Sąd Okręgowy w Warszawie przyjął do rozpoznania pozew grupowy kredytobiorców przeciwko Skarbowi Państwa. Na razie przystąpiło do niego 400 frankowiczów, kolejnych 400 czeka na liście rezerwowej. I choć niektórzy prawnicy uważają, że jest to porywanie się z motyką na słońce, to jego autorzy są pewni swego i twierdzą, że dysponują mocnymi dowodami.

A cel mają jeden. Chcą, by sąd stwierdził, że Skarb Państwa ponosi odpowiedzialność za szkodę poniesioną przez osoby, które zawarły umowy objęte ryzykiem walutowym. Taki wyrok otworzyłby tysiącom kredytobiorców drogę do żądania zadośćuczynienia od państwa. A to dla Skarbu Państwa może oznaczać wydatki wynoszące grube miliardy złotych.

Czytaj w LEX: Konstruowanie roszczenia w pozwie frankowym – zagadnienia praktyczne >

To ma być też sprawa głośna medialnie.  Na świadków będą m.in. powołani politycy z partii rządzących Polską w latach 2002-2009 oraz przedstawiciele Związku Banków Polskich. Autorzy pozwu chcą, by rządzący zaczęli się z frankowiczami liczyć. Groźba wypłaty grubych miliardów złotych ma skłonić również SP do zawierania ugód. 

Czytaj też: Izba Cywilna SN nie podjęła uchwały frankowej, pyta TSUE o powoływanie sędziów>> 

Za swoją bierność państwo zapłaci frankowiczom?

- Władze państwa nie podejmowały działań lub podejmowały działania nieadekwatne lub nieodpowiednie, by uchronić konsumentów przed powstaniem szkody mimo, że  miały pełną wiedzę o wysokim ryzyku aprecjacji  walut obcych, dostęp do badań i analiz, jak i wielu ostrzeżeń wskazujących na realne ryzyko wystąpienia kryzysu gospodarczego, dostęp do badań wskazujących  na niestabilność walut, takich jak np. CHF względem PLN  oraz do występujących już w 2007 roku informacji o rozpoczęciu kryzysu gospodarczego - wylicza Radosław Górski, radca prawny współautor pozwu grupowego. 

Czytaj też: Banki pozywają frankowiczów, by przerwać bieg przedawnienia>>

I podkreśla, że w przeciwieństwie do tych prawników, którzy wypowiadają się negatywnie na temat dopuszczalności pozwu grupowego w tej sprawie i zasadności żądania, on zna zarówno treść pozwu jak i zebrany w sprawie materiał dowodowy. - Materiał dowodowy w mojej ocenie jest solidny i daje podstawę do tego, aby uznać, że Skarb Państwa odpowiada za szkodę poniesioną przez frankowiczów, a powstałą na skutek niezgodnych z prawem działań lub zaniechań jednostek organizacyjnych Skarbu Państwa, przy wykonywaniu władzy publicznej - twierdzi. 

W pozwie znalazły się m.in.  dostępne publicznie informacje, które mają znaczenie dla tej sprawy. Chodzi o wyniki kontroli Najwyższej Izby Kontroli z 9 sierpnia 2018 roku, które są miażdżące dla Skarbu Państwa oraz część  dokumentów Białej Księgi kredytów frankowych w Polsce, wydanej przez ZBP w marcu 2015 roku. - Dysponujemy ponadto  zebraną dokumentacją dotyczącą kredytów powiązanych z walutą - dodaje mec. Górski. 

Zobacz w LEX: Wady prawne w umowach kredytu frankowego - nagranie ze szkolenia >

Proces ma również wyjaśnić okoliczności, w jakich doszło do wprowadzenia na polski rynek ryzykownych produktów bankowych powiązanych z ryzykiem walutowym.

Czytaj też: Frankowicz kredyt unieważni, ale na wykreślenie hipoteki poczeka>>

- Ewentualny masowy charakter postępowania, który w pewnych aspektach będzie również przypominał komisję śledczą, da członkom grupy kolejny argument w ewentualnych negocjacjach ze Skarbem Państwa, związanych z ugodami i projektami ustaw dotyczącymi produktów bankowych powiązanych z walutą obcą. Rządzący inaczej będą postrzegać potrzebę ustawowego rozwiązania problemów poszkodowanych, jeżeli zostanie udowodnione, iż z powodu lat zaniedbań Skarb Państwa ponosi odpowiedzialność wobec  poszkodowanych za powstałą szkodę -  uważa Radosław Górski.

 

Czy pozew zbiorowy to porywanie się z motyką na słońce?

Inni prawnicy są sceptyczni, ponieważ tego typu sprawy są bardzo skomplikowane, a pozwy zbiorowe mają nikłe szanse na sukces. Ale nie mają też wątpliwości, że państwo zawiodło na całej linii, a skoro zawiodło, to pozew ma  może szanse i to wcale nie takie małe. 

- Sprawy przeciwko Skarbowi Państwa o naprawienie szkody wyrządzonej przy wykonywaniu władzy publicznej (art. 417 k.c. i 417 (1) k.c.)  do prostych nie należą. Dotyczy to zwłaszcza spraw związanych z tzw.  zaniechaniem legislacyjnym [art. 417 (1) par. 4 k.c.]. Przypuszczam, że tego właśnie dotyczy pozew; zaniechania wydania przez władzę ustawodawczą, w odpowiednim czasie aktu normatywnego chroniącego konsumentów, czy też wszystkie podmioty prawa cywilnego przed umowami kredytu obciążonymi ryzykiem walutowym, albo nawet wprost zakazującego zawierania takich umów (z konsumentami lub wszystkimi podmiotami). W takiej sprawie powód musiałby wykazać, że na ustawodawcy ciążył obowiązek wydania takiego aktu prawnego.  Niekoniecznie jest to oczywiste - mówi Marcin Szymański, adwokat, partner w Kancelarii Prawnej Drzewiecki, Tomaszek i Wspólnicy Sp.k.

