W następnych wyborach kampania zostanie zlikwidowana, bo po co nam ona? – napisał prowokacyjnie na Twitterze prof. Marcin Matczak w czasie wyborów w 2020 r.  – Dzisiaj można powiedzieć, że posłów wskaże telewizja. Powołana przez polityków za pośrednictwem neoKRS izba w SN uzna, że kampania wyborcza nie ma żadnego wpływu na wynik wyborów - dodawał.

Czy Sąd Najwyższy skutecznie kontroluje wybory? Kontrola SN w procesie wyborczym odbywa się na kilku etapach, a jego rozstrzygnięcia mogą nieść daleko idące konsekwencje dla uczestników.

  1. Pierwszym etapem jest weryfikacja postanowień PKW o odmowie przyjęcia zawiadomienia o utworzeniu komitetu wyborczego. Zgodnie z Kodeksem wyborczym w przypadku wydania przez PKW postanowienia o odmowie notyfikacji utworzenia komitetu, pełnomocnik wyborczy może wnieść skargę do SN. Decyduje o włączeniu w rywalizację wyborczą.
  2. Drugi etap: Rozpatrywanie skarg na postanowienia PKW o odmowie rejestracji listy kandydatów w wyborach do Sejmu i Senatu.
  3. Na każdym etapie: rozpatrywanie skarg pełnomocników wyborczych na wytyczne i wyjaśnienia PKW. W razie uznania skargi za zasadną, SN zobowiązuje PKW do niezwłocznego uchylenia uchwały, bądź jej zmiany w zakresie określonym w orzeczeniu.
  4. Trzeci i najważniejszy etap: weryfikacji ważności wyborów, a zatem - rozpatruje protesty wyborcze.

Protesty wyborcze można rozstrzygać dopiero po ogłoszeniu wyników wyborów, a skargi na postanowienia Państwowej Komisji Wyborczej Sąd Najwyższy rozpatruje w ciągu trzech dni.  W efekcie kontrola nieprawidłowości wyborczych wydaje się iluzoryczna.

Czytaj też omówienie orzeczenia: Protestów wyborczych faksem się nie wnosi >

Gdyby dzisiaj jeden z komitetów wyborczych podniósł zarzut niekonstytucyjności przepisu - np. o głosowaniu Polaków za granicą, gdzie komisje muszą zliczyć głosy w ciągu 24 godzin, a reszta głosów niepoliczonych - przepada, to SN by taki protest odrzucił. Dlaczego? Bo już w 2020 r. powiedział, że przedmiotem protestu wyborczego nie może być  ocena zgodności z Konstytucją RP wprowadzonych zmian ustawowych dotyczących procesu wyborczego, ta bowiem podlega kontroli Trybunału Konstytucyjnego w zupełnie innej procedurze.

Jerzy Stępień, prezes Trybunału Konstytucyjnego w latach 2006-2008 uważa, że każdy organ państwa jest obowiązany badać przepisy, które stosuje pod kątem zgodności z konstytucją. I nie uchyla ich jak Trybunał, bo nie ma do tego prawa, ale może je pominąć.

- W 2006 roku, gdy byłem sprawozdawcą przepisów Ordynacji wyborczej, stwierdziliśmy w Trybunale Konstytucyjnym, że nie może być zmian w prawie wyborczym na pół roku przed wyborami, co było i tak łagodną interpretacją, bo przecież Komisja Wenecka zalecała, by zmian nie dokonywać rok przed wyborami – przypomina sędzia Stępień w odpowiedzi na poprawki ustaxtowe ( np. dostosowujące ustawę o referendum ogólnokrajowym do Kodeksu wyborczego) czynione przez Sejm w ostatnich kilku tygodniach przed terminem wyborów wyznaczonych na 15 października br.

