Trwają konsultacje projektów decyzji Urzędu Komunikacji Elektronicznej, określających warunki zapewnienia w budynkach wielorodzinnych dostępu do kabli telekomunikacyjnych sześciu operatorów telewizji kablowych: Netii, UPC, Multimediów, Vectry Investments, INEI oraz TOYI. Jeśli zostaną wydane, będzie to oznaczało obowiązek udostępniania infrastruktury innym firmom na określonych w nich warunkach. Obecnie taki obowiązek ma tylko Orange - dostęp do infrastruktury firmy tej spółki jest regulowany decyzjami prezesa UKE, teraz trwają też konsultacje nowych. Celem Prezesa UKE jest promocja i ujednolicenie zasad udostępniania, a także usprawnienie współpracy między operatorami. - Obecnie jest ona znikoma – twierdzi UKE. - Większość przedsiębiorców telekomunikacyjnych nie udostępnia swoich zasobów – tłumaczy Klaudia Kieliszczyk z Wydziału Komunikacji UKE. - Nie posiadają oni także opracowanych warunków dostępu. A te przekazane prezesowi UKE zawierają postanowienia wysoce niekorzystne dla drugiej strony umowy, w szczególności zawyżone opłaty – dodaje Klaudia Kieliszczyk. Dlatego, zdaniem UKE, uregulowanie dostępu wyeliminuje możliwość „blokowania” dostępu do abonenta i zminimalizuje  niekorzystne zjawisko duplikacji infrastruktury telekomunikacyjnej. Co one oznaczają w praktyce? Na mocy decyzji operatorzy będą musieli udostępnić infrastrukturę pasywną, np. przyłącza w piwnicach, na klatkach schodowych, a także kabel wchodzący do mieszkania. Możliwa będzie zatem łatwiejsza zmiana dostawcy telewizji, telefonu i internetu. W nowych budynkach może się nawet zdarzyć, że kto inny będzie świadczył każdą z usług.

 


 

PIKE: nie ma problemu ze współpracą

Inaczej na sprawę patrzą operatorzy telewizji kablowej. – Nie ma sporów pomiędzy operatorami - uważa Patrycja Gołos, wiceprezes Polskiej Izby Komunikacji Elektronicznej (PIKE) i wiceprezes UPC Polska ds. Korporacyjnych.  - Niepokoi nas to, że jest to kolejna regulacja dostępowa, której wprost wyrażonym celem jest ograniczanie inwestycji m.in. operatorów kablowych. Ten ruch jest przedwczesny. Jeszcze nie weszła w życie zmiana dotycząca kanalizacji wewnątrzbudynkowej, a prezes UKE już dąży do unormowania kolejnych elementów naszej infrastruktury, bez sprawdzenia czy poprzednia regulacja działa – podkreśla Patrycja Gołos.  - Potrzebujemy inwestycji, a nie kolejnej decyzji, określającej warunki dostępu do infrastruktury, którą już dziś jest przedmiotem współkorzystania na zasadach komercyjnych. Cały sektor kablowy wymienia się dziś tymi elementami sieci, więc nie rozumiemy, kto miałby być beneficjentem tej regulacji, poza największymi na rynku graczami - podkreśla Gołos.

Zdaniem PIKE, taką regulacja prezesa UKE może doprowadzić do ograniczenia konkurencji infrastrukturalnej. Wiąże się ona bowiem ze wzrostem kosztów, który nie znajdzie odzwierciedlenia w rzeczywistych, pozytywnych efektach rynkowych. Nie pozwoli też operatorom zarabiać na korzystaniu z własnej infrastruktury, co zdegraduje modele biznesowe oparte na hurtowym, komercyjnym oferowaniu dostępu do infrastruktury, a także ograniczy inwestycje.

Obecnie operatorzy często podpisują tzw. porozumienia inwestycyjne. Umawiają się na przykład, że w budynku X budują infrastrukturę po połowie lub jeden wybuduje w budynku X, drugi w budynku Y, i potem wzajemnie ją sobie udostępniają, zwykle bezpłatnie. Natomiast po wydaniu decyzji, operatorzy będą musieli pobierać opłaty za udostępnianie swojego kabla, które nie pokryją kosztów jego budowy.  PIKO twierdzi, że w efekcie mniejszych operatorów nie będzie stać na okablowanie budynków. Tylko duzi będą w stanie inwestować. Dlatego PIKE mówi o ograniczeniu konkurencji.

