Sąd podtrzymał tym samym orzeczenie Sądu Okręgowego w Olsztynie. Wyrok jest prawomocny.

Sprawa dotyczyła kredytu hipotecznego zaciągniętego w 2008 roku. Zgodnie z umową bank udzielił kobiecie kredytu w wysokości 170 tys. zł, waloryzowanego we frankach szwajcarskich. Kwota kredytu została ustalona według kursu kupna tej waluty, zgodnie z tabelą kursów obowiązującą w banku w dniu zawarcia umowy.

Spłata następowała w miesięcznych ratach, których wysokość była ustala według kursu sprzedaży franków szwajcarskich, zgodnego z tabelą kursów obowiązujących w banku w dniu spłaty.

Jak wynika z informacji ze sprawy, w 2015 roku kobieta zaczęła płacić raty nieregularnie: po marcu zapłaciła ratę w maju i sierpniu, po czym zaprzestała spłacania kolejnych. We wrześniu bank wysłał jej oświadczenie o wypowiedzeniu umowy, a następnie wezwanie do zapłaty zadłużenia wraz z odsetkami i kosztami.

Kobieta miała zapłacić w sumie ponad 250 tys. zł. Gdy tego nie zrobiła, bank wystąpił z pozwem do sądu. Argumentował, że wypowiedzenie przez niego powództwa było skuteczne, a wobec tego cała należność - wymagalna.

Sąd Okręgowy w Olsztynie powództwo banku jednak oddalił, a białostocki sąd apelacyjny we wtorek podtrzymał to orzeczenie.

Uzasadniając ten wyrok sędzia Bogusław Suter podkreśliła, że sąd badał skuteczność wypowiedzenia umowy oraz, czy niektóre klauzule waloryzacyjne w umowie nie miały charakteru niedozwolonego (tzw. abuzywność klauzul).

W ocenie sądu, wypowiedzenie umowy kredytu było bezskuteczne z uwagi na fakt, że - zgodnie z zapisami umowy - w razie powstania jakichkolwiek zaległości, obowiązkiem banku było wezwanie na piśmie do spłaty zaległości i - dopiero po bezskuteczności tego pisma - bank mógł wypowiedzieć umowę.

Sędzia Suter powiedział, że bank nie przedstawił żadnych dowodów, iż pisemne wezwanie wysłał i tym samym nie dopełnił warunków umowy. Już to - jak mówił sędzia - wystarczyło, by oddalić apelację. Sąd zwrócił też uwagę, że na dzień wypowiedzenia umowy kobieta nie zalegała bankowi z żadną kwotą z tytułu rat, a miała nawet nadpłatę.

Na naliczenie przez bank zaległości wpłynęło - jak wyjaśniał sędzia Bogusław Suter - to, że w umowie zawarto klauzule waloryzacyjne dotyczące określenia kwoty kredytu i wysokości rat według własnego kursu walut ustalonego przez bank, przy braku wskazania w umowie sposobów i terminów ustalania tych kursów.

 

W ocenie sądu, brak tych parametrów "rażąco narusza interesy konsumenta", bo nie ma on wiedzy, w jaki sposób bank określa owe kursy. Sąd argumentował, że powinny być one określone np. w oparciu o kurs walut NBP, który - jak podkreślił sędzia Suter - jest najbardziej zbliżony do rynkowego.

Uzasadniając wyrok dodał, że "umowa w tych punktach, w których nie określa sposobu naliczania kursów, ma charakter abuzywny, czyli niedozwolony".

Sędzia przywołał też jeden z wyroków Sądu Najwyższego, który ocenił, że jeśli umowa zawiera niedozwolone postanowienia, to nie wiążą one konsumenta.

"Co oznacza, iż należy zastosować sankcje bezskuteczności, a więc owe nieuczciwe warunki w umowie należy pominąć, natomiast umowa w pozostałej części jest nadal wiążąca, o ile może być wykonywana z pominięciem owych klauzul" - mówił sędzia Suter. Dodał, że w tej sprawie, po pominięciu tych klauzul, umowa może nadal obowiązywać.

"Pominięcie klauzul abuzywnych prowadzi do takiego oto skutku, iż umowa wiąże w zakresie kredytu udzielanego w złotych polskich, postanowienia umowy dotyczące oprocentowania kredytu i rat nadal wiążą, w związku z tym może być nadal wykonywana" - mówił sędzia.(PAP)