Dzięki uchwale SN z 25 kwietnia tysiące postępowań, które albo były zawieszone w oczekiwaniu na jej wydanie, albo po prostu oczekiwały na nią w sposób nieformalny, będzie mogło w końcu ruszyć z miejsca. Trudno ją nazwać przełomową, ponieważ karty zostały już odkryte w ostatnich kilku latach przez Trybunał Sprawiedliwości UE. Niemniej lepiej późno niż wcale oraz ważne, że SN dodatkowo ugruntowuje dotychczasowe orzecznictwo sądów powszechnych w Polsce, a nie próbuje zawrócić Wisły kijem czy też wprowadzić niepotrzebny chaos.

Czytaj: Frankowa uchwała SN prokonsumencka - nie ma możliwości odfrankowienia>>
 

Ważna kwestia przedawnienia

Istotne jest też to, że Sąd Najwyższy powiązał początek biegu terminu przedawnienia roszczeń banków o zwrot kapitałów kredytów od momentu, w którym kredytobiorca zakwestionował związanie niedozwolonymi klauzulami umowy, co nie musi wprost oznaczać postanowienia umowie zarzutu nieważności. Wystarczy, że konsument kwestionował w przeszłości skuteczność klauzul przeliczeniowych, zaś nieważność umowy kredytu jest już po prostu konsekwencją przyjęcia, że zawarte w umowie postanowienia indeksacyjne/denominacyjne są niedozwolone i przez to niewiążące, prowadząc tym samym do upadku umowy od samego początku.

Pozostaje kilka istotnych kwestii

Skoro nie ma niespodzianek i większość została już wcześniej powiedziana w Luksemburgu, to jeśli Sąd Najwyższy chce jeszcze na półmetku spraw frankowych odegrać jeszcze jakąś ważną rolę, to do rozstrzygnięcia zostaje jeszcze kilka ważnych problemów.

1. Przede wszystkim, skoro SN uznał, że nieuczciwy charakter klauzul przeliczeniowych skutkuje nieważnością zarówno umów kredytów indeksowanych, jak i denominowanych, to analogiczne pytanie dotyczy kredytów gospodarczych (zawieranych nie przez konsumentów, lecz przez przedsiębiorców, często jednoosobowych). Tymczasem nierzadko sądy uznają, że pomimo niezgodnych z prawem (nie tyle niedozwolonych, co nieważnych) postanowień przeliczeniowych takie umowy kredytów mogą dalej istnieć i być wykonywane, choć jest też wiele orzeczeń, w których sądy słusznie dopatrują się nieważności takich kontraktów.

2. Drugi istotny problem pozostający do rozstrzygnięcia przez Sąd Najwyższy to pytanie o wzajemny charakter umowy kredytu, a tym samym rozstrzygnięcie wątpliwości co do tego, czy sąd może w wyroku zastrzec prawo zatrzymania, tj. uzależnić wykonanie wyroku zasądzającego zwrot nienależnych świadczeń (rat) od rozliczenia się z bankiem w zakresie kapitału kredytu. Możliwości takiej sądy mieć nie będą w przypadku uznania, że umowa kredytu nie ma charakteru umowy wzajemnej, lecz tylko dwustronnie zobowiązującej. Dziś orzecznictwo dzieli się niemal po równo na stosujące prawo zatrzymania w wyrokach i takie, które tego typu zarzuty zatrzymania uznaje za pozbawione podstaw prawnych, dzięki czemu konsument w braku zapłaty po prawomocnym wyroku może uzyskać klauzulę wykonalności na wyrok i skierować wniosek egzekucyjny do komornika.

3. Trzecie ważne i nierozstrzygnięte dotąd zagadnienie dotyczy skutku wstecznego oświadczenia o potrąceniu. Banki obecnie są w ofensywie, domagając się i dochodząc zwrotu kapitałów kredytów (w obawie właśnie o ich przedawnienie). Jeśli konsument swoje wezwanie do zwrotu rat skierował do banku kilka lat wcześniej, to dziś broniąc się przed roszczeniem o zwrot kapitału kredytu poprzez dokonanie potrącenia ryzykuje utratą odsetek za opóźnienie. Chodzi więc o rozumienie art. 499 kodeksu cywilnego przewidującego skutek wsteczny potrącenia w związku z jedną z przesłanek do potrącenia (z art. 498 par. 1 k.c.) w postaci wymagalności obu wierzytelności.

4. Ostatni, ale wcale nie najmniej istotny problem dotyczy redakcji, a być może wykładni art. 13a ustawy o kosztach sądowych w sprawach cywilnych. Dziś banki dochodzą od konsumentów zwrotów kapitałów kredytów. Jeśli przykładowo taki pozew dotyczy kwoty 600 tys. zł kredytu, to opłata sądowa od niego płacona przez bank wynosi 30 tys. zł. Grozi to poważnie finansom rodzinnym kredytobiorców, ponieważ tak wysokie opłaty będą dla nich trudne do udźwignięcia. Tymczasem ustawodawca w art. 13a ustawy o kosztach sądowych wprowadził ogranicznik dla opłat sądowych pobieranych od strony będącej konsumentem w sprawach o roszczenia wynikające z czynności bankowych w kwocie 1 tys. zł. Wątpliwość dotyczy tego, czy regulacja ta tyczy się wyłącznie spraw inicjowanych przez konsumentów, a więc pozwów przez nich składanych, czy także opłat nakładanych na konsumentów w wyrokach zasądzających od nich zwrot kapitału kredytu w związku z nieważną umową. Uchwała Sądu Najwyższego w tym względnie mogłaby wyręczyć ustawodawcę przed koniecznością doprecyzowania tego przepisu.