Sharenting (ang. share – dzielić się i parenting – rodzicielstwo) to upublicznianie przez rodziców, za pośrednictwem portali społecznościowych, informacji naruszających prywatność dziecka. Badania pokazują, że w Polsce 40 proc. rodziców dzieli się w internecie zdjęciami i filmami przedstawiającymi dzieci. Jednak według naukowców z Uniwersytetu Śląskiego rzeczywista skala sharentingu jest - ze względu na złożoność tego zjawiska - trudna do oszacowania.
- Szczególnie w czasie wakacji, kiedy czujemy dodatkową pokusę dzielenia się swoim życiem pełnym wyjazdowych atrakcji i ciekawych sytuacji, warto zadać sobie pytanie, po co publikujemy zdjęcia naszych dzieci? Może chcemy zwrócić na siebie uwagę lub pochwalić się przed innymi? Ale czy faktycznie musimy to robić? I czy wykorzystywanie wizerunku dziecka do swoich celów jest w porządku? - zauważa Łukasz Wojtasik z Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę, który odpowiada za działania na rzecz bezpieczeństwa dzieci online.
Czytaj również: Eksperci: Rodzice nie powinni publikować zdjęć z rozpoczęcia roku >>
Niebezpieczne jest wrzucanie nawet „niewinnych” zdjęć…
Jak podkreśla Wojtasik, że w dobie możliwości, jakie daje sztuczna inteligencja, wrzucanie do platform społecznościowych nawet pozornie „niewinnych” zdjęć, na których dzieci są ubrane, jest niebezpieczne. Takie zdjęcia czy filmiki bywają przerabiane na materiały przedstawiające wykorzystywanie seksualne dzieci (tzw. CSAM) lub je ośmieszające.
- Kiedyś to były jednostkowe sytuacje, a dzisiaj młodzi ludzie mówią nam, że absolutnym standardem jest przeglądanie zarówno profili osób poznanych w nowej szkole czy klasie, jak i profili ich rodziców czy bliskich. To naturalne, że młodzi ludzie poszukują informacji na temat rówieśników w sieci, ale w ten sposób mogą trafić na treści, które osoby te kompromitują lub mogą być dla nich niewygodne – powiedział PAP. I dodał: - Profile otwarte, dostępne dla osób spoza wąskiej grupy znajomych, niezabezpieczone przed dostępem innych, dostarczają materiałów, które mogą być i są wykorzystane przeciw dzieciom, np. w aktach rówieśniczej cyberprzemocy.
Cena promocyjna: 179.1 zł
|Cena regularna: 199 zł
|Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 139.29 zł
… i podawanie szczegółowych informacji o dzieciach
Realnym zagrożeniem dla bezpieczeństwa jest także sytuacja, w której dzieci są obecne w internecie, a rodzice dostarczają informacji na ich temat, np. do której chodzą szkoły. - Ułatwia to namierzenie dziecka, co sprzyja np. uwodzeniu, czyli groomingowi. Są to działania, które prowadzą do spotkania z dzieckiem w celach seksualnych lub pozyskania od dzieci materiałów o charakterze pornograficznym – podkreśla Łukasz Wojtasik.
Jak tłumaczy ekspert, obowiązujące prawo reguluje jedynie kwestię wizerunku dziecka w kontekście seksualnym - nie pozwala m.in. na publikowanie zdjęć dzieci nagich. Jeżeli natomiast chodzi o ogólne prezentowanie wizerunku dziecka, to o ile oboje rodzice czy opiekunowie prawni się na to zgadzają - a w każdym razie żaden z nich nie wznosi sprzeciwu - jest to legalne. Trzeba też uznać podmiotowość dziecka i każdorazowo pytać je o zgodę na publikację - kiedy tylko osiągnie wiek, w którym jest w stanie podjąć świadomą decyzję - czy wytłumaczyć, dlaczego np. na umieszczanych w mediach społecznościowych zdjęciach zasłania się jego twarz. - Takim minimum wydaje się być nieprezentowanie zdjęć dzieci nago czy w bieliźnie, w sytuacjach intymnych czy potencjalnie dziecko ośmieszających. Natomiast wiedząc, jak szkodliwa może być publikacja wizerunku, optimum to niepublikowanie zdjęć dziecka w ogóle - uważa ekspert.
