Katarzyna Kubicka-Żach: Z raportu MRPiPS wynika, że zmniejsza się liczba pracowników pomocy społecznej. O czym to świadczy i jakie widzi pan tego następstwa?

Paweł Maczyński, przewodniczący Federacji Związkowej Pracowników Socjalnych i Pomocy Społecznej: Można to zobrazować tak: w każdej gminie zniknął średnio co najmniej jeden pracownik socjalny. Nie mówię w tym momencie o innych pracownikach pomocy społecznej. Jednocześnie rośnie ubóstwo w społeczeństwie. A z ubóstwem łączą się nie tylko kwestie finansowe, ale różne trudności w codziennym funkcjonowaniu tej grupy osób, którym należałoby pomóc. Problem polega więc na tym, że nie ma kto z tymi potrzebującymi kompleksowo pracować.

Kadry z pomocy społecznej odpływają, jak temu zaradzić? W całej Polsce trwają protesty. Co jest ich celem?

Trwają protesty i spory, między innymi od dłuższego już czasu w Warszawie oraz Opolu. Ostatnio dołączył Piotrków Trybunalski, Brodnica, Końskie. Łącznie przynajmniej w kilkudziesięciu gminach wszczęto spory zbiorowe pomiędzy OPS a władzami samorządowymi. Toczą się one równolegle i świadczą o tym, że pracownicy chcą zmian. Skoro bowiem zawieszono ogólnopolski strajk, to sprawy i problemy płacowe oraz kadrowe próbujemy załatwiać lokalnie. W Końskich, Brodnicy, czy Głuchołazach dopominamy się także poszanowania praw związkowych oraz godnego traktowania pracowników.

Na ile skuteczne są spory zbiorowe?

W większości miejsc, gdzie dotąd trwały spory zbiorowe i dochodziły do nich protesty, udawało się w efekcie zawrzeć porozumienie z władzą lokalną. Nie zawsze miało to związek z pełną realizacją żądań strony związkowej, ale zwykle samorządowcy, widząc problemy w pomocy społecznej, starali się w jakikolwiek sposób wyjść naprzeciw naszym postulatom. Na przykład ostatnio podczas naszej wizyty w Jarosławiu obecny na spotkaniu wiceburmistrz potwierdzał niskie wynagrodzenia kadr pomocy społecznej, ale też dawał jasny sygnał, że dla władz miasta problemem będzie sfinansowanie podwyżki płacy minimalnej oraz skutki, które się z tym wiążą. Zdaniem samorządu i związków, brak podwyższenia pensji wszystkich pracowników zniechęci tych, którzy dotychczas zarabiali niewiele więcej niż płaca minimalna, ale teraz nie mogą liczyć na żadne podwyżki. Różnice między wysoko wykwalifikowanymi pracownikami, którzy otrzymują niskie płace, a niżej kwalifikowanymi pracownikami pozostaną symboliczne lub niemal zniwelowane. Te same argumenty pojawiają się obecnie w małych gminach, jak i w bogatej oraz największej - Warszawie.

Czytaj też: Strajk pracowników pomocy społecznej zawieszony, rośnie liczba lokalnych protestów>>
 

Jak wygląda procedura w przypadku sporu zbiorowego?

Strona związkowa zgłasza swoje żądania pracodawcy. Musi wyznaczyć co najmniej trzy dni na odniesienie się do nich. Jeżeli pracodawca odrzuci postulaty choć w części, to pierwszym etapem sporu są rokowania. Najczęściej polegają na tym, że obie strony przystępują do rozmów, ale rzadko coś konkretnego z nich wynika, raczej jest to etap badania wzajemnej determinacji oraz porównywania zgromadzonych danych. Następnym etapem, w przypadku braku porozumienia, może mediacja. Strony mogą same uzgodnić mediatora, ale najczęściej jest on wyznaczany z listy ministerstwa rodziny, pracy i polityki społecznej. Mediator, co do zasady  nawiązuje kontakt ze stroną samorządową. W rozmowy jest więc włączana władza lokalna i zwykle chętnie w tych rozmowach uczestniczy. Niechlubnym wyjątkiem okazała się ostatnio Warszawa, gdzie miejscy urzędnicy odmówili udziału w trójstronnych rozmowach. Na tym etapie jest już także możliwe włączenie akcji protestacyjnej. Nasze doświadczenie jest takie, że z reguły na tym etapie udaje się osiągnąć porozumienie. Jeśli nie, pozostaje opcja arbitrażu sądowego - strony zgadzają się na to, że ich spór rozstrzygnie sąd. Inna opcja to strajk. Stanowią o tym przepisy ustawy o rozwiązywaniu sporów zbiorowych.

Jak długo może trwać spór zbiorowy?

Nie ma tu ograniczeń czasowych, spór może trwać bardzo długo, wręcz latami. Ale jeśli strona związkowa tak zdecyduje, w ciągu ok. trzech tygodni może doprowadzić do akcji strajkowej.

Ile ośrodków pomocy społecznej w Polsce jest obecnie w sporze zbiorowym?

Z wyliczeń naszej organizacji wynika, że jest ich kilkadziesiąt. Ustawa o rozwiązywaniu sporów zbiorowych przewiduje możliwość, że jeżeli w danym zakładzie pracy nie ma związku zawodowego to jakakolwiek inna organizacja związkowa może reprezentować pracowników w sporze, ale to pracownicy muszą się o to zwrócić. W ramach naszej akcji strajkowej, kiedy ją planowaliśmy, pozgłaszały się do nas m.in. małe GOPS-y, gdzie pracowników jest za mało, aby założyć organizację. Zgodnie z prawem musi być ich co najmniej 10. Jeśli wyrażą taką wolę, to wystąpimy w ich imieniu i z ich postulatami wobec lokalnego pracodawcy oraz samorządu. Tak się już stało w wielu przypadkach. Sama więc nasza organizacja lub nasze organizacje członkowskie prowadzą już kilkadziesiąt takich sporów.

Ilu członków ma organizacja?

Sama Federacja obejmuje obecnie swoim działaniem około setkę gmin, nasze organizacje są obecne w 15 województwach, zrzeszają ponad 50 organizacji o zasięgu zakładowym lub międzyzakładowym.

Kiedy do strajku może dojść?

Dopiero teraz, kiedy jest już po wyborach – wiemy, jakiego partnera mamy do rozmów ze strony rządowej. Czekamy, aż dojdzie do zapowiadanego spotkania i do rozmów. Ostateczny scenariusz zależy od wielu czynników m.in. od efektów spotkania, jak też zdania naszych partnerskich organizacji związkowych. Czekamy też, czy nowe gminy i nowi pracownicy się do nas zgłoszą, zechcą wesprzeć tych, którzy walczą o poprawę warunków pracy całego środowiska.

Czy założyli państwo jakiś limit wymaganych uczestników, żeby do strajku doszło?

Założyliśmy sobie, że jeżeli w akcji nie weźmie udziału pewna grupa osób i ośrodków, nie będziemy wyprowadzali na ulice pracowników np. z ok. 10 proc. gmin. Nie mamy ambicji, że będzie to połowa gmin w Polsce, bo nie jesteśmy tak uzwiązkowioną grupą jak nauczyciele czy policjanci. Jeśli dołączy do nas ok. 20-30 proc. jednostek, strajk zorganizujemy.