Szczegóły rządowego projektu ustawy o statusie osoby najbliższej w związku i umowie o wspólnym pożyciu przedstawili w piątek w Sejmie Władysław Kosiniak-Kamysz (szef PSL), współprzewodniczący Nowej Lewicy Włodzimierz Czarzasty, wiceminister w kancelarii premiera Katarzyna Kotula (Lewica) oraz wiceprezes PSL Urszula Pasławska.

Kotula podkreśla, że ustawa to trudny kompromis - umowa o wspólnym pożyciu ma być zawierana u notariusza. Choć nie zmieni stanu cywilnego stron zawierających umowę, ale jednocześnie uniemożliwi im zawarcie małżeństwa. W umowie notarialnej mają też być uregulowane kwestie finansowe – chodzi głównie o wspólność bądź odrębność majątkowa. - Reguluje kwestie prawa do mieszkania, możliwości wzajemnych alimentów, wzajemnej dostępnej informacji medycznej, zwolnienia od podatku od spadków i darowizn, możliwości wspólnego rozliczania, jeśli zadeklarowało się wspólność majątkową, ale także zwolnienia od podatku od czynności cywilnoprawnych, gwarantuje rentę rodzinną – mówi Kotula. Po zawarciu umowy notariusz będzie zobowiązany do przekazania dokumentów do Urzędu Stanu Cywilnego – ten poinformuje strony umowy, że taki rejestr został dostarczony. Projekt zakłada też uregulowanie dziedziczenia testamentowego, ubezpieczenia zdrowotnego dla obu stron oraz urlopu opiekuńczego.

 

Start ścieżki legislacyjnej

We wrześniu kwestia uregulowania związków partnerskich pojawiła się w wykazie priorytetów rządu. Zanim więc projekt trafi do laski marszałkowskiej – jako rządowy - zajmie się nim jeszcze Stały Komitet Rady Ministrów. Posłanka Pasławska zaznacza, że od poprzednich projektów obecna wersja różni się tzw. koncepcją wolnościową. - Strony same będą określały, jak ta umowa ma być skonstruowana. Ta umowa będzie również mogła być zmieniana. Państwo będzie miało nad tym rękojmię - nie będzie regulatorem, ale administratorem tych informacji – mówi Pasławska. Podkreśla, że ustawa wyłącza kwestie światopoglądowe, a ma uwzględniać różne wrażliwości, dlatego pomija m.in. kwestie związane z dziećmi (adopcję i pieczę). Nie ma to być także instytucja prawna konkurencyjna wobec małżeństwa. -Dzisiaj w Polsce, tak jak na całym świecie, decyzje o zawarciu małżeństwa nie są podejmowane szybko i nagle. Bardzo często pary mieszkają przez miesiące, lata ze sobą i również zasługują na to, aby państwo zwróciło się do nich frontem i ułatwiło życie osobom żyjących w takich sytuacjach w takich parach – wyjaśnia pos. Pasławska.

Szczegóły do ustalenia

Zdaniem Pasławskiej umowa może być traktowana jako umowa przedmałżeńska, a ślub będzie ją automatycznie rozwiązywał. Zaznacza też, że prezentowany projekt nie ma ostatecznej formy, a jego twórcy są otwarci na dialog z prezydentem Karolem Nawrockim, od którego podpisu bądź weta będzie zależał ostateczny los ustawy, jeśli uchwali ją Sejm. - Będziemy z pełną atencją i szacunkiem rozważali wszelkie rozwiązania właśnie po to, aby doprowadzić do końca i dobrego finału – zapewnia Pasławska. Min. Kotula podkreśla zaś, że koalicjanci przygotowali już „plan B”, gdyby prezydent zawetował ustawę, jednak nie zdradza na razie jego szczegółów.

Włodzimierz Czarzasty – w odpowiedzi na krytykę zarówno z prawicy, jak i lewicy - przyznaje, że to trudny kompromis. -To jest porozumienie, w którym udało się zmieścić wszystko to, co jest możliwe na tym etapie i w tym parlamencie – mówi przyszły Marszałek Sejmu. Dodaje, że w projekcie nie znalazły się rozwiązania, na które nie znaleziono konsensusu i które nie miałyby poparcia w głosowaniu.

 

Sprawdź również książkę: Kodeks rodzinny i opiekuńczy. Komentarz >>


Ustawa nie przewiduje - ale też nie zabrania - uroczystego zawarcia umowy u notariusza. Życie samo ureguluje tę kwestię – podkreśla min. Kotula, zaznaczając jednocześnie, że taksa notarialna za zawarcie takie umowy ma wynieść kilkaset złotych, ale konkretna kwota zostanie ustalona w rozporządzeniu ministra sprawiedliwości, a nie w samej ustawie.

Dwie dekady bezowocnych prób

Wnioskodawcy podkreślali, że pierwsza inicjatywa legislacyjna w tej kwestii pojawiła się już w 2004 r. Projekt ustawy o rejestrowanych związkach partnerskich pojawił się jako senacka inicjatywa ustawodawcza Senatu. Przygotowała go – w porozumieniu ze środowiskami LGBT – prof. Maria Szyszkowska. Choć projekt trafił do Sejmu, do wylądował w zamrażarce ze względu na wybory parlamentarne i prezydenckie.

Kolejny projekt ustawy regulujący tę kwestię złożył Sojusz Lewicy Demokratycznej wiosną 2011 r. Projekt z powodu zakończenia kadencji Sejmu jednak przepadł. W 2012 r. do Sejmu (VII kadencja) trafiły aż trzy projekty ustaw o związkach partnerskich. Dwa z nich złożyły grupy posłów Ruchu Palikota oraz SLD, trzeci projekt przedstawiła grupa posłów Platformy Obywatelskiej. Wszystkie trzy zostały jednak odrzucone już w pierwszym czytaniu w 2013 r. Jeszcze w 2013 r. kluby SLD i Ruch Palikota ponownie złożyły swoje projekty, jednak mimo podejmowanych przez wnioskodawców prób pierwsze czytanie nigdy się nie odbyło – wniosek o uzupełnienie porządku obrad Sejmu o ten punkt został odrzucony.

Kolejną próbę ustawowego uregulowania związków partnerskich podjęła pięć lat później grupa posłów Nowoczesnej. Po negatywnych opiniach Biura Legislacyjnego oraz Biura Analiz Sejmowych projektowi nie nadano numeru druku i nie skierowano go do dalszych prac. W obecnej kadencji - po kilku miesiącach prac - jesienią 2024 roku projekt min. Kotuli został opublikowany na stronach Rządowego Centrum Legislacji i skierowany do konsultacji publicznych (zakładał zmiany w ponad 200 aktach prawnych). Nie był on jednak uwzględniony w umowie koalicyjnej i ostatecznie nie trafił pod obrady rządu.