Coraz więcej zainteresowania budzi kwestia przedawnienia roszczeń banków wobec konsumentów w tzw. „sprawach frankowych”. Rzecz dotyczy zwrotu kapitału wypłaconego kredytobiorcy na podstawie uznania umowy kredytowej za nieważną. Kwestia ta rozpala emocje, gdyż z jednej strony dotyczy znacznej części społeczeństwa, z drugiej zaś stanowi przykład sytuacji, w której strona naruszająca prawo, próbuje – powołując się na zasady sprawiedliwości, prawa, słuszności, etc. – uzasadnić wyłączenie siebie spod reżimu powszechnie obowiązujących przepisów. Dodatkowo, kwestia ta ma istotny wymiar moralny i społeczny – dotyczy bowiem około miliona polskich obywateli, uwikłanych w problem tzw. „kredytów frankowych”. Przyjęcie, iż doszło do przedawnienia roszczeń banków oznaczałoby de facto i de iure poniesienie kosztów zakupu mieszkania kredytobiorcy przez bank. Bank – czego nie należy tracić z pola widzenia – stosujący nieuczciwe zapisy umowne w swoich umowach.

Wiele osób nie może pogodzić się z sytuacją, w której to instytucja finansowa (nawet stosująca nieuczciwe klauzule w oferowanych ludziom umowach) miałaby się finalnie okazać fundatorem mieszkania dla swego klienta, którego chciała postawić w rażąco niekorzystnej sytuacji. Innym osobom powyższa sytuacja nie tylko mieści się w głowie, ale stanowi wręcz naturalną, sprawiedliwą i realną konsekwencję dla banku, który – choć mieni się instytucją zaufania publicznego – wprowadził na rynek toksyczny produkt, w który uwikłano setki tysięcy rodzin i w którym dług rośnie w miarę jego spłacania. Wreszcie, kolejna grupa uczestników powyższych zjawisk powiada, że przedawnienie oraz konsekwencje cywilnoprawne powyższej sytuacji to wciąż mało, ponieważ sytuacja związana z kredytami frankowymi powinna być przedmiotem zainteresowania prawa karnego. Na zakończenie powyższego wstępu wypada dodać, że kwestia przedawnienia roszczeń banku wobec klienta jest w chwili obecnej przedmiotem kilku co najmniej pytań prejudycjalnych, skierowanych przez polskie sądy do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Spodziewać się więc można, że – podobnie jak w słynnej sprawie państwa Dziubak – również i tu ocena dokonana przez TSUE będzie kierunkiem, według którego podążać będzie zasadnicza linia orzecznicza sądów krajowych.

 

Cena promocyjna: 296.1 zł

|

Cena regularna: 329 zł

|

Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 246.75 zł


Instytucja przedawnienia

Zanim jednak TSUE podejmie te sprawy, warto przypomnieć kilka fundamentalnych kwestii, związanych z przedawnieniem roszczeń i instytucją tzw. „dawności”. Ogólną normą w prawie jest to, że rozmaite sytuacje – w tym uprawnienia i zobowiązania – wraz z upływem czasu ulegają przedawnieniu. Zasada ta występuje zarówno w różnych dziedzinach prawa, w tym w prawie karnym, cywilnym czy administracyjnym. Prawo bowiem wychodzi z życiowego założenia, że wokół swoich spraw trzeba chodzić. Ci co wokół nich nie chodzą, ryzykują utratą praw – czasami tak istotnych, jak prawo własności, możliwość orzeczenia kary za przestępstwo, etc. Przykładem takiej sytuacji jest instytucja zasiedzenia – w której na skutek upływu czasu ktoś traci a ktoś nabywa prawo własności. Z kolei w zobowiązaniach, długotrwały brak dochodzenia np. zapłaty za usługę czy rzecz powoduje ryzyko, że po pewnym czasie możliwość dochodzenia tejże zapłaty się przedawni.

