Hanna Hendrysiak: Samorządowcy negatywnie oceniają propozycję podziału zwiększonej subwencji oświatowej na podwyżki dla nauczycieli. Dlaczego?


Iwona Waszkiewicz: Głównym powodem negatywnej opinii jest fakt, że pieniędzy jest po prostu za mało. Rząd przeznacza 1 mld zł na pokrycie kosztów tej operacji, podczas gdy samorządy oszacowały je na około 1,5 mld zł. Drugim powodem jest to, że w rozporządzeniu zaproponowano zróżnicowanie kwot przyznanych samorządom w zależności od dwóch czynników: zamożności, czyli od średnich dochodów przypadających na mieszkańca oraz od liczebności uczniów w oddziałach. Mimo wcześniejszych obietnic wiceminister Marzeny Machałek, że nie wprowadzi takich zmian bez zgody samorządów, to dzisiaj ten zapis jest w projekcie i MEN chce go utrzymać. A co ten zapis mówi? Mówi, że dodatkowe środki dostaną te samorządy, które mają dochody na mieszkańca mniejsze niż 90 procent średniej krajowej, i  w których jednocześnie liczebność oddziałów jest niższa niż 18 uczniów. A to są niemałe kwoty, bo na każdego ucznia te gminy zamiast 122 zł otrzymają 190 zł.

Czytaj: Samorządy: Nieuczciwy podział funduszy na podwyżki dla nauczycieli>>

 

Standardy wyczekiwane od lat.
 

Takie działanie kłóci się z ideą współpracy między stroną rządową a samorządową. Kłóci się też z zapowiadanym nowym podejściem do opracowania form finansowania zadań oświatowych. Samorządy zabiegają o to od wielu lat. Zabiegają też o tzw. standardy edukacyjne. I nie mogą się ich doczekać. Zdajemy sobie oczywiście sprawę, że to bardzo trudne zadanie. Dobrze by było jednak określić, jakie są standardy dla gmin wiejskich, jakie dla małych miasteczek, powiatów czy dużych miast. Ważne, by na standardy zapewnione było stuprocentowe finansowanie z budżetu państwa. Wtedy każda gmina, miasto czy powiat będą wiedziały, jaką organizację szkół finansuje subwencja oświatowa, a co – według własnych możliwości czy potrzeb – samorząd zechce wprowadzić powyżej standardu. Ważna byłaby tu dobrowolna decyzja samorządu, a nie konieczność realizacji zadań wymyślonych przez rząd, bez zapewnienia ich finansowania.

Czytaj w LEX: Jakość planowania budżetu w jednostkach samorządu terytorialnego w Polsce >

Kolejnym powodem negatywnej opinii był sposób wprowadzenia podwyżek i sposób potraktowania samorządów. Podwyżki zostały uzgodnione z jednym ze związków zawodowych, a wprowadzone ustawą, która nie podlegała żadnym konsultacjom - przez tzw. inicjatywę poselską, teraz realizację scedowano samorządy. 

 

Jaki jest koszt tych podwyżek dla pani miasta?

 

Na przykładzie Bydgoszczy mogę powiedzieć, że wprowadzone zmiany będą kosztowały, i to tylko przez 4 miesiące tego roku, od września do grudnia - blisko 13 mln zł. W zwiększonej subwencji mamy otrzymać 7,3 mln zł, co oznacza, że prawie 6 mln musimy dołożyć z kasy miasta.

Nie wiadomo jeszcze, z czego będziemy musieli zrezygnować, żeby znaleźć pieniądze na te podwyżki. Boli nas, że rząd obiecuje zmiany, a potem każe za swoje obietnice płacić samorządom. Pewnie nie wszystkie samorządy będą tym obciążone w równym stopniu. Jednak pomysł, że te o większych dochodach mają płacić za innych, jest dla nas nie do przyjęcia. Wszyscy ponosimy bardzo duże koszty, choćby te związane z reformą oświaty i z wieloma zadaniami, które są na nas nakładane bez naszej zgody.

Czytaj w LEX: Podwyżki płac nauczycieli, nowy system oceny pracy, awans zawodowy i inne zmiany wprowadzone ustawą z dnia 13.06.2019 r. o zmianie ustawy – Karta Nauczyciela oraz niektórych innych ustaw >

 

Czy zaproponowany sposób podziału środków na podwyżki nie jest próbą podzielenia strony samorządowej?

 

Trochę pewnie tak. Prowadziliśmy na ten temat dyskusje w naszym gronie. Uzgodniliśmy jednak, że generalnie sposób potraktowania korporacji samorządowych jest tak lekceważący, iż nie będziemy się dzielić na tych, co dużo tracą i opiniują projekt negatywnie i tych, którzy otrzymają troszkę więcej i opiniują projekt pozytywnie. Uznaliśmy, że będzie to opinia negatywna, zresztą zgodnie z wolą większości organizacji, które takie stanowiska przyjęły oficjalnie. Jeszcze wypowie się na ten temat zespół finansowy Komisji Wspólnej.

Czytaj też: Miasta: Potrzeba więcej pieniędzy na subwencję oświatową>>
 

Minister Piontkowski powiedział, że subwencja nigdy nie pokrywała całości wydatków oświatowych, a na obecne zadania wywalczył aż 78 procent finansowania podwyżek…

 

To jest zaskakujące stwierdzenie. O tym, że subwencja nie wystarcza na pokrycie wszystkich wydatków wiadomo od dawna. Jednak z każdym rokiem pieniądze samorządowe pokrywają coraz większy procent wydatków oświatowych. Kiedyś to było 24 procent, teraz jest już prawie 40, a w niektórych JST dochodzi do 50 procent kosztów. Tendencja jest więc wzrostowa. Ponadto te 78 proc. to realnie dla miast 50-55 proc. wszystkich kosztów wynikających z podwyżek. To żaden powód do dumy, że „wywalczono” (tylko kto z kim walczył?...) dla nas ten miliard. Przeciwnie, uważamy, że jeśli tego rodzaju rozwiązanie wprowadza się bez udziału samorządów i w trakcie roku budżetowego, to powinno być w całości sfinansowane z budżetu państwa – jako zobowiązanie rządu wobec nauczycieli. Dzisiaj my - samorządowcy musimy dokonywać zmian w budżecie i rezygnować z ważnych dla naszych mieszkańców inwestycji.