Celem noweli ustawy 10 h (inaczej: ustawy wiatrakowej lub odległościowej) jest odblokowanie budowy farm wiatrowych w Polsce. Tak się jednak nie stanie. Winna jest poprawka wydłużająca w stosunku do pierwotnego projektu odległość wiatraka od zabudowań z 500 do 700 m. Zdaniem Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej bez 500 metrów ustawa wiatrakowa jest bublem przez 10 lat nie powstanie żadna nowa farma wiatrowa. Zmiana minimalnej odległości elektrowni wiatrowych na 700 m niesie więc za sobą tragiczne dla energetyki skutki.  Zamiast kilkunastu, powstanie co najwyżej kilka GW mocy w wietrze. To niezrozumiałe według branży, w obliczu kryzysu energetycznego i dramatycznie wysokich cen energii.

Mniej rygorystyczny w swoich poglądach jest Związek Miast Polskich, a także prawnicy. W ich opinii nowe elektrownie owszem za 3 - 5  lat powstaną, ale trudno będzie mówić o masowej skali. Oprócz zbyt wyśrubowanej odległości dużym utrudnieniem będzie utrudnieniem będzie obowiązek uchwalenia miejscowego planu przez gminę w pobliżu granic której taka farma ma powstać.  ZMP nie ma złudzeń, że żaden samorząd nie będzie tym zainteresowany. Bo wiąże się to tylko z kosztami. "Konfitury"  z posiadania farmy przypadną bowiem gminie, na terenie której taka farma ma działać.

Czytaj w LEX: Opodatkowanie wiatraków – zróżnicowane stanowisko gmin >>>

Polska zasada 10 h najbardziej rygorystyczna  w Europie

Od 2016 roku nowe instalacje wiatrakowe muszą być budowane w odległości mniej więcej 1500 -1700 m od najbliższego budynku mieszkalnego, zgodnie z zasadą odległościową, która określa minimalną odległość od wiatraka na poziomie 10-krotności jego wysokości (czyli 10H). Projekt ustawy o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych, w wersji przyjętej w lipcu 2022 r. przez rząd zakładał minimalną odległość od budynków, w jakiej mogłyby być lokowane wiatraki na poziomie 500 metrów. W styczniu br. posłowie Prawa i Sprawiedliwości zaproponowali poprawkę, zwiększającą tę odległość (w przypadku budynków mieszkalnych albo budynków o funkcji mieszanej) do 700 metrów i taką zmianę w środę wieczorem przyjął Sejm. 

Czytaj w LEX: Umowa o korzystanie z gruntu na cele farmy wiatrowej jako umowa dzierżawy >>>

Obecnie zasada 10H jest jedną z najbardziej restrykcyjnych zasad obowiązujących wśród wszystkich krajów UE. Ta zasada funkcjonuje jedynie w Polsce, Bawarii i Saksonii. W innych krajach przedmiotowe odległości oscylują od nawet 200 m (od pojedynczych domów) we Włoszech do 1500 m w Grecji czy 1000-2000 m na Węgrzech. Jednak większość krajów przyjęła odległość właśnie w okolicach 500 m. Skąd więc pomysł dotyczący zwiększenia tej odległości do 700m – większość specjalistów z dziedziny energetyki nie rozumie przyczyn tej zmiany - uważa Aleksandra Lindner, adwokat, mediator sądowy oraz dyrektor działu energetycznego i korporacyjnego HWW Hewelt Wojnowski i Wspólnicy.

- Poprzez rozwój budownictwa mieszkaniowego, w tym jednorodzinnego, dużych przestrzeni wolnych od zabudowy mieszkalnej systematycznie ubywa. Dla energetyki wiatrowej każdy metr ma tu ogromne znaczenie. Zwiększenie odległości z 500 na 700 m znacznie zmniejsza potencjał dostępności terenów oraz potencjalnej mocy wytwarzanej przez wiatraki - tłumaczy Dominika Bura adwokat w Kancelarii Prawnej Bisiorek Cieśliński i Partnerzy.

Czytaj też: Ustawa o elektrowniach wiatrowych a zmiany w planowaniu przestrzennym >>>

Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej mówi wprost, że przyjęcie poprawki o zmianie odległości minimalnej od wiatraków z 500 na 700 metrów to dalsze blokowanie energetyki wiatrowej na lądzie.

- Tylko szeroko konsultowane i zaakceptowane przez stronę rządową i samorządową 500 metrów gwarantowało nowe megawaty wiatru już w ciągu 2 lat, a w kolejnych latach nawet do 22 GW. Nowelizacja ustawy odległościowej została szeroko konsultowana i zaakceptowana zarówno przez stronę społeczną, jak i rządową, otrzymując pozytywną opinię Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu. Zaakceptowana  liberalizacja zasady 10H do 500 metrów pozwalała na ponad 25-krotne zwiększenie dostępności terenów pod inwestycje wiatrowe (z obecnych 0,28  proc. do 7,08 proc. powierzchni Polski) - wyjaśnia Janusz Gajowiecki, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej.

