Od soboty 27 lutego zgodnie z rozporządzeniem w w sprawie ustanowienia określonych ograniczeń, nakazów i zakazów w związku z wystąpieniem stanu epidemii w całym kraju obowiązuje nakaz noszenia maseczek. Rozporządzenie przewiduje kilka wyjątków. Ust i nosa nie muszą zakrywać m.in. małe dzieci oraz osoby z całościowymi zaburzeniami rozwoju, zaburzeniami psychicznymi niepełnosprawne intelektualnie w stopniu umiarkowanym, znacznym albo głębokim, mające trudności w samodzielnym zakryciu lub odkryciu ust lub nosa.

Od 11 marca za sprawą nowelizacji rozporządzenia z 10 marca z noszenia maseczki zwolnione są też osoby mające zaawansowane schorzenia neurologiczne, układu oddechowego lub krążenia, przebiegające z niewydolnością oddechową lub krążenia. - Osoby zwolnione z nakazu zasłaniania nosa i ust niezależnie od tego, gdzie przebywają, muszą posiadać przy sobie zaświadczenie lekarskie wskazujące jednostkę chorobową z rozporządzenia - powiedział Adam Niedzielski, minister zdrowia, podczas czwartkowej konferencji. Z kolei wcześniej Wojciech Andrusiewicz, rzecznik prasowy Ministerstwa Zdrowia , powiedział, że jeśli zauważymy, że ten nakaz noszenia maseczek jest lekceważony i pojawia się coraz więcej tłumaczeń o niepełnosprawności i gdy nagminnie prawo będzie łamane, to możemy ten przepis cofnąć. Tyle, że lekarze nie będą wystawiać zaświadczeń, a poza policją, strażą miejską i graniczną nikt więcej nie może ich sprawdzać. Problem z zaświadczeniami pojawił się już wiosną, podczas pierwszej fali, i wciąż nie został rozwiązany.

 

Lekarze nie będą wystawiać zaświadczeń

Od października ubiegłego roku, zgodnie z art. 25 pkt. 6 rozporządzenia, osoby zwolnione z noszenia maseczek na żądanie Policji, straży gminnej, Straży Granicznej w lotniczych przejściach granicznych, a na obszarze kolejowym, w pociągach oraz w pomieszczeniach przeznaczonych do obsługi podróżnych korzystających z transportu kolejowego na dworcach kolejowych również na żądanie straży ochrony kolei, zaświadczenia lekarskiego lub innego dokumentu potwierdzającego całościowe zaburzenia rozwoju, zaburzenia psychiczne, niepełnosprawność intelektualną w stopniu umiarkowanym, znacznym albo głębokim lub trudności w samodzielnym zakryciu lub odkryciu ust lub nosa, lub zaawansowane schorzenia neurologiczne, układu oddechowego lub krążenia, przebiegające z niewydolnością oddechową lub krążenia. Tyle, że lekarze nie mają takiego obowiązku.

Już w ubiegłym roku wiele osób zgłaszało się do nich po zaświadczenie, ale go nie dostawali. Wówczas Bożena Janicka, szefowa Porozumienia Pracodawców Ochrony Zdrowia, mówił, że lekarze POZ  nie wystawiają zaświadczeń zwalniających kogokolwiek z obowiązku noszenia maseczki. - Jeżeli dana osoba jest zdolna wyjść z domu, to nie ma przeciwwskazań do zakrywania nosa i ust – podnosi  Bożena Janicka. Wskazuje, że  tylko niewielka grupa osób ma przeciwwskazania do noszenia maseczek i o tym była już mowa w poprzednich przepisach, ale jest i w projekcie nowego rozporządzenia. W podobnym tonie mówi Tomasz Zieliński, lekarz z Porozumienia Zielonogórskiego. - Nie wystawiamy zaświadczeń, bo nie ma takich stanów, które nie pozwalają nosić maseczki. Jeśli, ktoś ma zaawansowane schorzenia neurologiczne, układu oddechowego lub krążenia, przebiegające z niewydolnością oddechową lub krążenia, to raczej nie może wychodzić z domu - mówi Zieliński. Jego zdaniem resort zdrowia niepotrzebnie poszerzył listę wyjątków uzasadniających brak maseczki. Z kolei Naczelna  Rada Lekarska (NRL) nie chce wypowiadać się, jak i kto miały zwalniać pacjenta z noszenia maseczki. - Jestem przeciwnikiem wystawiania przez lekarzy zaświadczeń - wskazuje prof. Andrzej Matyja.

