Rozstrzygnięcie przejętego przez PiS Trybunału Konstytucyjnego w sprawie P 7/20, zainicjowanej pytaniem Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego jest (po wyroku z 20 kwietnia 2020 r. w sprawie U 2/20 oraz postanowieniu z 21 kwietnia 2020 r. w sprawie Kpt 1/20) kolejnym dowodem, że TK stał się organem wykorzystywanym w ostrych grach politycznych, prowadzonych nie tylko na poziomie krajowym, ale też związanych z członkostwem Polski w UE. 

Czytaj:
TSUE: Natychmiast zawiesić Izbę Dyscyplinarną. TK: Nie musimy wykonywać postanowień TSUE>>
TSUE: Polska ma zawiesić Izbę Dyscyplinarną SN>>

W orzeczeniu z 14 lipca 2021 TK nawiązuje do pojęcia aktu ultra vires, które pojawiło się w jako nieuchronna konsekwencja założenia, że UE działają wyłącznie w ramach przyznanych im przez państwa członkowskie  w traktatach kompetencji.   Paul Craig, wybitny znawca prawa europejskiego, określił akt lub działanie  ultra vires  jako  rewers „monety kompetencji” i koncepcyjne założenie leżące u podstaw dyskusji dotyczącej tzw. kompetencji-kompetencji,  a więc kontrowersyjnego prawa do ostatniego słowa w kwestii  legitymacji prawnej działań UE.  

Instrumentalne traktowanie zasady ultra vires

Jak dotąd najbardziej rozbudowane orzecznictwo w kwestii działań ultra vires organów UE wykształcił niemiecki Federalny Trybunał Konstytucyjny nie bez przyczyny nazywany niekiedy największym buntownikiem wśród sądów konstytucyjnych państw członkowskich. Niemniej należy dobitnie zaznaczyć, że nawiązanie w dzisiejszym orzeczeniu polskiego TK do koncepcji aktu ultra vires jest typowym przykładem instrumentalnego nadużycia w kopiowaniu koncepcji sformułowanych w orzecznictwie innych sądów i doktrynie prawa.

Rozstrzygnięcie TK w sprawie P 7/20 odczytywane łącznie z dzisiejszym postanowieniem tymczasowym TSUE nakazującym natychmiastowe zawieszenie działalności Izby Dyscyplinarnej świadczy o tym, że polski TK przyjął strategię bezpośredniej konfrontacji.

Konfrontacja ze strachu

Moim zdaniem nie należy jednak odczytywać tej decyzji jako przejawu odwagi orzeczniczej upolitycznionego sądu konstytucyjnego. Jest to raczej dowód całkiem zasadnej obawy o własny status stopniowo podważany na arenie międzynarodowej. Niedawno przecież ETPCz w sprawie Xero Flor stwierdził naruszenie prawa do sądu przez Polskę ze względu na wydanie rozstrzygnięcia TK z udziałem sędziego dublera (Mariusza Muszyńskiego).

W nienagłośnionym medialnie postanowieniu z 15 czerwca 2021 r. odmawiającym wyłączenia Justyna Piskorskiego z orzekania w sprawie P 7/20 TK w składzie trzyosobowym określił już wyrok ETPCz w sprawie Xero Flor jako „wyrok nieistniejący (sententia non existens)”. Stwierdził, że jest oparty  „na tezach świadczących o nieznajomości polskiego porządku prawnego, w tym fundamentalnych założeń ustrojowych, określających pozycję, ustrój i rolę polskiego sądu konstytucyjnego.”

To postanowienie było już pierwszym sygnałem, że TK zamierza iść na czołowe zdarzenie z europejskim organami sądowniczymi.ETPCZ nie jest co prawda organem UE, lecz Rady Europy, ale standardy gwarancyjne EKPCz i Karty Praw Podstawowych są w tym przypadku porównywalne. TK musi liczyć się też z tym, że jego status jako niezależnego sądu może zostać podważony w przyszłości przez TSUE.

Politycy użyją tej broni

Czy rozstrzygnięcie TK będzie miało jakikolwiek wpływ na decyzje polityczne rządu? Na pewno jest dla rządu wygodnym argumentem w budowaniu fałszywej narracji o przekraczaniu kompetencji przez TSUE. W tym wypadku trudno bowiem mówić o jakimkolwiek ekscesie orzeczniczym ze strony TSUE – chodzi o najbardziej fundamentalną  kwestię dla funkcjonowania całego porządku prawnego UE, który opiera się na zasadzie efektywności UE. W praktyce o realnym znaczeniu tego rozstrzygnięcia TK może dopiero przesądzić nałożenie wysokich kar finansowych na Polskę.