Zmiany w kodeksie rodzinnym od początku wzbudzały kontrowersje. W lipcu resort sprawiedliwości upublicznił projekt nowelizacji kodeksu rodzinnego i opiekuńczego. Zakłada on m.in., że rozwód małżonków posiadających małoletnie dzieci rozpocznie postępowanie informacyjne i nieobowiązkowe mediacje rodzinne. Wprowadza też alimenty natychmiastowe oraz kary grzywny i ograniczenia wolności za utrudniania kontaktów z dzieckiem. W projekcie zapisano, że obowiązek alimentacyjny będzie wygasał z chwilą ukończenie przez dziecko 25. roku życia. 

Niepełnosprawność - obowiązek alimentacyjny nie wygaśnie

Główną zmianą wprowadzoną podczas prac nad projektem jest rozszerzenie wyjątku dotyczącego wygaszania obowiązku alimentacyjnego. W pierwszej wersji automatyzmu miało nie być - w przypadku osób, ze znacznym stopniem niepełnosprawności, które skończyły 25 lat. Ostatecznie objęto nim dorosłe dzieci z każdą orzeczoną niepełnosprawnością.

W mocy pozostają dotychczasowe zasady dotyczące alimentów. Rodzic zobowiązany do alimentacji, będzie mógł wystąpić do sądu z wnioskiem o wygaszenie tego obowiązku i sąd podejmie w tym zakresie decyzję.  

- Bardzo częste są sytuacje, w których osoba zobowiązana do płacenia alimentów, popadła w niedostatek, a jej dziecko - już pełnoletnie zmieniło miejsce zamieszkania w Polsce lub wyjechało za granicę, nie podając nowego adresu. To często pokłosie konfliktu między dzieckiem a rodzicem. Żeby zainicjować każdy proces - w tym ten o wygaśnięcie obowiązku alimentacyjnego - trzeba wskazać adres pozwanego. W takich relacjach, zwłaszcza gdy dziecko wyjechało za granicę, jest to trudne, a często niemożliwe. Dlatego wprowadzamy granicę przyjmując: jeżeli masz 25 lat i jesteś zdrowy, to możesz utrzymać się samodzielnie - wyjaśnia w rozmowie z Prawo.pl wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak. 

Postępowanie informacyjne 

Jednym z główny założeń projektu jest wprowadzenie rodzinnego postępowania informacyjnego, ale jedynie w przypadku małżonków, którzy mają wspólne małoletnie dzieci. Takie postępowanie nie będzie też obligatoryjne w przypadku przemocy w rodzinie - czyli gdy małżonek, przed wniesieniem pozwu o rozwód lub o separację zostanie prawomocnie skazany za umyślne przestępstwo popełnione na szkodę drugiego małżonka lub dziecka albo usłyszy zarzut popełnienia takiego czynu. Będzie się mogło odbyć, ale na wniosek pokrzywdzonego małżonka.

Postępowanie informacyjne - zgodnie z projektowanymi przepisami ma trwać miesiąc. Sąd może jednak, za zgodą stron i na wniosek mediatora, przedłużyć mediację rodzinną, ale na okres nie dłuższy niż kolejne 6 miesięcy. W praktyce - najpierw ma się odbyć posiedzenie niejawne sądu, podczas którego strony zostaną wezwane do obowiązkowego udziału w posiedzeniu informacyjnym, przeprowadzanym niezwłocznie z udziałem mediatora. Dostaną też pouczenie o indywidualnych i społecznych skutkach rozpadu małżeństwa, w tym w szczególności dla nich i ich wspólnych małoletnich dzieci.

 


Udział w samej mediacji rodzinnej nie będzie obowiązkowy, jednak strony, w toku posiedzenia informacyjnego, mają obowiązek potwierdzić mediatorowi osobiste zapoznanie się z pouczeniem o indywidualnych i społecznych skutkach rozpadu małżeństwa.

