Branża transportu miejskiego postuluje w ramach „powrotu do normalności” - m.in. zwiększenie dopuszczalnej liczby pasażerów w pojazdach komunikacji miejskiej.

Ograniczenia trwają od marca

Rozporządzenie Ministra Zdrowia określające maksymalną liczbę pasażerów, czyli tyle osób, ile połowa miejsc siedzących w pojeździe, zostało wprowadzone do komunikacji miejskiej 25 marca. Według branży i miast jest ono bardziej zasadne dla transportu międzymiastowego i kolejowego (gdzie nie ma tylu miejsc stojących), mimo to wszystkie przedsiębiorstwa komunikacji miejskiej przyjęły to obciążenie, choć ich sytuacja finansowa była i nadal jest bardzo trudna.

 

Wysokie koszty i brak pomocy

Epidemia COVID-19 mocno uderzyła w transport publiczny powodując spadek dochodu ze sprzedaży biletów o co najmniej 80 proc. To oznacza milionowe straty w skali Polski.

Komunikacja miejska oczekuje konkretnych informacji, na jakie wsparcie finansowe mogą liczyć samorządowe i komunalne spółki transportowe. W czasie największych obostrzeń utrzymywały one przewozy, narażając zdrowie swoich pracowników oraz ponosząc gigantyczne koszty – dzisiaj rząd nie chce im pomóc.

Nowa normalność nie bez transportu

Od kilkunastu dni organizacje branżowe i miasta bezskutecznie próbują nawiązać dialog z Ministerstwem Zdrowia ws. zmiany limitu „co drugie miejsce siedzące”, który zmniejszył możliwości przewozowe komunikacji miejskiej do 15 proc. dotychczasowych. Ich zdaniem o ile w sytuacji głębokiej epidemii miało to sens, to w tzw. „powrocie do normalności”, możliwości i rezerwy operatorów wyczerpują się. Pasażerów jest coraz więcej, a limity wciąż są te same.

Branżowe organizacje przygotowały trzy rozwiązania

Branżowe organizacje przygotowały trzy rozwiązania, które bezpiecznie zwiększają pojemność taboru, ale na żaden z tych postulatów rząd nie odpowiedział.

- W naszej opinii, wraz ze znoszeniem związanych z epidemią koronawirusa ograniczeń w życiu społecznym i gospodarczym, konieczne jest także łagodzenie restrykcji dotyczących komunikacji miejskiej. Trzeba podkreślić, że już teraz pasażerów zdecydowanie przybywa i nie zawsze mogą oni skorzystać z podróży. Dlatego apelujemy o wprowadzenie racjonalnych zmian w przepisach, by w praktyce ich realizacja była możliwa – mówi prezes Zarządu Unii Metropolii Polskich, Tadeusz Truskolaski.

- Musimy jak najszybciej zmienić te nieżyciowe przepisy, bo nikt w Polsce nie dysponuje taką ilością taboru, aby przy rosnącej liczbie pasażerów spełnić wyśrubowane ograniczenia. Dlatego chcemy, aby rząd wybrał jedno z proponowanych rozwiązań. Dla nas każdy sposób, który pozwoli na zwiększenie liczby przewożonych pasażerów, przy jednoczesnym zachowaniu wszelkich wymaganych reżimów sanitarnych jest dobry. Tym bardziej, że obecnie mamy obowiązek zasłaniania ust i nosa w przestrzeni publicznej, co dodatkowo powinno ograniczyć rozprzestrzenianie się koronawirusa – mówi Jan Kuźmiński, prezes Zarządu Polskiego Związku Pracodawców Transportu Publicznego.

Będzie protest

List podpisali prezesi Izby Gospodarczej Komunikacji Miejskiej, Polskiego Związku Pracodawców Transportu Publicznego i Unii Metropolii Polskich. Sygnatariusze liczą na konkretną odpowiedź rządu i rozwiązanie problemu do poniedziałku, 11 maja. Jeżeli rząd dalej będzie ignorował problemy komunikacji miejskiej, to branża będzie zmuszona podjąć bardziej radykalne działania, zaczynając np. od oflagowania autobusów, trolejbusów, tramwajów i metra w dniu 13 maja.