Członkowie obwodowych komisji wyborczych byli przeszkoleni i przygotowani do pracy. Gminy wyposażyły ich w środki ochronne - przyłbice, maseczki i rękawiczki. Jednak w dniu wyborów widać było, że obostrzenia sanitarne związane z zapewnieniem bezpieczeństwa w czasie pandemii koronawirusa mają wpływ na tempo pracy członków komisji. Zgodnie z wytycznymi sanitarnymi wewnątrz lokalu wyborczego mogła przebywać ograniczona liczba osób jednocześnie.

 

Jeden członek komisji dezynfekował powierzchnię

Zgodnie z Wytycznymi Ministerstwa Zdrowia i Głównego Inspektora Sanitarnego dotyczącymi zasad bezpieczeństwa epidemiologicznego podczas wyborów prezydenckich powierzchnie, które mogą być dotykane, powinny być regularnie dezynfekowane - nie częściej, niż co godzinę, ale co najmniej 6 razy w czasie trwania głosowania.

Jak nam mówi Weronika Czaplewska, koordynator obserwatorów wyborów Fundacji Odpowiedzialna Polityka, obostrzenia sanitarne powodowały perturbacje, a dezynfekcja odbywała się „kosztem jednego członka komisji”. - Jedna osoba ze składu była oddelegowana do ciągłego dezynfekowania, przez co komisja de facto liczyła mniej osób. Przez to mniej sprawnie przebiegało wydawanie kart - mówi.

Monika Domagała-Janowska, członek komisji wyborczej, radna gminy Kozielice dodaje, że wyłączenie jednej osoby z pracy na sali było też spowodowane koniecznością pilnowania, aby wyborcy wchodzili w maseczkach i dezynfekowali ręce lub rękawiczki.

Dezynfekcja wszystkich powierzchni była rekomendowana w określonym czasie, ale zdarzało się, że stoły były przecierane nawet 4 razy na godzinę, jak w gminie Żabia Wola. - Żeby zapewnić kolejnym wyborcom oraz członkom komisji maksimum bezpieczeństwa zdrowotnego – mówi Marcin Czora, radny gminy. Jak dodaje, komisje wyborcze miały nie lada problem z pracą w maseczkach, przyłbicach i rękawiczkach z powodu wysokiej temperatury panującej w lokalu wyborczym.

Czytaj w LEX: Wpływ epidemii koronawirusa na samorządy >

Brak nazwiska na spisie wyborców

Znowu pojawił się problem z wyborcami, którzy dopisywali się do spisu wyborców przez ePUAP, bo nie zawsze byli uwzględnieni na listach wyborców. Powodowało to duże komplikacje, komisja musiała dzwonić do urzędu gminy i starać się rozwiązać takie problemy, weryfikować, czy osoba jest uprawniona do głosowania. - Nie zawsze urzędnik od razu mógł odpowiedzieć, bywało, że nie miał w systemie informacji o takim wyborcy. Przez to wyborcy musieli czekać, spędzać w lokalu więcej czasu, co budziło nerwowość oraz problem z wpuszczaniem nowych osób z kolejki – mówi Weronika Czaplewska.

Czytaj w LEX: Zadania jednostek samorządu terytorialnego w wyborach Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej >

Kolejki do jednego stanowiska, a pustki przy drugim

Wielu wyborców zwracało naszą uwagę na sytuację, w której są kolejki do jednego z członków komisji, podczas gdy do siedzącego obok nie czeka nikt. Według Weroniki Czaplewskiej wynika to z tego, że komisja dzieli się spisem wyborców po równo, ale może się okazać, iż z jednej ulicy lub numeru bloku więcej osób przychodzi głosować.

- Trudno podawać sobie nawzajem spis wyborców, który jest dużą księgą, podczas głosowania, tym bardziej że trzeba uważać, żeby nie ujawniać danych osobowych innych wyborców - mówi.

Czytaj w LEX:  Zapewnienie obsługi urzędnikom wyborczym przez samorządy >

Telefonowanie do dyżurujących w urzędach i konsultowanie wątpliwości

Komisje nie zawsze wiedziały, jak postępować z pakietami wyborczymi. Trudne było skoordynowanie jednoczesnego obsługiwania przybywających do lokalu wyborców i otwieranie kopert z pakietami.

Obserwatorzy wyborów zwracali też uwagę na wątpliwości członków komisji, czy liczyć niektóre głosy czy nie. - Bywało, że w jednej kopercie były trzy karty z oddanymi głosami, a jedno oświadczenie, albo kilka kart i tyle samo oświadczeń – mówi Weronika Czaplewska.

Marcin Czora dorzuca problem z instrukcjami w zakresie postępowania z dodatkową dokumentacją i protokołami, które były niezgodne z przekazaną komisji uchwałą PKW. Były też niejasności, co zrobić z częścią dokumentacji: kopiami kodów QR, czy też zaświadczeniami, a nawet zużytymi plombami wyborczymi. - Komisje zaczynają pracę około 5 rano, kończąc ją często po 24. Po tylu godzinach pracy członkowie komisji nie powinni się zastanawiać, co ustawodawca chciał zrobić z wykorzystanymi plombami wyborczymi – zaznacza.

Czytaj w LEX: Odpowiedzialność cywilna i karna za zarażenie koronawirusem >

Złe zdejmowanie masek i brak kart - uwagi organizacyjne przed drugą turą

Monika Domagała-Janowska zauważa, że wymaganie uchylenia na chwilę maseczki przy sprawdzaniu tożsamości nie jest zgodne z zasadami bezpieczeństwa przed Covid-19. - Wyborcy uchylają czy zdejmują maseczkę w niewłaściwy sposób - podkreśla.

Frekwencja rośnie z wyborów na wybory, a w wielu miejscach brakło kart wyborczych, albo było tego blisko. Marcin Czora podkreśla, że obwodowe komisje otrzymały 75 proc. kart do głosowania. Jego zdaniem po wydaniu 80 proc. z nich powinni zadzwonić po kolejne z depozytu.

- Do naszej komisji karty dostarczono, ale do innej nie. Jako że frekwencja nie przekroczyła 75 proc.,  tamta komisja sobie poradziła, ale było dość blisko. Od lat wybory prezydenckie cieszą się wzrastającą frekwencją. Może pułapy przekazywanych kart powinny być wyższe? – pyta.