Chodzi o nowelizację Kodeksu postępowania cywilnego, którą przygotował minister w KPRM Michał Wójcik, zakładającą wstrzymanie z urzędu prawomocnego sądowego postanowienia o wydaniu dziecka do państwa stałego pobytu przy wniesieniu skargi kasacyjnej i skargi nadzwyczajnej. Tu warto zaznaczyć, że Senat próbował ją poprawić - usuwając przepisy dotyczące skargi nadzwyczajnej. Sejm tych poprawek jednak nie uwzględnił. 

Skarga do SN blokuje odebranie dziecka

Nowelizacja wprowadza więc przepis mówiący, że wniesienie skargi nadzwyczajnej w sprawie o odebranie osoby podlegającej władzy rodzicielskiej lub pozostającej pod opieką prowadzonej na podstawie Konwencji Haskiej z 1980 r. "wstrzymuje z mocy prawa wykonanie postanowienia w przedmiocie odebrania osoby podlegającej władzy rodzicielskiej lub pozostającej pod opieką do czasu zakończenia postępowania z tej skargi".

 

 

Problem z transgranicznymi sprawami rodzinnymi nie jest wcale marginalny. Pokazują to zresztą także ostatnie dni, gdy wiele osób z Ukrainy próbuje przedostać się na teren Polski. Jednym z pytań, które się przewijają na portalach społecznościowych jest to, czy i z jakimi konsekwencjami może wiązać się wywiezienie z Ukrainy dziecka, wbrew drugiemu lub bez wiedzy drugiego rodzica. Ukrainę, podobnie jak Polskę, obowiązuje bowiem Konwencja haska dotycząca cywilnych aspektów uprowadzenia dziecka za granicę z 25 października 1980 r. W tym przypadku oczywiście przeważa dobro dziecka i konieczność ochrony jego życia i zdrowia. Nawet jeśli pojawiłby się wniosek o jego wydanie, to sąd oparłby się na art. 13 konwencji, zgodnie z którym podstawą oddalenia takiego żądania jest poważne ryzyko, że powrót dziecka naraziłby je na szkodę fizyczną lub psychiczną albo w jakikolwiek inny sposób postawiłby w sytuacji nie do zniesienia.

PROCEDURA: Postępowanie w sprawach o odebranie osoby podlegającej władzy rodzicielskiej lub pozostającej pod opieką, prowadzone na podstawie Konwencji haskiej >

Jeśli chodzi o same rodzinne sprawy transgraniczne - przypomnijmy Polska w ostatnich latach mocno przyspieszyła ich rozpatrywanie. A to dzięki m.in. ustawie o wykonywaniu niektórych czynności organu centralnego w sprawach rodzinnych z zakresu obrotu prawnego na podstawie prawa Unii Europejskiej i umów międzynarodowych, która weszła w życie 27 sierpnia 2018 r.

Czytaj: Transgraniczne sprawy rodzinne - wyroki szybciej, nadal problemy z biegłymi >>

Pierwsza instancja, druga i... byle do skutku

Tu warto przytoczyć dane Ministerstwa Sprawiedliwości dotyczące spraw transgranicznych rozstrzyganych na podstawie Konwencji haskiej. Od 27 sierpnia 2018 r., czyli od dnia wejścia w życie nowych przepisów dotyczących postępowania w tego typu sprawach, do resortu wpłynęły łącznie 494 wnioski dotyczące nakazania powrotu małoletnich z Polski za granicę, bądź wpłynęły informacje, że wnioski takie zostały złożone bezpośrednio do sądu. Nakazy powrotu dziecka zostały wydane w 124 sprawach, z zakończonych w sumie 409.

Czytaj też: Stosowanie przez sądy rodzinne konwencji haskiej dotyczącej cywilnych aspektów uprowadzenia dziecka za granicę >

Co ważne jeśli chodzi o czas rozpatrywania tych spraw to po zmianie przepisów sądy każdej instancji są zobowiązane, by nastąpiło to w ciągu 6 tygodni. Średni czas na rozpoznanie sprawy w pierwszej instancji obecnie wynosi około trzech miesięcy, a w drugiej instancji ok. 2 miesiące.

