Polska jest dla Ukrainy ważnym partnerem gospodarczym.

- Polscy przedsiębiorcy sprzedają tam żywność leki i szereg innych towarów, właściwie wszystko – mówi Karol Dobrowolski, wiceprezes Warszawskiej Izby Gospodarczej.

Teraz, gdy w Ukrainie brakuje artykułów pierwszej potrzeby, współpraca gospodarcza z Polską dla przedsiębiorców ukraińskich jest szczególnie ważna, ale płatności za towar stanęły pod poważnym znakiem zapytania.

Można wysyłać towary, ale bez polisy

W takiej sytuacji przydatne są ubezpieczenia eksportu. Jeśli zagraniczny przedsiębiorca nie zapłaci za towar w terminie, to ubezpieczyciel wypłaci odszkodowanie. W Polsce rolę rolę oficjalnej agencji ubezpieczeń kredytów eksportowych pełni Korporacja Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych (KUKE), która jako jedyna w Polsce oferuje ubezpieczenia gwarantowane przez Skarb Państwa wspierające ekspansję krajowych eksporterów na świecie.
Ubezpieczenie ma sens wtedy, gdy jest ryzyko jakiegoś zdarzenia (np. niewypłacalności kontrahenta), ale tu pojawia się problem, że brak terminowej płatności jest niemal pewny. Tak było bezpośrednio po wybuchu wojny w Ukrainie, gdy KUKE anulowała eksporterom istniejących limitów kredytowych na ukraińskich kontrahentów.
Od kiedy jednak w czerwcu decyzją rządu oraz banku centralnego Ukrainy została zniesiona lista towarów krytycznego importu i przestały obowiązywać ograniczenia w imporcie dóbr przez Ukrainę, w tym ograniczenia płatności za zakupiony towar. KUKE ponownie zaczął obejmować ochroną ubezpieczeniową sprzedaż przez polskie firmy wszelkich dóbr, które ubezpieczała przed wybuchem wojny. Ubezpieczenia dotyczące sprzedaży usług nadal mogą być objęte różnymi ograniczeniami.

Wielomilionowe wsparcie eksportu do Ukrainy

Polscy przedsiębiorcy, którzy chcą eksportować towary do Ukrainy, mogą liczyć na korzystne oferty.

- Z przeznaczonej na wsparcie eksportu do Ukrainy na ten rok kwoty 500 mln zł polskie firmy wykorzystały ponad 400 mln zł w postaci otrzymanych w KUKE limitów kredytowych. Oznacza to, że do końca roku każda firma zainteresowana uzyskaniem polisy ubezpieczeniowej dla swojej sprzedaży na rynek sąsiada będzie mogła sobie zapewnić potrzebna ochronę – mówi Amelia Bień, dyrektor departamentu windykacji KUKE.

Trzeba jednak zdawać sobie sprawę, że z powodu bardzo trudnej sytuacji gospodarczej Ukrainy wywołanej wojną istnieje ogromne ryzyko niewypłacalności tamtejszych kontrahentów. Opublikowany dwa dni temu raport banku centralnego w Kijowie o koniunkturze pokazuje, że w ostatnim czasie pogorszyły się oczekiwania lokalnego biznesu, a ilustrujący to indeks spadł z 46,1 do 44,9 pkt. Relatywnie najlepiej oceniają swoją przyszłość firmy handlowe, słabiej przemysł, a najgorzej usługi i budowlanka. Firmy wskazują na ciągłe zagrożenie atakami rosyjskiej armii i na kolejne straty wywołane ostrzałem zakładów produkcyjnych, linii komunikacyjnych i infrastruktury energetycznej. Z powodu wysokiej inflacji i dużego bezrobocia maleje siła nabywcza ludności.

- Z drugiej strony widzimy, że mniej więcej od połowy roku zmniejsza się w naszym portfelu kwota windykowanych na zlecenie eksporterów należności za dostarczony do ukraińskich kontrahentów towar. Tamtejsi odbiorcy starają się spłacać stare długi, tempo dostosowując do swoich możliwości, między innymi by zapewnić sobie bieżące dostawy oraz by utrzymać reputację rzetelnych płatników pomimo ekstremalnie trudnych warunków funkcjonowania. W efekcie mamy dużo mniej spraw o wypłatę odszkodowania niż szacowaliśmy to jeszcze kilka miesięcy temu – tłumaczy Amelia Bień.

Oczywiście roszczenia są kilkakrotnie wyższe w porównaniu z poprzednimi laty, a w całej linii gwarantowanych przez Skarb Państwa ubezpieczeń krótkoterminowych wnioski o odszkodowania z rynku ukraińskiego stanowią połowę całości. Duża część przypada też na Rosję i Białoruś.

- Widzimy chęć i gotowość ukraińskich kontrahentów do współpracy i spłaty zobowiązań i nasi eksporterzy często decydują się na prolongowanie spłat, rozkładanie na raty i nie występują o odszkodowanie, bo chcą utrzymać relację handlową i zachować bądź powiększyć u nas limit kredytowy. Tamtejsze duże sieci handlowe, z którymi mamy kontakt, podkreślają, że przed rosyjską agresją nawet 80 proc. asortymentu było lokalnego pochodzenia, a teraz z powodu strat wojennych w produkcji bardzo liczą na zaopatrzenie z zagranicy, szczególnie z Polski – podkreśla Amelia Bień.