Sylwia Gortyńska: Kobylnica to wiejska gmina, która wyróżnia się przedsiębiorczością. Od tego roku płaci "janosikowe". Co to oznacza dla gminy i jej mieszkańców?

Leszek Kuliński: Możliwości finansowe gminy w ścisłym powiązaniu z jakością zarządzania stanowią podstawę do wyznaczania strategicznych celów jej funkcjonowania i rozwoju. Mam tu na myśli szereg działań zogniskowanych wokół systematycznej poprawy jakości infrastruktury drogowej, rozbudowy i ulepszania bazy edukacyjnej, realizację odważnej i ciekawej polityki kulturalnej czy wreszcie przygotowywanie i wdrożenie programów o charakterze socjalnym, zdrowotnym, edukacyjnym. Dbamy zarówno o mieszkańców, jak i warunki do rozwoju przedsiębiorczości. Prowadząc jednocześnie szereg projektów inwestycyjnych i rozwojowych, na przestrzeni ostatnich 10 lat gmina niemal podwoiła swoje dochody.

Ale jeżeli gmina przekroczy próg dochodowy, ustalony na jednego mieszkańca, wówczas ponosi koszty nadwyżki na rzecz gmin o niższym dochodzie. Skutkuje to obciążeniem budżetu gminy gospodarczo rozwiniętej utratą części dochodu z podatku, jak również subwencji. W ten sposób, zaryzykuję tezę, jej dalszy rozwój jest mocno ograniczany. Czasami wręcz możliwość realizacji ustawowego obowiązku zabezpieczenia przez gminę podstawowych potrzeb mieszkańców, np. w zakresie mieszkaniowym, zaopatrzenia w wodę, energię, itp. – jest mocno kłopotliwa.

W tym roku do grona gmin, które płacą Janosikowe, dołączyła także Kobylnica. W naszym przypadku „utracone” w ten sposób środki nie spowodują aż tak drastycznych konsekwencji jak te, o których wspomniałem wcześniej, ale mimo to odczujemy brak tych pieniędzy.

Janosikowe, a konkretnie „Wpłaty jednostek samorządu terytorialnego do budżetu państwa” stanowi wydatek gminy i płacone jest w momencie, gdy gmina przekroczy wskaźnik uprawniający ją do otrzymania subwencji,  tj. gdy dochody gminy z podatków są większe niż 150 proc. średniego dochodu samorządów w Polsce. Im wyższe dochody samorządu, tym większa jest opłata wyrównawcza. Janosikowe wpłacane jest do budżetu państwa w 12 ratach, który następnie przekazuje je w formie subwencji biedniejszym samorządom. Na 2019 rok naliczono gminie prawie 360 tys. zł. Podstawą do naliczenia wpłaty były podstawowe dochody podatkowe gminy Kobylnica za 2017 rok.

Inną, ale równie ważna sprawą, jest problem, na który napotkaliśmy w przypadku części wyrównawczej subwencji ogólnej dla gmin. W 2018 roku kwota, jaką Kobylnica otrzymała z budżetu państwa to 2.033.370 zł. Gmina ją otrzymywała też w 12 równych ratach. W 2019 roku, po przekroczeniu 150 proc. średniego dochodu podatkowego, samorządów w Polsce utraciliśmy prawo do tej subwencji.

 

Na terenie gminy znajdują się wiatraki. Jaki wpływ na finanse Kobylnicy miała głośna nowelizacja ustawy o odnawialnych źródłach energii z 2018 r. ?

Nowela ta dokonała zmian legislacyjnych w ustawie o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych oraz w Prawie budowlanym, co wywołało zmiany obowiązujące wstecz, czyli mające skutek od 1 stycznia 2018 r. w zakresie przedmiotu opodatkowania podatkiem od nieruchomości na podstawie ustawy o podatkach i opłatach lokalnych. Fakt ten miał wpływ na wysokość opodatkowania podatkiem od nieruchomości elektrowni wiatrowych, gdyż podatek po zmianie jest pobierany wyłącznie od ich części budowlanych. Obniżenie podatku od nieruchomości nastąpiło w trakcie roku, co skutkowało zmniejszeniem planowanych dochodów w 2018 i 2019 roku o 1.960.164 zł. Zresztą, z tym wiąże się także bardzo ważna kwestia – stabilność prawna.

Raczej chyba jej brak…

Tak. Kiedy potencjalni i obecni inwestorzy analizują obecny stan prawny w zakresie rynku zielonej energii elektrycznej, nabierają obaw. A te skutkować mogą zatrzymaniem rozpoczętych inwestycji i zaniechaniem podejmowania kolejnych. Wątpliwości wynikają z wielości, nie zawsze spójnych ze sobą regulacji prawnych. Efektem tego jest brak stabilnych i przewidywalnych warunków rozwoju. Kiedy dodamy do tego decyzje, często podejmowane w skutek presji społecznej, bariery ekonomiczne i prawne, niestabilność w zakresie np. sprzedaży energii, trudno o odważne decyzje inwestorskie. To z kolei przekłada się na brak zainteresowania całym tematem. Jednym z przejawów złych „nastrojów” inwestorów jest obserwowane ostatnio w Gminie Kobylnica obniżenie tempa inicjowania kolejnych inwestycji, a w niektórych przypadkach - nawet chęć odsprzedaży projektów. Co spowodowało w naszym przypadku, zmniejszeniem wpływów podatkowych do budżetu gminy.

