Obowiązująca od 21 czerwca 2015 r. ustawa o rzeczach znalezionych określa m.in. obowiązki i prawa znalazcy oraz przechowującego, a także postępowanie w sprawach odbierania zawiadomień o znalezieniu rzeczy, przyjmowania i przechowania rzeczy znalezionych oraz poszukiwania osób uprawnionych do ich odbioru. Co do zasady, odpowiedzialny za przyjmowanie i przechowywanie rzeczy znalezionych jest starosta.

Zguba czeka dwa lata

Tylko do 31 maja br. może odebrać w Biurze Rzeczy Znalezionych (BRzZ), w starostwie powiatowym w Lubaniu ktoś, kto zgubił swój telefon 31 maja 2021 r. Trochę więcej czasu ma ten, kto 6 sierpnia tego samego roku zgubił portfel z zawartością. Tylko te dwie zguby figurują obecnie w wykazie rzeczy, które czekają na swoich właścicieli w tym biurze.

- Mało ludzi, którzy znajdą jakąś rzecz na ulicy, zgłasza się z nią do nas. Często dostarcza nam takie pozostawione u nich rzeczy policja – tłumaczy Anna Humen z BRzZ w Lubaniu. W biurze pracuje od kilku lat. Pamięta tylko jeden przypadek, że właściciel zgłosił się po rzecz, którą zgubił. Zapamiętała też tylko dwie osoby, które chciały zostać właścicielami znalezionych przez siebie rzeczy, jeśli nie zgłosi się po nie ten, kto je zgubił.

- Tak naprawdę trafiają do nas głównie śmieci. Np. policja dostarcza zniszczony telefon, który został przejechany ze dwa razy. Starosta odmawia przyjęcia takiej rzeczy, bo ani jej przechowywanie nie ma sensu, ani znalezienie właściciela nie jest możliwe. Wartość takiego telefonu jest praktycznie żadna – podkreśla Anna Humen. Jej zdaniem, wątpliwości może również budzić interpretacja przepisów.

Czytaj w LEX: Obowiązki starosty w zakresie postępowania z rzeczami znalezionymi >>

Zgodnie z art. 12. 4. ustawy, właściwy starosta może odmówić przyjęcia rzeczy, której szacunkowa wartość nie przekracza 100 złotych, chyba że jest to rzecz o wartości historycznej, naukowej lub artystycznej. Co zrobić, kiedy do BRzZ trafiają kluczyki od samochodu, czy klucze od domu? A takie przypadki się zdarzają. Urzędniczka uważa, że wartość samych kluczy jest znikoma, ale to jednak kluczyki od samochodu czy klucze od domu. Poza tym, budynek starostwa położony jest poza centrum miasta, więc jeśli ktoś znajdzie jakąś drobną nawet rzecz i fatyguje się do starostwa, żeby ją zostawić w BRzZ, to – jak zaznacza- nie ma sumienia, żeby taka osobę odesłać z kwitkiem. Bywa, że nawet oficjalnie nie wszczynając postępowania biuro szuka właściciela takiej rzeczy.

- Przed świętami zdarzyło się, że pan zostawił przed bankomatem prezent dla mikołajkowy dla córki- pięknie zapakowaną lalkę. Jakaś pani tę paczkę znalazła i przywiozła ją do nas. Sprawdziliśmy, że na jednym z naszych lokalnych portali było ogłoszenie, że dotyczące właśnie tego przedmiotu. Skontaktowaliśmy się z administratorem strony. Tak udało się odnaleźć właściciela. Kto by u nas w biurze szukał zagubionej lalki- retorycznie pyta urzędniczka.

WZORY DOKUMENTÓW:

 

 

Znalazca może żądać znaleźnego

Z przepisów ustawy wynika, że odebranie zawiadomienia o znalezieniu rzeczy oraz przyjęcie rzeczy przez właściwego starostę stwierdza się w sporządzonym przez niego protokole, który stanowi podstawę wydania znalazcy poświadczenia przyjęcia zawiadomienia o znalezieniu rzeczy albo znalezieniu oraz przyjęciu rzeczy. Protokół i poświadczenie sporządza się także w przypadku wskazania przez znalazcę miejsca, w którym rzecz się znajduje.