Czytaj w LEX: Poddanie określonej osoby przymusowej kwarantannie podczas epidemii koronawirusa - konsekwencje prawne >

Niektórzy lekarze podają, że np. jeśli pacjent wyszedł ze szpitala, to zawsze może okazać policji wypis. Zaś na wskazanie swojej niepełnosprawności może wylegitymować się orzeczeniem o stopniu niepełnosprawności. - Jestem przeciwnikiem wszelkich zaświadczeń. Lekarze na pewno nie mają czasu aby je wystawiać. Z kolei jeśli ktoś ma astmę i nie może nosić maseczki, to przecież ma przy sobie leki wziewne, które mógłby okazać policji na wypadek kontroli - podsumowuje Jarosław Fedorowski.

Sprawdź w LEX: Czy lekarz może odmówić leczenia pacjenta, który nie chce zakryć ust i nosa? >

O tym, że lekarze na razie nie mają obowiązku wystawiania zaświadczeń, alarmują też prawnicy – Katalog zaświadczeń, które przysługują pacjentom określa jasno przepis art. 16 ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych. W obecnym stanie prawnym lekarze nie mają obowiązku wystawiania takich zaświadczeń. Oczywiście można sobie wyobrazić kolejną szybką nowelizację ustawy jednak tak bardzo niestabilny system prawny podważa autorytet prawa. Doskonałym przykładem jest zakres zmian wprowadzony ustawą o szczególnych rozwiązaniach związanych z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19, innych chorób zakaźnych oraz wywołanych nimi sytuacji kryzysowych oraz jej nowelizacji - wskazuje dr n. praw. Sebastian Sikorski, adwokat i specjalista od prawa medycznego

Czytaj w LEX: Odpowiedzialność pracowników i współpracowników za nieprzestrzeganie procedur związanych z ograniczeniami epidemicznymi >

Co grozi za brak maseczki

W październiku ubiegłego roku Adam Niedzielski mówił, że z powodu, że wiele osób nie stosuje się do obostrzeń, to resort wraz  z Komendą Główną Policji opracowali rozwiązania umożliwiające lepszą egzekucję obowiązujących restrykcji. Ogłosił nawet politykę zero tolerancji dla nieprzestrzegania tych surowych zasad dotyczących obostrzeń i zasad współżycia społecznego związanego z przestrzeganiem DDM: dezynfekcji, dystansu i maseczek.  - Nie będzie taryfy ulgowej. Jeżeli osoba mimo poinformowania przez policjantów, że należy zakryć nos i usta, tego nie zrobi, musi się liczyć z mandatem do wysokości 500 zł albo skierowaniem wniosku o ukaranie do sądu w przypadku odmowy przyjęcia mandatu - mówił wówczas rzecznik Komendy Głównej Policji insp. Mariusz Ciarka. Tyle, że do 29 listopada nie było podstawy prawnej do jego nałożenia, potem się pojawiła, ale prawnicy ją kwestionują. W ustawie z 28 października 2020 r. o zmianie niektórych ustaw w związku z przeciwdziałaniem sytuacjom kryzysowym związanym z wystąpieniem COVID-191 dodano przepis, który pozwoli nakładać obowiązki na osoby zdrowe - w tym właśnie obowiązek noszenia maseczki. Od 29 listopada 2020 roku, czyli od dnia wejścia wżycie nowelizacji, nieprzestrzeganie tego przepisu jest wykroczeniem karanym grzywną. Zgodnie z art. 54 kodeksu wykroczeń, kto nie stosuje się do przepisów porządkowych o zachowaniu się w miejscach publicznych - tu osoba niestosująca się do obowiązku zakrywania ust i nosa, może zostać ukarana mandatem do 500 zł. Dodatkowo brak maseczki w sklepie stał się uzasadnioną podstawą do odmowy sprzedaży. Warto jednak pamiętać, że część prawników uważa, że nadal problem podstawy prawnej nie jest rozwiązany kompleksowo - bo sam nakaz zasłaniania nosa i ust powinien być ujęty w ustawie.  

