Gminy wystąpią do Trybunału Konstytucyjnego w sprawie działania wstecz nowelizacji ustawy o odnawialnych źródłach energii (OZE). Twierdzą, że nie stać ich na zwrot wysokich kwot podatku od nieruchomości.

Zgodnie z prawem obowiązującym od początku 2017 roku 2-proc. podatkiem od nieruchomości opodatkowany był cały wiatrak. Uchwalona w czerwcu br. ustawa o OZE zmieniła jednak definicję budowli w Prawie budowlanym. Skutkiem zmiany było wprowadzenie nowych zasad opodatkowania wiatraków podatkiem od nieruchomości. Aktualnie podatek płaci się tylko od części budowlanej wiatraka, a nie od całości. Spowodowało to niższe opodatkowanie elektrowni wiatrowych. Te zmiany weszły w życie z mocą wsteczną od 1 stycznia 2018 r. W efekcie gminy zostały zobligowane do zwrotu uzyskanych nadpłat podatku. Dla zobrazowania ile stracą gminy - koszt samego masztu to ok. 1/3 wartości całego wiatraka. 

Straty gmin są ogromne

W 2017 r. po wprowadzeniu opodatkowania od całego wiatraka, w niektórych gminach wpływy wzrosły znacząco. - Jeżeli w 2016 roku, podatek wynosił np. milion złotych, to w 2017 r. już 3 mln zł – podaje przykład Leszek Kuliński, wójt Kobylnicy i przewodniczący Stowarzyszenia Gmin Przyjaznych Energii Odnawialnej. Od 1 stycznia 2018 r., kiedy płacić należy tylko od części budowlanej, znowu drastycznie spadły. Samorządy muszą więc zwrócić „wstecznie” olbrzymie kwoty. - Szacujemy, że jest to ok. 200 mln złotych w skali kraju w ciągu ostatniego półrocza – mówi Leszek Kuliński.

Głosu samorządów nie posłuchano

Już na przełomie 2016 i 2017 roku, kiedy pojawiły się propozycje, żeby opodatkowany był cały wiatrak, samorządowcy postulowali, żeby nie wprowadzać tego przepisu, by nie doprowadzać do zwiększenia opodatkowania farm wiatrowych. Zdawali sobie sprawę z tego, że firm wiatrowych nie będzie na wyższe podatki stać. Niestety, nie posłuchano ich, co zaowocowało masą problemów dotyczących przede wszystkim stabilności finansowej firm wiatrowych. Banki wypowiadały im umowy, część firm w ogóle przestała odprowadzać podatki do samorządów, część nie składała nawet deklaracji podatkowych. Narastały  konflikty prawne między samorządami a inwestorami.

Czytaj:
Mateusz Sudolski: Nadal jest wątpliwość, czy podatek naliczać od całości, czy części wiatraka >>
Jarosław Neneman: Gminy ofiarami prawa działającego wstecz >>

Część przedsiębiorców, którzy zainwestowali w gminach, szukała możliwości obniżenia podatków, m.in. sprzedawali wiatraki. Doprowadziło to do zmniejszenia opodatkowania farm na skutek przeszacowania majątku i amortyzacji. Traciły na tym gminy.

Przykładowo gmina Strzelno, na terenie której stoją dwa wiatraki niemieckiego inwestora, miała uzyskać wpływy z podatków rzędu 120 tys. zł od jednego rocznie. Kiedy firma odsprzedała wiatrak innej spółce, jego wartość zmniejszyła się, a w następstwie również należny podatek. Gmina do tej pory prowadzi postępowanie w sprawie jego odzyskania. A zdaniem burmistrza Ewarysta Matczaka podatek powinien być liczony od wartości początkowej wiatraka, a nie obniżonej po amortyzacji. – Przecież taka sama ilość prądu jest produkowana, bez względu na amortyzację – podkreśla.

Inne źródła na zaplanowane wydatki

Burmistrz Strzelna powiedział nam, że firmy wiatrowe dochodzą od jego gminy zwrotu podatku za okres kilku lat od dwóch wiatraków w kwocie ok. 600 tys. zł. – Zobaczymy, co orzeknie sąd, ale dla gminy to ogromne kwoty, a mamy przecież tylko dwa wiatraki, wyobraża sobie pani, co się dzieje, jeśli gmina ma ich kilkadziesiąt? To jest tragedia – mówi Ewaryst Matczak. Jak dodaje na początku zazdrościł gminom, które miały farmy wiatrowe, ale teraz im współczuje.

Taka sytuacja jest w gminie Radziejów, gdzie są dwie farmy i 20 mniejszych wiatraków. Jak wyjaśnia sekretarz gminy Arleta Brochocka-Śliwiak, na początku tego roku przedsiębiorcy składali deklaracje według obowiązujących wówczas zasad, co powodowało konieczność płacenia dużo wyższych podatków. - Jeśli wracamy do poprzednich zasad opodatkowania z mocą od 1 stycznia 2018 roku, to generuje to nadpłaty w podatku od nieruchomości do zwrotu i są to kwoty niebagatelne – podkreśliła.

