To kolejna zmiana, która znalazła się w opiniowanym właśnie projekcie Prawa o ustroju sądów powszechnych. Chodzi konkretnie o art. 34. par. 1., zgodnie z którym prezes sądu okręgowego działając łącznie z dyrektorem tego sądu, może zawrzeć z gminą lub powiatem umowę o utworzeniu na ich terytorium, poza budynkiem sądu, punktu sądowego. Umowa określi prawa i obowiązki sądu okręgowego oraz jednostki samorządu terytorialnego, w tym w zakresie utrzymania i finansowania punktu. Co więcej, punkt sądowy ma wykonywać zadania określone w zarządzeniu, w szczególności z zakresu obsługi interesanta oraz umożliwienia udziału w posiedzeniach zdalnych.

Czytaj:
Sądy do spłaszczenia, więcej nadzoru nad sędziami, Izba Dyscyplinarna ma zostać >>

Spłaszczenie struktury sądów może doprowadzić do chaosu i dezorganizacji >>

Elastyczne zarządzanie sądami vel sąd bliżej obywatela

Ministerstwo Sprawiedliwości w uzasadnieniu tłumaczy, że celem tego rozwiązania jest dążenie do bardziej elastycznego zarządzania sądami, polegające na możliwości tworzenia punktów sądowych umiejscowionych poza budynkami sądów na terytorium gminy lub powiatu.

 

 

Jak dodaje, prezes sądu okręgowego działając łącznie z dyrektorem sądu okręgowego będzie mógł w tym celu zawrzeć z gminą lub powiatem umowy na utworzenie na ich terytorium punktów sądowych. - Wskazane umowy będą określały prawa i obowiązki sądu okręgowego oraz jednostki samorządu terytorialnego, w tym w zakresie utrzymania i finansowania tych punktów. Organem uprawnionym do tworzenia, określania i zmiany zakresu działania oraz znoszenia tego rodzaju punktów sądowych w drodze zarządzenia będzie prezes sądu okręgowego, w oparciu o postanowienia zawieranej z gminą lub powiatem umowy - wskazano.

Czytaj też: Obowiązki i odpowiedzialność dyrektora (kierownika finansowego) w sądzie >

Nieco więcej - bo szacowanie kosztów - można znaleźć w Ocenie Skutków Regulacji. Resort szacuje, że sam koszt wyposażenia takiego stanowiska umożliwiającego udział w posiedzeniach zdalnych będzie wynosić około 15 tys. zł, a koszt wyposażenia stanowiska umożliwiającego obsługę interesantów, z funkcjonalnością biura podawczego... drugie tyle. Suma sumarum to ok. 30 tys. zł, średnie wynagrodzenie pracownika w punkcie szacowane jest na 4 700 zł. W sumie - jak zaznacza MS - minimalny koszt utworzenia jednego punktu sądowego z jednym pracownikiem - poza siedzibą sądu - może kształtować się na poziomie ok.  86 400 zł. Idąc dalej jeśli takie punkty powstaną w 314 powiatach w 2023 r. to koszty z uwzględnieniem zatrudnienia jednego pracownika w punkcie wyniosą 27 129 600 zł a w 2024 roku - 19 214 916.

Nie jest jasne natomiast, kto i w jakim zakresie ma za to zapłacić. W OSR wskazano, że z uwagi na fakt nieobligatoryjności utworzenia punktów, zróżnicowane terminy ich tworzenia oraz mając na uwadze, że w umowie zostaną dookreślone kwestie utrzymania i finansowania "na chwilę obecną nie jest możliwe dokładne oszacowanie kosztów wynikających z utworzenia punktów sądowych umiejscowionych na terytorium gminy lub powiatu". Wskazano również, że w przypadku utworzenia większej liczby punktów koszty teleinformatyczne mogą być wyższe niż oszacowane w przedmiotowej ocenie.

Czytaj:
Referendarz i asystent będę mogli podejść do egzaminu sędziowskiego >>
MS: Projekt o spłaszczeniu struktury sądów bez dodatkowej weryfikacji sędziów >>

Wzory druków, termin rozprawy - punkty też pomogą

W odpowiedzi na pytania Prawo.pl resort precyzuje, że celem utworzenia punktów sądowych jest zapewnienie obywatelom z miejscowości oddalonych od siedzib sądów m.in. dostępu do portalu informacyjnego i programów obsługujących sprawy w sądzie, uzyskania informacji o terminach rozpraw lub stanie spraw, pozyskiwania wzorów druków wykorzystywanych w sądzie.