- Jak widać, SN poszedł śladami niegdysiejszego poglądu TK o ścisłym rozdziale kompetencji. Teraz widać, jak dalekowzroczny był pogląd, który zawsze wyznawałam i wyznaję, a jak krótkowzroczny – tych, którzy trwali przy odmiennym – skomentowała sędzia Trybunału w stanie spoczynku, prof. Ewa Łętowska w Monitorze Konstytucyjnym po wyborach prezydenckich w 2020 r.

SN uchwałę dotyczącą ważności wyborów podejmuje w drugim etapie postępowania, m.in. „na podstawie opinii wydanych w wyniku rozpoznania protestów” (art. 244 par. 1 KWyb. – przy wyborach parlamentarnych).

Zdaniem sędziego Aleksandra Stępkowskiego z Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN, protesty wyborcze dotyczyć mogą jedynie przebiegu głosowania lub ustalenia wyników.

- To oznacza, że bezcelowe jest wnoszenie protestu przed datą, w której odbywa się głosowanie – wyjaśnia sędzia Stępkowski. Natomiast wcześniejsze decyzje PKW, zapadające w trakcie kampanii wyborczej, mogą być przedmiotem kontroli Sądu Najwyższego na innych podstawach prawnych, które przewidują stosowne środki zaskarżenia. Można o nich przeczytać w komunikacie na stronie SN – podpowiada.

Sam protest wyborczy nie jest nawet formalnie środkiem zaskarżenia, a w wyniku jego rozpoznania SN wydaje opinię o jego zasadności (lub niezasadności), która następnie jest brana pod uwagę przy podejmowaniu uchwały w przedmiocie ważności wyborów – dodaje sędzia Stępkowski.

Jakie wpływ ma naruszenie na wynik wyborów

 Patryk Wachowiec analityk prawny z Forum Obywatelskiego Rozwoju zwraca uwagę, że przesłanką uwzględnienia protestu jest wpływ naruszeń na wynik wyborów. Chodzi o to, że naruszenie musi być na tyle poważne lub oczywiste, że gdyby go nie było inny kandydat zostałby posłem albo inaczej rozłożyłyby się mandaty w parlamencie. A więc pojedyncze incydenty albo ich suma, tak jak chociażby w przypadku TVP, muszą być dobrze udokumentowane.

Obywatele składający protesty nie są w stanie zgromadzić dowodów w ciągu krótkiego czasu, tym bardziej w siedem dni. W praktyce jest więc niezwykle trudno wykazać, że na kilka dodatkowych mandatów dla partii rządzącej wpływ miała telewizja publiczna – wyjaśnia Patryk Wachowiec. – Żeby protest został uwzględniony przedstawione zarzuty muszą być konkretne, dostatecznie poważne i dobrze udokumentowane. Do takich naruszeń należeć będą np. błędy na karcie wyborczej – kandydat ogłasza, że będzie startował na miejscu 20 na liście, a został błędnie wydrukowany na 12, albo gdy drukarz zamieni loga komitetów wyborczych.

Innym przykładem uwzględnienia protestu mogłaby być epidemia lub powódź w danej miejscowości, co z oczywistych powodów uniemożliwiłoby dotarcie do lokalu wyborczego i oddanie głosu – jednak tylko przy założeniu, że spodziewana liczba głosujących mogłaby mieć wpływ na to, kto zostanie posłem lub senatorem.

Mankamentem jest niezwykle wysoki próg stwierdzenia, że naruszenie miało wpływ na wynik wyborów. W czasach, gdy instytucje państwa aktywnie uczestniczą w kampanii, a rządzący wykorzystują zasoby publiczne na rzecz lepszego wyniku w wyborach, zakres protestu powinien być zdecydowanie szerszy – podsumowuje analityk prawny FOR.

