Obowiązujący do 2020 r. pakiet energetyczno-klimatyczny zakłada 20-proc. redukcję emisji CO2 i 20-proc. udział energii odnawialnej. Październikowe spotkanie Rady UE będzie poświęcone propozycjom KE, m.in. zawierającym postulat redukcji emisji do 2030 r. o 40 proc.
We wtorek opublikowano list otwarty 60 dyrektorów generalnych europejskich firm sektora stalowego do szefostwa UE. Oczekują w nim, że najlepsi w ograniczaniu emisji nie będą ponosić bezpośrednich i pośrednich kosztów tego procesu. Stawką są m.in. 4 mln miejsc pracy w przemyśle energochłonnym i dalsze w sektorach powiązanych - napisano w liście.
"Żeby wyprodukować tonę surówki z rudy żelaza, trzeba spalić pół tony paliwa, w większości koksu. A spalanie paliwa oznacza emisję CO2. Nie mamy dziś technologii, która pozwalałyby produkować stal przy mniejszej emisji. Jak dotąd nikt nie wymyślił wielkiego pieca, który by nie spalał koksu" - powiedział Dzienniak.
Jak dodał, co prawda piece elektryczne do topienia złomu nie spalają paliwa, jednak jakość stali z tych procesów jest nieporównywalnie gorsza. "Nie znam przypadku, by szanujący się producent wyprodukował np. szynę kolejową z procesu elektrycznego" - zauważył prezes HIPH.
Jego zdaniem, jeżeli firmy hutnicze zostaną w pełni obciążone kosztami europejskiej polityki klimatycznej, będą musiały kupować uprawnienia do emisji, a tych kosztów nie mogą przerzucić na klienta. Rynek stali jest globalny, bez problemu w Polsce można kupić stal rosyjską, ukraińską, chińską, indyjską, amerykańską, której cena tego elementu nie zawiera - podkreślił.
W rezultacie Europa przegrywa konkurencję i wygasza swoje piece. Przed kryzysem miała zdolności produkcyjne rzędu 240 mln ton stali rocznie, a dziś może 180 mln ton, a w tym samym czasie inni zwiększają zdolności produkcyjne - zauważył Dzienniak. UE o stal nie musi się martwić, jest gdzie ją kupić, tylko co będą robić zatrudnieni dziś w tym sektorze? - dodał.
Podkreślił, że sektor hutniczy od dawna opowiada się za systemem motywacyjnym dla producentów stali. "Jeśli dorównujesz najlepszym, to masz uprawnienia za darmo. Jeśli nie, to albo je kupujesz, albo się modernizujesz. To stymuluje rozwój, wydawanie pieniędzy na badania i rozwój, i o to chodzi" - wyjaśnił. Natomiast nie jesteśmy za mechanicznym redukowaniem emisji dla wszystkich - dodał.
Przedstawiciele polskiego sektora hutniczego od dawna alarmowali, że zaostrzenie polityki klimatycznej będzie miało dla nich negatywne skutki. Wiceprezes polskiego oddziału hutniczego koncernu ArcelorMittal Surojit Kumar Ghosh powiedział nawet, że "będzie to dla nas katastrofą".
Ghosh mówił w lipcu, że już dziś koszty tej polityki dla wszystkich hut koncernu w Europie to 2 mld dol. rocznie. "Choć przez 10 lat w Polsce zainwestowaliśmy w najnowocześniejsze rozwiązania, to nie damy rady konkurować, bo stal w Rosji czy Chinach jest produkowana bez oglądania się na emisje" - alarmował.
Również zdaniem wiceministra środowiska, pełnomocnika rządu ds. polityki klimatycznej Marcina Korolca, tak radykalna polityka redukcji emisji zagraża europejskiemu przemysłowi. Polska nie jest dziś gotowa do tego, żeby podejmować dalsze zobowiązania redukcyjne ponad to, co zostało już przyjęte w prawie europejskim - powiedział PAP Korolec.
"Skoro znacznej części kolegów na zewnątrz zależy na tym, aby realizować tę politykę, nie musimy się im przeciwstawiać. Ale wydaje mi się, że mandat negocjacyjny, który sformułowała premier Ewa Kopacz w expose czy inne wystąpienia pani premier, są jasne" - powiedział. Szefowa rządu zapewniała, że polski rząd nie zgodzi się na zapisy, które skutkowałyby wyższymi kosztami dla gospodarki i wyższymi cenami energii w Polsce.
Rzecznik Komisji Europejskiej Isaac Valero Ladron, powiedział we wtorek, że KE przyjęła do wiadomości wyrażone w liście opinie. "Sektor stalowy jest - szczerze mówiąc - uprzywilejowany. Otrzymał największą liczbę darmowych pozwoleń na handel emisjami" - wskazał.
Podkreślił, że propozycje odnośnie przyszłej polityki klimatyczno-energetycznej UE są na poziomie projektu. "Wykluczyłbym jakiekolwiek obawy, że ok. 2 mln czy inna nieproporcjonalna liczba osób (w sektorze stalowym - PAP) straci pracę" - zaznaczył.(PAP)