Samorządowcy negatywnie oceniają podział dodatkowej kwoty subwencji oświatowej na podwyżki o 9,6 proc. dla nauczycieli i świadczenie 1000 zł dla stażystów, wynegocjowane przez „Solidarność”. Przypominają, że rząd przeznaczając na ten cel dodatkowe 1,2 mld zł, nie zapewnił pełnej kwoty podwyżki. Minister edukacji Dariusz Piontkowski mówi, że wywalczył 78 proc. niezbędnej kwoty. Resztę muszą dopłacić samorządowcy ze swoich budżetów.

Poza faktem, że rząd przeznaczył za mało środków na podwyżki, samorządowcy krytykują również sposób ich podziału. Rozporządzenie wprowadza mechanizm wsparcia biedniejszych samorządów, czyli takich, które mają dochód na jednego mieszkańca poniżej 90 procent średniej krajowej. Premiuje także te, w których szkołach jest mniej niż 18 uczniów w klasie.

 

Czytaj w LEX: Podwyżki płac nauczycieli, nowy system oceny pracy, awans zawodowy i inne zmiany wprowadzone ustawą z dnia 13.06.2019 r. o zmianie ustawy – Karta Nauczyciela oraz niektórych innych ustaw >

 

Zdaniem samorządowców to rozwiązanie jest nie do zaakceptowania, gdyż jest po prostu nieuczciwe wobec gmin, które dokonały reformy sieci szkolnej, by zastąpić sieć małych szkół kilkoma dużymi. Teraz zostaną za to ukarane, a ci, którzy nic nie zrobili, dostaną nagrodę w formie dodatkowych pieniędzy. Samorządowcy przypomnieli, że w trakcie lipcowej dyskusji na temat tych propozycji wiceminister Marzena Machałek obiecała, że nie wprowadzi ich bez zgody samorządów. Tymczasem mimo ich krytycznego stanowiska zapis w rozporządzeniu pozostał.


„Janosik bis”

Od strony merytorycznej najbardziej fundamentalnym zarzutem jest wprowadzenie kolejnego mechanizmu wspierania biedniejszych samorządów. W systemie finansowania JST są już dwa elementy subwencji ogólnej: część wyrównawcza i równoważąca, których zadaniem jest niwelacja różnic w zasobności między samorządami. Subwencja oświatowa miała być co do zasady związana z kosztami realizacji zadań edukacyjnych. – W rzeczywistości proponowany przez MEN system wyrównawczy to jest „Janosik bis”, czyli uznanie, że bogatsi mogą dopłacić więcej niż ubodzy do takiego samego standardu zadań oświatowych. To nieuczciwe, bo do tego służą inne mechanizmy – mówił Grzegorz Kubalski, zastępca dyrektora Biura Związku Powiatów Polskich podczas opiniowania projektu rozporządzenia dotyczącego podziału środków subwencji 6 sierpnia w resorcie edukacji.

 

Zinstytucjonalizowana forma kradzieży

Samorządowcy nie zgadzają się z argumentacją MEN, że skoro znacząco rosną dochody JST, to można wymuszać na nich realizowanie dodatkowych zadań. Błąd polega na spojrzeniu tylko na stronę dochodową, bez przeanalizowania strony wydatkowej. A tu jest wiele czynników powodujących, że te zwiększone dochody są już wydane, np. na podwyższanie najniższego wynagrodzenia, wzrost cen usług, cen materiałów budowlanych itp. Dyrektor Kubalski przypomniał też, że istotą samorządu jest zapewnienie właściwej realizacji zadań i usług na swoim terenie. - Jeśli więc daną jednostkę stać, to może np. podwyższać wynagrodzenia swoim pracownikom. Jeśli jednak samorząd ma płacić za podwyżki wprowadzane przez rząd, to jest to zinstytucjonalizowana forma kradzieży – grzmiał samorządowiec.