Czytaj w LEX: Cywilnoprawna sytuacja znalazcy oraz przechowującego >>

Problem w tym, że znalazcy nie zawsze chcą wypełniać te dokumenty. Mówią, że znaleźli, oddają, ale na dopełnienie takich formalności nie mają czasu. - No i jak wszcząć procedurę, kiedy nie ma dokumentu, w którym dokładnie jest określone, kto znalazł, gdzie znalazł, kiedy znalazł daną rzecz - zastanawiają się urzędnicy.

Kiedy jednak znalazca wypełnia protokół wskazuje w nim swoje imię, nazwisko i adres zamieszkania oraz dokładnie określa rzecz, czas i miejsce znalezienia rzeczy. Właściwy starosta poucza znalazcę o prawie do żądania znaleźnego oraz zasadach nabycia własności w przypadku bezskutecznego upływu terminu do odbioru rzeczy przez osobę uprawnioną. Jeżeli znalazca żąda znaleźnego, czyni się o tym wzmiankę w poświadczeniu.

Czytaj: Ochrona danych utrudnia znalezienie właściciela>>

W taki oto sposób pani, która w parku, w jednej z miejscowości na terenie powiatu lubańskiego, znalazła trzy nowe lodówki w fabrycznych opakowaniach, udało się zostać po dwu latach ich szczęśliwą właścicielką, bowiem ani policji, ani urzędnikom, pomimo starań nie udało się odnaleźć tego, kto ten sprzęt zgubił.  

Sprawdź w LEX: Czy biuro rzeczy znalezionych powinno usunąć dane osobowe z nośnika danych przed wydaniem przedmiotu znalazcy? >>

 

Policja i straż miejska zasilają biura

- Obywatele mają znikomą wiedzę na temat możliwości poszukiwania rzeczy, które zgubili. Nie szukają ich u nas. Najczęściej od razu zamieszczają na ten temat informacje na portalach internetowych. Bywa, że zgubione rzeczy trafiają do nas z opóźnieniem, np. zdarzyło się, że straż miejska przekazała nam taką rzecz dopiero po 1,5 roku, kiedy ten, kto ją zgubił pewnie dawno już o tym zapomniał. Znalazców odsyła też do nas automatycznie policja, jak np. pana, który znalazł walizkę. Nawet nie sprawdzili, że w środku były dokumenty, dzięki którym udało nam się potem odnaleźć właściciela – opowiada Anna Humen.

Od czasu wejścia w życie ustawy o rzeczach znalezionych, do BRzZ w starostwie powiatowym w Tomaszowie Mazowieckim trafiło 90 rzeczy, w tym 6 w tym roku. Tylko 12 spośród tych rzeczy odebrali właściciele.

- Dlaczego ludzie nie odbierają od nas rzeczy, które zgubili, trudno powiedzieć. Być może nie wiedzą, że istnieje coś takiego jak Biuro Rzeczy Znalezionych. Trzeba przyznać, że nie trafiają do nas zbyt wartościowe rzeczy. Jeżeli nie znajdzie się właściciel zgubionego przedmiotu, a znalazca nie jest nim zainteresowany, to przedmiot przechodzi na własność starostwa. I to starostwo decyduje, co z nim zrobić - tłumaczy Ewa Wrońska z BRzZ w Tomaszowie Mazowieckim. Przyznaje, że zgodnie z przepisami można taką rzecz zlicytować, sprzedać, albo zlikwidować. Taką decyzję podejmuje zarząd powiatu. Żadnej licytacji w starostwie urzędniczka sobie jednak nie przypomina.