- Zakres działania konkretnych punktów będzie zależał od treści umowy pomiędzy prezesem sądu a  gminą lub powiatem. Punkty sądowe będą bowiem wykonywały zadania określone w zarządzeniu prezesa sądu, w szczególności z zakresu obsługi interesantów oraz umożliwienia udziału w posiedzeniach zdalnych - dodaje.

 

 

Idea niby dobra, tylko po co

Rozmówcy Prawo.pl są w ocenach dotyczących samego rozwiązania podzieleni, zgodnie natomiast zastanawiają się nad jego celem. - Co do zasady kierunek jest dobry, bo umożliwiałby uczestnictwo w rozprawie zdalnej także osobie, która nie dysponuje komputerem. A przecież obawy związane z wdrażaniem nowych technologii i właśnie komunikacji na odległość z sądem dotyczyły tego, że część osób będzie wykluczonych cyfrowo, i ci, którzy najbardziej będą tego potrzebowali, bo są starsi, schorowani a podróże do sądu są dla nich problemem, nie będą mogli skorzystać z rozpraw online. Jeśli więc te punkty będą dobrze zorganizowane i nastawione na pomoc tym ludziom, z odpowiednim sprzętem technicznym i asystą techniczną ze strony osoby pracującej w punkcie, to co do zasady taki punkt zwiększy dostępność do sądu - mówi Bartosz Pilitowski, prezes Fundacji Court Watch Polska.

Czytaj też: Rozprawa on-line a prawo do rzetelnego procesu. Omówienie wyroku ETPC z dnia 2 grudnia 2021 r. >

I od razu dodaje, że jest jednak sporo pytań, w tym te zasadnicze - ile osób rzeczywiście z tych punktów będzie korzystało? - Na ile będą opłacalne jeśli będą tworzone wyłącznie do celów kontaktów z sądem? Bo przecież - nawet zakładając spłaszczenie struktury, to siedziby obecnych sądów rejonowych nadal pozostaną w praktyce miejscami gdzie sprawy się będą toczyły. No i kolejna kwestia, czy taka osoba, wykluczona cyfrowo będzie wolała pojechać do punktu w gminie żeby się połączyć z sądem, czy poprosi wnuka, dziecko, znajomego by pożyczył jej komputer i pomógł połączyć się wprost z domu - wskazuje.

Bartosz Pilitowski zaznacza, że kolejną kwestią jest racjonalność ekonomiczna. - Takie punkty w mojej ocenie, powinny być tworzone w gminie, przy gminie i służyć różnym celom, nie tylko związanymi z komunikacją z sądem.  Mogą być co najwyżej rezerwowane na pewne zadania sądowe. Bo czy ma sens, by sądy utrzymywały punkty, służące tylko i wyłącznie ułatwieniu uczestnictwa stron w e-rozprawach, e-posiedzeniach. Albo tych spraw musiałoby być bardzo dużo, żeby dużo osób z tego chciało korzystać, albo punkty powinny być w każdej gminie, czyli musiałoby być ich 3000 - na każdy sąd średnio 10. W sądzie rejonowym dziennie i średnio odbywa się 37 posiedzeń, to w ilu spośród nich obywatele wybiorą punkty, a nie przyjazd do sądu? Tym bardziej, że mają możliwość połączenia się z domu lub kancelarii. W mojej ocenie to będzie niewielki odsetek, jeśli wykluczonych cyfrowo mamy 10 proc. obywateli, to będą to średnio 3 sprawy dziennie na 10 punktów. A to oznacza, że przez większość czasu będą one niewykorzystane - dodaje Pilitowski.

Jak nie wiadomo, o co chodzi, chodzi o pieniądze

Na to z kolei zwracają uwagę sędziowie. - Z załączonego do projektu ustawy dokumentu Oceny Skutków Regulacji wynika, że projektodawca oszacował wstępnie koszty utworzenia punktów w powiatach (314), a nie gminach. Tymczasem struktura sądów rejonowych (318) odpowiada sieci powiatów, zatem nie ma palącej potrzeby tworzenia w danej miejscowości punktu sądowego, jeśli jest już w niej budynek sądu rejonowego. Oczywiście będzie możliwość utworzenia punktów w gminach, i zapewne samorządy dla prestiżu i zaspokojenia potrzeb mieszkańców chciałyby takie punkty mieć, ale pytanie czy, jeśli w budżecie sądów nie znajdą się środki, stać będzie gminy na finansowanie punktów sądowych ze środków własnych - wskazuje sędzia Anna Begier z Sądu Rejonowego we Wrześni.