Dodatkowo propozycja wprowadzenia zróżnicowania dochodowego dotyczy tylko gmin, a nie wszystkich jednostek samorządu terytorialnego (a więc wyłącza powiaty i województwa samorządowe), co jest wobec nich nieuczciwe.

Z kolei Związek Miast Polskich jest przeciwny propozycjom MEN ze względu na niedoszacowanie nowych zadań o pół miliarda, podczas gdy Konstytucja RP mówi, że JST zapewnia się udział w dochodach publicznych stosownie do przypadających im zadań. - Nie akceptujemy również wprowadzenia w rozporządzeniu mechanizmu kształtowania wysokości subwencji oświatowej w oparciu o nieprzejrzysty i uznaniowy warunek trudnej sytuacji finansowej samorządów terytorialnych­ - napisał Zygmunt Frankiewicz, Prezes Związku Miast Polskich w liście do ministra edukacji. I dodał, że kryterium 18 uczniów w klasie jako warunkujące dostęp do wyższych środków subwencji lekceważy inne wskaźniki potwierdzające trudną sytuację finansową samorządów terytorialnych. 

Czytaj też: Miasta: Potrzeba więcej pieniędzy na subwencję oświatową>>
 

Jednocześnie samorządowcy przypominają, że od wielu lat bezskutecznie dopominają się o wprowadzenie standardów oświatowych. One są niezbędne do policzenia, co i ile kosztuje w oświacie, jednak ich wprowadzenie musi nastąpić w drodze szczegółowych analiz ekspertów rządowo-samorządowych. Tymczasem tu standard dotyczący liczby 18 uczniów w oddziale został wprowadzony nagle, w wakacje, bez uzgodnień z samorządowcami. - Taka sytuacja jest nie do zaakceptowania - uważa wiceprezydent Bydgoszczy, Iwona Waszkiewicz.

Minister dotrzymał umowy

Odpowiadając na zarzuty samorządowców, minister edukacji narodowej, Dariusz Piontkowski przypomniał, że gdy zostawał ministrem obiecał, że zrobi wszystko, by jak największa kwota z budżetu państwa została przeznaczona na podwyżki dla nauczycieli. – Wydaje mi się, że umowy dotrzymałem, ponieważ część przedstawicieli korporacji samorządowych insynuowała wtedy, że nie będzie ani złotówki dodatkowej w budżecie państwa na zrealizowanie tej podwyżki. Dziś jest to 78 proc. Musicie państwo pamiętać, że nie jestem dysponentem budżetu państwa, tylko jednym z ministrów ubiegających się o jakąś jego część. I w tej sprawie udało mi się być skutecznym i chciałbym, byście to w podobny sposób oceniali, bo nie wiem, czy zawsze udawało się korporacjom samorządowym uzyskać aż tak duże środki na kolejne regulacje w oświacie - mówił.

Minister dodał też, że nigdy subwencja nie wystarczała na pokrycie w stu procentach wydatków oświatowych. Tak jest również i tym razem. Jak podkreślał, resort edukacji patrzy na oświatę jak na inwestycję w przyszłość, podczas gdy samorządowcy wiedzą ją jako koszt, zwłaszcza gdy mają dołożyć własne środki.

Odnosząc się do elementu wspierającego biedniejsze samorządy minister Piontkowski przypomniał, że nie cała kwota dodatkowego ponad miliarda zostanie tak podzielona, a zaledwie niespełna 6 proc. Decyzja resortu edukacji wynikała z tego, że w małych samorządach koszty szkół są wyższe. To próba wypracowania mechanizmu, który w przyszłości można wspólnie uzgadniać. I zapewnił, że będzie dyskutował na temat sposobu podziału pieniędzy na 2020 rok, również z uwzględnieniem kryterium zamożności gmin. Z kolei liczba 18 uczniów wzięła się z wyliczenia średniej liczebności oddziałów szkolnych w kraju, a samorządy mają stosunkowo dużą swobodę w kształtowaniu liczebności klas.