W przypadku tylko jednej z farm to kwota 1,5 mln zł, z drugiej gmina musi zwrócić ok. 3 mln zł. Jak dodaje sekretarz, na spłatę tego typu zobowiązań nie można zaciągnąć kredytu. - Te środki będą musiały zniknąć z konta gminy, pomimo tego że zostały rozplanowane na różne cele – zaznaczyła. Miały być przeznaczone m.in. na realizowaną przez gminę modernizację dróg gminnych, rewitalizację świetlic wiejskich itp. Samorząd będzie musiał znaleźć na to inne źródła finansowania.

Czytaj też analizę: Zmiany w opodatkowaniu wiatraków.

Trzy grupy samorządów

Jak wyjaśnił wójt Kobylnicy, poszkodowane samorządy dzielą się na trzy grupy. Pierwsza to samorządy, które przyjęły podatek naliczony od całości wiatraka i go wydały - obecnie to one mają największy problem, bo muszą go zwrócić. Druga grupa to gminy, które podatek przyjęły i złożyły go w depozycie – te mają mniejszy problem, bo mają z czego zwracać. Trzecia grupa to samorządy, które nie otrzymały od inwestorów deklaracji i firmy płaciły podatek w niższej wysokości według poprzedniego stanu prawnego (z 2017 r.).

Dlaczego zmieniano podatki od farm

- Myślę, że powody są polityczne, w Polsce nie ma tendencji pozytywnych co do farm wiatrowych – podkreślił Leszek Kuliński. Ustawa z 2016 r. wprowadzająca jako podstawę opodatkowania cały wiatrak, co zwiększyło daniny dla gmin, była jego zdaniem działaniem populistycznym – z jednej strony próbowano ograniczyć inwestycje wiatrowe, z drugiej dać samorządom zastrzyk finansowy.

Jak dodaje wójt Kobylnicy, wprowadzenie ustawy w 2018 r. z mocą wsteczną było następstwem próby dostosowania prawa polskiego do prawa unijnego. Ale chodziło też m.in. o uniknięcie obciążenia budżetu państwa z tytułu rekompensaty firmom środków utraconych przez wzrost podatków w 2017 r.

Spór o to, od czego podatek się liczy

 W ubiegłym roku w ponad 40 sprawach toczących się w wojewódzkich sądach administracyjnych stwierdzono, że podatek dla gmin jest należny od całości budowli wiatraka. Część podatników złożyło wnioski o kasację do Naczelnego Sądu Administracyjnego, gdzie nadal toczy się postępowanie.

- Boimy się o to, że sytuacja zmierza do tego, że gminy zostaną pozbawione zwiększonych należności  podatkowych jeszcze za 2017 r. i wtedy będą miały jeszcze większe problemy – podkreślił.

Gminy zamierzają więc wystąpić z wnioskiem do Trybunału Konstytucyjnego, reprezentować będzie je kancelaria podatkowa z Wrocławia.

Eksperci – to rzecz niewyobrażalna

Jak nam powiedział Jarosław Neneman, ekonomista, ekspert ds. podatków i samorządu, to „rzecz w cywilizowanym świecie raczej niewyobrażalna, by przepisy działały wstecz i w tym przypadku narażały na straty gminy, które pobierały w tym roku podatek w wyższej, wynikającej z przepisów, kwocie”. - Te dodatkowe pieniądze wpisane zostały do budżetu i zapewne w jakiejś części już wydane. Z czego je zwrócić? Co taka gmina ma zrobić? Pierwszy krok to udanie się do Trybunału Konstytucyjnego, choć skuteczność tego rozwiązania wydaje się wątpliwa – dodaje ekspert.

Jak mówi Mateusz Sudolski, doradca podatkowy w firmie KSSP Kuryło, Sudolski, Szrek, przepisy ustawy o odnawialnych źródłach energii, które wprowadzają zmiany w opodatkowaniu elektrowni wiatrowych z datą wstecz są w sposób dość oczywisty niezgodne z zasadą demokratycznego państwa prawnego, ale tylko Trybunał Konstytucyjny może o tej niezgodności formalnie zdecydować.

Jego zdaniem jeśli Trybunał uzna, że przepisy są niezgodne z Konstytucją, co w praktyce może nastąpić dopiero za kilka lat, to zmiana niekonstytucyjnych przepisów może już nie mieć sensu, skoro nadpłacone podatki zostaną do tego czasu zwrócone podatnikom. - W takiej sytuacji najbardziej prawdopodobny wydaje się scenariusz dochodzenia przez gminy odszkodowań od Skarbu Państwa na drodze cywilnej – podkreślił Mateusz Sudolski.

Przeczytaj także komentarz: Wiatraki niczym górska kolejka >>