W czwartek wieczorem podczas lotów treningowych przed AirSHOW na radomskim lotnisku rozbił się polski F-16. W katastrofie zginął major Maciej „Slab” Krakowian, jeden z najbardziej utytułowanych polskich pilotów F-16, lider Tiger Demo Team. Zaplanowane na weekend pokazy zostały odwołane, a Poczta Polska wstrzymała planowaną emisję znaczka poświęconego temu wydarzeniu. To pierwszy wypadek śmiertelny na F-16 po prawie dwóch dekadach ich eksploatacji w polskim lotnictwie wojskowym. Śledztwo w sprawie czwartkowej katastrofy formalnie wszczęto w piątek - prowadzone jest w kierunku spowodowania katastrofy w ruchu lotniczym, skutkującej śmiercią pilota. Postępowanie przygotowawcze zostało wszczęte na podstawie art. 173 kodeksu karnego. - Katastrofa jest definiowana w literaturze i orzecznictwie jako zdarzenie zakłócające w sposób nagły i groźny ruch lądowy, sprowadzające konkretne, rozległe i dotkliwe skutki, obejmujące większą liczbę ludzi lub mienie w znacznych rozmiarach oraz niosące ze sobą zagrożenie bezpieczeństwa powszechnego – pisze dr hab. Magdalena Budyn-Kulik w komentarzu LEX do art. 173 k.k. Choć zginął tylko pilot, to ponieważ wartość samolotu F-16 przekracza milion złotych (czyli było to mienie w znacznych rozmiarach), to dotyczy to również wypadku w Radomiu.

Lotnisko w Radomiu – zgodnie z komunikatem jego zarządcy, Polskich Portów Lotniczych, będzie nieczynne co najmniej do wtorku w nocy. - Do odwołania zostały też wstrzymane wszelkie loty F-16 z wyjątkiem działań operacyjnych – informuje pułkownik Marek Pawlak z Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych. F-16 nadal więc patrolują polskie granice i przestrzeń powietrzną.

W związku z odwołaniem radomskiej imprezy organizator zapowiada zwrot środków za zakupione bilety. Nastąpi on w ciągu 14 dni kalendarzowych od dnia odwołania wydarzenia. -Zwroty będą realizowane zgodnie z kolejnością zakupu biletów oraz za pomocą tej samej metody płatności, którą dokonano zakupu – informuje biuro organizacyjne AirShow Radom 2025. To o tyle istotne, że sprzedaż była prowadzona wyłącznie on-line i w etapach (im bliżej wydarzenia, tym drożej).

 


Tym razem wojskowa komisja ekspercka

Na lotnisku cały czas pracuje zespół m.in. prokuratorów i biegłych z „wojskowej” Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego (KBWLLP). Działa ona na podstawie art. 140 ustawy z 3 lipca 2002 r. – Prawo lotnicze (t. j. Dz. U. z 2023 r. poz. 2110). Nie należy jej mylić z jej „cywilnym” odpowiednikiem – Państwową Komisją Badania Wypadków Lotniczych, działającą na innej podstawie i zajmującą się wypadkami i incydentami w lotnictwie cywilnym (art. 17 prawa lotniczego).

Wojskową komisję powołuje w drodze decyzji minister obrony narodowej (w porozumieniu z szefem MSWiA). Na jej czele stoi wojskowy – obecnie szefem Komisji jest komandor Bogusław Korba. Komisja prowadzi badania wypadków i poważnych incydentów lotniczych w tzw. lotnictwie państwowym (armia, Policja, Straż Graniczna, Państwowa Straż Pożarna), które zaistniały na terytorium Polski i w naszej przestrzeni powietrznej. Poza terytorium Polski Komisja działa jedynie w przypadkach, w których uczestniczyły samoloty lotnictwa państwowego. -Badanie wypadków i poważnych incydentów lotniczych w lotnictwie państwowym ma na celu ustalenia ich okoliczności i przyczyn oraz wydanie zaleceń i wniosków dla zapobiegania podobnym wypadkom i incydentom w przyszłości. KBWLLP nie orzeka co do winy i odpowiedzialności – zastrzega Komisja na swojej stronie internetowej.

