Zawsze może się zdarzyć przerwa w dostawie prądu czy awaria internetu. Zwłaszcza spowodowana silnym wiatrem czy - jak ostatnio - opadami ciężkiego śniegu, zrywającego linie energetyczne. Jednak dla osób wykonujących pracę zdalnie ta niedogodność jest okolicznością utrudniającą albo wręcz uniemożliwiającą wykonywanie pracy, dlatego pracownik powinien o tym poinformować pracodawcę. To od jego decyzji zależy bowiem, czy pracownik będzie musiał przyjechać do siedziby firmy, czy też nadrobi pracę w innym terminie.

Czytaj również: Pracownik ma prawo do bycia offline. Zawsze czy tylko w pracy zdalnej?

Warunki lokalowe i techniczne

Zgodnie z art. 3 ust. 1 ustawy z 2 marca 2020 r. o szczególnych rozwiązaniach związanych z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19, innych chorób zakaźnych oraz wywołanych nimi sytuacji kryzysowych (dalej: ustawa w sprawie COVID-19), w okresie obowiązywania stanu zagrożenia epidemicznego albo stanu epidemii, ogłoszonego z powodu COVID-19, oraz w okresie 3 miesięcy po ich odwołaniu, w celu przeciwdziałania COVID-19 pracodawca może polecić pracownikowi wykonywanie, przez czas oznaczony, pracy określonej w umowie o pracę, poza miejscem jej stałego wykonywania (praca zdalna). Co ważne, w myśl ust. 3 tego artykułu, wykonywanie pracy zdalnej może zostać polecone, jeżeli pracownik ma umiejętności i możliwości techniczne oraz lokalowe do wykonywania takiej pracy i pozwala na to rodzaj pracy. W szczególności praca zdalna może być wykonywana przy wykorzystaniu środków bezpośredniego porozumiewania się na odległość lub dotyczyć wykonywania części wytwórczych lub usług materialnych.

I to właśnie ten przepis wchodzi w grę w przypadku zaistnienia nieprzewidzianych zdarzeń losowych, w efekcie których pracownik przestaje mieć owe „możliwości techniczne” do wykonywania pracy zdalnie.

- Pracownik, który nie może świadczyć pracy zdalnie z przyczyn od siebie niezależnych, np. z powodu braku prądu w domu albo braku dostępu do internetu, powinien w pierwszej kolejności powiadomić o tym swojego pracodawcę i oczekiwać na jego decyzję – mówi Michał Kibil, adwokat, senior partner w kancelarii DGTL Kibil Piecuch i Wspólnicy. Jak twierdzi mec. Kibil, nawet, jeżeli przerwa w dostawie prądu pozwala na pracę na komputerze bez zasilania albo pracownik może podłączyć komputer do internetu udostępnionego ze służbowej lub prywatnej komórki, to i tak powinien on powiadomić o tym fakcie pracodawcę.

Zdaniem dr Iwony Jaroszewskiej-Ignatowskiej, radcy prawnego, partnera w kancelarii Raczkowski, w takiej sytuacji pracownik może zostać wezwany do biura, chyba że zaburzyłoby to organizację pracy hybrydowej w firmie, a jego niespodziewane pojawienie się w siedzibie stanowiłoby zagrożenie dla pracowników z zespołu, z którymi na co dzień nie współpracuje. Wówczas możliwe są inne rozwiązania.  
- Pracownik mający zadaniowy tryb pracy może odrobić tę pracę innego dnia, natomiast w przypadku pracownika zatrudnionego w podstawowym systemie czasu pracy - taka przerwa od pracy niezależna od pracownika i pracodawcy, traktowana będzie jako przestój. Pracownik, który będzie odpracowywał ten czas w innym terminie, będzie miał godziny nadliczbowe. Ponieważ jednak dla pracodawcy będzie to wiązało się z dodatkowymi kosztami, to też pracownik musi liczyć się z tym, że pracodawca może chcieć zweryfikować, czy informacje podane przez pracownika są prawdziwe – podkreśla dr Jaroszewska-Ignatowska. I dodaje: - Taka przerwa to nie jest jednak nieusprawiedliwiona nieobecność pracownika w pracy.  

 


Gdy brak prądu jest efektem zaniedbania pracownika

Co ważne, brak prądu czy dostępu do internetu nie może być powodem do nieświadczenia pracy przez pracownika, nawet jeżeli media te zostały mu odcięte na skutek niezapłaconych wcześniej rachunków, bo np. pracodawca nie płaci mu wynagrodzenia.

- Jeżeli pracownik nie zgłosi braku możliwości świadczenia pracy na skutek braku prądu lub Internetu, to nie będzie to czas, za który będzie mu przysługiwało wynagrodzenie – podkreśla mec. Michał Kibil. Dotyczy to także sytuacji, gdy brak prądu czy Internetu wynika z niedbalstwa samego pracownika, bo nie opłacił on rachunków. – Jeżeli będzie to wynik rażącego niedbalstwa pracownika, to pracodawca również nie będzie miał podstaw do wypłaty wynagrodzenia za ten czas – zaznacza mec. Kibil. I dodaje: - Nawet jeśli brak płatności za rachunki wynika z faktu, że pracodawca od paru miesięcy nie wypłaca pracownikom wynagrodzenia, to ci ostatni nie są zwolnieni ze świadczenia pracy. Aby przeciwdziałać takim sytuacjom pracownicy są uprawnieni do rozwiązania umowy o pracę bez wypowiedzenia, zgodnie z art. 55 Kodeksu pracy.

Dr Iwona Jaroszewska-Ignatowska przestrzega jednak przed pokusą nadużywania „awarii” jako powodu nie wykonywania pracy zdalnie.
– Jeżeli takie przypadki będą się powtarzały, to pracodawca może zechcieć się im bliżej przyjrzeć – mówi.  Na przykład zweryfikować prawdziwość informacji o przerwach w dostawie prądu na terenie, na którym mieszka pracownik czy kłopotach z Internetem od konkretnego operatora. Zwłaszcza, jeśli pracownik mieszka w centrum np. Warszawy w nowoczesnym budynku. – Powtarzające się, choćby niezawinione przez pracownika, sytuacje typu "pies przegryzł kable" albo nieopłacone rachunki czy niepotwierdzone informacje o awarii, gdy okazuje się, że pracownik jednak oszukuje, mogą stać się powodem do ukarania go karą porządkową (upomnieniem czy naganą), wypowiedzeniem umowy o pracę a w skrajnych przypadkach nawet dyscyplinarnym zwolnieniem z pracy – ostrzega dr Iwona Jaroszewska-Ignatowska.

W opinii mec. Michała Kibila, nie należy demonizować sytuacji, do jakich może dojść przy wykonywaniu pracy zdalnej świadczonej z domu, gdyż nie odbiegają one od tych, które faktycznie mogą wydarzyć się w biurze.