Krystyna Ptok podkreśla, że na ostatnim spotkaniu z ministrem zdrowia po raz kolejny alarmowała, że pieniądze przeznaczone na wzrost wynagrodzeń pielęgniarek, które Narodowy Fundusz Zdrowia przelewa na konta szpitali i przychodni, nie trafiają do nich.

- Został złożony wniosek resortu zdrowia do NFZ o kontrolę prawidłowości realizacji podwyżek dla pielęgniarek i położnych – podkreśla Ptok. – Fundusz ma we wszystkich oddziałach sprawdzić, w jaki sposób zostały rozliczone środki przekazane podmiotom leczniczym na podwyżki dla pielęgniarek i położnych - dodaje. 

Ptok podaje, że ministerstwo przekazało także swoje stanowisko w sprawie realizacji przepisów dotyczących tych podwyżek, bo te niestety są różnie interpretowane przez placówki. - Część pracodawców inaczej interpretuje zapisy rozporządzeń dotyczących podwyżek dla pielęgniarek i położonych i nie daje takich podwyżek, jakie wynikają z porozumienia zawartego z ministrem zdrowia Łukaszem Szumowskim w lipcu 2018 r. i obowiązujących przepisów  – podkreśla przewodnicząca. 

Pokrzywdzone matki-pielęgniarki bez podwyżki​ - czytaj tutaj>>
 

Przewodnicząca Ptok mówi, że podmioty lecznicze otrzymały z NFZ dodatkowe pieniądze na wzrost pochodnych wynikający ze wzrostu podstawy wynagrodzenia i powinni je przekazać pielęgniarkom, niestety nie wszędzie się tak dzieje. Prezes podkreśla, że pracodawcy usłyszeli, że – zgodnie z porozumieniem z lipca br. – mają dać  1100 zł do podstawy wynagrodzenia i dają tylko tyle, ale z NFZ otrzymują więcej, bo dostają także pieniądze na wzrost pochodnych np.: za wysługę lat, związanych ze wzrostem podstawy wynagrodzenia. Przewodnicząca podaje, że z ich wyliczeń wynika, że pracodawcy w szpitalach z NFZ dostali 2031,28 zł na każdy etat pielęgniarski.

Pielęgniarki: Podwyżki są niższe niż obiecał minister zdrowia - czytaj tutaj>>
 

 

Zbigniew Góral, Dorota Karkowska, Tomasz Adam Karkowski

Sprawdź  
POLECAMY

Wiele przepisów i nie są jasne

Radca prawny Dorota Karkowska, współautorka książki „Prawo pracy dla pielęgniarek i położnych” mówi, że zasady wynagradzania pielęgniarek i położnych nie należą do transparentnych. Sprawę komplikuje fakt, że przepisy dotyczące płac pielęgniarek są zawarte w wielu aktach prawnych.

Przypomnijmy, że od 1 września br. wynagrodzenie zasadnicze pielęgniarek miało wzrosnąć co najmniej o 1100 zł, a od 1 lipca 2019 r. - o kolejne 100 zł. To efekt porozumienia zawartego w lipcu br. między ministrem zdrowia, Narodowym Funduszem Zdrowia, Ogólnopolskim Związkiem Zawodowym Pielęgniarek i Położnych i Naczelną Radą Pielęgniarek i Położnych, zwanego „pakietem Szumowskiego”.

 

Co zawiera pakiet Szumowskiego dla pielęgniarek? - czytaj tutaj>>
 

Zgodnie z tym porozumieniem „zembalówka”, czyli dodatek do wynagrodzenia w wysokości 4 razy 400 zł (przyznany pielęgniarkom w październiku 2015 r. przez ówczesnego ministra zdrowia Mariana Zembalę - stąd pochodzi jego nazwa) miał być częściowo wliczony do podstawy wynagrodzenia. Ten dodatek wprowadziło rozporządzenie ministra zdrowia z 2015 r.

Po podpisaniu porozumienia z ministrem Szumowskim 29 sierpnia 2018 r. pojawiło się nowe rozporządzenie dotyczące ogólnych warunków udzielania świadczeń opieki zdrowotnej (OWU). W nim są określone nowe zasady podwyżek dla pielęgniarek.

- Pracodawcy nie zwracają uwagi na to, że nadal obowiązuje ich także rozporządzenie z 2015 r., zgodnie z którym wynagrodzenia pielęgniarek i położnych mają wzrosnąć o 1600 zł brutto brutto, wypłacane w wysokości 400 zł w transzach przez cztery lata. Termin ostatniej transzy wyznaczono na 1 września 2018 r. - podkreśla Krystyna Ptok. – Jeśli pielęgniarki otrzymały tylko 1100 zł bez pochodnych, to wcale nie otrzymały 1600 zł brutto brutto, które im się należy z tzw. „zembalówki” - dodaje.

