Przygotowywana regulacja, uchwalona 21 listopada przez Sejm i skierowana do Senatu, ma dostosować polskie prawo do przepisów Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady UE 2022/2065 z 19 października 2022 r. w sprawie jednolitego rynku usług cyfrowych oraz zmiany dyrektywy 2000/31/WE (Akt o Usługach Cyfrowych). Wymaga ona określenia zasad postępowania wobec nielegalnych, szkodliwych i naruszających cudze dobra treści, ze strony platform internetowych oraz ze strony organów państwowych. W tej drugiej płaszczyźnie polska ustawa przewiduje procedurę wydawania nakazów blokowania dostępu do nielegalnych treści w formie decyzji administracyjnej prezesa UKE. A jako te „nielegalne” ustawa wymienia treści naruszające dobra osobiste, treści których rozpowszechnianie wyczerpuje znamiona czynu zabronionego i pochwalających lub nawołujących do popełnienia czynu zabronionego oraz treści naruszające prawa własności intelektualnej. Wniosek będzie mógł złożyć ten, czyje dobro osobiste będzie zagrożone, prokurator, policja, usługobiorca lub zaufany podmiot sygnalizujący, a także ten, czyje prawo własności intelektualnej zostaje naruszone.
Postępowanie dowodowe prezesa UKE ma być ograniczone do dowodów przekazanych przez wnioskodawcę i przedstawionych przez dostawcę usług pośrednich, zwłaszcza materiałów zgromadzonych w ramach mechanizmu „zgłaszania i działania” oraz dowodów możliwych do ustalenia na podstawie danych prezesa UKE. Jak podkreślają autorzy projektu, w tym zakresie nawiązuje on do postępowania dowodowego w administracyjnym postępowaniu uproszczonym. - Dzięki tej ustawie internet będzie bezpieczniejszym miejscem, a użytkownicy będą mieli silniejszą pozycję, kiedy platformy zdecydują się usunąć ich materiały. Państwo będzie miało realne narzędzia do walki z nielegalnymi treściami, oszustwami finansowymi w sieci i dezinformacją – powiedział wicepremier i minister cyfryzacji Krzysztof Gawkowski.
Czytaj: Lepszy nadzór sądów nad kontrolą operacyjną>>
Kontrola operacyjna w Polsce wciąż bez należytego nadzoru>>
Także mec. Durlej-Piotrowska przypomina, że sądy powszechne, choć dysponują odpowiednimi gwarancjami proceduralnymi i merytorycznymi, od lat borykają się z problemami kadrowymi i przeciążeniem. - Wprowadzenie obowiązku szybkiego orzekania w sprawach dotyczących blokowania treści mogłoby doprowadzić do sytuacji, w której ochrona prawna stanie się iluzoryczna, a reakcja sądu będzie po prostu zbyt wolna, aby miała praktyczne znaczenie. A przecież w przypadku treści rzeczywiście nielegalnych, takich jak pornografia dziecięca czy nawoływanie do przemocy, konieczność natychmiastowego działania nie budzi wątpliwości - stwierdza.
Czytaj: Technologia deepfake wymaga kontroli – czy także karnej?>>
Procedura administracyjna lub mieszana
Prof. Krystian Markiewicz potwierdza, że z punktu widzenia praw obywatelskich można przekazanie tych spraw sądom powszechnym uznać za uzasadnione, ale jego zdaniem wrzucanie sądom kolejnych zadań do niczego dobrego nie prowadzi. - Sądy powszechne już pracują ponad miarę i z tym obowiązkiem raczej nie poradziłyby sobie. Skutek takiej decyzji może być odwrotny od oczekiwanego, jeśli zapiszemy „słuszny” cel, ale go nie zrealizujemy. Dlatego przestrzegałbym przed mnożeniem takich pomysłów. A w tej dziedzinie sugeruję jednak wypracowanie dobrej procedury administracyjnej – powiedział Prawo.pl. Natomiast zdaniem Małgorzaty Durlej-Piotrowskiej optymalnym rozwiązaniem byłby model mieszany, w którym w pierwszej kolejności decyzje podejmowałby prezes UKE, ale w oparciu o jasne, precyzyjne i możliwie wąskie kryteria ustawowe, które ograniczałyby ryzyko arbitralności. - Kluczowym elementem takiego modelu powinna być jednak realna, merytoryczna kontrola ze strony sądów powszechnych. Kontrola ta musiałaby odbywać się w trybie przyspieszonym, z ustawowo zagwarantowanymi krótkimi terminami, aby jednocześnie zapewnić szybkie usuwanie treści ewidentnie nielegalnych i pełną ochronę wolności słowa tam, gdzie ingerencja byłaby nieuzasadniona - argumentuje.