Nowela przygotowana został w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, a odpowiada za niego nie kto inny jak były wiceminister sprawiedliwości obecnie członek Rady Ministrów minister Michał Wójcik, który na poprzednim stanowisku także wiele działał w tej dziedzinie. To on zresztą wprowadzał w 2018 r. zmiany dotyczące transgranicznych uprowadzeń dzieci przez ich rodziców. Co wynika z jego propozycji?  M.in., że na żądanie podmiotu wymienionego w art. 519[1] par. 2[2] - Prokurator Generalny, Rzecznik Praw Dziecka lub Rzecznik Praw Obywatelskich - zgłoszone sądowo w terminie nie przekraczającym dwóch tygodni od uprawomocnienia się postanowienia w przedmiocie odebrania osoby podlegającej władzy rodzicielskiej lub pozostającej pod opieką, wstrzymuje się z mocy prawa wykonanie tego postanowienia.

Czytaj: Nowe przepisy pozwolą ignorować postanowienia sądów o przekazaniu dziecka>>

Takie wstrzymanie ma ustać po dwóch miesiącach od uprawomocnienia się postanowienia, jeśli podmioty te nie wniosą skargi kasacyjnej. Jej wniesienie oznacza wstrzymanie wydania dziecka do czasu zakończenia postępowania kasacyjnego. To nie wszystko. Sąd drugiej instancji będzie mógł też wstrzymać takie postanowienie na wniosek stron i na podstawie art. 388 par. 1 - jeżeli na skutek wykonania orzeczenia stronie może być wyrządzona niepowetowana szkoda.

Mowa także o skardze nadzwyczajnej - zgodnie z art. 388[3] jej wniesienie wstrzymuje z mocy prawa wykonanie postanowienia w przedmiocie odebrania dziecka. I właśnie wykreślenia części dotyczącej skargi nadzwyczajnej chcą senatorzy.

 

Wszystko zależy od punktu widzenia

Prawnicy przede wszystkim podkreślają, że chodzi o bardzo trudne sprawy, związane z dużymi emocjami. Dodają, że ocena proponowanych rozwiązań też łatwa nie jest. -  Zdarzało się, że rodzic zabierał dzieci np. do Polski, bo dalsze pozostawanie ich w danym miejscu, z drugim rodzicem, było dla nich zbyt dużym ryzykiem, tyle że oczywiście odbywało się to niezgodnie z prawem, bo bez zgody tego drugiego rodzica bądź bez zgody sądu, bo nie było czasu, by na nią czekać. I biorąc pod uwagę to, że takich spraw wcale nie jest mało, że często są związane z przemocą, że wymagają wyjaśnienia, może i jest to dobry kierunek. Z drugiej strony dzieci może uprowadzić rodzic - z polskim obywatelstwem, przemocowiec, i co wtedy? Będą czekały latami, by rozpatrzono skargę nadzwyczajną? - mówi Joanna Hetman-Krajewska, radca prawny w Kancelarii Prawniczej PATRIMONIUM w Warszawie.

Czytaj też: Kontakty z osobą małoletnią i egzekucja kontaktów w praktyce sędziego >

W podobnym tonie wypowiada się adwokatka Agnieszka Szmigielska, psycholog, mediator. - Osobiście mam mieszane uczucia, bo z jednej strony wiele razy spotkałam się z sytuacjami kiedy ktoś był głęboko zaniepokojony tym, że sprawa się uprawomocniła i pomimo, że jest jeszcze droga kasacyjna, to dziecko trzeba wydać. A przecież może w drodze nadzwyczajnej udałoby się uzyskać inne rozstrzygnięcie. I faktycznie w takich sytuacjach rozstrzyganie skargi kasacyjnej niemalże traci sens, a pamiętajmy że w grę nierzadko wchodzą np. kwestie przemocy, które mogą uzasadniać odmowę wydania dziecka zgodnie z zapisami konwencji. Z drugiej strony wymagana jest szybkość - mówi w rozmowie z Prawo.pl.