W trakcie trwania rodzinnego postępowania informacyjnego nie będą mogły być wszczynane postępowania dotyczące alimentów, zaspokojenia potrzeb rodziny, władzy rodzicielskiej i kontaktów. Istotne jest też to, że sąd będzie mógł więcej niż jeden raz zawiesić postępowanie w sprawie o rozwód lub o separacje, jeśli tylko stwierdzi, że są widoki na utrzymanie pożycia małżeńskiego. Zgodnie z obecnie obowiązującym przepisem jest to możliwe tylko raz.

Czytaj: Sędzia to nie terapeuta - skłóconym małżonkom nie pomoże>>

Sposób na beztroskę młodych małżeństw 

Wiceminister nie ukrywa, że proponowane rozwiązanie ma być sposobem na sygnalizowaną także przez sędziów beztroskę młodych małżeństw. 

- Są osoby, które pobierają się "ot tak", pod wpływem impulsu, i tak samo chcą się rozwodzić - szybko. Jeśli nie mają dzieci, można to jeszcze próbować zrozumieć, ale gdy je mają, to nie jest już wyłącznie prywatna sprawa małżonków, bo nieuchronnie wywołuje to różnego rodzaju skutki społeczne - dodaje Łukasz Piebiak. I zaznacza, że dlatego małżonkowie powinni być świadomi nie tylko konsekwencji, które wiążą się z ich krokiem, ale swoich obowiązków wobec dzieci po rozwodzie. 

Proponowane rozwiązania chwali część prawników. W ocenie prof. dr hab. Stanisława Stadniczeńko z Wydziału Prawa Akademii Ekonomiczno - Humanistycznej w Warszawie, w tym kierunku powinna iść cała działalność posiedzeń sądu. - Pod jednym jednak warunkiem, że do tego będą odpowiednio przygotowani i sędziowie, i mediatorzy. Mediacja funkcjonuje już Polsce od dawna, ale rzadko się z niej korzysta. Więc - jeszcze raz powtórzę - najważniejsze są osoby prowadzące takie posiedzenia. Muszą rozumieć na czym to polega, komu i czemu służy. I nie ulega wątpliwości, że powinno to mieć pozytywny wydźwięk w pomocy rodzinie, dzieciom, czy też samemu małżeństwu - zaznacza. 

Sceptyczni są natomiast sędziowie. Przypominają, że posiedzenia pojednawcze już były i się nie sprawdziły. Dodają, że oni sami nie są mediatorami, nie są też odpowiednio przygotowani, by takie postępowania prowadzić. 

Podobnie propozycje ocenia adwokat Joanna Parafianowicz. Zaznacza, że już obecnie kodeks postępowanie cywilnego przewiduje możliwość przeprowadzenia postępowania mediacyjnego między stronami. Dlatego - jej zdaniem - wprowadzona zmiana nie wpłynie nie na przyspieszenie postępowań lecz przeciwnie - na ich wydłużenie. 

 

- Moje doświadczenie, jako pełnomocnika, wskazuje także na to, że mediacja mediacji nierówna, a ściślej - od osoby mediatora zależy najwięcej. Nie chodzi przecież o to, aby mediator jedynie nie przeszkadzał stronom w porozumieniu się, lecz by je wspierał małymi krokami w wypracowaniu istotnych kwestii przy jednoczesnej pomocy w zrozumieniu czegoś, co dla osoby postronnej wydaje się oczywiste, zaś zwaśnionym stronom niekiedy umyka uwadze - a zatem tego, iż w sprawie o rozwód, wbrew pozorom, najważniejsze jest zabezpieczenie dobra wspólnych dzieci - dodaje.  

Pieniądze na mediatorów ze zwrotu opłaty za rozwód

Ministerstwo Sprawiedliwości chce, by w każdym sądzie byli mediatorzy wyspecjalizowani w tego typu sprawach. Rocznie na mediatora chce przeznaczyć kwotę rzędu 60 tys. złotych. Same pieniądze mają pochodzić z oszczędności na zwrotach za opłaty sądowe za rozwody. Zgodnie z obecnie obowiązującymi przepisami, jeśli dochodzi do rozwodu za porozumieniem stron, bez orzekania o winie, można liczyć na zwrot połowy opłaty, czyli 300 złotych. W proponowanych zmianach resort rezygnuje z tego zapisu.  

