W przeprowadzonym w sobotę 23 maja br. głosowaniu Włodzimierz Wróbel uzyskał 50 głosów, Małgorzata Manowska - 25 głosów, Tomasz Demendecki - 14 głosów, Leszek Bosek - 4 głosy, Joanna Misztal-Konecka - 2 głosy. W głosowaniu brało udział 95 sędziów Sądu Najwyższego. 

Dołożę wszelkich starań, aby Sąd Najwyższy był jak dotychczas symbolem i ostoją niezależności sądownictwa i niezawisłości sędziowskiej - powiedziała po otrzymaniu nominacji Małgorzata Manowska. I zapowiedziała, że wszystkie decyzje, które ważą na autorytecie Sądu Najwyższego muszą być wypracowywane w demokratycznej dyskusji.

Zgromadzenie Ogólne Sędziów Sądu Najwyższego toczyło się od 8 maja br. Przez cały czas jego trwania miały miejsce spory proceduralne i dopiero trzeciego dnia przystąpiono do wyłaniania kandydatów, czwartego dnia - w piątek 22 maja - kandydaci przystąpili do prezentowania się i odpowiadania na pytania uczestników Zgromadzenia. W sobotę było to kontynuowane i tego też dnia odbyło się głosowanie, w którym wyłoniono pięciu kandydatów. 

Czytaj: Kandydaci na I prezesa SN: Wróbel z największym poparciem, Manowska faworytką>>
 

"Stary" Wróbel" i "nowa" Manowska

Największe poparcie w głosowaniu uzyskał prof. Włodzimierz Wróbel, należący do grupy "starych" sędziów, czyli powołany jeszcze na podstawie rekomendacji poprzedniej Krajowej Rady Sądownictwa. To bardzo ceniony prawnik, który w ostatnim czasie dał się poznać jako przeciwnik zmian wprowadzonych przez PiS w Sądzie Najwyższym i w całym wymiarze sprawiedliwości. Był jednym z autorów uchwały trzech izb SN z 23 stycznia br., która pozwala kwestionować status sędziów powołanych z udziałem obecnej KRS. Zagłosowali na niego prawdopodobnie w większości "starzy" sędziowie i raczej nie ma on szansy na nominację

Czytaj w LEX: Ustawa o Sądzie Najwyższym w praktyce >

Małgorzata Manowska, która powołana została do SN już pod rządami nowej ustawy i na podstawie rekomendacji nowej Krajowej Rady Sądownictwa. Jest wysoko oceniana jako naukowiec i sędzia (przed powołaniem do SN był sędzią Sądu Apelacyjnego w Warszawie), ale związana jest z obecnym obozem władzy. W okresie pierwszych rządów PiS była wiceministrem sprawiedliwości, a obecnie obok orzekania w SN jest też dyrektorem Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury, którą to funkcję pełni na podstawie oddelegowania przez ministra sprawiedliwości.  

Czytaj w LEX: Tarcza 3.0 - rozwiązania prawne dla pełnomocników i sędziów >

Odpowiadając podczas Zgromadzenia na pytania innych sędziów o ewentualne kontakty i związki z politykami i swój stosunek do polityki przyznała, że miała takie związki i nie jest to tajemnicą. - W 2007 r. przez siedem miesięcy byłam podsekretarzem stanu w MS, ministrem był wtedy Zbigniew Ziobro, a podsekretarzem stanu obecny prezydent Andrzej Duda. (...) Ja się nie zapieram i nie wypieram tych znajomości - mówiła sędzia Manowska. Ale podkreśliła, że "przez kilkanaście lat późniejszego orzekania nie wypowiadała się na temat polityki" i nigdy ani jej, ani żadnemu z jej orzeczeń nie został postawiony zarzut upolitycznienia. - Obiecuję, że będę strażnikiem niezawisłości. (...) Nigdy żaden polityk na mnie nie wywierał wpływu w sferze orzecznictwa, nawet nie próbował - powiedziała.

Zobacz w LEX: Tarcza 3.0 - zmiany w postępowaniach sądowych, sposobie procedowania oraz terminach procesowych - nagranie ze szkolenia >

Liczba głosów nie wiąże prezydenta

Andrzej Duda podejmując decyzję o nominacji I prezesa musiał wybierać tylko spośród kandydatów wskazanych mu przez Zgromadzenie Ogólne Sędziów SN, ale nie musiał brać pod uwagę liczby głosów, jaką każdy z nich uzyskał. Zresztą, prezydent wcześniej zastrzegał, że nie wiąże go to. - W obliczu prerogatywy prezydenckiej każdy z nich jest "teoretycznie równy". Prezydent może spośród nich wybrać całkowicie swobodnie, nie ma tutaj żadnych reguł, które prezydenta zobowiązują - powiedział.