W jej ocenie jeśli przepisy wejdą w życie, spotkają się ze społecznym zadowoleniem. - Wiele było głosów wskazujących na to, że obowiązujące regulacje nie były konsekwentne. Jeżeli jest możliwość złożenia skargi kasacyjnej, to nie powinno się wydawać dziecka przed jej rozpoznaniem. Chyba, że zamknięto by drogę kasacyjną i zmodyfikowano przepisy. No albo - tak jak zaproponowano w noweli - wstrzymujemy się z wydaniem dziecka do momentu wyczerpania ścieżki krajowej, a to wiąże z rozpatrzeniem ewentualnej skargi nadzwyczajnej - dodaje.

Czytaj: Transgraniczne sprawy rodzinne - ruszyły szkolenia sędziów>>

Jest konwencja, nie powinno być dyskusji

Z drugiej strony rozmówcy Prawo.pl przypominają, że ideą Konwencji haskiej jest szybkość postępowania, tzw. sprawy konwencyjne powinny być rozpatrywane jak najszybciej, najlepiej w sześć tygodni.

 

 

- W Polsce od kilku lat rozpatrywane jest to rzeczywiście dość szybko. Kiedyś to się ciągnęło, przesłuchiwano np. świadków, dopuszczano dowody z opinii psychologicznych. Teraz zdarza się, że świadkowie nie są przesłuchiwani, sądy zasłaniają się Konwencją. A to też nie jest dobre, bo nie ma jak wykazać tych racji, będących podstawą do tego, by dziecko wydać lub zatrzymać. Bo co jest taką podstawą? Przede wszystkim wykazanie, że dobro dziecka przemawia za tym, by zostało w Polsce z matką lub ojcem mimo, że zostało wywiezione z innego kraju w sposób niezgodny z przepisami. W niektórych krajach, np. w Anglii dopuszcza się wtedy opinię psychologiczną. Przychodzi do domu psycholog, sprawdza sytuację, warunki, rozmawia z dziećmi, sprawdza czy znają język, generalnie czy wrosły w tamtejszą rzeczywistość, przyzwyczaiły się do nowego kraju - zaznacza mecenas Hetman-Krajewska.

Dr Marcin Białecki, adwokat specjalizujący się w sprawach rodzinnych, na którego zresztą badania powołano się w uzasadnieniu propozycji podkreśla, że wprowadzane przepisy są sprzeczne z podstawowym celem Konwencji haskiej jakim jest nakazanie niezwłocznego powrotu dziecka. - I to też jest złe odczytanie tego co wynikało z badania przeze mnie tych spraw. Nie chodziło o to, że to źle, że sądy nie wstrzymują się z wykonaniem takiego postanowienia, tylko stwierdziłam fakty, że jeśli takie wnioski o wstrzymanie są składane to są oddalane. I moim zdaniem słusznie. Jeśli wstrzymujemy wykonanie postanowienia to tylko przedłużamy postępowania i doprowadzamy do tego, że sytuacja dziecka jest nieuregulowana, a każdy kolejny miesiąc powoduje, że przyzwyczaja się ono do takiej sytuacji - mówi mecenas. 

Dodaje, że takie przepisy odbiegają również od tego, co jest praktykowane w innych państwach. - Jeśli decyzja o powrocie dziecka zapadła to powinno to nastąpić niezwłocznie. My i tak mamy dwie procedury. Pierwsze postępowanie to jest postępowanie o nakazanie powrotu, a jeśli nie dochodzi do niego dobrowolnie to jest postępowanie o przymusowe odebranie dziecka. W tym momencie czas na wydanie takiego rozstrzygnięcia, gdy jeszcze czekamy na skargę kasacyjną uderza - powtarzam - w dobro dziecko - mówi.