UKE twierdzi, że są spory

W projekcie decyzji prezes UKE powołuje się jednak na brak takiej współpracy i konieczność zapewnienia konkurencji. Z informacji UKE wynika, że w latach 2017-2018 prezes UKE wydał 10 decyzji rozstrzygających spory w zakresie dostępu do infrastruktury. Obecnie toczy się 15 postępowań spornych dotyczących udostępnienia infrastruktury pasywnej (słupy, kanalizacja kablowa, instalacja telekomunikacyjna w budynku) z czego trzy dotyczą kabli telekomunikacyjnych. Średni czas trwania postępowania to ponad 12 miesięcy. - Wydanie decyzji zmniejszy liczbę postępowań o dostęp do nieruchomości, poprzez ograniczenie możliwości odmowy udostępnienia kabla przez przedsiębiorcę telekomunikacyjnego, a także ułatwi rozstrzyganie sporów – tłumaczy UKE.

 

Inaczej na sprawę patrzy Jakub Woźny radca prawny, wspólnik w Kancelarii Media, która wspiera PIKE. Jego zdaniem, decyzje nie rozwiązują żadnego istniejącego problemu rynkowego. - Ich celem jest wyłącznie ograniczenie budowania nowej infrastruktury w miastach. Złudne są oczekiwania Prezesa UKE, że wobec braku lepszych wydatków operatorzy zaczną inwestować tam, gdzie się to mniej opłaca. Co gorsza – UKE zabija w ten sposób rodzący się właśnie komercyjny rynek hurtowego dostępu do infrastruktury. Po co ktoś miałby się nastawiać na świadczenie usługi hurtowej, jeżeli UKE nałoży na niego obowiązek udzielania dostępu po kosztach albo jeszcze nieco taniej? Po raz kolejny więc – zamiast myśleć „jak” regulować – zastanówmy się najpierw „czy” regulować. Tu odpowiedź powinna być jednoznacznie negatywna, w szczególności w świetle poważnych wątpliwości co do przepisów, o które te regulacje są oparte – tłumaczy mec. Woźny.

Wątpliwa podstawa prawna

UKE planuje, że decyzje wejdą w życie w drugiej połowie roku. Telewizje kablowe mogą je jednak skutecznie zakwestionować. - Należy przypuszczać, że projekty tych decyzji staną się przedmiotem sporów prawnych z urzędem, a to za sprawą dość ryzykownej konstrukcji prawnej przyjętej przez prezesa UKE – uważa Ireneusz Piecuch, radca prawny, partner w kancelarii Gawroński & Piecuch. Podstawą wydania decyzji ma być art.139 prawa telekomunikacyjnego. Zdaniem wielu prawników, artykuł ten uprawnia prezesa UKE do wydania takich decyzji jedynie w odniesieniu do konkretnych nieruchomości. - Tymczasem decyzje nałożą w istocie na operatorów ramowe zasady udostępnienia instalacji wewnątrzbudynkowych - uważa mec. Piecuch.

Prawnicy podnoszą też inną kwestię – niezgodności z przepisami unijnymi. - Prawo unijne dopuszcza nakładanie obowiązku stosowania ofert ramowych zasadniczo wyłącznie w przypadku podmiotów o znaczącej pozycji rynkowej, po przeprowadzeniu analizy rynku – uważa Jakub Woźny. - W niniejszym przypadku kryteria te nie zostały spełnione, analiza rynku nie została przeprowadzona. W konsekwencji planowane regulacje mogą rodzić odpowiedzialność odszkodowawczą Skarbu Państwa.

-  Prezes UKE chcąc uzyskać efekt skali, posunął się o krok za daleko. Dał tym samym argumenty tym wszystkim, którzy we wprowadzeniu art.139 w jego obecnym brzmieniu upatrywali ryzyka możliwości nałożenia decyzji ex-ante, bez zdefiniowania rynku właściwego, przeprowadzenia jego analizy, a następnie stwierdzeniu występowania na takim rynku operatora o pozycji dominującej - przyznaje mec. Piecuch. Jego zdaniem, przy tej okazji warto byłoby zastanowić się nad wprowadzeniem obligo przeprowadzania przez regulatora, każdorazowo, ekonomicznej oceny skutków przyjęcia regulacji.
- Jest szansa, że analizy takie, pomogłyby w lepszym zrozumieniu kosztów wprowadzenia regulacji oraz korzyści dla rynku i konsumentów, np. wielkość przyrostu inwestycji, obniżenie cen dla użytkowników końcowych etc.. To z kolei pomogłoby, z perspektywy czasu zapewnić rozliczalność polityki regulacyjnej państwa, z czym historycznie miewamy od czasu do czasu problemy – podsumowuje Piecuch.

Zgodnie z rozdziałem V regulaminu Rady Ministrów, ocena skutków regulacji, tzw. OSR, jest jednak wymagany tylko w przypadku projektów ustaw. OSR zawiera w szczególności zwięzłe porównanie przewidywanych skutków społeczno-gospodarczych ustawy z faktycznie występującymi w odniesieniu do poszczególnych grup jej adresatów.