Budżet obywatelski to dobre narzędzie edukacyjne – to nauka funkcjonowania miasta i zaangażowania ludzi w jego sprawy – uważają eksperci. Z drugiej strony – dla władz są narzędziem poznania potrzeb mieszkańców.

Budżet obywatelski zmusza mieszkańców do tego, żeby zainteresowali się, jak skonstruować projekt dotyczący danego przedsięwzięcia. Wymaga też od nich zaangażowania się w wiedzę na temat kosztów – jeśli zostaną przekroczone, to nie można danej inwestycji zrealizować.

Nawiązanie kontaktu ważniejsze niż same projekty

Według prezydenta Starachowic Marka Materka, budżety obywatelskie są po to, żeby nawiązać lepszy kontakt z mieszkańcami - zainteresować ich, na co wydaje pieniądze miasto i ile kosztują inwestycje, które są ważne dla ludzi. - Według mnie rola edukacyjna jest ważniejsza niż samo wykonywanie inwestycji w ramach budżetu obywatelskiego - mówi. Jego zdaniem inwestycje miasto wykonałoby i tak, a zaangażowanie mieszkańców w życie społeczności jest bardziej istotne.

 

Co może wpływać na większe zaangażowanie mieszkańców?

Artur Buszek, radny miasta Krakowa, jest zdania, że im większy deficyt demokracji oraz oddalenie polityków i samorządowców od obywateli, tym zaangażowanie mieszkańców jest większe. Jednak często nie przekłada się ono na jakość dialogu. To zadaniem samorządowców jest wypracowanie modelu dialogu i zaangażowania się mieszkańców w sprawy lokalne. – To nieoddalanie się od mieszkańców warunkuje dobrą jakość konsultacji społecznych i efektywność innych narzędzi partycypacji społecznej – mówi.

Radny uważa, że intencje ustawy nakazującej dużym miastom wprowadzenie budżetu obywatelskiego były właściwe. Dobrze też, że kwota środków na budżet partycypacyjny się zwiększyła. Jak jednak zauważa, są nieścisłości co do głosowania – według nowych zasad każdy mieszkaniec musi głosować bezpośrednio. - Może więc oddać głos 5-letnie dziecko, ale musi bezpośrednio, co wprowadza problem organizacyjny dla samorządów - mówi. Jego zdaniem pomóc mogłaby współpraca z organizacjami pozarządowymi w tej materii.

Czytaj też: Samorządy będą bardziej decydować o podziale budżetów obywatelskich>>

Partycypowanie mieszkańców w kosztach

Funkcja edukacyjna budżetów obywatelskich to także zaangażowanie mieszkańców, jak i na co powinny być w pierwszej kolejności wydane pieniądze publiczne, czyli ich pieniądze. Zdaniem Marka Materka, bardziej sprawdzają się w takiej sytuacji – kiedy wszystkie projekty są „najważniejsze” i najbardziej pilne, przedsięwzięcia, w których mieszkańcy partycypują w kosztach inwestycji – dają wkład własny.

Inwestycje, które są realizowane przy współudziale finansowym mieszkańców, są potem przez nich bardziej szanowane. - Bardziej tego pilnują i zwracają uwagę, żeby nikt im tego nie niszczył, bo wiedzą, że to ich pieniądze – mówi prezydent.

Budżet miasta to pieniądze „nie nasze”

Jak podkreśla, mieszkańcy nie traktują środków z budżetu miasta jako pieniędzy „swoich”. Zupełnie inaczej jest, jeśli do miejskich projektów ludzie dokładają swoje własne środki. Wtedy bardziej zależy im na tym, żeby dana inwestycja była wykonana jak najlepiej i dobrze funkcjonowała.

W Starachowicach są takie projekty – „Starachowickie podwórka” i program „Inicjatywy lokalne”, które według prezydenta sprawdzają się jeszcze lepiej niż projekty z budżetu obywatelskiego. W 75 proc. są finansowane z budżetu gminy, a 25 proc. – to wkład mieszkańców do tych projektów.

Droga z portfela mieszkańców

Grupy mieszkańców mogą porozumiewać się co do wspólnych inwestycji. Może być też pomysł jednej osoby, która zbierze wokół siebie innych zainteresowanych. Pomysły zgłaszają też p. rady rodziców z placówek szkolnych lub przedszkolnych.

- Były takie projekty, w których mieszkańcy realizowali z nami drogę, bo jeśli mamy kilkadziesiąt dróg do wyboru, to każdy mówi, że jego jest najważniejsza, a kiedy mamy program, możemy wybrać tę, do której mieszkańcy chcą się dołożyć – mówi Marek Materek. Tak samo realizowane były projekty oświetleniowe w mieście, jeśli mieszkańcy chcieli, żeby były one zrealizowane szybciej, np. w roku, w którym składają projekt, składają wniosek do miejskiego programu.

Takie programy pomagają władzom miasta ustanowić hierarchię działań – co robić w pierwszej kolejności. – Doceniam inicjatywę mieszkańców – jeśli ktoś przygotuje dokumentację mieszkańców, to zrobię wszystko, żeby w ciągu trzech lat od uzyskania pozwolenia na budowę ta dokumentacja nie straciła ważności, a wkład mieszkańców wykorzystany – zaznacza.

Temat poruszany był podczas panelu na Europejskim Kongresie Samorządów, który odbył się w dniach 8-9 kwietnia w Krakowie.

 

Michał Bitner, Elżbieta Kornberger-Sokołowska

Sprawdź