 


Wskazał też w jednym z wywiadów, jakie kryteria będzie brał pod uwagę w swojej decyzji.  - Przy wyborze I prezesa SN będę kierował się doświadczeniem sędziowskim wskazanych kandydatów oraz ich "dotychczasową postawą - czy te osoby otwarcie prezentowały swoje poglądy polityczne czy też nie prezentowały tych poglądów politycznych, zwłaszcza w ostatnim czasie". - Dla mnie to jest ważne. I to jest istotny element w ogóle tego, jak powinien zachowywać się każdy sędzia, nie wspomnę już o I prezesie Sądu Najwyższego - mówił prezydent.

Czytaj: Prezydent: Doświadczenie zawodowe i poglądy polityczne ważne przy powołaniu I prezesa SN>>

 

30 kwietnia zakończyła się kadencja prof. Gersdorf

Wybór kandydatów i powołanie przez prezydenta nowego pierwszego prezesa Sądu Najwyższego ma związek z tym, że 30 kwietnia br. zakończyła się sześcioletnia kadencja na tym stanowisku prof. Małgorzaty Gersdorf. Kandydaci na jej miejsce nie zostali wybrani przed upływem kadencji ze względu na panujące zagrożenie epidemiczne. Najpierw zgromadzenie zostało zwołane na 17 marca, potem na 30 marca i trzeci raz na 21 kwietnia. Wszystkie te terminy były przez prof. Gersdorf odwoływane ze względu na zagrożenie dla sędziów i pracowników SN. 

Czytaj: Prof. Gersdorf: Na razie nie będzie nowego I prezesa Sądu Najwyższego>>

W tej sytuacji do zakończenia kadencji nie został powołany nowy I prezes, więc prezydent 1 maja br. powierzył sędziemu Izby Cywilnej Kamilowi Zaradkiewiczowi tymczasowe kierowanie Sądem Najwyższym i zobowiązał go do jak najszybszego zwołania Zgromadzenia Ogólnego. Zaradkiewicz zarządził to właśnie na 8 maja. W trakcie trwania Zgromadzenia Ogólnego Zaradkiewicz zrezygnował z funkcji i prezydent tymczasowe kierowanie Sądem Najwyższym powierzył Aleksandrowi Stępkowskiemu. 

 


Wątpliwa procedura wyboru

Tryb wyboru kandydatów na I prezesa SN wywołał wątpliwości prawne, ponieważ w tej procedurze pominięto podjęcie uchwały Zgromadzenia Ogólnego Sędziów SN. Do przewodniczącego obradom sędziego Aleksandra Stępkowskiego trafił wniosek, by Zgromadzenie podjęło uchwałę o przedstawieniu prezydentowi listy kandydatów. Sędzia uznał jednak, że wniosek nie ma podstawy prawnej.

Przeciwnicy podejmowania końcowej uchwały „zatwierdzającej” wybór kandydatów na I Prezesa SN twierdzili, że nie jest ona znana ani Konstytucji, ani ustawie o SN. Konstytucja mówi tylko o przedstawieniu Prezydentowi kandydatów, co przecież - jak argumentowali - nie wymaga podjęcia żadnej uchwały „zatwierdzającej” wyniki wyborów kandydatów na I Prezesa SN. 

Legalność wyboru kandydatów budzi jednak wątpliwości niektórych prawników, właśnie z powodu odstąpienia od podjęcia uchwały. Według art. 183 Konstytucji Prezesa Sądu Najwyższego powołuje Prezydent RP na sześcioletnią kadencję spośród kandydatów przedstawionych przez Zgromadzenie Ogólne Sędziów Sądu Najwyższego. Część sędziów SN uważa, że przedstawienie może odbyć się tylko w formie uchwały. I bez tego można kwestionować legalność wyboru nowego prezesa. 

- Niepodjęcie przez Zgromadzenie Ogólne uchwały o przedstawieniu prezydentowi pięciu kandydatów powoduje, że procedura wyboru nie została zakończona, a tym samym "brak jest możliwości powołania I prezesa SN" - stwierdził po zakończeniu Zgromadzenia były rzecznik SN sędzia Michał Laskowski.