Sprawdź również książkę: RODO dla AI >>
Liczy się przede wszystkim bezpieczeństwo dziecka
Zdaniem Wojtasika takie podejście jest zasadne, jeśli faktycznie na pierwszym planie stawiamy bezpieczeństwo dziecka - przy czym można zrozumieć, że dla niektórych „takie wygumkowanie dziecka ze świata internetowego” może być zbyt radykalne lub kontrowersyjne. - Natomiast bronienie „praw dzieci” w sieci przez osobę, która do pewnego momentu sama stanowiła ikoniczne wręcz zagrożenie dla dobrostanu dziecka w internecie poprzez prezentowanie się w seksualny sposób w materiałach adresowanych, a w każdym razie powszechnie dostępnych dla dzieci, i która jako matka monetyzuje od urodzenia wizerunek dziecka w internecie, jest dla mnie zupełnie niewiarygodne i wydaje się być bardziej poszukiwaniem rozgłosu lub usprawiedliwienia swojej komercyjnej działalności, a nie przejawem realnej troski o bezpieczeństwo i dobro dzieci – wskazuje ekspert Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę.
Magda Korczyńska, autorka bloga „Jak Wychowywać Dziewczynki”, a prywatnie mama dwóch córek, uważa, że można tworzyć treści dla rodziców i dzielić się swoimi doświadczeniami, nie wspierając się przy tym wizerunkiem swoich dzieci. - Od samego początku budowałam swoją markę, dzieląc się wiedzą i moimi doświadczeniami, a nie prywatnymi zdjęciami czy innymi szczegółami życia rodzinnego – powiedziała PAP Korczyńska. Uważa, że jako rodzic jest odpowiedzialna za bezpieczeństwo swoich dzieci - z tego powodu nie chce nigdzie umieszczać ich zdjęć. Podkreśliła, że często rozmawia z córkami o bezpieczeństwie w sieci i wie, że są świadome wielu zagrożeń. - Jednak to nadal dzieci, które nie mają wystarczających kompetencji i nie są w pełni świadome ryzyka, jakie podejmujemy, wrzucając zdjęcie do mediów społecznościowych - podsumowała. Dodała, że materiały opublikowane nawet w dobrych intencjach nigdy z internetu nie znikną.
Czytaj również: Fundacja przestrzega rodziców przed publikowaniem zdjęć dzieci w internecie >>
Udostępnione materiały mogą być wykorzystywane przez osoby mające złe intencje
Jak wskazuje PAP, podczas tylko jednej operacji, jesienią 2024 r., funkcjonariusze Centralnego Biura Zwalczania Cyberprzestępczości zatrzymali 75 osób i zabezpieczyli ponad 7,5 tys. urządzeń, takich jak telefony, laptopy, komputery i nośniki danych, zawierających ponad milion plików przedstawiających seksualne wykorzystywanie małoletnich. Na urządzeniach były zapisane także pobrane z platform społecznościowych fotografie dzieci, wcześniej opublikowane na otwartych profilach przez ich rodziców i bliskich.
- Prawo nie zabrania publikowania zdjęć dzieci, jest to indywidualna decyzja rodziców. Powinna jednak iść za nią świadomość, że udostępnione materiały mogą być wykorzystywane przez osoby, które mają złe intencje. Śmiem twierdzić, że rodzice nigdy by nie chcieli, żeby zdjęcia ich dzieci do tych osób trafiły - powiedział PAP podkom. Marcin Zagórski z zespołu prasowego CBZC.
Z raportu Nastolatki 3.0, opublikowanego w 2023 r. przez Naukową i Akademicką Sieć Komputerową - Państwowy Instytut Badawczy wynika, że 45,5 proc. nastolatków w Polsce deklaruje, że ich rodzice lub opiekunowie publikują ich wizerunek w internecie, a niemal co czwarty (23,8 proc.) przyznaje, że czuje się z tego powodu zawstydzony, co piąty (19 proc.) zaś odczuwa niezadowolenie.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Linki w tekście artykułu mogą odsyłać bezpośrednio do odpowiednich dokumentów w programie LEX. Aby móc przeglądać te dokumenty, konieczne jest zalogowanie się do programu. Dostęp do treści dokumentów w programie LEX jest zależny od posiadanych licencji.



