Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Dyrektorzy w sądach mają niełatwe zadanie, bo teoretycznie muszą tak gospodarować, by na wszystko starczyło. Wydziały ksiąg wieczystych co i rusz stoją nad krawędzią, jeśli chodzi o nawał spraw. Już w 2017 r., w związku z  przekształcaniem użytkowania wieczystego we własność, MS zdecydował o zwiększeniu w nich etatów o 1,7 tys. Już wtedy pojawiły się problemy, bo jak mówią dziś nieoficjalnie referendarze - część etatów "zniknęła". Sądy ratowały nimi bowiem inne wydziały. Dopiero po zdecydowanej interwencji resortu liczba zatrudnionych w wydziałach ksiąg wieczystych wzrosła.

Czytaj: Oceny kwalifikacyjne pracowników sądów i prokuratury >

Pojawił się jednak kolejny problem. Część etatów sądy dostały tylko na czas określony - do zakończenia procesu przekształceń. I przynajmniej w niektórych sądach, mimo obowiązujących przepisów ustawy o pracowników sądów i prokuratur, właśnie na czas określony zatrudniano pracowników, unikając - według związkowców - konieczności wypłaty odpraw.

Czytaj: Sądy nie radzą sobie z mobberami, mobbing trawi je od środka>>

O co tyle hałasu - czyli przepisy jedno, praktyka drugie

Tu warto przypomnieć, o jakie przepisy chodzi. Zgodnie z art. 3. ustawy o pracownikach sądów i prokuratur - jeśli ktoś nie ukończył aplikacji sędziowskiej lub prokuratorskiej, karierę w sądzie zaczyna od naboru na konkurs na staż urzędniczy. Staż ma na celu praktyczne i teoretyczne przygotowanie do wykonywania obowiązków urzędnika, trwa 6 miesięcy i kończy się egzaminem. Trzeba spełnić szereg wymogów. Co istotne - reguluje to art. 4 - osobę ubiegającą się o przyjęcie na staż urzędniczy przyjmuje się do pracy na podstawie umowy na czas określony. Inaczej jest z urzędnikiem - czyli osobą po stażu i egzaminie - w takim przypadku umowa musi być zawarta na czas nieokreślony.

Czytaj: Hipoteka w księdze wieczystej >

- Obowiązujące przepisy mają wspomagać to, by w sądach była stabilna kadra urzędnicza i zapobiegać różnym nadużyciom. Są przepisami szczególnymi w stosunku do Kodeksu pracy. Niestety, nie wszyscy dyrektorzy ich przestrzegają - mówi w rozmowie z serwisem Prawo.pl Dariusz Kadulski, wiceprzewodniczący NSZZ "Solidarność" Pracowników Sądownictwa i Prokuratury.

To właśnie "Solidarność" zajmowała się tym problemem w sądach, po sygnałach od pracowników jednego z nich, z północy Polski.
- Z otrzymanych informacji wynika, że problem ma skalę szerszą. Dotyczy etatów, które zostały przyznane sądom w związku ze zmianą przepisów o przekształceniu użytkowania wieczystego. Sądy dostały na 3 lata etaty urzędnicze, które powinny być obsadzone zgodnie z ustawą o pracownikach sądów i prokuratury. Czyli po konkursie osoby te powinny zostać zatrudnione w celu odbycia stażu urzędniczego, który trwa 6 miesięcy. Po tym czasie - jeśli zdadzą egzamin, powinny zostać zatrudnione jako urzędnicy na podstawie umów o pracę na czas nieokreślony - mówi.

Czytaj: Rozwiązanie stosunku pracy z asystentem sędziego. Glosa do wyroku SN z dnia 7 czerwca 2016 r., II PK 132/15 >

Tymczasem w części sądów opóźniano wysyłanie "nowych" pracowników na odbycie stażu urzędniczego. Inni po egzaminie i stażu zatrudniani byli na umowę o pracę na czas określony. - A to jest niezgodne z ustawą - mówi Kadulski.

 

Najciemniej pod latarnią

Związkowcy nie mają wątpliwości, że tego typu nadużycia mogą się zdarzać także w innych obszarach sądownictwa. Szczególnie w przypadku opóźnienia kierowania pracowników do odbycia stażu po wygranym konkursie. - Wcześniej były też nieprawidłowości z zatrudnianiem w sądach na podstawie umów zlecenia. To była wręcz plaga, NIK miał zastrzeżenia i ten proceder został praktycznie wyeliminowany. Dochodziło do sytuacji, gdzie w sądach, które zajmowały się sprawami dotyczącymi ustalenia stosunku pracy, na rozprawie mógł protokołować protokolant zatrudniony na umowę zlecenie. A przecież wykonywał de facto umowę o pracę, bo pod kierownictwem i w określonym czasie. Czyli same sądy, stojące na straży prawa, omijały pewne ograniczenia związane z limitami etatów - mówi Kadulski.