- Jako czynnemu adwokatowi kwestia znaczącego obciążenia pracą sądów powszechnych, jako mająca znaczący wpływ na okres rozpoznawania spraw, jest mi znana także z praktyki. Jednak są kwestie, w szczególności dotyczące praw i wolności człowieka, w których nie powinniśmy się zastanawiać, czy sąd powszechny powinien w ich zakresie orzekać, a skupić się na tym, jak realnie umożliwić mu przyspieszenie rozpoznania konkretnego postępowania – dodaje dr Łukasz Kodłubański, kierownik Studiów Podyplomowych Prawa Własności Intelektualnej i Prawa Nowych Technologii na Uniwersytecie Gdańskim.
Będzie obowiązek, nie będzie warunków
W wersji uchwalonej przez Sejm znalazła się poprawka, zgodnie z którą to do sądu powszechnego przysługiwałoby odwołanie do decyzji Prezesa UKE. Tymczasem prezydent sugeruje, że może nie podpisać ustawy „z kontrolą urzędnika”. Wtedy wróci też pytanie, że gdyby to miały robić sądy – decydować o usuwaniu treści, czy tylko rozpatrywać odwołania - to czy byłyby one zdolne zmierzyć się z tym zadaniem. Bo bez wątpienia takich spraw będzie dużo. Sędzia Markiewicz wątpi w to, ponieważ nie przewiduje, by wraz z ewentualnym ostatecznym uchwaleniem takiej regulacji stworzone zostały w sądach warunki do jej realizacji. Jak mówi, niemal zasadą polskiego ustawodawcy jest, że powierza sądom jakieś „słuszne” zadanie i już nie interesuje się, czy są w nich zasoby potrzebne do jego wykonywania. - Gdy pojawia się taka idea, ona powinna być „wyceniona” pod względem kosztów i niezbędnego nakładu pracy. Jakiego zaangażowania będzie to wymagało, ilu sędziów i innych pracowników będzie musiało się tym zająć. Trzeba też oszacować ile takich spraw może być, ile czasu trzeba będzie poświęcić na ich rozpatrywanie i przewidzieć odpowiednie zmiany w sądach, które mają to robić – mówi. I podkreśla, że u nas nie przeprowadza się takich analiz. - My nie mamy realnego systemu analizy obciążenia sądów i sędziów. Wciąż obowiązuje zasada, że ile spraw wpłynie, tyle ma być rozpatrzonych. I nie wiemy, ile ten system jest w stanie udźwignąć – powiedział Prawo.pl.
Czytaj: Prof. Markiewicz: Nie można sądów obciążać niewykonalnymi zadaniami>>
Czytaj: Technologia deepfake wymaga kontroli – czy także karnej?>>
Cena promocyjna: 129 zł
Cena regularna: 129 zł
Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 90.3 zł
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Linki w tekście artykułu mogą odsyłać bezpośrednio do odpowiednich dokumentów w programie LEX. Aby móc przeglądać te dokumenty, konieczne jest zalogowanie się do programu. Dostęp do treści dokumentów w programie LEX jest zależny od posiadanych licencji.