W doktrynie zwraca się słusznie uwagę, że instytucja przedawnienia służy do usunięcia stanu niepewności prawnej, w sytuacji gdy uprawniony przez określony w prawie, odpowiednio długi czas nie wykonuje swoich przysługujących mu roszczeń (vide P. Nazaruk [w:] B. Bajor, D. Bierecki, J. Bocianowska i inni, Kodeks cywilny. Komentarz aktualizowany, LEX/el. 2024, art. 117). W tym kontekście, przedawnienie służy w większym stopniu stabilizacji sytuacji prawno-społecznej niż sprawiedliwości. Warto również podkreślić, że normy regulujące instytucję przedawnienia mają charakter bezwzględnie wiążący, co oznacza, że strony stosunku cywilnoprawnego nie mogą wyłączyć ani zmodyfikować reguł przedawnienia" (vide Wyrok SN z 3.08.2021 r., I NSNc 169/20, LEX nr 3207941).

Czytaj także: ​Banki łagodnieją dla frankowiczów, ale wyrok sądu nadal może być korzystniejszy

Skoro zatem przedawnienie stanowi zasadę, to należy – przechodząc na grunt relacji pomiędzy bankiem a kredytodawcą – zadać sobie pytanie, co takiego szczególnego jest w sytuacji banku, który najpierw sam stworzył niezgodną z prawem umowę, a następnie, pomimo bycia wyposażonym w znakomite najczęściej doradztwo prawne, nie podejmował czynności zmierzających do ochrony swojego roszczenia? Już na pierwszy rzut oka można odpowiedzieć, że nic nadzwyczajnego w tym nie ma i bank powinien dbać o swoje sprawy dokładnie tak samo, jak każdy inny podmiot. Tymczasem, wiele banków, pomimo posiadania wiedzy na temat wadliwości stworzonych przez siebie produktów, wykazywało tyleż samo zadziwiającą, co i długotrwałą bierność w podejmowaniu jakichkolwiek czynności, zmierzających do ochrony swych roszczeń. Taktyka procesowa pozwanych banków w tzw. „sprawach frankowych” przez lata ograniczała się właściwie wyłącznie do negacji twierdzeń konsumentów. Nie było natomiast mowy o tym, że gdyby bank jednak nie miał racji, wówczas coś by mu mogło przysługiwać, jak chociażby dochodzenie zwrotu wypłaconego kredytu.

Kodeks cywilny, Konstytucja, tysiące wyjątkowych przypadków

Tymczasem, problem grożącego bankom przedawnienia był publicznie podnoszony i dostrzegano go już wiele lat temu, o czym m. in. świadczy chociażby fakt nowelizacji kodeksu cywilnego (dalej: k.c.) z 2018 roku oraz wprowadzenie regulacji zawartej w art. 1171 par. 1 k.c. W myśl tego przepisu, w wyjątkowych przypadkach sąd może, po rozważeniu interesów stron, nie uwzględnić upływu terminu przedawnienia roszczenia przysługującego przeciwko konsumentowi, jeżeli wymagają tego względy słuszności. Z kolei zgodnie z brzmieniem 1171 par. 2 k.c., sąd powinien wziąć pod uwagę m. in. długość terminu przedawnienia, długość okresu od upływu terminu przedawnienia do chwili dochodzenia roszczenia, jak również charakter okoliczności, które spowodowały niedochodzenie roszczenia przez uprawnionego, w tym wpływ zachowania zobowiązanego na opóźnienie uprawnionego w dochodzeniu roszczenia. Z tego przepisu banki skwapliwie korzystają, powołując się nań w postępowaniach wytaczanych przeciwko konsumentom. Jak się jednak wydaje, przepis ten stanowi jednak dość wątpliwe remedium dla opieszałości instytucji finansowych, a to z następujących względów.

