem – mówi serwisowi Prawo.pl Marcin Frąckowiak, radca prawny z kancelarii Sadkowski i Wspólnicy, ekspert BCC ds. zbiorowego oraz indywidualnego prawa pracy. Jak podkreśla, pilotaż trzeba było przygotować. Wcześniej należało przeprowadzać badania, wybrać reprezentatywne firmy z każdej dziedziny czy branży. Przede wszystkim, żeby badanie było reprezentatywne, musi zostać przeprowadzone na większej grupie firm różnej wielkości, instytucji publicznych i podmiotów.
- Tymczasem w tym przypadku wcześniej nie było żadnych przygotowań do tego badania, np. ankiety skierowanej do szerokiego grona przedsiębiorców z różnych sektorów gospodarki. Spójrzmy zresztą na motywy podjęcia dyskusji o skróceniu czasu pracy. Najczęściej powtarzanym argumentem za jego przeprowadzeniem był ten, że… od 100 lat się nic nie zmieniło. Czyli pomysł oparty na analizie historycznej. Dlatego uważam, że użyteczność tego badania będzie bardzo ograniczona - uważa mec. Frąckowiak. Według niego ciekawe jest też to, że w badaniu pojawiły się jednostki samorządu terytorialnego. – Pytanie, czy nie wpłynie to na dostępność urzędów dla petentów – dodaje.
Także w opinii prof. Grażyny Spytek-Bandurskiej, eksperta ds. prawa pracy Federacji Przedsiębiorców Polskich, członka Rady Dialogu Społecznego z ramienia FPP i członka Rady Ochrony Pracy, to nie jest reprezentatywna grupa, żeby można było wyciągać wnioski pod kątem ewentualnego wprowadzania tak ważnej zmiany, jaką jest skrócenie czasu pracy. – To jest zbyt mała i niedostatecznie zróżnicowana grupa badanych podmiotów. Dla mnie zaskakujące jest to, że zostały wybrane głównie małe firmy i jednostki samorządowe – mówi prof. Spytek-Bandurska. Jak twierdzi, powinniśmy poznać szczegóły doboru każdego z tych podmiotów. – Przy takim wyniku nie można wyciągać wniosków dla całego rynku pracy – zaznacza.
Sprawdź również książkę: Kodeks pracy. Przepisy >>
Jak samorządowcy chcą wdrażać skrócony czas pracy
Magdalena Jarosz-Wawrzyńczak, sekretarz gminy Woźniaki mówi, że program obejmie wszystkich 46 pracowników urzędu. -Urząd nadal będzie pracować 5 dni w tygodniu, w wymiarze 40 godzin, ale pracownicy będą podzieleni na grupy zmianowe, pracujące rotacyjnie – mówi sekretarz.
System pracy w urzędzie opracowano na podstawie ankiet pracowników. W pierwszym półroczu jedna grupa pracowników będzie codziennie pracowała krócej, druga będzie miała w piątki dzień wolny. W drugim półroczu 2026 r. wprowadzony zostanie dla pracowników czterodniowy dzień pracy, z czego jedna grupa będzie odbierać dzień wolny w poniedziałek lub w piątek rotacyjnie. Sekretarz gminy Woźniaki zapewnia, że projekt nawet poprawi obsługę petentów. Gmina w ramach projektu zakupi m.in. urzędomat (stanie poza urzędem) oraz wpłatomat. Wprowadzi system kolejkowy, rejestrator czasu pracy, wymieni oprogramowanie do rozliczania kadr i płac. Przeprowadzi szkolenia dla pracowników urzędów na temat optymalizacji czasu pracy i wykorzystania AI.
- Mamy jednoosobowe stanowisko obsługi kasowej czynne 4 godziny dziennie. W przypadku takich stanowisk obowiązywać będzie system zastępstw. Ponadto zainstalujemy właśnie wpłatomat – mówi Magdalena Jarosz-Wawrzyńczak.
Czterodniowy czas pracy dla pracowników wprowadzi także Urząd Miejski w Stargardzie Gdańskim. - W obsłudze mieszkańców nic się nie zmieni, bo nadal urząd będzie czynny 5 dni w tygodniu. Co więcej wydłużone zostaną godziny pracy urzędu, ze względu na rotację godzin pracy urzędników. Mieszkańcy będą mogli więc sprawy urzędowe załatwić także po zakończeniu swojej pracy – mówi Magdalena Dalecka, rzecznik prasowa prezydenta miasta.
Dla urzędników dniami wolnymi będą wymiennie poniedziałek i piątek. Jak podkreśla pani rzecznik mniejszy tygodniowy wymiar pracy urzędników będzie rekompensatą za to, że w określonych dniach będą pracować dłużej niż 8 godzin.
Pieniądze pozyskał też powiat parczewski, ale program będzie wdrażał Powiatowy Urząd Pracy w Parczewie. Dagmara Serwatko-Kopeć, dyrektor PUP, wyjaśnia, że do ustawowych wymogów (I półroczu PUP będzie pracował o 4 godziny krócej, w II półroczu o 8 godzin krócej) urząd zaproponował elastyczny czas pracy. - Jeśli pracownik będzie potrzebował 10 godzin, bo ma do obsłużenia bardzo dużo dokumentów i chce tę pracę skończyć danego dnia, to będzie mógł zostać dłużej, a w ciągu miesiąca te dwie godziny odebrać sobie, np. przychodząc określonego dnia do pracy o dwie godziny później. Dziś nasze systemy wyłączają się o godz. 15:30 i nawet gdyby ktoś chciał popracować dłużej, nie może – mówi dyrektor PUP.
