Sędzia Dariusz Łubowski – poza odmową wydania - uchylił także w piątek środek zapobiegawczy w postaci tymczasowego aresztowania i nakazał niezwłoczne zwolnienie podejrzanego. Mężczyzna był poszukiwany europejskim nakazem aresztowania (ENA) jako podejrzany o wysadzenie gazociągu Nord Stream.
Do zniszczenia trzech z czterech nitek Nord Stream 1 i Nord Stream 2, przeznaczonych do transportu gazu ziemnego z Rosji do Niemiec, doszło na jesieni 2022 r., ponad siedem miesięcy po wybuchu pełnoskalowej wojny rosyjsko-ukraińskiej. Gazociągi zniszczył wybuch na głębokości około 80 metrów, na dnie Bałtyku. Według niemieckiej prokuratury osoby odpowiedzialne za zniszczenie gazociągu skorzystały z jachtu, który wypłynął z portu w Rostocku. Łódź mieli wynająć od niemieckiej firmy na podstawie fałszywych dokumentów tożsamości i z pomocą pośredników. Według śledczych nurkowie przymocowali do nitek rurociągów co najmniej cztery ładunki wybuchowe, a po akcji zostali odebrani przez kierowcę i zawiezieni na Ukrainę.
Sprawdź również książkę: Postępowanie karne i prawo karne wykonawcze. Wzory pism procesowych z komentarzem >>
Wniosek źle przygotowany
Zdaniem sądu wniosek władz niemieckich o wydanie mężczyzny nie zasługiwał na uwzględnienie. Przedmiotem postępowania nie było ustalenie, czy mężczyzna dopuścił się zarzucanego mu przez stronę niemiecką czynu, a jedynie czy czyn ten może stanowić podstawę do wykonania ENA. – Sąd polski nie dysponuje w tej sprawie żadnymi dowodami, albowiem strona niemiecka przesłała jedynie bardzo ogólne informacje – tłumaczył sędzia Łubowski w uzasadnieniu postanowienia. Podkreślił, że nie ma jurysdykcji w zakresie ustalenia, czy to Żurawlow był sprawcą wysadzenia gazociągu Nord Stream. Wskazał, że sąd polski jest jednak zobowiązany zbadać, czy w sprawie zachodzą przeszkody do wydania ściganego władzom niemieckim. Obrona Żurawlowa wskazywała, że istnieje bezwzględna przeszkoda do wykonania ENA - ewentualne wydanie ściganego do Niemiec naruszałoby prawa i wolności człowieka, co miało wynikać z politycznego kontekstu sprawy i głębokiego upolitycznienia sądów niemieckich.
Jednak polski sąd oceniał jedynie, czy czyn stanowi przestępstwo w rozumieniu prawa polskiego i czy nie zachodzą okoliczności prawne wyłączające odpowiedzialność karną ściganego. Sąd zaznaczył, że wysadzenie infrastruktury krytycznej wrogiego państwa w trakcie pokoju przez służby specjalne czy grupy terrorystyczne jest sabotażem i stanowi przestępstwo. – Natomiast tego rodzaju działania podejmowane przez siły zbrojne i siły specjalne w trakcie wojny na infrastrukturę krytyczną agresora nie są sabotażem, a aktem dywersji, które w żadnym razie przestępstwami być nie mogą. Innymi słowy Ukraina, o ile to Ukraina, siły specjalne i ścigany, czego sąd nie przesądza, zorganizowały zbrojną misję zniszczenia rurociągów wroga, to działania te nie były bezprawne. Przeciwnie, były uzasadnione, racjonalne i sprawiedliwe – uzasadnił sędzia Łubowski.
Wojownik, a nie terrorysta
Ściganemu więc (o ile był sprawcą tego czynu) przysługuje tzw. immunitet funkcjonalny. – Czyn ten ze względu na swój urzędowy charakter przypisany może być jedynie państwu, ewentualnie państwu ukraińskiemu, i tylko to państwo może za niego ponieść odpowiedzialność – mówił w uzasadnieniu sędzia. Ponadto sąd zaznaczył, że wysadzenie gazociągu nie miało miejsca na terenie Niemiec, ale na wodach międzynarodowych, a Nord Stream nie jest podmiotem niemieckim. Ocenił również, że przyjęta przez stronę niemiecką kwalifikacja czynu i jego opis budzą wątpliwości.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Linki w tekście artykułu mogą odsyłać bezpośrednio do odpowiednich dokumentów w programie LEX. Aby móc przeglądać te dokumenty, konieczne jest zalogowanie się do programu. Dostęp do treści dokumentów w programie LEX jest zależny od posiadanych licencji.