Pierwszą i podstawową przyczyną jest rażąca sprzeczność regulacji art. 1171 k.c. z Konstytucją. Mianowicie, w myśl art. 76 ustawy zasadniczej, władze publiczne chronią konsumentów, użytkowników i najemców przed działaniami zagrażającymi ich zdrowiu, prywatności i bezpieczeństwu oraz przed nieuczciwymi praktykami rynkowymi. Zakres tej ochrony określa ustawa. Tu powstaje pytanie, czy przepis art. 1171 k.c., chroniący de facto i de iure interesy przedsiębiorcy a nie konsumenta (w dodatku przedsiębiorcy stosującego niedozwolone klauzule umowne) jest zgodny z konstytucyjnym nakazem ochrony konsumenta, czy też jest z nim sprzeczny. Odpowiedź na to pytane wydaje się oczywista – art. 1171 k.c. jest rażąco sprzeczny z art. 76 Konstytucji i w związku z tym, powinien być wyeliminowany z systemu prawa. Z uwagi na to, że jest on już obecnie masowo przywoływany w postępowaniach banków przeciwko konsumentom, wystąpienie przez sąd powszechny z pytaniem prawnym do Trybunału Konstytucyjnego na podstawie art. 193 ustawy zasadniczej co do zgodności aktu normatywnego – art. 1171 k.c. z Konstytucją, wydaje się być kwestią czasu.

Następną kwestią, na którą należy zwrócić uwagę przy analizowaniu art. 1171 k.c. jest to, że przepis ten odwołuje się do zaistnienia wyjątkowych okoliczności, w których sąd może nie uwzględnić zarzutu przedawnienia przysługującego konsumentowi. Tymczasem, przypadki dochodzenia przez banki roszczeń od konsumentów mają z natury rzeczy charakter wielokrotny – trudno zatem przyjąć, że zaistniały dziesiątki czy setki tysięcy wyjątkowych przypadków, w których przedawnienie roszczeń byłoby wyłączone. Wreszcie, względy słuszności – już w kilku co najmniej orzeczeniach sądy powszechne słusznie przyjęły, że bank który sam dopuścił się wobec konsumenta nieuczciwej praktyki poprzez stosowanie niedozwolonych klauzul umownych, nie może wobec tego samego konsumenta i w tej samej sytuacji prawnej powoływać się na względy słuszności czy zasady współżycia społecznego dla ochrony swoich interesów, z którymi sam sprzecznie postępował.

Powyższe kwestie dostrzegane są również w doktrynie, która wskazuje, że możliwość skorzystania przez sąd z instytucji przewidzianej w treści art. 1171 k.c. winna być interpretowana przy uwzględnieniu wykładni ścieśniającej i nie powinien być on nadużywany (vide L. Jantowski [w:] Kodeks cywilny. Komentarz aktualizowany, red. M. Balwicka-Szczyrba, A. Sylwestrzak, LEX/el. 2025, art. 1171). Jednocześnie zasygnalizowane powyżej problemy stanowią tylko przykłady wyzwań, przed którymi staje obecnie polski wymiar sprawiedliwości. Podobnie zatem jak w sprawach przysługujących konsumentom wobec banków, można się spodziewać ewolucji orzeczniczej.

Jeszcze dekadę temu wygrane przez konsumentów sprawy frankowe stanowiły rzadkość. Obecnie jest odwrotnie – to konsumenci masowo wygrywają przed sądami. Czy w przypadku roszczeń banków wobec frankowiczów o zwrot kapitału powtórzy się podobny scenariusz? Dziś trudno to jednoznacznie przesądzać. Z całą pewnością jednak można spodziewać się, że kwestia ta – podobnie jak w przypadku sprawy p. Dziubak – zostanie finalnie oceniona przez TSUE, którego wyroki w sprawach konsumenckich mają charakter wiążący dla wszystkich sądów krajowych UE.

Janusz Malanowski, doktor nauk prawnych, radca prawny w kancelarii Malanowski i Wspólnicy. Prowadzi postępowania sądowe przeciwko bankom po stronie konsumentów