 

Jak prawidłowo rozdysponować pieniądze na podwyżki dla pielęgniarek? - czytaj tutaj>>
 

We wrześniu 2018 r. pojawiła się jeszcze nowela zarządzenia prezesa NFZ dotycząca wypłat podwyżek dla pielęgniarek i położnych. Chodzi o zarządzenie nr 99/2018/DSOZ Prezesa NFZ z dnia 25 września 2018 r. W nim wysokość podwyżek tylko w 2018 r. dla tych dwóch grup zawodowych szacowano na 270 mln zł.

Do tego doszła jeszcze nowelizacja ustawy o najniższym wynagrodzeniu w ochronie zdrowia, którą na początku października  2018 r. podpisał prezydent Andrzej Duda, która też zakłada podwyżki dla pielęgniarek wypłacane od 1 lipca 2018 r.

Zgodnie z nowelizacją rozporządzenia OWU pracodawcy musieli zgłosić do oddziałów NFZ, ile mają pielęgniarek, a Fundusz biorąc pod uwagę te informacje, zmieniał aneksy do umów i przelewał dodatkowe, "znaczone"p pieniądze dla pielęgniarek. Jednak te kwoty były inne w różnych podmiotach. Szpitale prócz 1600 zł dostały dodatkowo 431 zł na pochodne na każdą pielęgniarkę, w ambulatoryjnej opiece zdrowotnej taki dodatek wynosił 167 zł.

- Są i tacy pracodawcy, głownie spółki, w których nie płaci się pielęgniarkom za wysługę lat, ale pieniądze na ten cel dostali z NFZ, ale nie przekazali ich dla pracowników – mówi przewodnicząca Ptok.

 

Lekarze POZ: Podwyżki dla pielęgniarek są trudne do zaplanowania - czytaj tutaj>>

 

Najgorzej w poz

Z danych związku zawodowego pielęgniarek wynika, że największy problem jest przy ustalaniu wynagrodzeń dla pielęgniarek zatrudnionych w podstawowej opiece zdrowotnej, czyli w przychodniach lekarzy rodzinnych, bo tu nie było "znaczonych" pieniędzy. Przychodnia lekarza rodzinnego otrzymuje pieniądze w formie stawki kapitacyjnej rocznej, czyli Fundusz płaci im za każdego zapisanego do nich pacjenta. Z powodu podwyżek dla pielęgniarek te środki były wyższe, bo prezes NFZ wprowadził współczynnik korygujący.

- Mamy sygnały, że są takie placówki poz, gdzie pielęgniarki dostały 200 zł zamiast 1600 zł podwyżki – opowiada Krystyna Ptok. – Pielęgniarki zostały okradzione.  Placówki otrzymały pieniądze, ale ich nie przekazały - komentuje. A mec. Karkowska wskazuje, że NFZ, który przekazywał pieniądze na podwyżki dla pielęgniarek dla podmiotów leczniczych, powinien mieć jakieś narzędzia kontroli, by sprawdzić co się stało z tymi środkami, ale takie działanie jest trudne z punktu widzenia przepisów prawa. - Myślę, że jeśli podwyżki nie były wypłacone, to sprawy trafią do sądów i wtedy jak interpretować te przepisy wskaże sąd – mówi Karkowska.

 

Czy pielęgniarki w domach pomocy społecznej oraz sanepidzie też dostaną podwyżki?​ - czytaj tutaj>>
 

Problem także w sanepidach i stacjach krwiodawstwa

Krystyna Ptok wspomina, że już są pierwsze wyroki dotyczące wypłaty poprzedniej podwyżki, czyli tzw. „zembalówki”, bo pracodawcy nie wypłacali ich też w odpowiedniej kwocie. – Pracodawcy dość swobodnie podchodzą do przepisów, dlatego jest taki problem – podkreśla.

Zofia Małas, prezes Naczelnej Rady Pielęgniarek i Położnych podaje, że podali do kontroli już 13 przychodni lekarzy rodzinnych, w których pielęgniarki zgłaszały, że dostały za małe podwyżki, ale kolejne zgłoszenia spływają do nich.

Małas podaje, że jest problem także z pieniędzmi, które miały dostać pielęgniarki zatrudnione w stacjach sanitarno-epidemiologicznych i centrach krwiodawstwa. Dla tych podmiotów pieniądze przekazywało ministerstwo zdrowia. – W jednych placówkach pielęgniarki dostały pieniądze, a w innych nie – mówi Małas. – Część dyrektorów nie dało podwyżek, bo nie chcieli, by doszło do nieporozumień z innymi pracownikami. Tak nie powinno być, bo pieniądze były przekazane na konkretny cel - podkreśla.

Prezes Małas podaje, że do końca kwietnia NRPiP ma otrzymać informację z ministerstwa zdrowia, w jakiej wysokości pieniądze otrzymały poszczególne stacje krwiodawstwa i sanepidu i wtedy będą sprawdzać te dane z tym, jakie podwyżki zaproponowano pielęgniarkom.