Z grzywną można walczyć w sądzie, i to skutecznie

- Jako osoba prywatna uważam, że powinno się nosić maseczki – choć ich skuteczność nie jest jednoznaczna, to nawet jeśli mielibyśmy dzięki temu uratować komuś zdrowie lub życie, to uważam, że warto - mówiła Prawo.pl adwokat Karolina Pilawska, z Kancelarii TPZ. - Nie jest to wysiłek nadmierny. Jako prawnik muszę powtórzyć to, co wielokrotnie powtarzałam od początku wprowadzania regulacji „antykoronawirusowych” w tym zakresie – są one bezprawne. Przede wszystkim ograniczenia, na podstawie których nakładane są mandaty karne, zgodnie z art. 31 ust. 3 Konstytucji muszą zostać uregulowane w randze ustawy, a nie rozporządzenia. Rząd nie może dowolnie decydować o ograniczeniach swobód obywatelskich. Nawet jeśli mamy do czynienia z rozdźwiękiem pomiędzy prawem a zdrowym rozsądkiem, to pamiętajmy, że wolności odbiera się zawsze po kawałku  - tłumaczyła. Osoba, która nie ma maseczki, może więc odmówić przyjęcia mandatu. Wówczas  policja kieruje sprawę do sądu.  A te zwykle uchylają wnioski policji, choć nie wszystkie. Bydgoski sąd w wyroku (II SA/Bd 834/20) uznał, że gdy w grę wchodzi słuszność i moralność, hierarchia źróChoć nie wszystkie sądy uchylają kary. Bydgoski sąd w wyroku (II SA/Bd 834/20) uznał, że gdy w grę wchodzi słuszność i moralność, hierarchia źródeł prawa schodzi na dalszy plan. I nie uchylił kary.
Sprawdź w LEX: Czy organizujący transport może odmówić przewozu dziecka, które nie stosuje się do obowiązku zakrywania ust i nosa? >

Ochroniarz nie ma prawa weryfikować obowiązku noszenia maseczek

Prawnicy nie mają też wątpliwości, że pracownicy placówek handlowych, w tym ochroniarze, nie mogą weryfikować tego, czy ktoś może nie nosić maseczki. - Rozporządzenie nie nakłada obowiązku na sklepy sprawdzania, czy klienci noszą maseczki – mówi Sławomir Paruch, radca prawny, partner w kancelarii PCS Paruch, Chruściel Schiffter. -. Tak naprawdę może to robić jedynie ktoś uprawniony. Podobnie uważa Łukasz Kuczkowski, radca prawny w kancelarii Raczkowski. -Sklep nie ma podstawy prawnej do weryfikowania, czy klient może nie nosić maseczki. To oznacza, że ochroniarz czy inny pracownik nie może pytać, dlaczego klient nie ma zakrytych ust czy nosa, a tym bardziej żądać zaświadczenia, że nie musi. Jedynie policjant, strażnik miejski,  może zapytać, dlaczego ktoś nie nosi maseczki – mówi mec. Kuczkowski. Brak maseczki w sklepie może być tylko uzasadnioną podstawą do odmowy sprzedaży. Mec. Kuczkowski zauważa, że jeszcze większy problem pojawia się w środkach komunikacji, np. autobusach zakładowych, które dowożą pracowników. Zgodnie bowiem z rozporządzeniem, obowiązek zakrywania ust i nosa jest też w środkach publicznego transportu zbiorowego oraz w pojazdach samochodowych, którymi poruszają się osoby niezamieszkujące lub niegospodarujące wspólnie.  -  Dlatego pojawiły się postulaty, by kierowcy nie wpuszczali do nich osób łamiących nakaz. Tyle, że kierowca nie ma prawa weryfikowania, dlaczego ktoś nie ma maseczki i  nie ma prawa odmówić wpuszczenia takiej osoby do środka transportu. Jeśli zaś nie wpuści, to ktoś nie stawi się w pracy i ma nieusprawiedliwioną nieobecność. To rodzi poważne konsekwencje – podsumowuje mec. Kuczkowski. I dodaje, że by było inaczej, trzeba zmienić przepisy.