Czy taki system pracy nie spowoduje, że petent odejdzie z kwitkiem, bo skąd ma wiedzieć kiedy pracownik pracuje? Dagmara Serwatko-Kopeć przekonuje, że nie. Pracownik będzie musiał uzgadniać swój czas pracy ze współpracownikowi z pokoju. - Jeżeli już w danym pokoju pracuje dwóch doradców, to jeden z nich musi być w urzędzie. Tak będziemy planować pracę, aby właśnie nie dochodziło do sytuacji, że przyjdzie petent i nie będzie mógł załatwić sprawy, bo nie będzie pracownika merytorycznego – mówi dyrektor urzędu. Przyznaje, że jeszcze nie zdecydowano, czy pracownicy będą pracować krócej wymiarze tygodniowym, czy też będą odbierać dzień wolny raz na dwa tygodnie.
– Będziemy testować różne rozwiązania metodą prób i błędów, aby sprawdzić, co działa najlepiej. Uważamy, że skrócenie czasu pracy o 8 godzin tygodniowo w przypadku urzędu pracy może okazać się nierealne – trudno sobie wyobrazić, by każdy pracownik pracował tylko 4 godziny tygodniowo. W takim systemie nie jesteśmy w stanie zrealizować wszystkich zadań. Niewykluczone, że w opinii ewaluacyjnej wskażemy, iż urząd pracy zatrudniający niewielką liczbę pracowników, w naszym przypadku 21, nie jest w stanie funkcjonować w skróconym wymiarze czasu pracy. Chcemy to sprawdzić w praktyce – mówi Dagmara Serwatko-Kopeć.
O skróconym czasie pracy rozmawiano także podczas IX Krajowego Kongresu Sekretarzy. Wątpliwości czy samorządy są tym podmiotem, w którym testowane jest to rozwiązanie, wyraziła Magdalena Olech, ekspertka od samorządowego prawa pracy Fundacji Rozwoju Demokracji Lokalnej im Jerzego Regulskiego. - Dużo współpracuję, w zasadzie to jest moja codzienność, z pracownikami działów kadrowych i oni mówią, że nie wyobrażają sobie skrócenia czasu pracy, że faktycznie to obciążenie jest bardzo duże i gdyby przyszło im jeszcze pracować i wykonywać zadania w krótszym czasie pracy, byłoby to dla nich frustrujące i zbyt obciążające – mówiła ekspertka. Wątpliwości miał też Marcin Stanecki, główny inspektor pracy. Zastanawiał się, czy dodatkowy czas wolny pracownicy przeznaczą na odpoczynek, a nie na kolejną pracę, co może spowodować, że będą jeszcze bardziej przeciążeni. Zwrócił też uwagę na możliwość pojawienia się problemów z rozliczaniem godzin nadliczbowych. - Osobiście uważam, że ustawodawca mógłby powoli rozkładać obniżenie normy czasu pracy z 40 na 39, z 39 na 38 godzin, ale ten proces powinien być rozłożony też na lata, żebyśmy mogli się dostosować – powiedział Stanecki.
Czytaj również: W tych samorządach będzie skrócony czas pracy >>
Skrócenie czasu pracy nie dla polskich firm działających globalnie i nie dla gospodarki
Zdaniem mec. Frąckowiaka, badaniem skrócenia czasu pracy nie są zainteresowane polskie firmy działające globalnie. - Każdy, kto dostrzega to, co się dzieje na rynku, wie, że w dobie globalizacji i robotyzacji polskie firmy rywalizują z rynkiem azjatyckim, gdzie po pierwsze - nie ma urlopów w takim wymiarze, jak w Polsce, a po drugie - pracuje się tam coraz dłużej, a nie coraz krócej. Takie firmy są więc w klinczu i nie mogą sobie pozwolić na skrócenie czasu pracy – wskazuje.
- Mamy 2,5 mln przedsiębiorców i ponad 4 mln podmiotów, które mogą zatrudniać pracowników, zaś pilotaż oparty jest na próbie 90 podmiotów. Czas pracy będzie miał fundamentalne znaczenie w najbliższych latach, gdy z uwagi na procesy demograficzne grupa osób w wieku produkcyjnym zmniejszy się z 22 milionów do 13 mln osób. Ograniczanie o 20 proc. czasu pracy pozostałych 13 milionów osób to absolutne nieporozumienie. Jestem przekonany, że ten forsowany przez Lewicę pomysł nie zostanie zrealizowany, bo przeważą głosy rozsądku. Bo to jest antypaństwowa dywersja - mówi nam z kolei Kamil Sobolewski, główny ekonomista Pracodawców RP. Jak podkreśla, już sama dyskusja na ten temat ogranicza inwestycje i zmniejsza tempo wzrostu gospodarczego w Polsce. - Zamożność, dobrobyt zależą od produkcji towarów i usług w gospodarce. Skutkiem tego pomysłu jest mniej pracy, mniej inwestycji, mniej produkcji, mniej dobrobytu. Rujnowanie możliwości produkcyjnych pod płaszczykiem troski o dobrostan ludzi jest perfidne. 50 mln zł wydane na ten pilotaż jest absurdem wobec obecnej sytuacji fiskalnej - dodaje.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Linki w tekście artykułu mogą odsyłać bezpośrednio do odpowiednich dokumentów w programie LEX. Aby móc przeglądać te dokumenty, konieczne jest zalogowanie się do programu. Dostęp do treści dokumentów w programie LEX jest zależny od posiadanych licencji.

