Czytaj też: Gminy wystawione do wiatru idą do Trybunału

Kiedy połączymy ze sobą te trzy sytuacje – janosikowe, subwencję i zmiany w opodatkowaniu wiatraków, to uświadomimy sobie, jak znaczący wpływ mają one na budżet samorządu. Wobec tej sytuacji zamierzamy jeszcze mocniej zintensyfikować nasze działania w kierunku zabiegania o nowe źródła finansowania, aby „załatać” tę dziurę. Nie będzie to jednak łatwe, bo możliwości, jakie dają fundusze europejskie są takie, że w najbliższych latach będą mogły korzystać najbardziej te samorządy, które są słabo rozwinięte. Tu znów pojawia się skomplikowana sytuacja. Gmina Kobylnica, jako samorząd postrzegany jako bogaty, ma mniejsze szanse na uzyskanie takich środków, a nawet jeśli – to na niskim poziomie.

I pierwszy, i drugi wariant, uderza w skutecznie rozwijający się samorząd.

Pojawia się więc pytanie, czy rzeczywiście w taki sposób chcemy podsumowywać pracę zespołu ludzi, który wkładał ogrom serca, zaangażowania i determinacji w to, by inicjować śmiałe przedsięwzięcia i działania? Czy innowacyjność, nieszablonowość i szersze spojrzenie na rozwiązywanie problemów powinno spotykać się z „silnie zaciągniętym hamulcem ręcznym”? Kwestie solidarności społecznej to jedno, ale należałoby patrzeć na problem z szerszej perspektywy. Jeśli dziś, realnie chcemy myśleć o tym, by doganiać Europę pod względem rozwoju gospodarczego, osoby decyzyjne powinny robić wszystko, aby zachęcać i dopingować tych, którzy, pomimo ryzyka, są gotowi wejść na ścieżkę innowacyjności, żeby udowadniać, że prowadzi ona do przystanku pod tytułem „nowoczesny samorząd”. Wobec tego, o czym mówiłem, wydaje się, że nie dość, że w naszym kraju ta ścieżka jest niezwykle wyboista, to jeszcze podróżującym nią samorządom dokuczają porywiste podmuchy wiatru, które uderzają w stabilność i determinację.

Czytaj też: Gminy chcą rekompensat za straty podatku od wiatraków>>

Jak zmienić prawo finansowe, aby było przyjaźniejsze dla JST?

Od kilku lat trwa spór o to, czy zasadny jest obowiązujący kształt funkcjonowania mechanizmu solidarności poziomowej pomiędzy JST. Mimo, że jest on związany w szczególności z niwelowaniem dysproporcji w zasileniach poszczególnych samorządów, a jego główną ideą jest zachowanie zrównoważonego rozwoju w polskich samorządach, to – w mojej ocenie – taki sposób rozwiązywania problemu nie należy do najefektywniejszych. Tak długo, jak trwa koniunktura, wszystko jest w miarę w porządku. Gorzej, gdy następuje spowolnienie gospodarcze, jak te, które obserwowaliśmy kilkakrotnie na przestrzeni choćby ostatniej dekady, co się jeszcze zbiegło z obniżeniem stawek podatkowych, a samorządowi płatnicy janosikowego muszą płacić za „społeczny sukces” swoich działań sprzed dwóch lat.

Warto, by strona rządząca dostrzegła też skutki, jakie pociągają za sobą decyzje, o których wcześniej wspomniałem, dla gmin wiejskich. Odnoszę wrażenie, że stawianie na jednej szali obszarów silnie zurbanizowanych i tych samorządów, których domeną było, jest i będzie rolnictwo, jest mocno niezrozumiałe. Skutki, a w zasadzie szanse na ograniczenie ich negatywnego wpływu, są dużo większe, gdy zarządzana przez nas gmina dysponuje narzędziami w postaci chociażby silnych ośrodków naukowych, bazy firm trudniących się nowoczesnymi technologiami, lotniskami, czy przebiegającymi w pobliżu autostradami. W tym układzie, możliwości, jakimi dysponuje dany samorząd, pozwalają na generowanie środków w nowy sposób. Sytuacja staje się bardziej skomplikowana, gdy obciążenia finansowe, o których rozmawiamy, uderzają w gminy typowo wiejskie. Duże obszary, odległości pomiędzy poszczególnymi miejscowościami, charakter typowo rolniczy dominujący w zdecydowanej części obszaru. W tym przypadku „utrata” kilku milionów złotych nie jest łatwa do zbilansowania. Tym bardziej, że oczekiwania społeczne wobec władz samorządowych z każdym kolejnym rokiem nie maleją, wręcz przeciwnie – rosną.

Zobacz też: Ważny głos Trybunału w debacie o janosikowym>>

Zasadnym byłoby zatem wprowadzenie wsparcia finansowego dla gmin „słabo rozwijających się gospodarczo” ze szczebla finansów rządowych. Taki sposób wsparcia ograniczyłby finansowanie niwelowania różnic kosztem gmin o wysokich dochodach. Dziwi jednak fakt, że w Polsce przeprowadzenie wielkich reform potrafi dokonać się w ekspresowym tempie, a sprawy janosikowego, o co apelują od lat środowiska samorządowe, wciąż pozostają niezmienione.

 

Michał Bitner, Elżbieta Kornberger-Sokołowska

Sprawdź