Raport końcowy Komisji pojawi się dopiero za kilka miesięcy. Nie jest to – w praktyce działania zarówno komisji wojskowej, jak i cywilnej – coś nadzwyczajnego, nawet w drobnych, nie nagłośnionych w mediach, sprawach. Przykładowo, raport z badania wypadku w sprawie skoczków spadochronowych z sierpnia 2019 r. w rejonie Kołobrzeg-Bagicz został pierwotnie ogłoszony w grudniu 2021 r., czyli po ponad dwóch latach (potem jeszcze badanie wznowiono w 2024 r. na kilka miesięcy). Ponadto, ponieważ w Radomiu miała miejsce katastrofa samolotu wojskowego, to dane odtworzone po uruchomieniu czarnej skrzynki, będą na pewno niejawne.

Konieczne oględziny i sekcja zwłok

W śledztwo w sprawie wojskowego wypadku lotniczego, w którym zginął pilot polskiego F-16, zaangażowanych zostało 14 wojskowych prokuratorów z Warszawy i Lublina, gdyż oględzinom musi być poddany duży teren, około 20 hektarów. Samolot, uderzając w ziemię dwukrotnie w kształcie elipsy, przekroczył pas startowy na przestrzeni długości 700-1000 metrów i szerokości około 200 metrów. Szczątki maszyny znajdują się przez to w różnych miejscach. Cały teren został podzielony na pięć różnych sektorów, a do oględzin każdego z nich zostało przydzielonych kilku prokuratorów. Wraz z prokuratorami pracuje kilkudziesięciu funkcjonariuszy Żandarmerii Wojskowej, którzy dokonują oględzin razem z technikami wojskowymi znającymi budowę samolotów F-16.

Zadaniem śledczych jest rzetelne i szybkie zgromadzenie materiału dowodowego. Służby pracujące na lotnisku korzystają też ze specjalistycznego sprzętu - już w piątek nad ranem zostały zeskanowane całe połacie lotniska, aby zlokalizować wszelkie części rozbitego samolotu. Oprócz tego trwają intensywne przesłuchania świadków – na pierwszy ogień poszli pracownicy obsługi naziemnej i główny technik samolotu. Analizowana jest też cała dokumentacja związana z lotem treningowym.

Odnaleziona została tzw. czarna skrzynka. - Rejestrator lotu został zabezpieczony przez przedstawicieli Komisji. W najbliższym czasie zamierzamy przeprowadzić specjalistyczne badania z udziałem prokuratora z Warszawy. Nie wiemy jeszcze gdzie odbędą się te badania, najprawdopodobniej poza granicami Rzeczypospolitej – mówi  prokurator Piotr Antoni Skiba z Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Na miejscu wypadku samolotu śledczy znaleźli też kamerę,  najprawdopodobniej należała do pilota. -Została zabezpieczona i będzie przekazana biegłemu informatykowi, celem ustalenia czy, po pierwsze - jest sprawna, a - po drugie - zgrania ewentualnych filmów, nagrań, jeśli się takowe znajdują na niej - mówi prok. Skiba. Zabezpieczono też ciało pilota i w piątek w Zakładzie Medycyny Sądowej w Warszawie odbyła się sekcja zwłok. Zgromadzono też dokumentację dotyczącą samolotu, m.in. książkę serwisową pojazdu oraz próbki różnych materiałów, w tym próbki paliwa.

Prokurator Skiba wyjaśnia, że przy katastrofach lotniczych badane są trzy kwestie: wątek techniczny, a więc to, czy samolot był sprawny. Ponadto badany jest tzw. czynnik ludzki, czyli kwestie związane ze zdrowiem, predyspozycjami i manewrami wykonywanymi przez pilota oraz kwestia logistyczno-techniczno-serwisowa.