Potwierdzają to też nieoficjalnie pracownicy. - Najciemniej jest pod latarnią. Mój problem polegał na tym, że po stażu i po egzaminie zaszłam w ciążę. Zaczynał się covid, szefowa sama zaproponowała żebym nie ryzykowała i poszła na L4, potem był macierzyński przy czy zależało mi na szybkim powrocie do pracy. W sądzie o tym wiedzieli, obiecywali umowę na czas nieokreślony, załatwiłam żłobek, wróciłam do pracy i... dostałam wypowiedzenie. Okazało się, że w międzyczasie na staż i umowę na czas określony przyjęto kogoś innego - opowiada jedna z byłych pracownic wydziału ksiąg wieczystych.

Czytaj: Mobbing sądów nie oszczędza, pracownicy mówią dość>>

Dodaje, że wyszło jej to na dobre. - Zaledwie dwa tygodnie później znalazłam pracę w administracji, bo miałam doświadczenie i kwalifikacje. Nie ma porównania do pracy w sądzie - nie ma presji, stresu, napięcia i nawału pracy. Nie mówiąc o zarobkach - mówi.
W jej ocenie błędem jest to, że sądy tak łatwo rezygnują z ludzi, których sobie wyszkoliły. - To nie jest łatwa praca, nie opanowuje się tego z dnia na dzień. Prezesom sądów, dyrektorom powinno zależeć na stabilnym zespole - mówi.

Referendarze, pracując przy księgach dodają, że te wydziały od zawsze są w sądach niedoceniane. - Piąte koło u wozu. Dlatego jeśli tylko zwolni się etat, to szybko jest "przenoszony", zazwyczaj do innego wydziału - dodają.  

 

Jest ustawa i trzeba jej przestrzegać

Dariusz Kadulski podkreśla, że problem z etatami może wynikać z tego, dyrektorzy sądów dostali jasną informację o ich czasowości. - I ja rozumiem ich obawy zatrudniania w takiej sytuacji osób na czas nieokreślony, bo robiąc to w imieniu Skarbu Państwa, zaciągają zobowiązanie na taki okres. A od swoich nadrzędnych dysponentów budżetowych mają informacje, że te etaty są na czas określony. W efekcie powstaje konflikt, bo dyrektor - z jednej strony - jest osobą wykonującą czynności z zakresu prawa pracy, a z drugiej - jest dysponentem budżetowym i podlega nadrzędnym dysponentom - czyli dyrektorowi apelacyjnemu albo ministerstwu - wskazuje.

Zastrzega jednak, że przepisy ustawy o pracownikach sądów i prokuratury powinny być przestrzegane. - I tu nie ma dyskusji, nie można bronić się tym, że etaty dostało się na czas określony. W tej sytuacji prawdopodobnie prawidłowym rozwiązaniem byłoby niezwłoczne skierowanie takiego pracownika po konkursie na staż, a po egzaminie zatrudnienie go na czas nieokreślony. A jeśli etaty faktycznie zostaną odebrane - to przecież pracodawca ma możliwość zastosowania wypowiedzenia umowy o pracę. I oczywiście pracownik może skorzystać z odwołania i poddać takie wypowiedzenie ocenie sądu pracy - mówi. W ocenie związkowca w takiej sytuacji stosowane byłyby przepisy ustawy o szczególnych sytuacjach rozwiązania umów o pracę z przyczyn leżących po stronie pracodawcy, czyli pracownicy zachowaliby prawo do odpraw.

Potrzeba zmiany przepisów i mentalności

Sytuacją nie są zaskoczeni prawnicy. - Oczywiście, że tak nie powinno być, państwo powinno świecić przykładem. Z drugiej strony, dyrektorzy sądów mają swoje określone budżety i starają się trzymać w ich granicach. I potem dyrektor dostaje nagrodę, bo znalazł oszczędności, niestety kosztem innych pracowników. To wymaga np. opracowania  Kodeksu, dobrych praktyk zatrudniania w administracji. Tymczasem mamy dalej duże luki w przepisach, a do tego dochodzi kwestia niejednolitych zarobków, umów, dodatków - mówi  dr Liwiusz Laska, adwokat, były przewodniczący Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Pracy.

W jego ocenie państwo nie chce tworzyć jasnego, prostego systemu, bo to musiałoby więcej kosztować. - Spokój społeczny, zadowolenie, prestiż bycia urzędnikiem byłby pewnie tego wart. Ale skoro pracownicy sądów od miesięcy walczą o podwyżki, to o czym mówimy. I nie chodzi tylko o sądy, a o wszystkich pracowników administracji. Organy władzy publicznej powinny być w tym zakresie świętsze od papieża - dodaje. 

Grzegorz Ilnicki, prawnik z Kancelarii Aval-Consult uważa, że może to być działanie wbrew społeczno-gospodarczemu przeznaczeniu umowy na czas określony. - Umowa ta powinna być stosowana z ostrożnością, dla zatrudnienia, którego istotą jest czasowość zadań, bądź chęć sprawdzenia pracownika. Generalną cechą stosunku pracy jest jego trwałość. Praca w administracji publicznej uwidacznia to w sposób szczególny. Jeżeli w takiej instytucji jak sąd, ma się z góry powzięty zamiar uchylania się od zatrudnienia na czas nieokreślony, to jest to - moim zdaniem - obejście prawa - zaznacza.