Równie ostra w swoich poglądach jest Konfederacja Lewiatan.  Według niej długo konsultowany projekt ustawy mający odblokować rozwój energetyki wiatrowej na lądzie, będący sam w sobie trudnym kompromisem, na ostatniej prostej został wykoślawiony poprawkami, dla których nie przedstawiono żadnych ocen skutków, które ze sobą niosą. A skutki te, w zgodnej ocenie większości ekspertów, w praktyce przekreślą możliwość szybkiego rozwoju tego sektora energetyki odnawialnej, czyli ustawa nie spełni swojej roli – twierdzi Jan Ruszkowski, ekspert Konfederacji Lewiatan.

Czytaj też: Ile wspólnego ma antena satelitarna z elektrownią wiatrową? >>>

 

Podkreśla on, że tu nie chodzi o jakiś spór ideologiczny pomiędzy zwolennikami takich czy innych technologii. Jak mówi, od tego, czy zdołamy nadrobić ogromną lukę inwestycyjną i zaczniemy na poważnie sprzyjać i rozwijać energetykę odnawialną,  czy zaczniemy energicznie dekarbonizować energetykę, zależą nie tylko ceny prądu dla gospodarstw domowych i samorządów. Koszt energii i jej tzw. ślad węglowy przesądzi i to długofalowo o konkurencyjności a więc możliwości rozwoju gospodarki.

Czytaj w LEX: Sługocka Martyna, Lokalizacja OZE poniżej 500 kW - kontrowersje proceduralne >

Sąsiednie gminy zablokują wiatraki

Nowela ustawy wiatrowej  przewiduje, że turbiny wiatrowe nowopowstałych farm wiatrowych będą mogły być lokowane tylko na podstawie miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego (MPZP).  Zmienione zostały wymagania dotyczące miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego (MPZP) lokalizujących elektrownie wiatrowe. Obowiązek uchwalenia MPZP dotyczy całego obszaru położonego w granicach gminy, w której jest lokalizowana elektrownia wiatrowa, znajdującego się w komentowanej odległości (10H). Dodatkowo, nowelizacja nakłada nowe, w porównaniu z przepisami prawa planowania przestrzennego, wymogi konsultacyjne względem MPZP lokalizujących elektrownie wiatrowe. 

Czytaj w LEX: Nowak Maciej Jacek, Jak zmienić przeznaczenie działki w obowiązującym studium i mpzp? - poradnik dla mieszkańca >

- Nowela  wzmacnia obowiązki informacyjne względem mieszkańców gmin innych niż gmina lokalizująca elektrownię wiatrową – czyli gmin pobliskich. Dodawane art. 6b i art. 6c ustanawiają dodatkowe obowiązki informacyjne; obowiązki te dotyczą już etapu poinformowania o przystąpieniu do opracowania MPZP. Z kolei  art. 6e ust. 1 pkt 1 stanowi, że w ciągu 30 dni od podjęcia uchwały o przystąpieniu do sporządzania MPZP wójt organizuje co najmniej jedną dyskusję publiczną, w formie bezpośredniego spotkania, oraz jedną w formie zdalnej, nad możliwymi rozwiązaniami. Ustawodawca wydłużył również terminy: ogłoszenia o wyłożeniu projektów MPZP, okres wyłożenia projektów planów miejscowych, czy też minimalny termin na składanie uwag do MPZP - wyjaśnia Aleksandra Linder. 

Czytaj też: Elektrownie wiatrowe w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego – problemy praktyczne >>>

Ponadto zamiast zorganizowania co najmniej jednej dyskusji publicznej dotycząca MPZP nowelizacja przewiduje zorganizowanie co najmniej dwóch, w tym co najmniej jednej prowadzonej za pomocą środków porozumiewania się na odległość, zapewniających jednoczesną transmisję obrazu i dźwięku oraz co najmniej jednej w formie bezpośredniego spotkania.

- Zmiany w sposób znaczący wydłużą proces uchwalania MPZP, który obecnie już zajmuje przynajmniej kilkanaście miesięcy. W tym miejscu trzeba też wskazać, że dziś około ¾ gmin w Polsce MPZP uchwalonego nie posiada - twierdzi Aleksandra Lindner.

Ale największym hamulcowym będą gminy sąsiednie.  - Elektrownie buduje się jak najdalej od zabudowań, dlatego często blisko granicy z sąsiednimi gminami. W takim wypadku nowela przewiduje, że gmina sąsiednia również musi przyjąć miejscowy plan , w którym zgadza się na budowę farmy, tylko po co ma to robić? Uchwalenie planu kosztuje, a profity z tytułu budowy farmy wpłyną do kasy gminy, na terenie której powstanie inwestycja - wyjaśnia Marek Wójcik ekspert ZMP. 

Według niego sami inwestorzy, żeby uniknąć ryzyka zablokowania budowy przez brak zgody sąsiedniej gminy, będą starali się budować bardziej w głąb danej gminy, czyli bliżej zabudowań. Ilość więc terenów pod inwestycje dramatycznie zmaleje. 

Czytaj w LEX: Wilk Jakub, Zmiany w zakresie projektu miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego >