W piątek, 6 sierpnia br. ukazało się poprawione zarządzenie Pierwszej Prezes Sądu Najwyższego Małgorzaty Manowskiej, które częściowo wstrzymuje orzekanie przez Izbę Dyscyplinarną. W czwartek, Prezes SN nakazała Izbie Dyscyplinarnej wstrzymanie się od orzekania w sprawach sędziowskich i prokuratorskich. Wydała w tej sprawie dwa zarządzenia. Po poprawkach, zamrożenie Izby Dyscyplinarnej nie obejmuje postępowań immunitetowych prokuratorów.

Czytaj: I Prezes nakazuje Izbie Dyscyplinarnej wstrzymanie się od orzekania w sprawach sędziowskich i prokuratorskich >

Prezes Manowska poprawiła czwartkowe zarządzenie ws. Izby Dyscyplinarnej

Wyjątek dla prokuratorów

W każdym razie prof. Manowska miała na uwadze ultimatum Komisji Europejskiej, która dała czas rządowi polskiemu do 16 sierpnia na odpowiedź, co zrobi w sprawie Izby Dyscyplinarnej po sierpniowych orzeczeniach TSUE. Jeśli pozytywnej odpowiedzi nie otrzyma, Komisja skieruje wniosek o ukaranie państwa polskiego za niewykonywanie wyroków.

Jak wyjaśnia sędzia Aleksander Stępkowski, rzecznik Sądu Najwyższego, prokuratorzy mogą być nadal sądzeni za delikty dyscyplinarne w Izbie Dyscyplinarnej, gdyż wyrok Trybunału UE dotyczy tylko sędziów. A także adwokatów i radców prawnych.  W czwartkowych zarządzeniach Pierwszej Prezes wkradły się błędy techniczno-legislacyjne, które - jak zapewnił - już zostały wykryte i poprawione.

W przypadku spraw dyscyplinarnych przepisy mają być stosowane "do czasu wprowadzenia do polskiego systemu prawnego rozwiązań legislacyjnych umożliwiających efektywne funkcjonowanie systemu odpowiedzialności zawodowej sędziów w Rzeczypospolitej Polskiej", jednak nie dłużej niż do 15 listopada tego roku - zakłada zarządzenie z 6 sierpnia br.

- TSUE wyraźnie powiedział, że struktura orzecznictwa dyscyplinarnego w Polsce jest wadliwa i wymaga natychmiastowej zmiany, więc nie można twierdzić, że jest częściowo niewadliwa. Po prostu to jest bezsens - komentuje jeden sędziów Izby kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, również krytykowanej przez Trybunał w Luksemburgu. - Nie może dochodzić do kalejdoskopu sprzecznych działań, bo nie ma żadnego trybu, aby to korygować - dodaje.

Także sędzia Izby Pracy SN Bohdan Bieniek krytycznie odnosi się do interpretacji wyroku Trybunału w Luksemburgu przez Pierwszą Prezes.
- To jest interpretacja , jak mówią Francuzi a' rebour - na odwrót - mówi. - Izba Dyscyplinarna jest tworem ułomnym nie dlatego, że rozpoznaje sprawy sędziów, ale była utworzona w sposób wadliwy. I niezależnie jaką sprawę rozpozna, czy obwinionym będzie sędzia, prokurator, radca prawny czy adwokat, to nie ma znaczenia. Zatem decyduje nie rodzaj sprawy, lecz ustrój, w którym ta Izba powstała, sposób jej powołania - dodaje. - Jeśli ta Izba ma nie orzekać, to we wszystkich kategoriach spraw. Zamiast chować te sprawy do szafy, trzeba je przekazać do Izby Karnej  - wskazuje. - Nie zgadzam się z takim wpisem w internecie: "od jutra sędziowie mogą pić, rabować gwałcić, włos z głowy im nie spadnie". Nie o to chodzi! Wszystkich tych, którzy wykazali się słabością, należy osądzić, ale powinien to zrobić niezależny sąd! - podkreśla sędzia  z Izby Pracy.

Próba przetrwania i uniku

Zdaniem wielu prawników najnowsze zarządzenia Prezes Manowskiej nie zadowolą Trybunału, ani też Komisji Europejskiej.
- Trudno to zrozumieć. Z jednej strony ruch Prezes Manowskiej idzie w dobrym kierunku, bo realizuje idee zawarte w orzeczeniach TSUE wydane w ostatnim czasie, i w ten sposób nie wchodzimy w kolizję z instytucjami unijnymi. Z drugiej jednak - niczego nie przesądza, bo to są decyzje na przetrwanie. Adwokatura nie ma wyrobionego stanowiska - mówi adwokat Grzegorz Fertak, zastępca rzecznika dyscyplinarnego Naczelnej Rady Adwokackiej.   

Adwokat przypomina, że gdy kilkanaście lat temu uchwalano w Sejmie art. 231 kk, czyli przestępstwo urzędnicze polegające na nadużyciu uprawnień, adwokaci zwracali uwagę, że to będzie podstawa zarzutu o wszystko - naruszenie obowiązków przez funkcjonariusza. A więc ruch prof. Manowskiej  jest po to, aby nikt Pierwszej  Prezes nie zarzucił odpowiedzialności - uważa mec. Fertak.

Podobne stanowisko prezentuje dr Piotr Kładoczny, z Katedry Prawa Karnego Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego i Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Według niego Izba Dyscyplinarna nie powinna rozpoznawać żadnej sprawy, gdyż istnieją wątpliwości TSUE i Trybunału Sprawiedliwości w Strasburgu co do jej prawidłowego wyboru.

Zamrozić Izby, bo jest chaos

- Sędziowie i prokuratorzy, co do których istnieje podejrzenie, że popełnili delikt dyscyplinarny powinni odpowiadać przed organem sądowym, ale ta Izba - jak ocenił Trybunał Sprawiedliwości, nie spełnia tego kryterium - wyjaśnia dr Piotr Kładoczny. Jeśli TSUE i trzy Izby Sądu Najwyższego uznały, że osoby powołane do Izby Dyscyplinarnej nie spełniają warunku niezawisłości, to w żadnej sprawie nie powinny orzekać.

Nikt nie kwestionuje potrzeby funkcjonowania postępowania dyscyplinarnego w sprawach sędziów, prokuratorów, innych zawodów prawniczych. A więc należałoby w pierwszej kolejności zawiesić w całości wszystkie sprawy i przekazać je izbom, które uznawane są za sąd. Zatem nie wchodziłaby w grę Izba Kontroli Nadzwyczajnej SN - proponuje dr Kładoczny.

Poprawić ustawę o SN

Drugi ruch to byłaby inicjatywa legislacyjna, która przekazywałaby uprawnienia Izby Dyscyplinarnej innemu prawidłowo powołanemu organowi, będącemu sądem. Trzeba więc zmienić strukturę sądownictwa dyscyplinarnego. Przechowywanie napływających spraw w sekretariacie I Prezes SN też nie jest dobrym wyjściem, gdyż należy je rozpatrywać szybko, jednak zgodnie z prawem krajowym i międzynarodowym.

Także prof. Leszek Bosek, były prezes Prokuratorii SP, a obecnie sędzia Sądu Najwyższego uważa, że problemy spraw dyscyplinarnych trzeba uporządkować ustawą. 

- Wydanie zarządzeń przez Pierwszą Prezes systemowo nie reguluje problemów związanych ze statusem sędziów Izby Kontroli Nadzwyczajnej, Izby Dyscyplinarnej i kwestii badania niezawisłości sędziów sądów powszechnych - twierdzi prof. Bosek.

Dr Kładoczny rozumie apel prof. Manowskiej o szybkie zmiany legislacyjne kierowany do rządu i parlamentu. Jednak takie reformy sadownictwa, jakie ostatnio przeprowadził minister sprawiedliwości, zmierzają, według niego, tylko do przewlekłości. To jest demolka wymiaru sprawiedliwości - wskazuje.

- Panuje taki chaos w sądach, że nie wiadomo który sędzia ma orzekać i z kim - czy może orzekać z kolegami, którzy są nieprawidłowo powołani. Część sędziów się boi orzekać w sposób kontrowersyjny.  To zamieszanie dotyczy również postępowań dyscyplinarnych - dodaje dr Kładoczny.

Brak logiki i konsekwencji

Nawet część sędziów Izby Kontroli Nadzwyczajnej, tej która też powinna zawiesić działalność przyznaje, że zarządzenie I Prezes to metoda zarządzania sądem "od ściany do ściany" nie mająca nic wspólnego z stabilnym i przewidywalnym kierowaniem ważną instytucją. Nie może być tak, że w ciągu kilku dni wykonuje się zupełnie sprzeczne ruchy, które naruszają zobowiązania międzynarodowe, a ponadto są niezrozumiałe i niepełne.

Teraz sprawy sędziowskie należące do kompetencji Izby Kontroli, a więc stan spoczynku, odwołania od uchwał KRS trafiają do szuflady I Prezes.

- Mechanizm, który został wprowadzony tzw. ustawą kagańcową (nowelizacja ustawy o SN, która weszła w życie w lutym 2020 r.) został w sposób skandaliczny wpisany do podstawy ustrojowej określających właściwość Izby, a nie do określonych ustaw. Założono, że Izba Kontroli będzie badała przypadki niezależności sędziów i tylko z jednym założonym skutkiem, co było oczywiście wadliwe - zwraca uwagę sędzia tej Izby. Wymaga to jak najszybszej zmiany.

Niektórzy sędziowie tej Izby wydali serię orzeczeń redukując przepisy ustawy kagańcowej do zera i przesyłali je do sądów właściwych, aby same oceniły w określonym trybie, przy losowaniu, czy bezstronność jest zagwarantowana. I nie trzeba było zawieszać postępowań. Ale nie wszyscy sędziowie Izby Kontroli tak postępowali i w rezultacie - sprawy wpadkowe, bagatelne należące do kompetencji sądów rejonowych załatwiali sędziowie Sądu Najwyższego.

To też należałoby zmienić ustawą. Nie zarządzeniami.

Min. Ziobro atakuje I Prezes

Minister Sprawiedliwości jednak nie zamierza podjąć inicjatywy ustawodawczej. Krytykuje za to w oświadczeniu wydanym w piątek wieczorem zarządzenia prof. Manowskiej. Według ministra Zbigniewa Ziobro są one sprzeczne z polskim prawem, rangi tak ustawowej, jak konstytucyjnej. 

Pierwsza prezes Sądu Najwyższego 16 lipca zareagowała na wyrok Trybunału konstytucyjnego z 14 lipca br., cofając zarządzenie o zawieszeniu Izby Dyscyplinarnej. Jak podkreśliła wtedy polskie państwo nie przekazało Unii kompetencji do stanowienia prawa w zakresie organizacji wymiaru sprawiedliwości.  

Minister przypomina, że zapewniła też: „Sąd Najwyższy, tak jak i inne organy władzy sądowniczej, orzeka w imieniu RP. Sędziowie, obejmując urząd, składają przysięgę na wierność Rzeczypospolitej Polskiej, a w sprawowaniu swojego urzędu są niezawiśli i podlegają tylko Konstytucji RP oraz ustawom”. Jednocześnie wypowiedziała się, że wstrzymanie się przez nią z „odmrożeniem” Izby Dyscyplinarnej nie miałoby podstawy prawnej.

Od wydania 16 lipca br. przez I Prezes Małgorzatę Manowską oświadczenia nie nastąpiła ani zmiana polskiej Konstytucji, ani nie zmieniły się przepisy traktatów europejskich, ani Trybunał Konstytucyjny nie wydał odmiennego orzeczenia, co do możliwości zawieszenia przez TSUE Izby Dyscyplinarnej. Tymczasem Pani Pierwsza Prezes, wbrew cytowanemu wyżej stanowisku, zdecydowała się ponownie faktycznie zawiesić normalną pracę Izby Dyscyplinarnej.

Jak twierdzi minister Ziobro obowiązkiem Pierwszej Prezes Sądu Najwyższego jest stać na gruncie prawa. Osoba, która zdecydowała się pełnić odpowiedzialną funkcję I Prezesa Sądu Najwyższego, winna wykazywać się odpornością na groźby i presję, tak ze strony instytucji zagranicznych, jak rozpolitykowanej części środowiska sędziowskiego oraz wspierających ją mediów. Decyzje podjęte przez Panią Małgorzatę Manowską oznaczają, że niestety nie była w stanie sprostać temu wyzwaniu - uważa minister.