Sędzia jest wiceprzewodniczącym XXVIII Wydziału Cywilnego Sądu Okręgowego w Warszawie - czyli wydziału frankowego.

Patrycja Rojek-Socha: Warszawski wydział frankowy działa już od roku, czy takie rozwiązanie sprawdza się w tego typu sprawach?

Piotr Bednarczyk: Myślę, że powstanie wydziału nie było złym pomysłem. W tej chwili w naszym wydziale jest 21 sędziów, na początku wszyscy zostali wstępnie przeszkoleni, otrzymywali ośmiogodzinne szkolenie na płycie oraz materiały wewnętrzne, które pozwalały na dość szybkie wdrożenie się w zakresie tego typu spraw. W ostatnich dniach przekroczyliśmy liczbę 1000 wyroków. I w mojej ocenie jest to umiarkowanie pozytywny prognostyk na przyszłość, bo połowa z nich zapadła już w roku bieżącym. Jestem przekonany, że liczba wyroków w skali miesięcznej i rocznej będzie jeszcze rosnąć. Mówię o umiarkowanym optymizmie, bo biorąc pod uwagę, że mamy wpływ w ciągu roku na poziomie 20 tysięcy spraw, to i tak, że na pierwszy termin rozprawy trzeba będzie poczekać 2 a nawet 3 lata.

Czytaj: Sędzia Niewiadomski: Wydział do spraw frankowych już wydaje ważne orzeczenia>>
Czytaj też: Zaniechanie informacyjne banku jako podstawa roszczeń konsumenta dotyczących umowy kredytu denominowanego we franku szwajcarskim >

Można więc powiedzieć, że jest już pewna orzecznicza baza, doświadczenie?

Zacznijmy od tego, że 21 osób, które zajmują się tą problematyką to jest duży potencjał. Udało się nam wypracować pewne schematy decyzyjne, swego rodzaju check-listy odnośnie postępowań w sprawie niektórych umów. Moim zdaniem dzięki temu liczba wydawanych orzeczeń wzrasta. Problemy, które się pojawiają, są rozwiązywane w gronie osób specjalizujących się w tej materii. To ułatwia sprawę, nie ma potrzeby rozpraszania się na sprawy innego rodzaju, wszelkie niuanse rozpatrywane są w ramach wydziału. Co więcej, udało nam się w pewnym stopniu ujednolicić orzecznictwo. Mam na myśli sprawy dotyczące zabezpieczeń. Już w czerwcu ubiegłego roku wydaliśmy na posiedzeniu jawnym postanowienie w sprawie XXVIII Cz 5/21, ono jest wyznacznikiem naszej wydziałowej linii w tym zakresie. W tych sprawach, w których są przesłanki do stwierdzenia nieważności umowy, a kapitał umowy został spłacony, wniosek o zabezpieczenie poprzez wstrzymanie płatności kolejnych rat jest uwzględniany, natomiast w innych sytuacjach nie. W tym przedmiocie zostało również zadane pytanie prejudycjalne do TSUE. Myślę, że to jest dobra podstawa także do tego, aby co do meritum te orzeczenia były coraz bardziej do siebie podobne.

Pozew dotyczący kredytu denominowanego (pozew frankowy - teoria dwóch kondykcji) >
Postanowienie o dopuszczeniu dowodu z przesłuchania świadków w sprawie o kredyt frankowy - WZÓR >
Formularz pisemnych zeznań strony (powoda) w sprawie o kredyt frankowy - WZÓR >
Formularz pisemnych zeznań świadka (pracownika banku) w sprawie o kredyt frankowy - WZÓR >

 

Jacek Czabański, Mariusz Korpalski, Tomasz Konieczny

Sprawdź  
POLECAMY

Czy jest szansa na takie ujednolicenie w skali kraju?

