Rządowy projekt ustawy o rynku kryptoaktywów wpłynął do Sejmu pod koniec czerwca. Jego głównym celem jest zapewnienie odpowiedniego stosowania unijnego rozporządzenia MiCA, czyli rozporządzenia 2023/1114 w sprawie rynków kryptoaktywów. Ustawa nałoży obowiązki na profesjonalnych uczestników rynku kryptoaktywów oraz wprowadzi nadzór Komisji Nadzoru Finansowego.

W lipcu projekt został skierowany do dalszych prac sejmowych, a 9 września zajęła się nim podkomisja stała do spraw instytucji finansowych. Wcześniej uwagi do projektu stały się przedmiotem interpelacji poselskiej nr 11865. Swoje krytyczne uwagi przekazała Sejmowi także Fundacja FinTech Poland.

Większość zarzutów stawianych w interpelacji sprowadza się do wykraczania przez ustawodawcę poza to, czego oczekuje prawodawca europejski. Kuba Szpringer, radca prawny, partner w Karwasiński Szpringer i Wspólnicy wskazuje, że o podejściu polskiego regulatora świadczy już sam fakt, że projekt ustawy implementującej liczy 334 strony: więcej niż tekst samego rozporządzenia i ponad 6 razy więcej niż analogiczny tekst francuski.

Czytaj też w LEX: Metody transpozycji dyrektyw >

 

Nadregulacja i kara więzienia

Przykładem nadregulacji opisanej w interpelacji są przepisy o małych ofertach publicznych, adresowanych do mniej niż 150 osób. Polski ustawodawca przewidział, że nie mogą być one udostępniane nieoznaczonemu adresatowi – pod groźbą grzywny do 10 mln zł lub kary dwóch lat pozbawienia wolności.

- Rozporządzenie MiCA nie stawia takich wymogów – mówi Maciej Grzegorczyk, radca prawny, doradca podatkowy, partner w Kancelarii Prawno-Podatkowej KHG Hupajło Grzegorczyk & Partnerzy. Jego zdaniem takie obostrzenia spowodują, że Polacy zainteresowani tego typu inwestycjami będą szukali dostawców zagranicznych lub osób działających poza rynkiem regulowanym.

Czytaj też w LEX: Przewodnik po rozporządzeniu MiCA >

Z krytyką akurat tych przepisów nie zgadza się natomiast mec. Szpringer. Jego zdaniem rozwiązanie przedstawione w projekcie jest zgodne z zasadą „równości broni” względem tradycyjnych ofert inwestycyjnych. Taki sam wymóg stosuje się wobec np. niepublicznych ofert instrumentów finansowych, dla jakich nie ma konieczności składania prospektu.

- I w tym zakresie zgadzam się z przedstawicielami nadzoru, iż polityka marketingowa wobec nowych rozwiązań finansowych opartych o krypto nie powinna „dyskryminować” tradycyjnych dostawców usług finansowych poprzez obniżanie standardu w postaci dopuszczenia bardziej liberalnych metod promocji – mówi Kuba Szpringer.

Czytaj także: Nowe obowiązki dla projektów krypto. MiCA reguluje tokeny użytkowe

 

Wysokie opłaty i surowe kary

Kolejny zarzut dotyczy obciążenia dostawców usług w zakresie kryptoaktywów (ang. crypto asset service providers, CASP) opłatą za nadzór w wysokości do 0,4 proc. rocznych przychodów. Interpelujący poseł Janusz Kowalski zwraca uwagę, że obciążenie dotyczy głównie podmiotów krajowych, a podmioty z licencją innego państwa UE mogą być faktycznie mniej obciążeni. Podobnie uważa Fundacja FinTech Poland, która w swoich uwagach wylicza, iż z uwagi na specyfikę branży (marże i prowizje na poziomie zaledwie 0,05-0,30 proc. wartości transakcji), dla wielu podmiotów wysokość obciążeń nadzorczych przewyższy roczną rentowność.

- Rządzący chcą wprowadzić 0,4 proc. wpłaty za nadzór liczonej od przychodu, przy czym przychodem dla rynku kryptoaktywów jest cała kwota transakcji, czyli cała kwota sprzedawanej kryptowaluty. Idąc więc do kantoru kryptowalut legalnie działającego będzie on musiał oferować swoje usługi drożej, niż konkurenci zagraniczni jak i co istotne – oferty istniejące poza rynkiem regulowanym. Sami stworzymy problem, który potem będzie trudno rozwiązać – komentuje mec. Grzegorczyk. Jego zdaniem projektodawca błędnie zastosował kalkę przepisów o domach maklerskich.

