Katarzyna Żaczkiewicz-Zborska: Zapowiada się od września niezwykle istotna dla całej Unii Europejskiej dwuletnia debata dotycząca przyszłości Europy. Jakim dokumentem czy konkluzją powinna się zakończyć dyskusja w sprawie reformy instytucjonalnej w UE?

Jest to bardzo ważne pytanie z punktu widzenia przyszłego znaczenia tej konferencji. Bardzo łatwo bowiem „zagadać” najważniejsze kwestie i pozostawić je do rozstrzygnięcia jedynie urzędnikom, reprezentującym państwa członkowskie. Zarazem niezbyt dobre są doświadczenia, związane z Konwentem Europejskim (2002-2003), który miał przygotować Traktat konstytucyjny. Potraktowano ten Konwent jako rodzaj „seminarium naukowego”, a tymczasem paralelnie największe państwa podejmowały decyzje o zasadniczym znaczeniu dla przyszłego kształtu Unii Europejskiej. Konferencja Międzyrządowa potrzebowała następnie prawie roku, aby wypracować konsensus akceptowalny przez wszystkie państwa członkowskie. 

Dzisiaj mamy inne problemy, niż 15 lat temu, mamy pandemię...

Obecnie sytuacja polityczna jest co najmniej tak skomplikowana jak wówczas, a zakres problemów multiplikują następstwa pandemii koronawirusa. Punktem wyjścia dla Konferencji musi być więc przede wszystkim porządne zidentyfikowanie podstawowych kwestii, które mają być przedmiotem dyskusji i które mają zasadnicze znaczenie dla procesu integracji europejskiej. Przypomnijmy, że mają one obejmować zarówno priorytety działalności Unii, jak i reformę jej ustroju.

Czytaj: Debata o przyszłości Wspólnoty Europejskiej w dobie kryzysu COVID-19

Następnie konieczne jest racjonalne powiązanie między przebiegiem dyskusji obywatelskiej a percepcją wyników tej dyskusji na szczeblu politycznym, międzyrządowym. Pamiętajmy bowiem, że wszelkie propozycje reform będą miały tylko wówczas szanse na powodzenie, jeśli zyskają akceptację większości państw, a w sprawach najważniejszych - wszystkich państw członkowskich. To bowiem państwa odgrywają wiodącą rolę w unijnym procesie decyzyjnym. Nie będzie to zadanie łatwe, ale konieczne. Unia znajduje się obecnie w takim stadium, że dla głębszych reform niezbędne jest wsparcie społeczne (w innym przypadku narastać będą nastroje antyintegracyjne), z drugiej zaś strony większość państw członkowskich jest świadoma, że bez takich głębszych reform proces integracji europejskiej będzie tracił na znaczeniu. 

Jakie nowe regulacje wspólnotowe są Polsce najbardziej potrzebne?

Nie będę wskazywał na najważniejsze bieżące sprawy, o często poważnym znaczeniu – jak toczące się negocjacje budżetowe, czy szereg innych kwestii, będących przedmiotem unijnego procesu legislacyjnego.

Pewne „pragmatyczne” rozwiązania, uwzględniające w jakimś stopniu interesy Polski jako państwa członkowskiego, są tu oczywiście możliwe. Rzecz jednak leży gdzie indziej: aby powrócić do roli istotnego partnera w unijnym procesie decyzyjnym Polska potrzebuje zasadniczych zmian „u siebie”, począwszy od konieczności powrotu do statusu państwa praworządnego, aż do gruntownej zmiany nastawienia wobec konsekwencji zagrożeń wynikających ze zmian klimatycznych (zwłaszcza w dziedzinie polityki energetycznej), zmiany nastawienia do budującej się europejskiej odpowiedzialności w polityce bezpieczeństwa i wspólnego rynku obronnego, do problemu uchodźców…

Wówczas dopiero Polska będzie miała liczący się wpływ na podejmowane decyzje.

Czy jeśli rząd nadal będzie ignorował orzeczenia TSUE, grozi nam marginalizacja w UE?

To pytanie retoryczne. Polska rządzona przez PiS już znalazła się na marginesie procesu integracji europejskiej i nie jest traktowana jako godny zaufania partner w procesie decyzyjnym. Dalsza konfrontacja, w tym zwłaszcza intencjonalne niewykonywanie wyroków Trybunału Sprawiedliwości, będzie tę sytuację tylko pogarszała. Jest to sytuacja bez precedensu i trudno przewidzieć, jaki będzie jej finał. Wszystko zależy od rozwoju sytuacji wewnętrznej w Polsce. Jedno jest pewne: dla państw niepraworządnych nie ma miejsca w procesie integracji europejskiej. „Gnicie demokracji” w państwie członkowskim może trwać długo, towarzyszyć mu będzie postępująca marginalizacja, aż do momentu, w którym pozostałe państwa członkowskie stwierdziłyby, że system autorytarny nabrał charakteru nieodwracalnego – osiągnął point of no return. Wówczas pożegnają się z takim państwem.

Czy nastąpi w tej sytuacji konsolidacja w strefie euro?

Po przezwyciężeniu następstw kryzysu finansowego strefa euro konsoliduje się wokół dobrze przemyślanych programów (zwłaszcza unii bankowej). Reforma strefy euro staje się punktem odniesienia dla reformy całej Unii Europejskiej. Główne założenie tej reformy wyraża się w tym, aby wszystkie państwa członkowskie UE stały się członkami strefy euro. Założenie takie ma głęboki sens - chodzi o to, aby uniknąć groźby fragmentacji  procesu integracji europejskiej (owej „Europy wielu prędkości”). Po wyjściu Wielkiej Brytanii z UE, państwa, które nie należą do strefy euro i nie mają strategii wejścia do tej strefy, same wyłączają się z dyskusji nad najważniejszymi sprawami Unii. Za jeden z największych błędów politycznych w Polsce ostatnich lat uważam obrzydzenie wspólnego pieniądza - euro społeczeństwu  i odrzucanie strategii wejścia do strefy euro. Wiąże się z tym inna ważna kwestia: dla państwa niepraworządnego miejsca w strefie euro raczej zabraknie.