Czytaj: Rozwód za porozumieniem? Bez zwrotu połowy opłaty>>

- Te środki będą służyć właśnie sfinansowaniu tych postępowań, będą przeznaczone na wypłatę wynagrodzeń dla mediatorów. To jest uczciwe, zgodne z polityką rządu i zasadą konstytucyjnej ochrony małżeństwa - mówi wiceminister Piebiak. 

Dodaje, że resort chciałby też doprowadzić do specjalizacji w tym obszarze i wykształcenia się grupy mediatorów, "którzy będą szczególnie pomocni w takich sprawach".

Opieka naprzemienna i kary za utrudnianie kontaktów

Proponowana nowela ma również wzmocnić znaczenie opieki naprzemiennej i zachęcić sędziów do częstszego stosowania takiego rozwiązania. Taka możliwość jest już obecnie, ale - jak podkreślają autorzy opracowanych zmian - sądy rzadko je stosują.

Zapisano więc, że sąd będzie mógł powierzyć wykonywanie władzy rodzicielskiej obojgu rodzicom oraz określić, że dziecko będzie mieszkać z każdym z nich w powtarzających się okresach czasu lub powierzyć wykonywanie jednemu, ograniczając władze rodzicielską drugiemu. 

- Nie jest jednak tak, że preferujemy opieką naprzemienną, preferujemy dobro dziecka, a nie zawsze ta forma opieki realizuje ten priorytet. Były dalej idące oczekiwania, ale uznaliśmy, że takiej twardej preferencji nie wprowadzimy. Sąd, orzekając w tym zakresie, zawsze musi kierować się naczelną zasadą dobra dziecka - mówi wiceminister Piebiak. 

MS pozostało też przy swoich propozycjach kary ograniczenia wolności lub grzywny za utrudnianie kontaktów z dziećmi. W trakcie prac pojawiały się głosy, że można byłoby w tym zakresie wprowadzić nawet karę do dwóch lat więzienia - jak w przypadku uporczywego uchylania się od alimentów.  

- Wydaje nam się, że to powinno wystarczyć. Jeśli się okaże, że zaproponowana sankcja nie zniechęca wystarczająco do takich nagannych zachowań, zawsze można ją w przyszłości podwyższyć - dodaje wiceminister. 

Prawo rodzinne powinno być oddzielone od cywilistyki 

Sędzia rodzinny Jacek Ignaczewski, z Sądu Rejonowego w Olsztynie, nie wierzy, że proponowane zmiany usprawnią postępowania rodzinne, bo - jak mówi - tego typu zapowiedzi słyszy od kilkudziesięciu lat, przed każdą kolejną nowelizacją.  - Zmiana w prawie rodzinnym byłaby wtedy, gdybyśmy popracowali uczciwie nad tym, żeby regulacje rodzinne stały się odrębną gałęzią prawa, a nie częścią cywilistyki. Bo to jest jego grzech pierworodny. Wynikają z tego daleko idące konsekwencje, które powodują, że sądownictwo rodzinne, oględnie rzecz biorąc, nie cieszy się dobrą sławą - mówi. 

Dodaje, że sędziowie stosują w tego typu sprawach kpc w całej rozciągłości, co prowadzi do absurdów - np. dopuszczania dowód z przesłuchania rodziców na ostatnim miejscu. - Ktoś powie, że można informacyjnie wysłuchać rodziców. Można, ale to zależy od dobrej woli sędziego, która przy dwudziestu innych sprawach na wokandzie niekoniecznie będzie przychylny takiemu procedowaniu. Statystyczne podejście do spraw sprawia, że nie ma na to czasu. Rodzice mają więc głos na samym końcu. A na początku - są zmuszani do przedstawienia dowodów, a więc świadków na okoliczność kwalifikacji wychowawczych rodziców. Zamiast łączyć, dzielimy, zamiast godzić, dolewamy oliwy do ognia - ocenia sędzia Ignaczewski.