Jeśli chodzi o liczbę orzeczeń, to one oczywiście zapadają i to nie tylko w pierwszej instancji. Sądy apelacyjne w zakresie spraw frankowych mocno przyspieszyły, tych orzeczeń w ubiegłym roku było wiele i w tym również jest sporo. Większe przyspieszenie - aż do wydolności systemu – nastąpi za jakiś rok, czy dwa, kiedy te nasze tysiące wyroków trafi do apelacji. Jeśli chodzi natomiast o ujednolicenie praktyki to myślę, że obecnie możliwe jest jedynie ujednolicenie „oddolne” na zasadzie wymiany dobrych rozwiązań. Nie zawsze warszawskich - bo my też się uczymy od innych sędziów z całego kraju, analizujemy ich rozwiązania i sprawdzone rozwiązania staramy się przenieść także do naszej praktyki. Jak na razie nie ma takiego ujednolicenia nawet na gruncie poszczególnych apelacji. A jeśli chodzi o cały kraj, to zależy to przede wszystkim od Sądu Najwyższego. W tym momencie nie ma płynących stamtąd wzorców, które mogłyby być przyjęte w orzecznictwie powszechnym. To wszystko jest jeszcze przed SN. Biorąc pod uwagę liczbę spraw, które teraz ma do rozpoznania, trzeba się liczyć z tym, że w pewnym momencie - i to niezależnie jakie argumenty będą podnoszone – skargi kasacyjne najzwyczajniej w świecie przestaną być przyjmowane do rozpoznania. Oczywiście o ile nie pojawi się zmiana legislacyjna, która np. zniesie instytucję skargi kasacyjnej, bo przecież ta specyficzna trzecia instancja nie jest wymagana konstytucyjnie i nigdzie nie jest powiedziane, że nagle przy okazji kolejnej reformy nie zostanie zniesiona.

Czytaj też: Podział majątku wspólnego z rozliczeniem praw spółkowych i kredytów frankowych >

Co wtedy?

Pozostanie ujednolicenie praktyki na poziomie sądów drugiej instancji, apelacyjnych, czy jakbyśmy ich po spodziewanej reformie nie nazywali.

Czytaj także: Sądy do spłaszczenia jeszcze w tym roku, tylko przepisów nadal brak>>
 

Skoro już nawiązaliśmy do planowanego spłaszczenia struktury sądownictwa, z jakimi konsekwencjami może się to wiązać z punktu widzenia frankowiczów i banków?

Jeśli potwierdzą się informacje, które już wcześniej się pojawiały i wydziały rzeczywiście zostałyby zlikwidowane, to również wydział frankowy zostałby zniesiony, a sprawy trafią do wszystkich sędziów tutejszego (albo jakiegoś nowego) sądu. Dorobek orzeczniczy, pewna praktyka wypracowana przez nasz wydział w ciągu tego roku w takiej sytuacji przestaną mieć znaczenie i rozproszą się wśród 100 czy 200 sędziów. W tym momencie w wydziale frankowym mamy z pewnością największe referaty w warszawskim SO. Ja mam tysiąc spraw, to minimalnie mniejsze obciążenie ze względu na obowiązki związane z pełnioną funkcją, koleżanki i koledzy mają referaty nieco większe - ok. 1200/1300 spraw. Jeśli zmiany wejdą w życie, to te sprawy będą trafiać także do pozostałych sędziów, którzy obecnie nieco odetchnęli i mogli kończyć sprawy, które już prowadzili i zająć się innymi, nie dotyczącymi kredytów. Nie wiadomo co będzie z zażaleniami, czy będą trafiać do sądów wyższej instancji, czy to będzie się odbywać na zasadzie zażaleń poziomych. Jeśli będą je rozpatrywać inne składy naszego sądu, to sprawy frankowe będą się zapewne toczyć jeszcze dłużej, pomijając już fakt, że rozbieżność orzecznictwa zdecydowanie się powiększy.

 

 

Sytuacja łatwa na rynku nie jest, inflacja wzrasta, kurs złotego utrzymuje się na niższym poziomie, jest obecnie szansa na to, by rozwiązać problemów frankowiczów na drodze pozasądowej?

Myślę, że w szczególności wysoki kurs franka skutecznie odwleka perspektywę uregulowania ustawowego tej sprawy. W tym momencie - gdy oscyluje w granicach historycznych maksimów - to automatyczne przewalutowanie po pierwsze pociągałoby za sobą wyjątkowo dotkliwe skutki dla banków, na co ustawodawca z pewnością zwróci uwagę. I zapewne wpłynęłoby też na kurs waluty polskiej. Zwiększająca się liczba orzeczeń przyznających rację konsumentom w dłuższej perspektywie może mieć podobne skutki. Ten problem jest zresztą dostrzegany przez NBP, bodajże przedwczoraj prezes Andrzej Glapiński wypowiadał się, że głównym problemem i niebezpieczeństwem dla systemu finansowego jest właśnie orzecznictwo sądów.

Czytaj też: Problematyka tzw. klauzul spreadu walutowego. Glosa do wyroku SN z dnia 22 stycznia 2016 r., I CSK 1049/14 >

 

Sąd Najwyższy mógłby spróbować rozwiązać problem swoimi orzeczeniami?

