Parę dni temu podczas spotkania w Koninie minister sprawiedliwości prokurator generalny Zbigniew Ziobro stwierdził, że to Niemcy sprawiły, że Polska nie otrzymała dotąd pieniędzy z Krajowego Planu Odbudowy. - Polska jest okradana, a czołową rolę odgrywa w tym polityka niemiecka - mówił. Wypowiedź ta została opublikowana potem na oficjalnej stronie ministerstwa i cały czas się tam znajduje.

- Komisja Europejska uzależniła zgodę na wypłatę Polsce środków z Krajowego Planu Odbudowy od spełnienia licznych warunków określanych kamieniami milowymi. Jednym z warunków wypłaty środków była nowelizacja ustawy o Sądzie Najwyższym i likwidacja Izby Dyscyplinarnej SN. 15 lipca br. zaczęła obowiązywać prezydencka nowelizacja ustawy o Sądzie Najwyższym, znosząca Izbę Dyscyplinarną SN. Nie spowodowało to jednak wypłaty środków z Krajowego Planu Odbudowy. Pod koniec lipca br. przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen stwierdziła, że Polska nie wywiązała się ze swoich obietnic, ponieważ nowelizacja ustawy o SN nie gwarantuje sędziom niezawisłości.

Minister sprawiedliwości obwinia za tę sytuację Niemcy. 

Czytaj także: 
Premier: Na przełomie października i listopada pierwszy wniosek o pieniądze z KPO>>
 KE: Ocena zmian w polskich sądach przy pierwszym wniosku o pieniądze z KPO>>

 

Niemcy nie reagują, ale konsekwencje wyciągną

Czy Niemcy powinny odpowiedzieć na te zarzuty, podobnie jak na inne wyraźnie nieprzyjazne wobec nich wypowiedzi polskich polityków, w tym premiera i przewodniczącego partii rządzącej? - spytaliśmy byłego ambasadora w latach 2001–2002  w RFN, prof. dr hab. Jerzego Kranza, obecnie wykładowcę w Akademia Leona Koźmińskiego w Warszawie.

Prof. Jerzy Kranz wskazuje, że na takie oświadczenia nie ma przepisów prawnych.  - Niemcy będą milczeć w tej sprawie, gdyż nie mają powodów ani obowiązku, aby podejmować dyskusję z osobami, z którymi nie ma potrzeby rozmawiać - uważa były ambasador.  - Natomiast Niemcy wyciągną dla siebie konsekwencje przy innej okazji, na przykład, gdy Polska będzie zabiegać w Unii Europejskiej o jakąś ważną dla niej sprawę - wyjaśnia. I dodaje, że wtedy rząd polski nie znajdzie sojusznika, gdyż przy uchwalaniu aktów prawnych trzeba szukać koalicji. - To jest i tak działa wielostronna dyplomacja unijna - mówi prof. Kranz.

Dodaje też, że teza o okradaniu Polski i winie Niemiec jest fałszywa. - Jest to zaczepka oparta na nieprawdziwych faktach, jest częścią zorganizowanej kampanii antyniemieckiej przez polskie władze w celach polityki wewnętrznej - podsumowuje. 

Szef PIS też atakuje Niemcy

Słowa byłego ambasadora potwierdzają deklaracje samego szefa partii rządzącej Jarosława Kaczyńskiego.

Na konferencji w Sochaczewie powiedział: - My pokażemy Rosjanom, że nie mają tu czego szukać. Zwiększymy armię tak, że będzie nas trudno zaatakować. Możemy liczyć na NATO, ale my musimy sami z siebie być militarnie silni. Jak my to ogłosiliśmy, Niemcy od razu też. Oznacza to, że reagują. Nie wiem, czy Niemcy zbroją się przeciwko Rosji, czy przeciwko nam, ale się zbroją - mówił.

- Ambasady to odnotowują, przesyłają w depeszach do swoich krajów, a ich władze wyciągają konsekwencje w odpowiednim momencie - podkreśla były ambasador.