Od dłuższego czasu trwa, omawiany szeroko przez media, problem z dostępnością leków, w tym dla pacjentów chorych przewlekle, np. na cukrzycę czy tarczycę. Z początku kłopoty dotyczyły głównie leków oryginalnych, produkowanych najczęściej przez zagraniczne koncerny. Teraz zaczyna już brakować nawet ich tańszych odpowiedników. Kwestię tę poruszyli samorządowcy przy okazji lipcowego spotkania zespołu ds. ochrony zdrowia. Mówili o tym, że aptekarze nie wiedzą, jakie plany i propozycje rozwiązania tego kryzysu ma rząd. Nie wiedzą w związku z tym, co odpowiadać pacjentom, którzy coraz częściej muszą pokonywać duże odległości, by zdobyć potrzebny lek. Samorządowcy pytali więc, jakie plany ma rząd i jakie działania podejmuje w tej sprawie.

Chińczycy przestali produkować

Odpowiedzi przedstawiciela resortu zdrowia nie do końca uspokajają. Łukasz Szmulski, p.o. dyrektora Departamentu Polityki Lekowej i Farmacji w resorcie zdrowia wyjaśniał, że problem z dostępnością leków dotyka nie tylko Polski, ale generalnie – wszystkich krajów europejskich. Spowodowało je ograniczenie produkcji tzw. substancji czynnej leków przez producentów z Chin. To pociągnęło za sobą efekt domina, bo zakłady farmaceutyczne w wielu państwach, w tym w Polsce nie miały z czego produkować medykamentów.

Czarna lista leków

Samorządowcy obawiają się eskalacji problemu, przytaczali dane, że już w tej chwili są kłopoty z dostępem aż do 500 leków. I tu dyrektor Szmulski uspokajał, że na liście „leków zagrożonych brakiem dostępności” znajduje się co prawda 500 pozycji, ale tak naprawdę jest to 96 leków - niektóre pojawiają się kilkakrotnie ze względu na występowanie w różnych dawkach lub postaciach danego leku. Tzw. czarna lista leków, czyli „lista leków zagrożonych brakiem dostępności” jest jednym z instrumentów walki z nielegalnym wywozem leków. Jest ona publikowana cyklicznie i ma charakter prewencyjny. Jak informuje resort zdrowia, "lek umieszczony na liście nie może być bez poinformowania Głównego Inspektora Farmaceutycznego sprzedany poza granice kraju. Priorytetem dla krajowych hurtowni farmaceutycznych powinno być przede wszystkim zaopatrzenie w leki Polaków”.

To, że jakiś lek się na niej znalazł, nie oznacza jeszcze, że nie można go kupić w całej Polsce. Najczęściej trudności z dostępem mają charakter regionalny – występują na terenie danego powiatu lub województwa. Na listę trafiają bowiem leki, jeśli problemy z dostępem do nich zgłasza zaledwie 5 procent aptek w danym województwie. Generalnie w skali kraju podaż pokrywa popyt, jednak lokalnie apteki mogą mieć problem, jeśli hurtownie nie sprowadziły danego leku.

 

Do 10 lat więzienia za wywóz leków

Jedną z przyczyn braku leków oryginalnych w aptekach jest fakt, że do niedawna na szeroką skalę zakrojony był proceder nielegalnego wywozu ich za granicę. To powodowało w naszym kraju ogromne problemy z dostępnością. Ponieważ leki te były u nas często kilkakrotnie tańsze, mafie lekowe sprzedawały je z ogromnym zyskiem zagranicznym podmiotom. W ostatnim czasie, w czerwcu br. jednak weszła w życie tzw. ustawa antywywozowa, która wprowadziła kary do 10 lat więzienia za nielegalny wywóz leków z listy leków objętych zakazem wywozu. Wcześniej aptekom czy hurtowniom leków zakładanych tylko po to, by wyprowadzać leki za granicę groziły dużo niższe kary administracyjne.

Po leki do sąsiadów

Innym zjawiskiem jest „turystyka lekowa”. Mieszkańcy terenów przygranicznych mają o tyle łatwiej, że po leki bez recepty, których nie ma na naszym rynku (nawet tym lokalnym), mogą udać się do Niemiec, Czech czy na Słowację. Aby kupić leki recepturowe, muszą postarać się o tzw. recepty transgraniczne. Wystawia je lekarz na wniosek pacjenta, który zamierza wykupić lek w innym państwie Unii Europejskiej. Lek taki jest pełnopłatny, jednak pacjent może po powrocie do kraju wystąpić o zwrot kosztów do poziomu refundacji.

Czytaj też: DPS-y i domy dziecka będą mogły kupować leki>>

 

Co robi rząd?

Istnieje też narzędzie na sytuacje niestandardowe – tzw. procedura importu interwencyjnego. Stosuje się ją w wyjątkowych przypadkach, gdy nie można zapewnić dostępności leków. Ministerstwo Zdrowia wydaje wtedy zgodę na sprowadzenie zza granicy leków niezarejestrowanych w Polsce.

Dla uspokojenia pacjentów, od poniedziałku 15 lipca br. zostanie uruchomiona specjalna infolinia w Narodowym Funduszu Zdrowia, gdzie każdy pacjent będzie mógł sprawdzić, która apteka ma dany lek. Na stronie internetowej ministerstwa zaś jest skrzynka dedykowana indywidualnym pacjentom: „brak leków”, gdzie można zgłaszać problemy z dostępnością.

Samorządowcy chcieli wiedzieć, czy ministerstwo wprowadza na rynek zastępniki leków, niedostępnych w aptekach. Resort zdrowia jednak nie ma narzędzi, by zmusić zagraniczne koncerny do zarejestrowania leku w Polsce lub zgłoszenia wniosku o objęcie go refundacją. Może jedynie apelować do tych podmiotów o podjęcie takich działań, jednak tzw. ustawa refundacyjna zakłada działania na wniosek, a nie z urzędu. Koncerny francuskie, japońskie czy amerykańskie podejmują suwerenną decyzję, czy udostępnić dany lek w Polsce czy nie. Jest wiele przykładów, że po wygaśnięciu patentu na dany lek oryginalny zgłasza się kilka koncernów o zarejestrowanie leków generycznych, choćby w przypadku leków onkologicznych. Pewne kłopoty związane są z niechęcią pacjentów do zmiany leku do leku tańszego.

Firmy mają obowiązek informować o czasowym braku leków lub wycofaniu z produkcji. Takie informacje ministerstwo otrzymuje, jednak nie jest to „masowy wysyp zgłoszeń”. Tego typu przypadki omawia się z konsultantami krajowymi i szuka rozwiązań, sprawdza, jakimi innymi lekami dostępnymi w Polsce można je zastąpić.

Doniesienia medialne przesadzone

Na pytanie o Eurythrox - lek dla chorych na tarczycę, wymieniany jako jeden z tych, których najbardziej brakuje na rynku, dyrektor Szmulski odpowiedział, że na polskim rynku jest około miliona opakowań tego leku, przy zapotrzebowaniu 300-400 opakowań miesięcznie. Ten przykład pokazuje, że w skali kraju podaż pokrywa popyt. Media donosiły też o braku w całym kraju popularnych leków na astmę. Jak poinformował Łukasz Szmulski, do 10 lipca nie wpłynęło ani jedno zgłoszenie w tej sprawie do resortu zdrowia, a otrzymuje on zbiorcze dane z terenu całego kraju. Jeśli pojawią się trudności z zakupem leku, należy takie przypadki zgłaszać do Państwowej Inspekcji Farmaceutycznej, która sprawuje nadzór i kontrolę nad obrotem produktami leczniczymi.