Czytaj też w LEX: Obowiązki informacyjne AML związane z transferem kryptoaktywów >

- Dom maklerski, sprzedając instrumenty finansowe, bazuje na samym pośrednictwie w transakcji i dla niego ten przychód wynika z pośrednictwa. Kantor kryptowalutowy kupuje na giełdzie kryptowaluty i następnie dokonuje jej sprzedaży. Nie występuje tu ten element pośrednictwa, dlatego liczenie 0,4 proc. od każdej transakcji jest zabijające dla kantorów  - tłumaczy prawnik.

Interpelacja krytykuje też nadmierne sankcje administracyjne i karne, w tym kary finansowe do wysokości ponad 22 mln zł.

 

Nowość
Kryptoaktywa i blockchain ebook
-50%
Nowość

Artur Bilski, Rafał Kiełbus

Sprawdź  

Cena promocyjna: 69.5 zł

|

Cena regularna: 139 zł

|

Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 139 zł


Okres przejściowy

Inny zarzut poruszany w interpelacji dotyczy bezpodstawnego skrócenia okresu przejściowego, w którym niektóre podmioty świadczące usługi w zakresie kryptoaktywów mogą prowadzić działalność na dotychczasowych zasadach. Wyniesie on cztery miesiące od dnia wejścia w życie ustawy i może być przedłużony do dziewięciu miesięcy, jeśli przedsiębiorca złoży stosowny wniosek.

Zdaniem interpelującego jest to niezgodne z art. 143 ust. 3 MiCA. Przepis ten zezwala na prowadzenie działalności na dotychczasowych zasadach do 1 lipca 2026 r., chyba że państwo członkowskie wystąpi o krótszy termin. Polska z tego skorzystała, ale notyfikowała Komisji Europejskiej oraz Europejskiemu Urzędowi Nadzoru Giełd i Papierów Wartościowych (ESMA) termin sześciomiesięczny.

Czytaj też w LEX: Zdecentralizowane organizacje autonomiczne (DAO) – rekonesans potencjału rewolucyjnego >

Jak czytamy w interpelacji, wprowadzenie innego okresu przejściowego w ustawie powoduje „ryzyko sporów i roszczeń odszkodowawczych” ze strony firm, które utracą możliwość działania.

- Faktycznie istnieje wątpliwość, czy obecnie ustawą można skrócić istniejący okres przejściowy – przyznaje mec. Grzegorczyk. Zastrzega jednak, że działanie ustawodawcy to odpowiedź na pojawienie się wielu firm, które pod pozorem legalnej działalności w obszarze kryptowalut ułatwiają pranie pieniędzy. - Z tego względu rządzący naciskają na skrócenie okresu przejściowego, a i branża na to się zgadza wedle odbytych rozmów, o ile przyjęte zostaną ich inne postulaty – wskazuje mec. Grzegorczyk.

Z okresem przejściowym wiąże się też kolejny zarzut poruszany w interpelacji. Chodzi nie tyle o projekt ustawy, co o komunikat Głównego Inspektora Informacji Finansowej, zgodnie z którym od już od 30 grudnia 2024 r. przedsiębiorcy prowadzący działalność w zakresie walut wirtualnych muszą stosować wymogi innego rozporządzenia – TFR, czyli tzw. travel rule. Według posła jest to rozszerzenie obowiązków ponad to, czego wymaga od branży MiCA.

Kuba Szpringer tłumaczy, że zgodnie z travel rule wraz z kwotami transferów przewyższających kwotę 1 tys. euro instytucje finansowe muszą zbierać podstawowe informacje o nadawcach i odbiorcach transakcji.

- I o ile ta zasada obowiązuje od dawna na rynku np. bankowym o tyle konieczność wdrożenia tego wymogu wobec tzw. VASPs (virtual asset service providers; instytucje obowiązane) zanim ich działalność stanie się regulowana (w świetle opóźnienia implementacji MICA) powoduje nie tylko frustrację związaną z dodatkowymi obowiązkami, ale też budzi kontrowersje czy gromadzenie takich wrażliwych danych jest w okresie przejściowym zgodne z aktualnymi zasadami ochrony danych osobowych – komentuje prawnik.

 

Ustawa już i tak jest spóźniona

Mec. Szpringer uważa jednak, że na obecnym etapie zarzuty dotyczące projektu zaczynają schodzić na dalszy plan w stosunku do ponad osiem miesięcy opóźnienia w oczekiwaniu na nowe przepisy. - Oznacza to, że za granicą – m.in. w Niemczech, Francji, Litwie czy Węgrzech – nadzorca wydaje już licencje na działalność w obszarze usług związanych z kryptoaktywami i emisje tokenów krypto. Z kolei w Polsce mamy kilkaset tzw. VASPs (nie licząc także innych podmiotów zainteresowanych rozszerzeniem działalności), którzy, chcąc działać w zgodzie z rozporządzeniem, musieliby przenieść swoją działalność do innej jurysdykcji – podsumowuje.

Czytaj też w LEX: Klient na rynku usług z zakresu kryptoaktywów – perspektywy ochrony w kontekście MiCA i polskiego projektu ustawy o kryptoaktywach >