 

Przesłuchania i weryfikacja plotek

Prokuratura nie bierze też na razie pod uwagę działań osób trzech, które mogły mieć wpływ na czwartkową katastrofę samolotu. -Mogą pojawić się różne dowody, mogą pojawić się różne okoliczności, które mogą wskazywać na różne zachowania, albo mogą wyjaśniać pewne kwestie, jeśli nie sporne, to pewne kwestie, które stanowiły pewne domniemania – mówi prok. Skiba.

Według nieoficjalnych informacji między pilotem, który zginął w katastrofie, a organizatorami czy kontrolerami lotu miało dojść wcześniej do scysji, czym major miał być bardzo poruszony. Ten wątek – zdaniem prokuratury – też wymaga zbadania. Dlatego trwają też przesłuchania na terenie 42. Bazy Lotnictwa Szkolnego w Radomiu dokonywane przez Żandarmerię Wojskową.

- Zabezpieczona jest dokumentacja, m.in. tego oblotu próbnego. Wszystkie rozmowy, które są między pilotem i wieżą są rejestrowane, więc wszelkie informacje dotyczące tego, jak wyglądały bezpośrednie chwile, minuty poprzedzające to zdarzenie, również będą zabezpieczone – zaznacza prok. Skiba. Dodał, że na pewno ten wątek też będzie weryfikowany.

Na temat ewentualnego sabotażu nie chce też spekulować pułkownik Pawlak. - Nie mogę się na ten temat wypowiedzieć i nie mam takich informacji - podkreśla.

Prokuratura nie chce też potwierdzić autentyczności nagrań z Radomia ujawnionych przez TVN24. Stacja opublikowała dziś nagrania radiowe, mające pochodzić z lotniska w Radomiu. W trakcie ostatnich prób przed pokazami F-16 miał się znaleźć się w niebezpiecznej bliskości samolotu szkolno-bojowego FA-50. Z nagrań radiowych wynika, że kontroler ruchu lotniczego pomylił maszyny i przekazywał błędne informacje pilotom - twierdzi stacja. - Nagrania nie pochodzą z materiałów zabezpieczonych w postępowaniu. Nie wykluczamy, że mogą być stworzone przy pomocy sztucznej inteligencji – tłumaczy prok. Skiba. Zaznacza też, że w sprawie wypadku nie doszło do żadnego zatrzymania.

Dwa inne incydenty w Radomiu

Prokurator Skiba informuje, że Prokuratura Okręgowa w Warszawie prowadzi też dwa inne postępowania dotyczące incydentów lotniczych, które miały miejsce w ostatnich tygodniach na lotnisku w Radomiu - samolot transportowy „Bryza” miał zostać uszkodzony podczas lądowania, a „Orlik” lądować bez podwozia. Sprawy prowadzi 8. Wydział ds. wojskowych Prokuratury Okręgowej, gdyż obie maszyny należą do armii.  

Czym incydent lotniczy różni się od wypadku albo katastrofy lotniczej? Definiuje go art. 134 ust. 5-6 ustawy – Prawo lotnicze. Jest to zdarzenie inne niż wypadek lotniczy, związane z eksploatacją statku powietrznego, które ma wpływ lub mogłoby mieć wpływ na jej bezpieczeństwo. Natomiast „poważny incydent lotniczy” to zdarzenie, którego okoliczności zaistnienia wskazują, że nieomal doszło do wypadku lotniczego. Na tym etapie śledczy nie wiążą jednak incydentów z „Bryzą” i „Orlikiem” z czwartkowym wypadkiem samolotu F-16. Co ciekawe, to właśnie samolot „Orlik” był na jednym z dwóch okolicznościowych znaczków pocztowych, których emisję – zaplanowaną na sobotę 30 bm. w przyśpieszonym trybie i dodaną do rocznego planu emisji znaczków na bieżący rok ledwie miesiąc temu (Dziennik Urzędowy Ministerstwa Aktywów Państwowych z 2025 r. poz. 17)  - odwołała Poczta Polska.