Wynagrodzenie za korzystanie z kapitału - zaproszenie na szkolenie>>

Jego zdaniem konsumentów co do zasady chronią przepisy art. 385 (1) – art. 385 (3) k.c., będące implementacją dyrektywy 93/13/EWG. Problemem jest więc nie tyle brak tych przepisów, lecz ich niewłaściwa  wykładnia, lub niestosowanie przez sądy oraz  nieudzielenie odpowiedniego wsparcia instytucji postępowań grupowych, które  mogły doprowadzić do szybszego i tańszego rozwiązani problemu kredytów powiązanych z kursem waluty obcej.  - Mam na myśli odpowiednie przygotowanie i wyposażenie sądów, tak aby były w stanie sprawnie rozpoznawać sprawy z  udziałem setek lub tysięcy osób, które zawarły takie same umowy. W tych okolicznościach wykazanie, na czym konkretnie polegało zaniechanie państwa, a także udowodnienie szkody pozostającej w adekwatnym związku przyczynowym z tym zaniechaniem, nie musi być łatwe. Z pewnością będzie to interesujący proces - twierdzi Marcin Szymański.

Władze mają chronić konsumentów, o czym zapomniały

Okazuje się, że w tym sporze ważny jest art. 76 Konstytucji.  - Wynika z niego, że władze publiczne mają obowiązek chronić konsumentów przed działaniami zagrażającymi m.in. ich bezpieczeństwu oraz przed nieuczciwymi praktykami rynkowymi. Ochrona ta powinna być zapewniona ustawowo. Banki w procesach bronią się m.in. twierdzeniem, że przepisy prawa nie nakładały na nie szczegółowych obowiązków informacyjnych względem konsumentów, w związku z czym nie czuły ani potrzeby, ani konieczności obrazowania ryzyka kursowego i podejmowania działań odstraszających konsumentów od tego typu produktów. Przeciwnie, jeśli przeniesiemy się w czasie do lat 2006-2008, kiedy to udzielono większość tego typu produktów, to zobaczymy miasta pełne reklam niskooprocentowanych kredytów CHF bez ostrzeżeń o jakimkolwiek ryzyku - mówi Tomasz Konieczny, radca prawny oraz  partner w kancelarii Konieczny, Polak Radcowie Prawni.

Przypomina, że nie inaczej było również w samych placówkach bankowych. Obowiązywała niemal wolna amerykanka w tym zakresie. Informacje o ryzyku nie były eksponowane, wręcz przeciwnie – najczęściej stosowano dość ogólnikowe druki stanowiące załączniki do wniosków kredytowych, których odpisów kredytobiorcy już nie otrzymywali (podobnie jak samych wniosków). - Zaniechanie ze strony organów państwa na polu ochrony konsumentów przed ryzykownymi produktami wydaje się zatem oczywiste. Bierność władzy publicznej dała milczące przyzwolenie do tego typu nieuczciwych praktyk, w związku z czym jak najbardziej można upatrywać współodpowiedzialności Skarbu Państwa za szkodę poniesioną przez konsumentów, którzy w braku wyraźnych i miarodajnych ostrzeżeń o występującym ryzyku podjęci zniekształconą decyzję o zaciągnięciu kredytu zawierającego nieuczciwy warunek walutowy - podkreśla Tomasz Konieczny.

Czytaj w LEX: Teoria salda czy teoria dwóch kondykcji? Zasady rozliczeń z nieważnej umowy kredytu frankowego >

Zbiorowy spór poprawi pozycję kredytobiorców

Dr Anna Dombska, adwokat przyznaje, że na pierwszy rzut oka pozew przeciwko SP nie ma szans na powodzenie, ale potem szybko zmienia zdanie.  - Jednakże szerokie udokumentowanie zaniedbań ze strony państwa w temacie kredytów obarczonych ryzykiem kursowym oraz brak efektywnego wdrożenia ochrony konsumenta na poziomie europejskim sprawia, że pozew ma solidne podstawy i może okazać się sukcesem grupy powodów - stwierdza.

W jej opinii dla Skarbu Państwa może to oznaczać konieczność wypłaty odszkodowań. Konieczność ochrony tych środków jako dobra wspólnego, powinna zaś  wpłynąć na władze i na podejmowanie przez nie prac na rzecz ochrony konsumenta i efektywniejszego monitorowania sytuacji na rynku i wprowadzanie odpowiednich rozwiązań. Rozliczanie władzy z podjętych działań przez pryzmat kosztów ponoszonych przez państwo, jest dość mocno widoczne, medialne i budzi spore zainteresowanie ogółu społeczeństwa.

Według niej podejmowanie odpowiednich działań przez władze z pewnością przyniesie pozytywny skutek dla ogółu konsumentów. Pozwy grupowe faktycznie nie są prowadzone w sposób sprawny i przyniosły wiele rozczarowań. Nie oznacza to jednak, że należy zrezygnować z ich prowadzenia. Same w sobie stanowią bardzo dobre rozwiązanie i być może szerokie zainteresowanie mediów sprawami frankowymi oraz bardzo duża liczba osób uwikłanych w te kredyty sprawi, że dzięki stałemu monitorowaniu sprawy, uda się ożywić tę instytucję.

Całej sprawie sprzyja także obecnie czas ożywionej dyskusji dotyczącej przestrzegania norm europejskich i wyroków TSUE. Ich przełożenie na krajowe orzecznictwo w sprawach konsumenckich, będzie doskonałym papierkiem lakmusowym.