Najwięcej zarzutów wobec TVP

Dr Tomasz Gąsior w publikacji Protesty wyborcze w wyborach do Sejmu RP i Senatu RP w 2019 r. ( Monitor Prawniczy nr 16/2021) stwierdził: „Zdecydowanie największą część wśród wniesionych protestów wyborczych stanowiły te, dotyczące zarzutu wykorzystywania mediów publicznych finansowanych ze środków budżetu państwa do promowania wyłącznie jednego komitetu wyborczego, tj. komitetu rządzącej partii politycznej (aż 135 protestów).

W protestach tych podnoszono, że osoby odpowiedzialne w TVP S.A. za przygotowanie oraz prezentację materiałów dotyczących kampanii wyborczej do Sejmu RP dopuściły się przestępstwa przeciwko wyborom, określonego w art. 249 pkt. 2 k.k., mającego wpływ na wynik wyborów, polegającego na przeszkadzaniu podstępem swobodnemu wykonywaniu prawa do głosowania przez faworyzowanie w mediach publicznych(….) jednego z komitetów wyborczych, przy jednoczesnym dyskredytowaniu innych komitetów wyborczych, ich kandydatów oraz propozycji programowych.

W protestach tych przywołano dostrzegające ten problem dwa stanowiska, tj.: opinię Szefa Misji Obserwacji Wyborów Biura Instytucji Demokratycznych i Praw Człowieka OBWE, a także stanowisko Towarzystwa Dziennikarskiego.

W stanowiskach wyrażonych w tych sprawach Prokurator Generalny stwierdził, że protesty należy pozostawić bez dalszego biegu, ponieważ wnoszący je nie sprostali obowiązkowi wskazania dowodów, na których oparli podnoszone zarzuty Państwowa Komisja Wyborcza wyraziła co do nich opinie, że działalność informacyjna nadawców radiowych i telewizyjnych oraz innych mediów, w tym również nadawców publicznych, nie może być podstawą do złożenia protestu wyborczego, a zarzuty zawarte w nich nie wypełniają żadnej z przesłanek wywiedzenia protestu wyborczego określonych w art. 82 par. 1 Kodeksu Wyborczego, w związku z czym, zdaniem PKW, protesty tego rodzaju nie spełniają wymogów formalnych przewidzianych dla tego typu skargi i powinny pozostać bez dalszego biegu.

W ocenie Sądu Najwyższego, ewentualne faworyzowanie w mediach, a ściślej w telewizji publicznej, komitetu wyborczego określonej partii politycznej w okresie poprzedzającym wybory, nie może być uznane za przeszkadzanie w swobodnym oddaniu głosu, a więc za zakłócanie tego aktu, utrudnianie go, czy też czynienie niemożliwym do realizacji (sygnatura akt ​I NSW 143/19, ​I NSW 145/19).

Ponadto, w 2020 r. po wyborach prezydenckich, SN tak reagował na argument braku równości wyborów z powodu prowadzenia kampanii przez telewizję publiczną, która faworyzowała jedno ugrupowanie. „Fakt, że wyborcy decydują się na korzystanie z danego źródła informacji, nawet w świetle podnoszonych wątpliwości co do jego rzetelności, nie może być uważany za równoznaczny z manipulacją” – napisano.

„Przeciwnie, wybór źródła informacji ex definitione jest wyborem, który naturalnie pociąga za sobą określone konsekwencje".

Czytaj w LEX: Rakowska-Trela Anna, Wybory prezydenckie 2020 >


Pierwszy protest odrzucony

24 sierpnia 2023 r. Sąd Najwyższy w Izbie Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych na posiedzeniu niejawnym rozstrzygnął pierwszy protest wyborczy złożony w związku z wyborami parlamentarnymi, których termin został wyznaczony na 15 października 2023 r.

Sąd Najwyższy pozostawił protest bez dalszego biegu, jako złożony przed ogłoszeniem wyników wyborów przez Państwową Komisję Wyborczą. Taki przedwczesny protest jest niedopuszczalny z mocy prawa i podlega odrzuceniu.