Czytaj też: Oceny kwalifikacyjne pracowników sądów i prokuratury >

W jej ocenie to wątpliwe, a jako przykład podaje fakt, że niektórych gmin nie stać na zatrudnienie wystarczającej liczby asystentów rodziny. - Finansowanie punktu to nie tylko utrzymanie lokalu, ale i potężne wydatki na infrastrukturę informatyczną, jej obsługę i koszty osobowe - wynagrodzenie pracownika. Do obsługi punktu wystarczy jedna osoba, ale w razie choroby czy urlopu ktoś ją będzie musiał zastąpić. Podkreślić należy, że już obecnie mogą funkcjonować w sądach biura obsługi interesanta - ale w mniejszych jednostkach jest problem z zapewnieniem obsługi kadrowej i interesantów obsługują, jak dawniej, kierownicy poszczególnych sekretariatów - dodaje sędzia.

 

Obciążenie dla sądów, samorządów i postępowania dowodowego

Także sędzia Olimpia Barańska-Małuszek z Sądu Rejonowego w Gorzowie Wielkopolskim podkreśla, że w jej ocenie to jedynie obciąży samorządy i sądy, bo punkty będą tworzone na ich koszt na podstawie umowy. - Natomiast czy taki punkt w czymś pomoże? Teraz obywatele i tak przychodzą z pytaniami do sądu, mają prawo do pomocy prawnej, porady prawnej. Wyszukują dużo informacji w internecie i trudno stwierdzić, by taki punkt sądowy zrewolucjonizował podejście do obywateli i ułatwił im dostęp do sądów. Tym bardziej, że nie ulegają zmianie procedury. Procedura cywilna co do zasady toczy się na posiedzeniach niejawnych albo online, mamy więc pewną sprzeczność. Obywatel mógłby pójść do punktu sądowego żeby o coś zapytać, a z drugiej strony nadal nie będzie miał dostępu do sądu, bo obowiązuje zasada, że rozprawy stacjonarne mają być wyjątkiem, gdy warunki związane z bezpieczeństwem na to pozwolą - przypomina.

Wątpliwości ma też adwokatka Anna Kątnik-Mania, współzałożycielka i wiceprezes Stowarzyszenia Adwokackiego „Defensor Iuris”. - Pomysł punktów sądowych, w mojej ocenie, jest rozwiązaniem, które w konsekwencji może zmierzać do ograniczenia liczby sądów w ogóle, a nawet marginalizacji znaczenia wymiaru sprawiedliwości. Trochę na zasadzie "zamiast do sądu, obywatel pójdzie do punktu sądowego i się połączy online". Czyli zamiast zmierzać do tego, aby zeznania składał bezpośrednio, patrząc w oczy sędziego i czuć powagę czynności, której dodaje już sama obecność na sali sądowej, projektowane jest rozwiązanie umożliwiające udział w rozprawie "gdzieś, daleko, w monitorze".  I pewnie nie byłoby to aż tak złe, gdyby nie fakt, że uderza to w samą istotę postępowania dowodowego w aspekcie osobowym, narażając go na nieodwracalne szkody - mówi.

I wskazuje, że w czasie rozprawy padają pytania, a w odpowiedzi znaczenie ma nie tylko treść ale też zachowanie świadka, komentarz, mimika. - Gdy będzie w innym miejscu, oddalonym, to odbieramy procesowi cywilnemu dynamikę, możliwość skonfrontowania się z reakcjami uczestników  - mówi mecenas.

Anna Kątnik-Mania wątpi, czy to przybliży obywateli do sądów. - Zamykamy sądy przed obywatelami, pozostają im punkty. A ludzie potrzebują bezpośredniego kontaktu z sędzią, żeby im coś wytłumaczył, szczególnie w sprawach rodzinnych, gdzie istotnymi są uwagi sędziego, np. co do sposobu sprawowania władzy rodzicielskiej. I kolejna kwestia - sprawy karne. Nie możemy się doczekać tego, żeby rozprawy karne były nagrywane, żeby - podobnie jak to ma miejsce w sprawach cywilnych - np. sąd odwoławczy miał możliwość wglądu nie tylko do protokołów pisemnych, zawierających wypowiedzi uczestników procesu, ale też mógł sięgnąć po nagrania, zobaczyć, jakie są ich reakcje. A to jest niezmiernie ważne, w szczególności, gdy pojawia się choćby spór związany z treścią protokołów, odmienną oceną przewodniczącego i stron co do tego samego zachowania świadka. I tak, kolejny raz inwestuje się w rozwiązania poboczne, które nie leczą, a mogą mnożyć dalsze, poważne problemy, zamiast przeznaczyć środki na rozwiązania niezbędne, a co ważne, sprawdzone - dodaje.