Z jurysdykcyjnego punktu widzenia byłoby to możliwe, bo tak na dobrą sprawę to kwestia podjęcia decyzji, do jakich SN jest powołany czyli w zakresie ujednolicenia orzecznictwa. Myślę, że SN mając do dyspozycji taki materiał do podejmowania decyzji, jakim jest szereg orzeczeń TSUE i kilka tysięcy skarg kasacyjnych, spraw już rozpoznanych przez pierwszą i drugą instancję, będzie w stanie podjąć takie decyzje. Natomiast jak się domyślam w grę wchodzą czynniki ustrojowe, które skutecznie to utrudniają.

Czytaj: Drogi frank zachęca kredytobiorców do występowania do sądów >>

Co dalej, co powinno się wydarzyć w temacie kredytów frankowych?

Wszystkie strony dyskursu powinny na to popatrzeć z nieco większej perspektywy. I tak z perspektywy mojej, jako sędziego, który dziennie ma 20 czy 30 spraw tego rodzaju, można zauważyć, że pozwy stają się identyczne w ramach jednej kancelarii, odpowiedzi na pozew są identyczne, środki zaskarżenia są niemal identyczne - do tego stopnia, że np. zażalenia dotyczące różnych umów, różnych banków również są niemal dosłownie takie same. Kancelarie posługują się raz opracowanym wzorcem, który ułatwia pracę pełnomocnikom. Oczywiście jest to dopuszczalne, ale pytanie czy celowe i opłacalne. Bo jeżeli już pełnomocnicy stron dochodzą do wniosku, że orzeczenia są na tyle jednolite, aby można było do nich stosować identyczne środki zaskarżenia, ze skargami kasacyjnymi włącznie, to trzeba zadać pytanie, czy jest sens je składać. Zdaję sobie przy tym sprawę z tego, że prowadzenie spraw frankowych to jest działanie na zasadzie prawa wielkich liczb, i widocznie w przypadku tych umów, które nie zostały jeszcze zaskarżone do sądu, najwyraźniej się to nadal opłaca. Jeśli chodzi o stronę frankowiczów, to ich argumentacja też się upraszcza: pozwy powoli stają się coraz krótsze. Ale przykładowo: mimo tego, że w naszym wydziale nie ma ani jednego orzeczenia, które by zakazywałoby wpisów w rejestrze dłużników czy wypowiedzenia umowy to takie wnioski - z powodu przyzwyczajenia do pewnych schematów pism - ciągle wpływają i generują dodatkową pracę.

Czytaj też: Klauzule abuzywne jako podstawa prowadzenia sprawy frankowej >

 

Co mogą zrobić sądy?

Teraz ruch jest po stronie instancji odwoławczej. Orzeczenia pierwszej instancji są względnie jednolite. Sądy odwoławcze powinny teraz zaaprobować - lub nie – proponowane przez nas rozwiązania prawne, zarówno na gruncie wykładni prawa materialnego jak i w zakresie proceduralnego przebiegu procesów, a z tym ciągle jest problem. Nawet w odniesieniu do wydawałoby się utrwalonych instytucji jak pozew z żądaniem ewentualnym SN potrafi zaskoczyć, jeśli orzeczenie zapadło w sprawie frankowej. Podam dla przykładu uchwałę III CZP 70/20, która dotyka tej materii.

Czytaj też: Teoria dwóch kondykcji – konsekwencje prawne i praktyczne uchwały SN III CZP 11/20 >

Ile potrzeba czasu, żeby sprawę frankową rozpatrzyć?