Zobacz omówienie orzeczenia: Przed ogłoszeniem wyniku wyborów protestów wyborczych się nie wnosi >

Sąd Najwyższy podkreślił, że skarżący nie podał przy składaniu protestu wyborczego numeru PESEL, co stanowi jego brak formalny. Zgodnie z art. 126 par. 2 pkt 2 k.p.c., gdy pismo procesowe jest pierwszym pismem w sprawie, powinno zawierać m.in. numer Powszechnego Elektronicznego Systemu Ewidencji Ludności (PESEL).

Sąd Najwyższy przyznał, że w dotychczasowej praktyce rozpatrywania protestów wyborczych (m.in. podczas rozpoznawania protestów składanych po wyborach prezydenckich w 2020 r.), odstępowano od restryktywnego wymagania przedstawiania przez protestujących numerów PESEL. Spowodowało to podszywanie się autorów protestów pod znane osoby publiczne, jak również skutkowało to następczymi trudnościami (odmowy przyjęcia korespondencji, braku adresatów pod wskazanym w proteście adresem) – orzekł Sąd Najwyższy w zeszłym tygodniu.

Czytaj omówienie orzeczenia: Protest wyborczy musi odpowiadać określonym warunkom formalnym >

Iluzoryczna kontrola?

Zdaniem sędziego Jerzego Stępnia Ordynacja wyborcza nie stanowi głównej przyczyny słabości kontroli wyborów.

- Winę za iluzoryczną kontrolę procesu wyborczego ponoszą sędziowie, którym brak odwagi, aby podjąć trudne decyzje – mówi sędzia Stępień i podaje przykład wyborów prezydenckich, w których startował Aleksander Kwaśniewski. Wówczas ani Państwowa Komisja Wyborcza, ani Sąd Najwyższy, nie odważyli się powiedzieć, że kłamstwo kandydata co do jego wykształcenia spowodowało, że część wyborców głosowało na innego kandydata, niż ten za kogo się podawał przyszły prezydent (w obwieszczeniu wyborczym wskazano wówczas, że Aleksander Kwaśniewski ma wykształcenie wyższe, a Lech Wałęsa - zasadnicze. Potem okazało się, że Kwaśniewski ma wykształcenie średnie - nie ukończył studiów na Uniwersytecie Gdańskim - przyp. red.). To zakłóciło obraz wyborców. Wprawdzie były zdania odrębne sędziów, ale to za mało - uważa prof. Stępień.

 

- Gdybym był przewodniczącym Państwowej Komisji Wyborczej podałbym się do dymisji. Nie można robić wyborów sprzecznych z Konstytucją i porządkiem prawnym – wskazuje były prezes TK Stępień. – Przecież widać, że nie chodzi o odpowiedzi na pytania referendalne, lecz mobilizację elektoratu. Członkowie PKW uważają się za wyrobników prawa, nie mających prawa się wychylać – kwituje.

Według sędziego Bohdana Bieńka z Izby Pracy i Spraw Społecznych, która wcześniej decydowała o ważności wyborów, nim powstała Izba Kontroli w Sądzie Najwyższym sednem problemu jest transparentność procesu wyborczego, który obejmuje także sądową weryfikację protestów wyborczych.

- Obecnie dedykowana temu Izba SN została, jak wiadomo, skutecznie zdyskredytowana w orzecznictwie europejskich Trybunałów w kontekście prawa do niezawisłego i bezstronnego sądu - mówi sędzia Bieniek.

Prawnicy uważają, że część skarg trafi do Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. Zapowiadają to organizacje społeczne. Będą to zarzuty dotyczące wąskiego zakresu protestu wyborczego, telewizji publicznej, być może też dofinansowania kampanii poza limitami ustawowymi. A także - skarga na skład Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN.

Czytaj też w LEX: Krzyżanowska-Mierzewska Magdalena, Proceduralna reakcja Europejskiego Trybunału Praw Człowieka na kryzys praworządności w Polsce >

 

Nowość