Sprawdź w LEX: Jak właściwie ma postąpić biuro rzeczy znalezionych, gdy ktoś przynosi znaleziony dowód osobisty? >>

Na terenie powiatu augustowskiego w tym roku znaleziono na razie tylko walizkę i portfel. W ubiegłych latach (nie więcej niż 7 rocznie) zdarzały się m.in. rowery, telefony komórkowe, obrączki, ale np. wśród znalezisk z 2019 r. był też kajak. Właściciela nie odnaleziono.

- Czasami udaje się znaleźć właściciela, ale jeśli już to tylko wtedy, gdy coś jest szybko znalezione i szybko do nas dostarczone. Im dłużej to trwa, tym bardziej szanse maleją. Mam wrażenie, że ludzie wolą jednak zamieszczać ogłoszenia odnośnie rzeczy, które zgubili, na lokalnych portalach internetowych, bo tam zobaczyć je może znacznie więcej osób niż na naszej stronie i czy na tablicy w urzędzie. Ludzie zgłaszają się też na policję, a nie do nas – mówi Emilia Gąsiewska z BRzZ w starostwie powiatowym w Augustowie. Jej zdaniem, pod tym względem ustawa o rzeczach znalezionych w obecnym kształcie już się zestarzała.

Odległość i terminy – spory problem

Problemem dla tych, którzy coś zgubili lub zgubioną rzecz odnaleźli, może być odległość od starostwa. Np. Świeradów Zdrój oddalony jest od Lubania o ponad 30 km. Jeśli tam rzecz jakąś zgubi lub znajdzie turysta, to zapewne zgłosi się na posterunek policji, a nie do starostwa. Tyle, że tamtejszy posterunek nie ma stałej obsady, więc nie jest cały czas czynny.  

- Miał u nas miejsce taki przypadek. Pani z Warszawy znalazła portfel w Świeradowie. Zamierzała go zostawić na posterunku, ale był nieczynny. Musiała wracać do domu. Już z domu zadzwoniła do mnie z pytaniem, co ma zrobić. Załatwiliśmy to w ten sposób, że złożyła zawiadomienie na komisariacie w swojej dzielnicy – opowiada Anna Humen.   

- Ustawa nie do końca reguluje, czy właścicielem rzeczy znalezionej może stać się funkcjonariusz, który taką rzecz znajdzie będąc na służbie. My opieramy się na opinii naszego prawnika, że nie może. Kolejna sprawa, sporo rzeczy znalezionych przekazywanych jest nam przez komisariaty policji niekoniecznie po upływie trzech dni od znalezienia. Zdarza się, że te rzeczy tam leżą nawet latami. Co wtedy zrobić z upływem terminów? To także uzgadnialiśmy z naszym prawnikiem. Jego opinia jest taka, że 2 lata liczymy od momentu przekazania nam rzeczy – wyjaśnia Ewa Wrońska.            

Patrycja Grebla-Tarasek, ekspert Działu Monitoringu Prawnego i Ekspertyz Związku Powiatów Polskich przypomina, że w momencie wejścia w życie ustawy była ona dość mocno krytykowana przez samorządy, natomiast od tamtej pory ZPP nie miał żadnych sygnałów z powiatów, które wskazywałyby na problem z realizacją zadań wynikających z ustawą o rzeczach znalezionych.

- Udało mi się ustalić, że co najmniej od 5 lat nie było ani jednego zgłoszenia, które sygnalizowałyby problemy w tym obszarze. Oczywiście świat idzie do przodu i zapisy ustawy nie do końca pozostają w spójności z otaczającą nas rzeczywistością. Być może jest to temat, którym należałoby się w jakiejś przyszłości zająć. Pamiętać też należy, że nadal istnieją białe plamy w dostępności cyfrowej, także co najmniej dla części obywateli likwidacja możliwości korzystania z biur rzeczy znalezionych, z których jednak część obywateli dalej korzysta, byłaby problematyczna – ocenia Patrycja Grebla-Tarasek.