Wśród zmian wprowadzonych do Kodeksu wyborczego na początku 2018 r. jest znowelizowanie definicji znaku „x”. Przepisy wskazują, są to „wszelkie znaki, w których co najmniej dwie linie przecinają się w obrębie kratki”. W związku z tym również narysowanie kilku lub więcej linii w kratce, z czego co najmniej dwie się będą przecinały, należy uznać za znak „x”. Poprzednio komisje wyborcze, widząc więcej niż dwie linie, musiały uznać nieważność głosu.

 


Różne zdania o zmienionej definicji znaku X

Wielu ekspertów krytykowało wprowadzoną zmianę - podnosili, że będzie wywoływała wątpliwości w procedurze kwalifikacji oddanych głosów jako ważne albo nieważne i ich liczeniu. Według prof. Anny Rakowskiej-Treli z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Łódzkiego może nie być jasne, co jest jeszcze znakiem „x”, tj. co najmniej dwoma liniami, które przecinają się w obrębie kratki, a co dopiskiem czy zamazaniem kratki.

Jak mówiła serwisowi Prawo.pl szefowa Krajowego Biura Wyborczego przed wyborami samorządowymi, wątpliwości były zawsze. Obecnie komisja też musi się w takim przypadku zastanowić i wspólnie rozstrzygnąć, czy głos jest ważny. Poprzednio każdy dodatkowy znak czy linia, powodowały, że głos nie mógł zostać uznany za ważny. Wśród argumentów za zmianą było m.in. to, że czasem komuś zadrżała ręka, nie pisał długopis i powstawała dodatkowa kreska.

Sąd uwzględnił protest wyborczy w gminie Orneta

We wrześniu odbyły się wybory uzupełniające do Rady Miejskiej w Ornecie. Wystartowało trzech kandydatów – w tym Dariusz Butkiewicz i Stanisław Taraszkiewicz. Obwodowa komisja wyborcza ustaliła, że obaj kandydaci uzyskali po 40 głosów ważnych, gdyż dwa głosy oddane na Dariusza Butkiewicza uznano za nieważne. W takiej sytuacji prawo nakazuje przeprowadzenie losowania. Wylosowano Stanisława Taraszkiewicza, w związku z czym uznano go za zwycięzcę wyborów.

Po wyborach do Dariusza Butkiewicza zaczęły dochodzić wątpliwości niektórych członków obwodowej komisji wyborczej liczącej głosy, co do prawidłowości uznania jednego głosu za nieważny. W głosie tym, przy kratce z nazwiskiem Butkiewicza miały znajdować się linie. Choć ostatecznie komisja uznała głos za nieważny, to niektórzy mieli co do tego wątpliwości, czy też uważali, że linie te się przecinały.

W związku z tym do Sądu Okręgowego w Olsztynie został złożony protest wyborczy przeciwko ważności wyborów. Sąd dokonał oględzin kart do głosowania, w tym tej, która budziła wątpliwości, i uznał, że w jej obrębie – choć nieznacznie – to przecinają się co najmniej dwie linie, tworząc tym samym znak „X”. W postanowieniu uwzględnił protest, stwierdził nieważność wyborów radnego i nakazał przeprowadzenie ponownie czynności w wyborach uzupełniających, poczynając od czynności ustalenia liczby głosów ważnych i nieważnych.

Czytaj też: SN: Protest wyborczy - zasadny, ale bez wpływu na wynik wyborów

Wykazano naruszenie procedury

- W sprawie zrobiliśmy to, co nie udało się najwyraźniej protestującym względem wyborów do Senatu RP – wykazaliśmy konkretne naruszenie przepisów procedury wyborczej, mające wpływ na wynik wyborów  – mówi prawnik Bartosz Wilk z Zakładu Nauki Administracji Wydziału Prawa Uniwersytetu Warszawskiego, który wspierał kandydata z Ornety. Jego zdaniem sprawa pokazuje, jak ważna, zwłaszcza w skali mikro, jest praca obwodowych komisji wyborczych, bo do komisji należy ocena ważności głosów.

Jak zauważył, w niektórych przypadkach może to nie być proste, a członkowie komisji mogą się mylić. - Dla komitetów wyborczych to nauczka, że warto rekomendować do komisji osoby dające rękojmie tego, że bez wahania będą sygnalizowały swoje niepewności. Komitety mogą też delegować mężów zaufania, a organizacje społeczne – obserwatorów, z czego warto skorzystać - mówi.

Dr Mateusz Radajewski z Katedry Prawa Uniwersytetu SWPS we Wrocławiu zaznacza, że jeżeli istnieją realne wątpliwości do prawidłowości zaliczenia choćby jednego głosu, który mógł zdecydować o wyniku wyborów, należy powtórzyć proces liczenia kart.

Nie można przesądzić o woli wyborców

Można zadać sobie pytanie, czy nie jest absurdem badanie, czy linie się przecięły w sytuacji, kiedy znaczek jest postawiony przy jednym tylko nazwisku, co sugeruje chęć oddania głosu na konkretnego kandydata. Według Mateusza Radajewskiego dylematem, na ile organy wyborcze powinny kierować się rzeczywistą wolą wyborców, tym zajmował się także w poprzednich latach Sąd Najwyższy.

- W tym kontekście trzeba przede wszystkim zauważyć, że wszelkie głosy w wyborach oddawane są anonimowo. Niemożliwe jest zatem zrekonstruowanie woli wyborcy w sposób pewny  i nie możemy mieć gwarancji, że osoba, która np. w obrębie kratki wstawiła dwie linie, które się nie przecinają, rzeczywiście chciała oddać ważny głos na określonego kandydata - tłumaczy.

Według niego z tego względu - jak słusznie stwierdził Sąd Najwyższy - przy ustalaniu wyników wyborów konieczne jest bezwzględne zachowanie sztywnych reguł przewidzianych w kodeksie. - Trzeba przy tym pamiętać, że wyborcy są dorosłymi ludźmi, którzy powinni być w stanie wykonać tak prostą czynność, jak postawienie znaku "X". Jeżeli nie są w stanie tego zrobić, to być może dobrze, że ich głosy - nawet wbrew ich woli - nie są uznawane za ważne – zaznacza Mateusz Radajewski.

Naruszenie przepisów wyborczych w wyborach samorządowych i parlamentarnych jest jego zdaniem tak samo łatwe do wykazania. W wyborach samorządowych bardziej prawdopodobne jest jednak, że naruszenie miało wpływ na wynik wyborów i częściej tego typu błędy skutkują powtórzeniem procedur wyborczych.

Dopuszczalne dopiski mogą wprowadzać w błąd

Przypomnijmy, że zgodnie z nowelizacją sprzed 2 lat umieszczenie na karcie do głosowania dopisków, w tym zarówno w kratce, nie wpływa na ważność oddanego na niej głosu.

Mateusz Radajewski podkreśla, że zmiana Kodeksu wyborczego, która zmodyfikowała definicję znaku "X", ułatwia zaliczanie pewnych głosów jako ważnych, to jednak przy okazji generuje nowe problemy. - Przede wszystkim sprawiła ona, że rozmaite dopiski czy rysunki na karcie mogą doprowadzić do omyłkowego oddania ważnego głosu – mówi. Jak wyjaśnia, w Internecie można łatwo znaleźć zdjęcia kart, na których np. wyborca napisał jakieś hasło w ten sposób, że w obrębie jednej z kratek przecinały się dwie linie tworzące jedną z liter hasła.