Gdyby to była jedna sprawa, to można by to załatwić w ciągu trzech - czterech miesięcy (przeprowadziłem taki eksperyment z pozytywnym skutkiem). Oczywiście pod warunkiem, że nie trzeba prowadzić jakiegoś rozbudowanego postępowania dowodowego, a czasami gdy są wątpliwości co do statusu konsumentów, takie postępowanie trzeba prowadzić. Problemem jest liczba tych spraw. Wbrew pozorom nie wszystkie są tak powtarzalne jak się niekiedy mówi. Jeżeli mamy tysiąc spraw to wpłynie na nie tysiąc odpowiedzi na pozew, trzeba wyznaczyć tysiąc rozpraw, choćby zdalnych. Jeśli na jednej wokandzie można umieścić takich spraw 8 dziennie, to takich wokand powinno być 125. Zakładając, że wszystkie skończą się na jednej rozprawie trzeba by minimum dwa razy w tygodniu przez blisko półtora roku wyznaczać takie wokandy, a przecież są jeszcze urlopy, święta, zwolnienia lekarskie etc. I kiedy nawet założymy, że jest to możliwe, to pozostaje pytanie, który sędzia zdoła napisać tysiąc uzasadnień do takich spraw. Tego się nie da zrobić tak szybko jakbyśmy chcieli. Nawet gdyby pełnomocnicy stron jako załączniki do pozwu i odpowiedzi na pozew przesyłali gotowe uzasadnienia orzeczeń odpowiadających ich oczekiwaniom. Akta trzeba przeczytać, wydać postanowienia dowodowe, rozpoznać wnioski o zabezpieczenie i zażalenia od orzeczeń innych sędziów. A przecież czasem musimy się zastanowić nad jakimś nowym zagadnieniem czy przeczytać nowe orzeczenie SN czy TSUE.

 

 

Czy specjalizacja sędziów w tym zakresie jest przydatna? Powinny być kolejne wydziały frankowe w innych sądach, w całym kraju?

Ja osobiście jestem zwolennikiem takiej specjalizacji i specjalizacji pracy sędziów w ogóle, ale zdaję sobie sprawę, że z punktu widzenia osób zarządzających sądami sprawa nie jest aż tak oczywista. Dla mnie to jest wyzwanie zawodowe, a prywatnie z czasem polubiłem tę kategorię spraw. Natomiast nie wszyscy sędziowie tak chętnie podchodzą do spraw jednostajnych i powtarzających się albo dotyczących tej samej materii. Również liczba tych spraw w dalszej perspektywie będzie przytłaczająca dla sędziów, dla wielu moich kolegów już jest.

Czytaj też: Konstruowanie roszczenia w pozwie frankowym – zagadnienia praktyczne >

A czy to nie jest tak, że ta liczba spraw w pewnym momencie wymusi rozwiązania - np. legislacyjne, bo przystopuje pracę sądów?

Oczywiście sprawy frankowe wpływają na wydajność sądów. Ale kwestie legislacyjne nie należą do sądów ani sędziów. Mogę tylko powiedzieć, że bardzo bym się ucieszył z takiej propozycji legislacyjnej, która spowodowałaby załatwienie tej problematyki poza sądami lub przynajmniej wstrzymanie wpływu nowych spraw. To, o co możemy już teraz postulować, to kierowanie wpływ spraw do sądów w całej Polsce. Nie tylko sędziowie w Warszawie znają tę problematykę, sędziowie w całej Polsce mają odpowiednie kompetencje i dobre pomysły, które poznałem w rozmowach z nimi. Myślę, że lepsze rozłożenie tego wpływu na zasadzie korzystania z właściwości przemiennej (art. 37(2) kpc), czyli wytaczanie spraw w miejscu zamieszkania kredytobiorcy, mogłoby nieco pomóc nawet bez interwencji ustawodawcy.

 

To zapytam jeszcze raz, czy to jest moment na wprowadzenie systemowych rozwiązań?

Niestety, najlepszy moment na rozwiązania legislacyjne – i również na ugody - już minął. To był rok 2018, kiedy frank był na poziomie 3,30 zł/3,40 zł, kiedy nikomu się nie śniło o takich zawirowaniach politycznych, o których teraz słyszymy.Namawiając strony do ugód sugerowałem niebezpieczeństwa możliwe wówczas do pomyślenia, jak np. nieoczekiwany konflikt z Koreą Płn. wywołany przez prezydenta Trumpa, który skutkowałby podniesieniem kursu CHF ponad 5 zł. Moje katastroficzne argumenty nie spotkały się z życzliwym przyjęciem (i na szczęście się nie sprawdziły), być może dlatego, że nikt nie spodziewał się orzeczeń takich jak w sprawach Dziubak czy Lexitor. Dziś nie próbuję namawiać do ugód z taką energią. Czekam na kolejne ruchy w stronę ujednolicenia orzecznictwa: ciężar decyzji spoczywa teraz na sądach wyższych instancji. Ale ciężar ryzyka zrównania się kursu franka z dzisiejszą ceną benzyny czy też orzeczeń TSUE nakazujących liczyć bieg przedawnienia roszczeń banku od chwili wydania wyroków w trybie kontroli abstrakcyjnej spoczywa już tylko na stronach.

 

Jacek Czabański, Mariusz Korpalski, Tomasz Konieczny

Sprawdź  
POLECAMY